Harold zaprowadził Gelu do
niedużego pomieszczenia, w którym zawsze przyjmował gości. Ściany kiedyś
pomalowano na ładny, przyjemny dla oka pomarańczowy kolor, jednak teraz farba wyblakła,
w niektórych miejscach została czymś pobrudzona, a w innych zdzierała się. Elf
zastanawiał się, dlaczego nikt nie odnowił tego pokoju, który teraz tak bardzo
przypominał swojego właściciela. W oknie, z którego widać było plac targowy, a
w oddali także rezydencję lorda panującego nad Dumanem i najbliższą okolicą,
powiewała poszarzała firanka.
Gelu rozejrzał się wokół,
stwierdzając, że jedynymi meblami w pomieszczeniu były cztery drewniane krzesła
oraz stół wykonany z tego samego materiału. Te same co kiedyś, przemknęło mu przez myśl. Ktoś jednak zadbał o
wystrój wnętrza, gdyż oprócz dwóch do połowy wypalonych świeczek na wytartym,
porysowanym blacie stał wazon ze świeżymi, słodko pachnącymi kwiatami. Ich
widok sprawił, że na twarzy elfa zagościł lekki uśmiech.
Harold z westchnieniem
ulgi usiadł na jednym z krzeseł i ręką zachęcił przyjaciela, by uczynił tak
samo. Laskę oparł o ścianę, by mieć ją pod ręką. Gelu zdjął kaptur z głowy,
wiedząc, że w tym domu nic mu nie groziło i zajął wskazane miejsce.
– Nic się nie zmieniłeś! –
zawołał staruszek, uważnie wpatrując się w elfa. – Nawet jednej maleńkiej
zmarszczki. Patrząc na ciebie, mam wrażenie, że nie minęło więcej niż kilka dni,
odkąd wyruszyłeś na północ.
– Chciałbym powiedzieć to
samo – westchnął Gelu, żałując, że dni na wygnaniu nie mogły mijać tak szybko
jak wtedy, gdy przebywał w Ilathis. – Anna jest w domu? – zapytał, chcąc
zmienić temat i powoli naprowadzić rozmowę na właściwe tory. Zanim Miranda
chociażby zyska możliwość, by wpakować się w jakieś tarapaty.
– Nie żyje od pięciu lat –
odpowiedział Harold, na twarzy staruszka zagościł smutek na wspomnienie o
żonie.
– Przykro mi.
– Takie życie. Rodzimy się
i umieramy, jedni szybciej, inni później. Przynajmniej ma szczęście, że nie
dożyła tych ponurych czasów. Odeszła w świadomości, że Armandar już na wieki
pozostanie pięknym i niezależnym krajem, w którym rządzi ród Tariniusów. Wiesz,
jestem trochę zaskoczony, że właśnie teraz tu wracasz – stwierdził Harold,
przyglądając się uważnie przyjacielowi. – Zawsze trzymałeś się z daleka od
jakichkolwiek problemów.
Gelu westchnął w duchu,
musząc przyznać rację Haroldowi. Nigdy nie pakował się w kłopoty, a już
szczególnie nie interweniował w losy państw i nie pomagał roztrzepanym królowym
realizować ich szalonych pomysłów. Gdyby nie Roland, prawdopodobnie już
rozstałby się z Mirandą, życząc jej powodzenia, zarazem nie wierząc, by
cokolwiek udało się kobiecie osiągnąć. Ruszyłby na zachód, by spróbować ostrzec
pobratymców przed groźbą wojny i zapomniał o pozbawionej tronu młodej królowej.
Kto wie, może okazałoby
się, że sytuacja polityczna w Ilathis uległa zmianie i mógłby wrócić. Tylko czy
potrafiłby cieszyć się pięknem ojczyzny, po tym, co przeżył w ciągu ostatnich pięciuset
lat? Mimowolnie powiódł palcami po skórzanej tunice, pod którą znajdował się
wisiorek. Obietnica, że ona o nim nigdy nie zapomni i jeśli jej plany się nie
powiodą, opuści państwo elfów, by razem mogli zamieszkać w królestwach ludzi.
– Obiecałem komuś
bezpieczną podróż do Kavio – powiedział Gelu, wracając do rzeczywistości.
– Kim jest ta wyjątkowa
kobieta, dla której złamałeś swoje żelazne zasady? – zapytał Harold,
uśmiechając się zawadiacko, co dziwnie wyglądało na jego starej, pooranej
zmarszczkami twarzy. – Nawet dla Isabelli się nie złamałeś, woląc odejść w nocy
i zostawić ją ze złamanym sercem. To elfka? – dodał po chwili namysłu.
– Nie wspominałem nawet,
że to kobieta – rzekł Gelu, ignorując wzmiankę o Isabelli, o której nie chciał
rozmawiać. – Nie jest elfką, nigdy nie spotkałem przedstawiciela mojej rasy
poza granicami Ilathis. Przyszedłem do ciebie, bo potrzebuję informacji o
Armandarze, o tym, jak się zmienił po przejęciu władzy przez Archibalda Gehakta
– powiedział mężczyzna, wiedząc, że nie mógł tracić więcej czasu na wspominanie
przeszłości. Miranda była teraz najważniejsza.
– Księcia Archibalda, jak
każe się tytułować, bo nie przysługuje mu tytuł króla – prychnął z pogardą Harold.
– Nie chcę cię okłamywać, sytuacja w Armandarze jest tragiczna, to już nie to
samo państwo co kiedyś. Niektórzy mówią, że za jakiś czas Armandar całkiem
zniknie i stanie się częścią Cesarstwa Kuyo. Ech, obym tego nie dożył – szepnął
staruszek. – Na twoim miejscu uciekałbym stąd, a nie pchał się prosto w paszczę
lwa. Ale skoro musisz… - westchnął, a po chwili zastanowienia kontynuował: –
Przede wszystkim powinieneś trzymać się z dala od miast. Wszyscy obcy
zatrzymywani są przez straż i przesłuchiwani. Dziwię się, że w ogóle udało ci
się tu dostać, no chyba że nie wspomniałeś o tym, że masz na karku połowę
stacjonujących w Dumanie żołnierzy.
– Nikt mnie nie zaczepił –
wyznał zgodnie z prawdą Gelu. – Albo żółtodzioby pilnujące bramy nie chciały
kłopotów, albo mnie nie zauważyli. Ludzie mają ograniczony wzrok, ale nie
sądziłem, że aż tak. Dlaczego przesłuchują obcych, Archibald boi się rebelii?
– Nie, zresztą już nie ma
się czego obawiać. Prawdopodobnie przewrót planował bardzo długo, inaczej nie
udałoby mu się tak łatwo przejąć władzy. Zanim rycerze i lordowie wierni rodowi
królewskiemu zorientowali się w sytuacji, zostali zatrzymani; większość zabito,
część wysłano do Cesarstwa Kuyo, sprzedając do niewoli. Nieliczni w porę
porzucili swoje ziemie i ukryli się w lasach, by stamtąd atakować żołnierzy cesarza
Harukyu. Niestety, z czasem zaczęli też zagrażać kupcom i podróżnym.
– Nikt nie zebrał armii,
by chociaż spróbować powstrzymać Archibalda? – zdziwił się Gelu.
Harold jedynie pokręcił
głową. Zamilkł na chwilę, spoglądając przez okno. Na twarzy starca zagościł
wieki smutek, elfowi zdawało się, że przyjaciel wiele by oddał, by dołączyć do Anny
i także nie musieć przeżywać okropności, jakie spotkały jego ojczyznę.
– W niecały tydzień było po wszystkim, nowi,
wierni księciu Archibaldowi lordowie przejęli władzę. Ale dopiero potem miało
przyjść najgorsze – dodał Harold, a w kącikach jego oczu zalśniły łzy. – Cesarz
Harukyu chce podbić cały kontynent, dlatego wszyscy zdrowi mężczyźni w kwiecie
wieku zostali przymusowo wcieleni do jego armii i wysłani na zachód. To samo
spotkało najemników przebywających akurat na terenie Armandaru oraz nielicznych
pozostałych przy życiu rycerzy. Z tego, co słyszałem, zakon rycerski, duma
naszego państwa, praktycznie przestał istnieć. Teraz pasowanie to jedna wielka
farsa. Zresztą cały kraj powoli chyli się ku upadkowi, dlatego radziłbym ci jak
najszybciej odejść poza jego granice i przekonać twoją towarzyszkę, by
porzuciła podróż do Kavio, bo tobie, przyjacielu, nie uda się dostać do
stolicy.
– Nie przekonam jej, gdyż
uparła się uratować narzeczonego – powiedział Gelu, przeklinając w duchu
Mirandę i swoją słabość. – Jest w Dumanie gospoda, w której możemy się
zatrzymać, by nie wzbudzić uwagi władz miasta i strażników?
– Możesz przyprowadzić
swoją panią tutaj – zaproponował Harold, jakby od samego początku było to
oczywiste.
– Nie ma mowy, nie chcę
narażać przyjaciela na niebezpieczeństwo – zaprzeczył szybko Gelu. – Ani twojej
rodziny.
Gwałtownie wstał z
miejsca, by odejść bez pożegnania, gdyby Harold nadal upierał się przy swoim.
– A ja nie pozwolę, by coś
złego stało się mojemu przyjacielowi tylko dlatego, że postanowił odwiedzić
starca dożywającego swych ostatnich dni – nalegał Harold, spoglądając Gelu
prosto w oczy. – Mógłbym polecić ci jedną czy dwie gospody, w których nic złego
nie spotkałoby cię ze strony właściciela, ale nie wiesz, czy nie zatrzymał się
tam ktoś, kto wydałby własną matkę za garść srebrników. Chcesz narazić swoją
panią na niebezpieczeństwo? – zapytał ostro. – A mojej rodzinie już nie
zagrozisz. Syna wcielili do armii, nie widziałem go od dwóch lat. Ba, nie
miałem nawet od niego żadnych wieści.
– Przykro mi – wtrącił
szczerze Gelu, widząc, że starzec przerwał wypowiedź tylko na chwilę, by złapać
oddech.
– Teraz mieszkam z
wnukiem, spotkałeś go, to dobry chłopak, ale bardzo nieufny po tym, co się
stało, oraz synową, jednak ona teraz nocuje u przyjaciółki, która spodziewa się
dziecka. Jestem już stary, Gelu, nie mogę chwycić za miecz, by walczyć za kraj,
który kochałem. Pozwól mi chociaż nie dopuścić, by mój przyjaciel wpadł w ręce Harukyu.
Gelu już cofnął się o krok
z zamiarem odejścia, ale po chwili zatrzymał się. Gdyby chodziło tylko o niego,
nawet by się nie zastanawiał nad propozycją Harolda i spróbował wydostać z
miasta przed zapadnięciem zmroku i zamknięciem bram. Na otwartym terenie z
łatwością zdobyłby przewagę i uciekł potencjalnym prześladowcom, którzy nawet
nie zorientowaliby się, jaka zdobycz wymknęła im się z rąk.
Problem stanowiła Miranda.
Obiecał spróbować uratować Rolanda Gehakta i miał zamiar za wszelką cenę dotrzymać
słowa. Dlatego to o nią powinien troszczyć się w pierwszej kolejności. Kobieta
była zbyt słaba i wyczerpana, by chociażby myśleć o ucieczce z Dumanu.
Potrzebowała odpoczynku w bezpiecznym miejscu. A wątpił, by udało mu się
znaleźć coś lepszego.
– Zgoda, przyprowadzę ją
tutaj – powiedział Gelu, już chciał odejść, gdy przypomniała mu się jeszcze
jedna istotna kwestia. – Nie słyszałeś przypadkiem jakichś wieści o zaginionej
młodej kobiecie?
– Mogłem się spodziewać,
że twoja towarzyszka to nie byle kto. Nie patrz tak na mnie, nie musisz mówić
nic więcej – rzekł Harold, widząc niepokój malujący się na twarzy Gelu. – Wielu
ludzi ginie, gdy decydują się na podróż do innego miasta. Teraz zaginięcia nie
są czymś niezwykłym.
– To by było zbyt proste –
szepnął bardziej do siebie Gelu.
Założył kaptur na głowę,
po czym wyszedł z domu. Miał tylko nadzieję, że przyjaciel nie rozpozna w
Mirandzie królowej. Może ona nigdy nie zawitała do Dumanu, ale elf nie wiedział,
czy Harold nie widział jej w Kavio. W końcu w ciągu siedemdziesięciu lat mogło
zdarzyć się wszystko.
~ * ~
Miranda przewracała się z
boku na bok, po raz kolejny śniąc o egzekucji. Jednak tym razem miejsce Roberta
zajął Roland. Została zmuszona do patrzenia, jak Archibald unosi olbrzymi topór
i obcina jej narzeczonemu głowę, która następnie toczy się prosto pod stopy
królowej. Mimo że rycerz nie żyje, obwinia ją o wszystko, co się wydarzyło.
Kobieta obudziła się
gwałtownie. Cała była oblana potem, przez co prześcieradło kleiło się do jej
ciała. Z oczu płynęły łzy, które szybko otarła wierzchem dłoni, nie chcąc, by
Gelu je zauważył, o ile nie spał. Dopiero po chwili zorientowała się, że elfa
przy niej nie było. Siedziała na łóżku w pokoju gościnnym w domu Harolda,
przyjaciela wojownika. Na tę jedną noc dostała ten pokój na swój własny użytek.
Wpółprzytomnie Miranda
wyjrzała przez okno. Było ciemno, czarne chmury zasłoniły zarówno księżyc jak i
gwiazdy. Nie orientowała się w rozróżnianiu pór dnia i nocy, dlatego nie
potrafiła nawet oszacować, ile spała.
Początkowo chciała się ponownie położyć i
chociaż spróbować zasnąć, ale zaschło jej w ustach i z chęcią by się napiła.
Automatycznie wyciągnęła rękę, by pociągnąć za dzwonek, który znajdował się po
lewej stronie łóżka, i natrafiła na powietrze. Jesteś głupia, Mirando, skarciła się w myślach. Tamte czasy
odeszły i im szybciej sobie to uświadomi, tym lepiej. Teraz musiała radzić
sobie sama.
Powoli wstała i rozejrzała
się dookoła. No tak, szlafroka też nie
mam, westchnęła w duchu. Zarzuciła na ramiona pelerynę, by nie chodzić po
domu Harolda w samej koszuli nocnej, którą podarował jej gospodarz, gdy
przypadkowo wyszło na jaw, że żadnej nie posiada.
Podeszła do drzwi i
zawahała się. Czy miała prawo samowolnie spacerować po obcym domu? Co prawda
chciała jedynie napić się wody, ale może wieczorem powinna poinformować
gospodarza, że sobie tego życzy? Jak
ciężko żyć bez służby, pomyślała. Jeszcze chwilę stała niezdecydowana, lecz
potem uznała, że w takim stanie nie zaśnie, co przesądziło sprawę.
W porównaniu z tym życie królowej jest niesamowicie
proste, uznała, powoli
zmierzając w stronę kuchni. Po omacku udało jej się jakoś trafić do
odpowiedniego pomieszczenia, chociaż w połowie drogi przeklinała własną
głupotę. Mogła zabrać świeczkę, by rozjaśnić drogę, wtedy nie potknęłaby się
dwa razy. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie zawrócić, lecz szybko
wyrzuciła ten pomysł z głowy.
Gdy stanęła w progu
kuchni, zorientowała się, że nie była jedyną osobą, która nie mogła spać tej
nocy. Przy stole siedział Harold. Początkowo spoglądał przez okno, lecz
usłyszawszy dźwięk kroków Mirandy, odwrócił głowę. Uśmiechnął się lekko na
widok kobiety.
– Chciałam tylko napić się
wody – powiedziała szybko, uznając, że powinna wytłumaczyć swoją obecność,
nawet jeśli gospodarz o to nie pytał.
Miranda chciała jak
najszybciej ugasić pragnienie i wrócić do pokoju, by nie przeszkadzać
gospodarzowi, lecz po dwóch łykach wody zmieniła zdanie. Perspektywa
dowiedzenia się czegoś więcej o Gelu czy zapytania o Rolanda okazała się
silniejsze.
– Jesteś chyba jedynym
mieszkańcem Armandaru, panie, dla którego elfy to nie postacie z bajek –
zagadnęła, mając nadzieję, że to zapoczątkuje rozmowę. – Długo się znacie?
– Ciężko to określić –
odezwał się po chwili milczenia Harold, chociaż Miranda myślała, że już niczego
się nie dowie. – Gelu mieszkał w Dumanie trochę ponad rok, może zostałby
dłużej, gdyby moja siostra, Isabella… – westchnął i zamilkł, wspominając dawne
czasy. – Ale to było siedemdziesiąt lat temu. Nie sądziłem, że przed śmiercią
jeszcze go zobaczę. Nie patrz tak na mnie, moja droga – dodał, widząc szok
malujący się na twarzy Mirandy. – Rozmawiamy o elfie, który może żyć tysiące
lat. Dla niego było to niewiele, dla mnie całe życie. Jednak taki jest ten
świat.
– Do tej pory nie patrzyłam
na to w ten sposób – próbowała usprawiedliwić się kobieta. – On musi być
strasznie stary – rzekła, nie potrafiąc się powstrzymać.
Harold uśmiechnął się
lekko. Spoglądał na Mirandę dobrodusznie, jak dziadek, który doucza wnuki, gdy
pokręcą jakieś informacje. Początkowo kobiecie ani trochę się to nie podobało,
ugryzła się jednak w język, zachowując milczenie. Gelu pouczył ją, że nawet
przed przyjacielem elfa nie mogła zdradzić swojej prawdziwej tożsamość.
Zamierzała go posłuchać, gdyż w tym wypadku to on wiedział lepiej.
– Wedle rachuby swojej
rasy jest młody, chociaż ma już prawie tysiąc lat. Masz jednak szczęście, że
udało ci się go nakłonić do pomocy. Gelu w pewien sposób zawsze stronił od
ludzi, uważając, że sami powinni radzić sobie ze swoimi problemami. Lepszego
wojownika nie znajdziesz w całym Armandarze.
Miranda milczała, nie
wiedząc, co powinna odpowiedzieć. Sama nie wiedziała, dlaczego Gelu zmienił
zdanie i postanowił jej pomóc. W tym wypadku wątpiła w siłę perswazji oraz
skuszenie się na nagrodę, gdy odzyska tron. Najbardziej żałowała, że Harold nie
mógł w żaden sposób rozwiać tych wątpliwości.
Przegryzła wargę, wpatrując
się przez okno na pogrążony w ciemnościach Duman. Po chwili namysłu uznała, że
najlepiej będzie życzyć gospodarzowi dobrej nocy i iść spać. Co prawda miała
wiele pytań, na które pragnęła uzyskać odpowiedzi, ale zdanie ich mogło
doprowadzić do zdemaskowania tożsamości, a na to nie mogła pozwolić. Obiecała,
a zarazem nie chciała narażać Harolda na niebezpieczeństwo.
Miranda już wstawała z
krzesła, gdy nagle wpadła jej do głowy pewna myśl. O jedną rzecz mogła zapytać,
nie narażając się na ujawnienie. Serce zabiło jej szybciej, gdy pomyślała o
narzeczonym. Gelu mógł nie wiedzieć, ale mieszkańcy Armandaru na pewno
interesowali się losem lordów i najbliższych doradców królowej.
– Mogłabym cię o coś
zapytać, panie? – odezwała się, starając zapanować nad głosem i ukryć
podniecenie, które opanowało całe jej ciało. Gdy mężczyzna skinął głową,
kontynuowała: – Czy wiesz może, co przydarzyło się lordowi Rolandowi Gehaktowi
dwa lata temu?
Miranda spodziewała się
wielu reakcji, ale na pewno nie tej, która nastąpiła po zadaniu pytania. Przez
kilka sekund Harold patrzył na nią szeroko otwartymi oczami, nie potrafiąc
wydobyć z siebie głosu, potem zerwał się z krzesła i padł na kolana u stóp
kobiety.
– Wasza Wysokość – rzekł
łamiącym się głosem.
Chciał powiedzieć coś
jeszcze, ale nie był w stanie. Łzy płynęły starcowi po policzkach, a Miranda
pragnęła wyparować z kuchni i cofnąć czas, by nigdy nie zadać tamtego pytania.
Nie rozumiała, w jaki sposób Harold odkrył jej tożsamość. Dlaczego teraz?
Gorzko żałowała, że nie posłuchała Gelu i postanowiła jednak szukać informacji
o Rolandzie. Miała tylko nadzieję, że elf jej to wybaczy.
– Wybacz mi, Wasza Wysokość
– odezwał się po chwili. – Powinienem się zorientować, traktować z szacunkiem,
na jaki zasługujesz, królowo.
– Proszę, wstań –
poprosiła Miranda.
Starzec powoli i z wielkim
trudem stanął na nogach. Po kolejnych namowach kobiety zgodził się w końcu
usiąść, mimo że cały czas powtarzał, iż nie wypada, by ktoś taki jak on
zasiadał przy jednym stole z władczynią całego Armandaru.
– Powiesz mi, jak się
zorientowałeś? – zapytała, by w przyszłości unikać podobnych sytuacji.
– Ponieważ spytałaś o
lorda Gehakta, Wasza Wysokość. Wcześniej Gelu wspominał, że podroż do Kavio ma
związek z twoim narzeczonym, pani. Teraz rozumiem, dlaczego ci pomaga, mimo
wszystko zależy mu na losie Armandaru.
Czyli to wszystko wina Gelu, stwierdziła z ulgą Miranda. Pretensje mógł mieć tylko
i wyłącznie do siebie, nikt nie kazał mu wspominać o narzeczonym, skoro tak
bardzo zależało mu na utrzymaniu sekretu.
– Wybacz mi śmiałość,
Wasza Wysokość – zabrał głos Harold, wycierając dłonią nadal spływające z oczu
łzy. – Ale to najwspanialsza wiadomość od dwóch lat. Nigdy… nawet w
najśmielszych snach nie przypuszczałem, że możesz nadal żyć, pani. Powiedz
słowo, Wasza Wysokość, a zrobię wszystko.
– Opowiedz, co wiesz o
Rolandzie i o mojej… śmierci – dokończyła po chwili wahania.
– Akurat o tym niewiele
mogę ci powiedzieć, Wasza Wysokość – oznajmił przygnębiony Harold. – Dwa lata
temu Archibald Gehakt ogłosił się księciem Armandaru, obwieszczając w całym
państwie, że królowa nie żyje. Nie wyjawił jednak, w jaki sposób do tego
doszło, po kraju krążyły tylko plotki i domysły. Na temat lorda Rolanda Gehakta
wiem jeszcze mniej, od tamtego dnia nikt o nim nie słyszał, jakby nagle zapadł
się pod ziemię. Pewne jest to, że nie stracono go z innymi.
– Przynajmniej nadal mogę
mieć nadzieję – powiedziała cicho Miranda. Na
pewno żyje, dokończyła w myślach. Ocalę
go, a potem razem wywalczymy wolność dla Armandaru.
~ * ~
I w końcu jeden z nowszych rozdziałów. Od razu jakoś tak
bardziej chce mi się pisać i na dodatek wpadają do głowy nowe pomysły, które
sprawiają, że cieszę się, że na niecały rok porzuciłam tę historię i zaczęłam
jeszcze raz. Nie wiem, jak wtedy rozwiązałabym niektóre problemy bohaterów, ale
na pewno nie w ten sam sposób. Może to zasługa obejrzenia po raz kolejny
ostatniej części Hobbita? Szczególnie
że jakoś tak od zawsze pozytywnie nakręcało mnie do pisania oglądanie adaptacji
powieści Tolkiena, czy nawet słuchanie ich w tle podczas pisania.
Przy okazji zastanawiam
się, czy nie podzielić spisu treści na sagi tak, jak na Braciach Duszy w zależności od miejsca pobytu bohaterów. Jeszcze
się nad tym zastanowię.
Byłam pewna, że Harold rozpozna w Mirandzie swoją królową. Jednak, gdy czytałam rozdział i gdy Miranda "mówiła", że otrzymała koszulę nocną od starca, już straciłam nadzieję, na to, że prawda wyjdzie na jaw i że Harold domyśli się kim jest stojąca przed nim kobieta.
OdpowiedzUsuńAle jednak to się stało. Miranda jak zwykle przekręciła los na swoją stronę i uważa, że to, iż została rozpoznana jest winą Gelu, nie jej. To takie podobne do królowej.
Szkoda tylko, że Harold nie ma za wiele informacji na temat domniemanej śmierci Mirandy i Rolanda. Kobieta nie dowiedziała się za wiele na nurtujące ją pytania, ale to, że Roland nie został stracony razem ze wszystkimi tłumaczy sobie, jako że istnieje nadzieja.
Ciekawa jestem historii Gelu i Isabelli... No i tego całego rocznego pobytu elfa w Dumanie.
Cieszę się, że masz nowe pomysły. Czekam z niecierpliwością na każdy kolejny rozdział ;-)
Ja również uwielbiam ekranizacje dzieł Tolkiena - jak też jego twórczość.
Pozdrawiam, Cath.
Harold nigdy nie widział Mirandy osobiście, dlatego nie rozpoznał jej na podstawie samego wyglądu. Zresztą nawet do głowy by mu nie przyszło, by w towarzyszce elfa doszukiwać się podobieństw do królowej, którą wszyscy uważają za martwą. Dopiero umiejętności Mirandy do pakowania się w wszelkie kłopoty i nie trzymania języka za zębami pozwoliła mu wyciągnąć odpowiednie wnioski.
UsuńMyślę, że w okolicach dwunastego/trzynastego rozdziału powinno się wyjaśnić, co stało się z Rolandem, bo w rozdziałach, które obecnie piszę bohaterowie powoli docierają do Kavio.
Książki Tolkiena też, oczywiście, uwielbiam, ale mimo wszystko po filmy sięgam częściej, woląc poczytać coś nowego.
Rozdział Prawie ze jednowatkowy, ale bardzi ciekawy, dzieki starcowi sporo sie dowiedzieliśmy o obecnej sytuacji kraju, choc ta nie napawa zbytnim optymizmem...raczej kraj nie mogl byc wczesniej zbyt silny, skoro tak łatwo dało sie do przejąć... Cirkawe, czy samozwańczy władca wie, ze tak naprawde królowa przeżyła czy nie... Nie wiem, czy M zdobiła dobrze, pytając sie gospodarza o ukochanego.... Podejrzewalam, ze tn od razu się domyśli..l ale moze i dobrze, szczerze wątpię, aby miał komuś cos zdradzić... Hm, z niecieprliwoscia czekam na ce. Zauważyłam, ze napisałas ryserski zamiast rycerski oraz, ze w jednym ,,zarówno.., jak" nie dalas przecinka orzed ,,jak", brakowało tz przecinka przed ,,czy" w przedostatnim zdaniu w pierwszym fragmencie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMasz rację, gdyby kraj był silny, tak łatwo nie udałoby się cesarzowi go podbić. W późniejszych rozdziałach jeszcze więcej zostanie powiedziane na ten temat, przy okazji wyjaśni się też ile Archibald i inni wysoko postawieni wiedzą na temat śmierci Mirandy.
Gelu nie przyszedłby do Harolda, gdyby mu w pełni nie ufał, ale zachowanie Mirandy będzie w przyszłości miało swoje konsekwencje.
Przepraszam za zaległości, w czytaniu ich nie mam, ale w komentowaniu owszem.
OdpowiedzUsuńRozdział intrygujący, zwłaszcza wspomnienie o Isabelli, jestem bardzo ciekawa, co stało się z tą kobietą i poznać historię jej i Gelu.
Wzmianka o utracie żony bardzo mnie zasmuciła. Współczuję ludziom utraty bliskiej osoby, zwłaszcza takiej, z którą przeżyli całe życie. Małżeństwa powinny umierać w jednym momencie. Ja nie wyobrażam sobie dalszego życia bez męża, wolałabym umrzeć razem z nim.
Gelu z pewnością nie będzie zły na Mirandę, sam się wygadał o narzeczonym, więc to było jasne, że starszy człowiek, który przez całe życie nauczył się łączyć fakty, pozna sekret.
Miranda odpuściłaby sobie już uczucie do Rolanda i dostrzegła wartość Gelu:) Ja wiem, że to nie takie proste, zrezygnować z miłości swojego życia, ale przecież to jasne, że oni będą razem:D W sumie to nie jest jasne, ale nadzieję można mieć, prawda?:)
Pozdrawiam cieplutko i życze dużo weny:)
Neithiria.
Dziękuję :)
UsuńPrawie bym tu pewnym dużym spoilerem zarzuciła. Muszę się dwa razy bardziej pilnować.
Jeśli chodzi o związki, to w moich opowiadaniach można mieć nadzieję na wszystko, bo przeważnie bohaterowie dobierają się sami, mimo że ja planuję coś zupełnie innego. W moich dotychczasowych opowiadaniach z pięciu tylko w jednym przypadku bohaterowie zeszli się tak, jak planowałam.
To Miranda ma wielkie szczęście, że Gelu jej pomaga. Tak źle się dzieje w Armandarze, że nawet Harold ostrzega elfa, by się do tego wszystkiego nie mieszał. Widać jednak, że Gelu mimo wszystko chce pomóc i chce dotrzymać słowa Mirandzie. Chce pomóc tylko w uwolnieniu Rolanda, ale tak mi się zdaje, że na tym się nie skończy - elf pewnie będzie miał wielkie znaczenie, by przywrócić na tron prawowitą królową, pomimo tego, że to rasa ludzka. Cały czas myślę o tym dziwnym śnie Gelu i tą czarownice...
OdpowiedzUsuńI Mirnada się przeliczyła. Myślała, że nie ujawni swojej torzsamości, a tu jednak staruszek od razu poznał w niej Królową Armandaru. Po wiadomościach Harloda Miranda teraz ma nadzieję, że jej narzeczony żyje i jest gdzieś przetrzymywany. W ogóle to zastanawiam się nad tą postacią Ronalda... mam swoje podejrzenia, ale pewnie się mylę. No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na dalszy ciąg :)
Pozdrawiam serdecznie!
Odnośnie Rolanda nie powiem ani słowa (chociaż już parę razy prawie napisałam za dużo). W okolicach dwunastego/trzynastego rozdziału powinno zostać już wyjaśnione, co się z nim stało i czy istnieje szansa na ratunek.
UsuńTak, Gelu za wszelką cenę stara się dotrzymać danego Mirandzie słowa. Niedługo też podejmie kolejne decyzje odnośnie tego, co zrobi później.
Bardzo fajny rozdział. Wciągnęłam się :) Miło poczytać taką lekko hobbitową fantastykę, jak sama zauważyłaś :)
OdpowiedzUsuńMoje serce skradł Harold. Wierny, zaufany przyjaciel i oddany poplecznik królowej. W tym mężczyźnie jest tyle... troski. Naprawdę przykro mi, że tak długo nie widział syna i jestem ciekawa jego historii z Gelu. W ogóle nie mogę sie doczekać, aż wyjawisz nam więcej z życia elfa. Jest bardzo intrygującą postacią.
I kurdę, mam takie dziwne przekonanie, że ten nieszczęsny narzeczony od Mirandy okaże się... no nie wiem, że coś z nim będzie nie tak :P Ale to może tylko moje wodze wyobraźni xD
Dziękuję :)
UsuńHistoria Gelu i Harolda zostanie tak pokrótce przedstawiona, ale dużo później. Teraz trochę żałuję, że nie wrzuciłam tego wcześniej, ale Miranda i Gelu albo mieli na głowie coś innego, albo rozmawiali na inny temat. A wątpię, by udało mi się teraz tak zmodyfikować napisane już rozdziały, by to wcisnąć tam w taki sposób, bym była zadowolona.
A na temat Rolanda nic nie mówię. Za kilka rozdziałów Miranda pozna prawdę.
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, jednak szkoła tak bardzo dała mi się we znaki, że rozdział przeczytałam dopiero w weekend. I, niestety, ale pewnie takie opóźnienia zostaną aż do czerwca :/
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału: zastanawiam się, co dokładnie łączyło Gelu z Isabelle. Czy była to prawdziwa miłość, czy tylko głęboka przyjaźń? Mam nadzieję, że jeszcze rozwiniesz ten wątek, bo jest naprawdę interesujący :)
Miranda jednak zdradziła swoje pochodzenie, a Harold okazał się naprawdę inteligentny, że tak szybko się domyślił, że obok siedzi prawdziwa i, przede wszystkim, żywa królowa.
Akcja rozwija się naprawdę ciekawie; zastanawiam się, kiedy Miranda i Gelu zaczną poszukiwać wojowników, którzy pomogą im uratować królestwo. To takie smutne - myślę teraz o Mirandzie - gdy odbiera się komuś wszystko, co było dla niego cenne. Mam jeszcze nadzieję, że Roland żyje i pomoże dawnej ukochanej, choć nie wykluczam sytuacji, że stoi po stronie cesarza.
Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam :)
Ach ten Gelu. Jak widać stać go na zrobienie czegoś wbrew sobie. W zasadzie to cieszę się, że mimo wszystko zgodził się na przenocowanie u Harolda. W końcu dzięki temu sprawił, że starzec otrzymał jakąś szczęśliwą wiadomość, będąc już na ostatniej ścieżce swojego życia. Osobiście nie dziwię się jego reakcji na wieść o tym, że kobieta, którą sprowadził jego przyjaciel, jest królową. No i wcale nie chodzi mi tu o pokłony, a o radość starca. Dziwi mnie jednak to nagłe wysnucie, że Miranda jest królową. No cóż... Przez dwa lata wmawiają ludziom, że ona nie żyje, a tu nagle uważa za nią kobietę, która przybyła z jego przyjacielem. Co prawda jest to jak najbardziej logiczne, po jej pytaniu o byłego narzeczonego, ale... Nie wiem... Byłabym chyba większym niedowiarkiem. W sumie to jestem ciekawa, jak zareagowałby Harold, gdyby dziewczyna zaprzeczyła. Ach te moje niepotrzebne dedukcje. Najważniejsze, że gospodarz już wie i został w tym utwierdzony po reakcji kobiety.
OdpowiedzUsuńTak poza tym podoba mi się ten rozdział. Strasznie szybko mi minął, a nie wydawał się najkrótszy. Wciągnął mnie po prostu. No i jestem ciekawa następnego. Tak więc ogromnych pokładów weny i do napisania! :)