Miranda powoli odzyskiwała
świadomość. Głowa bolała ją niemiłosiernie, jakby przejechało przez nią stado
dzikich koni. Jęknęła cicho, próbując zorientować się w sytuacji, przypomnieć…
Pułapka! Natychmiast otworzyła oczy. Chciała usiąść, wstać, działać, ale ktoś
tak mocno owinął jej ciało w ciepły koc, że nie utrzymała równowagi i
przewróciła się w bok, omal nie wpadając twarzą w ognisko.
Druga próba przyniosła
oczekiwany rezultat, gdyż Miranda najpierw uwolniła ręce. Usiadła i
zdezorientowana rozejrzała się dookoła. Była noc, to nie ulegało wątpliwości.
Gwiazdy jasno świeciły na czarnym firmamencie, towarzyszył im cienki sierp
księżyca. Kobieta zmarszczyła brwi, coś się nie zgadzało. Może i ból głowy
utrudniał skupienie, ale doskonale pamiętała, że wczorajszy księżyc był niemal
w pełni.
Przed nią jasno płonęło
ognisko, obok którego na dużym liściu leżały dwa jabłka i kawałek chleba oraz
bukłak. Na Renosa, ile czasu straciłam.
Gdy zemdlałam nie było jeszcze południa, pomyślała Miranda. I gdzie ja w ogóle jestem?
– Okryj się kocem, noce są
zimne – rozległ się czyjś głos. Słysząc go, Miranda przez chwilę zapomniała o
całym świecie. Był piękny i melodyjny niczym śpiew skowronka, kobieta mogłaby
go słuchać godzinami i nigdy nie miałaby dość.
Szybko jednak otrząsnęła
się z początkowego uroku i wtedy zobaczyła postać siedzącą naprzeciw niej, w
nieznacznej odległości od ogniska. Mężczyzna był ciasno opatulony peleryną, na
głowie miał kaptur, który całkiem zasłaniał twarz, kryjąc ją w cieniu.
– Kim jesteś? Co ze mną zrobiłeś
i gdzie my w ogóle jesteśmy? – zadawała kolejne pytania.
Chciała posłuchać
wcześniejszej rady mężczyzny, gdyż na odsłoniętych ramionach pojawiła się gęsia
skórka i zrobiło jej się zimno, lecz wtedy zorientowała się, że miała na sobie
prostą bluzkę z bufiastymi, podartymi rękawami, uszytą z szorstkiego,
drażniącego ciało materiału, oraz szeroką, sięgającą do połowy łydki, brudną
spódnicę. Był to stój wieśniaczki, jakiego nigdy by nie ubrała. Najgorsze
okazało się jednak to, że zniknął sztylet, który zawsze nosiła przy sobie, a z
palców pierścienie.
– Coś ty mi zrobił?!
Okradłeś mnie! To niewybaczalne! – wrzasnęła z furią, ale mężczyzna pozostał
niewzruszony. Nawet nie odwrócił głowy w stronę Mirandy.
– Nie krzycz, bo
ściągniesz nam na głowę problemy – upomniał ją spokojnie.
W Mirandzie aż zagotowało
się ze złości. Żaden obcy nie miał prawa jej pouczać! Chciała wyrazić swoje
niezadowolenie i zmusić nieznajomego do przedstawienia się, jak nakazywała
reguła wobec osoby o jej pochodzeniu. Wtedy jednak głośno zaburczało jej w
brzuchu. Kobieta zarumieniła się ze wstydu i nietaktu, zarazem ciesząc się, że
w ciemnościach mężczyzna nie mógł dojrzeć czerwonych wypieków na policzkach.
Przez sekundę skrycie liczyła, że nic nie usłyszał, ale tym razem zwrócił ukrytą
w cieniu kaptura twarz w jej kierunku.
– Jedz – powiedział,
wskazując ręką dwa jabłka i chleb.
W pierwszej chwili Miranda
chciała odmówić jałmużny, dzień głodówki to niewiele. Lecz żołądek ponownie
głośno zaprotestował i kobieta schowała dumę do kieszeni. Chleb zjadła bardzo
szybko, mimo że był twardy i nieświeży, potem sięgnęła po jabłko, lecz zawahała
się.
– A ty, panie? – zapytała,
gotowa w ostateczności zrezygnować nawet z obu owoców. Mężczyzna tylko pokręcił
głową, więc Miranda odgryzła spory kawałek pierwszego jabłka. Było twarde i
bardzo słodkie. – Nie sądzisz, panie, że ognisko także może zdradzić naszą
obecność? Chociaż nie wiem, przed kim mielibyśmy się ukrywać, jesteśmy w
Armadarze – dodała już spokojniej.
– Nie miałem wyjścia, gdyż
zamarzłabyś na śmierć. To i tak cud, że jeszcze żyjesz. A wracając do twoich
wcześniejszych oskarżeń, to nic ci nie ukradłem – wyjaśnił mężczyzna. – Leżałaś
nieprzytomna w trzcinach przy rzece, możliwe, że ktoś inny, przechodząc obok,
sądził, że nie żyjesz i zabrał to, co wydawało mu się cenne.
– I ubrał mnie w te
szmaty? – prychnęła pogardliwie Miranda. – I jaka rzeka? Stolicę dzielą mile od
ujścia Ethel.
– Nie mówiłem o ujściu –
sprostował mężczyzna. – Znajdujemy się nieopodal miejsca, gdzie kiedyś
przebiegała granica Armandaru z Vankusem. Gdybyś przeszła przez zagajnik,
mogłabyś z daleka dostrzec strażnicę.
Przerwała jedzenie
drugiego jabłka i patrzyła na nieznajomego, jakby dopiero zmaterializował się
przy niej i oznajmił, że tak naprawdę jest smokiem. Szaleniec, przemknęło kobiecie przez myśl. Nagle nieopodal
zahuczała sowa. Miranda zadrżała i mocniej opatuliła się kocem.
– Kiedyś przebiegała? –
powtórzyła, starając się ignorować chłód. Nie miała już wątpliwości, mężczyzna
postradał rozum. – Chcesz mi powiedzieć, że w ciągu ostatnich kilku godzin
sprzymierzone z Armandarem wojska Vankusu najechały ten kraj?
Mężczyzna milczał przez
dłuższą chwilę. Miranda żałowała, że nie widziała twarzy nieznajomego, wtedy
łatwiej byłoby odgadnąć, co skrywało się w jego myślach, jak oceniał jej słowa.
Obecnie mogła jedynie zgadywać i liczyć na to, że w końcu się odezwie i nie
skłamie.
– Armandar upadł po
śmierci królowej, a…
– Łżesz! – krzyknęła,
przerywając mu w połowie zdania.
Była wściekła, krew
szybciej krążyła w żyłach. Kobieta chciała działać, dotkliwie ukarać mężczyznę
za te słowa, ignorując zdrowy rozsądek. Zaśmiała się krótko, po czym wstała,
dumnie unosząc głowę i spoglądając z góry pełnym pogardy wzrokiem na
nieznajomego. On jednak, ku jej olbrzymiemu zdumieniu, nawet nie drgnął, w
najmniejszy sposób nie pokazał, że zrobiła na nim jakiekolwiek wrażenie.
– Jestem Miranda Tarinius,
królowa Armandaru – rzekła władczo. – Nie rozpoznałeś swojej królowej, panie…?
– urwała, nie wiedząc, jak nazywał się mężczyzna. – Powiedz mi w końcu, jak się
nazywasz.
– Jestem Gelu.
– Gelu…? – dociekała dalej
Miranda.
– Tylko Gelu.
– Niech będzie, panie
tylko Gelu – prychnęła kobieta, przeklinając go w duchu. Miną wieki, zanim
zdoła wydobyć z niego konkretne informacje. – Żądam odpowiedzi.
– Dwa lata, trzy miesiące
i dziewiętnaście dni temu – zaczął mężczyzna, podczas gdy Miranda skupiła całą
siłę woli, by mu nie przerwać i nie zapytać jeszcze o godzinę – ogłoszono
śmierć ostatniej przedstawicielki rodu Tariniusów. Władzę natychmiast przejął Archibald
Gehakt, obecny książę i namiestnik. Armandar i Vankus stanowią część Cesarstwa Kuyo,
dlatego nie ma już granicy między tymi państwami.
Gelu mówił spokojnie i
monotonnie, jakby cała ta sytuacja w ogóle go nie obchodziła, podczas gdy
Miranda czuła, jakby ktoś uderzył ją bardzo mocno w głowę. Nie miała już sił,
by utrzymać się na nogach, opanowała ją przeraźliwa niemoc oraz strach, a
niewidzialny napastnik nadal ją katował. Drżała z zimna, chociaż jej ramiona
okrywał koc. Mocno zacisnęła powieki, ale to nic nie dało, bo po chwili łzy
płynęły po policzkach kobiety, a potem kapały na trawę.
– Moi doradcy, generałowie
i rycerze do tego dopuścili? – załkała cicho, po czym mocno zagryzła wargę, by
się uspokoić. Królowa nie mogła pozwolić sobie na okazywanie słabości. Gdy
miała pewność, że głos jej nie zadrży, odezwała się ponownie: – Co z Rolandem?
Dlaczego Robert Tarinius nie upomniał się o tron? On powinien dziedziczyć,
gdybym… – przełknęła głośno ślinę, nie będąc w stanie dokończyć zdania. – Wiem,
że mówili o nim, iż jest niedorozwinięty, ale to dziecko, dorośnie, zmężnieje.
Dobrzy doradcy mu pomogą, utrzymają kraj, zanim to nie nastąpi – mówiła, bojąc
się zamilknąć, bojąc się usłyszeć prawdę. – Powiedz coś, do cholery!
– Wszyscy, którzy nie
zgadzali się z Archibaldem Gehaktem, zostali publicznie straceni lub zesłani do
prac niewolniczych w Cesarstwie Kuyo. Robert i jego matka nie mieli nawet prawa
wyboru – powiedział Gelu, po raz pierwszy okazując jakieś emocje. Wcześniejszą
obojętność zastąpił smutek. – Jeśli rzeczywiście jesteś królową, straciłaś
wszystko.
Miranda zadrżała,
przyciskając dłoń do ust, by nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Musiała być
twarda, nie mogła się teraz rozpłakać. Łzy jednak w ogóle jej nie słuchały,
niepohamowanie spływając po policzkach. Jak to się mogło stać? Dlaczego Archibald
zrobił coś takiego, dlaczego zabił tych wszystkich ludzi, którzy w niczym nie
zawinili?! Nawet Robert… Może i był jej dalszym kuzynem, ale kobieta zawsze
traktowała go jak członka rodziny. Zaopiekowała się chłopcem i jego matką, gdy
przedwcześnie zmarł lord Tarinius.
– Ale ja nic nie pamiętam
– powiedziała, gdy już trochę się uspokoiła. Otarła policzki kocem,
poniewczasie uświadamiając sobie, że nie należał do niej. – Moje ostatnie
wspomnienie dotyczy wyjazdu na piknik z przyjaciółmi, podczas którego nas
zaatakowano. W pewnym momencie straciłam przytomność, sądziłam, że mnie zabiją,
a potem obudziłam się tutaj. Co się ze mną działo przez te dwa lata?
– Nie wiem – odpowiedział
prosto z mostu Gelu.
Miranda przegryzła dolną
wargę, by ponownie się nie rozpłakać. Muszę
być silna, powtarzała sobie raz za razem. Jestem królową, do cholery! Nie mogę zawieść mojego ludu, oni liczą na
mnie. Mocno zacisnęła dłonie w pięści, zgniatając jabłko, które nadal
trzymała w ręce, ponieważ całkowicie o nim zapomniała.
~ * ~
Miranda stała na głównym
placu w Kavio, stolicy Armandaru. Rozejrzała się wokół, stwierdzając, że z
każdej strony otaczają ją ludzie. Wszyscy na coś czekali, wpatrując się w jeden
konkretny punkt. Zaciekawiona kobieta podążyła za ich wzrokiem, po czym
zadrżała. Na wysokiej platformie postawiono nieduży pieniek, przy którym stał
kat, trzymając w rękach olbrzymi topór.
Kobieta bardzo wolno
stawiała krok za krokiem, starając się dotrzeć do miejsca egzekucji, które
nigdy w jej państwie nie istniało. Otaczający ją ludzie jakby znikali. Nie
musiała nikogo ominąć, chociaż jeszcze przed chwilą mieszkańcy stolicy
zagradzali drogę, tłocząc się przy platformie.
Po chwili znalazła się w
pierwszym rzędzie, w tym samym momencie przyprowadzono skazańców. Na przedzie
szedł drobny, niski chłopiec z twarzą obsypaną mnóstwem piegów, rozglądał się
wokół półprzytomnie, jakby nie wiedział, gdzie się znalazł. Robert, chciała krzyknąć, ale żaden
dźwięk nie mógł wydostać się z jej ust.
Chłopca brutalnie
zmuszono, by uklęknął i położył głowę na pieńku. Z jego oczu popłynęły łzy,
jednak nadal nie rozumiał, co się działo, jakby znajdował się w zupełnie innym
świecie, do którego docierał tylko ból zadawany w rzeczywistości.
Miranda płakała razem z Robertem,
ale nie mogła krzyknąć, by powstrzymać kata, nie mogła się ruszyć, jakby ktoś
zaklęciem zmusił ją do pozostania w miejscu.
Kat wysoko uniósł topór,
po czym z wprawą opuścił, jednym cięciem zadając dziecku śmierć. Oddzielona od
reszty ciała głowa potoczyła się wprost pod stopy Mirandy. Kobieta osunęła się
na kolana, krzycząc bezgłośnie. Drżącą dłonią zmierzwiła włosy Roberta. Tłum
wokół niej klaskał i wiwatował z radości.
Podniosła głowę, nie
potrafiąc się powstrzymać. Jeszcze raz spojrzała na kata i rozpoznała w nim Rolanda.
Mężczyzna uśmiechał się ironicznie, z pogardą patrząc wprost w oczy Mirandy.
Obok niego stał ktoś jeszcze – Archibald Gehakt w złotej koronie na głowie, jej
koronie.
– Ją też zabij, bracie –
rozkazał władca. – Wtedy już nikt nie stanie nam na drodze, a Armandar będzie
nasz.
Roland zeskoczył z
platformy i stanął nad drżącą ze strachu Mirandą. Tłum wiwatował. Mężczyzna
uniósł topór…
Kobieta obudziła się
gwałtownie. Natychmiast zasłoniła usta dłonią, by nie krzyczeć ani nie
szlochać. Dość słabości, szczególnie z powodu głupiego koszmaru. Tak realnego i przerażającego… Musi być
silna! Dla mieszkańców, dla kraju. Czeka ją trudne zadanie, ale nie odda
Armandaru bez walki, skoro państwo prawnie należało do niej – nie do Archibalda
Gehakta, nie do cesarza Harukyu.
Lekko odwróciła głowę,
stwierdzając, że Gelu siedział w tej samej pozycji co wcześniej. Nadal nie
zdjął kaptura z głowy, jakby obawiał się pokazać twarz. Jutro nie będzie miał wyjścia, stwierdziła Miranda. Ułożyła się
wygodniej i niemal od razu zasnęła. Tym razem nic jej się nie śniło.
~ * ~
Chciałam dodawać rozdziały
co dwa tygodnie, a zostały jeszcze dwa dni, ale nie mogłam się powstrzymać. Szczególnie,
że w moje łapki w końcu wpadło Dragon Age Inkwizycja i pewnie w najbliższym czasie
będę zajęta graniem.
Rozdział jest bardzo krótki jak na moje długości, ale nie widziałam sensu, by cokolwiek tu na siłę dopisywać, z kolejnego też nie da się przenieść żadnych fragmentów, bo nic by nie pasowało. Dlatego zostawiam w tej formie.
I mam jeszcze jedną, dość nietypową prośbę. Jeżeli ktoś z was ma pomysł na zdanie z błędami stylistycznymi, to mógłby mi napisać. Może odnosić się do obojętnie czego. Obiecałam stworzyć test dla korektorów na grupie skanlencyjnej, na której robię korekty i o ile nie mam problemu z błędami ortograficznymi, interpunkcyjnymi czy gramatycznymi, to na stylistyczne absolutnie nie mam pomysłu.
Rozdział jest bardzo krótki jak na moje długości, ale nie widziałam sensu, by cokolwiek tu na siłę dopisywać, z kolejnego też nie da się przenieść żadnych fragmentów, bo nic by nie pasowało. Dlatego zostawiam w tej formie.
I mam jeszcze jedną, dość nietypową prośbę. Jeżeli ktoś z was ma pomysł na zdanie z błędami stylistycznymi, to mógłby mi napisać. Może odnosić się do obojętnie czego. Obiecałam stworzyć test dla korektorów na grupie skanlencyjnej, na której robię korekty i o ile nie mam problemu z błędami ortograficznymi, interpunkcyjnymi czy gramatycznymi, to na stylistyczne absolutnie nie mam pomysłu.
Zanim zapomnę:
OdpowiedzUsuń"Drżącą dłonią zmierzyła włosy Roberta." - zmierzwiła?
Podoba mi się pomysł amnezji Mirandy. Zastanawiam się jakim cudem straciła 2 lata życia i na nic nie mogę wpaść. Ciekawe jest też, gdzie podziewała się przez tak długi czas, dlaczego nie próbowała odzyskać władzy. Mam nadzieję, że niedługo to wszystko się wyjaśni. Obstawiam (głównie po stroju), że ukrywała się gdzieś, ale... Dlaczego nagle o tym zapomniała?
Podczas czytania drugiego fragmentu tego rozdziału było mi niesamowicie żal tego małego chłopca, Roberta. Ten rozdział tylko potwierdził to, czego byłam pewna już po poprzednim - władca tej krainy jest zwykłym tyranem, przerażonym wizją utraty władzy i dręczącym swych poddanych z satysfakcją.
Gelu był w tym rozdziale niezwykle tajemniczy, bardziej nawet niż w poprzednim. Rozumiem, że nie chce mówić zupełnie obcej kobiecie o sobie, ale jednak... Hm. On i Miranda będą musieli nauczyć się ze sobą żyć, wydaje mi się, że ich losy zostały ze sobą spleciony na dłuższy czas.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Dziękuję :)
UsuńJeszcze jakiś tydzień temu rzeczywiście przytaknęłabym, że niedługo wyjaśni się dlaczego Miranda straciła pamięć i co się z nią przez ten czas działo ale ostatnio napisałam dwa rozdziały, których w ogóle nie miałam w planach i wpadłam na pomysł dłuższego zakłócenia podróży bohaterów, więc wyjaśnienia pojawią się "trochę" później.
W kolejnym rozdziale Gelu bardziej się otworzy i trochę opowie o sobie.
Intrygujący rozdział :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, co działo się z Mirandą przez te dwa lata, w czasie ktorych straciła władzę w kraju.
Biedny Gelu oberwał za niewinność, myślę, że królowa zbyt pochopnie nazwała go złodziejem i dziwakiem. Mam nadzieję, że szybko dostrzeże w nim dobrego człowieka i wartościowego sojusznika.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
A przy okazji zapytam, gralas kiedyś w grę AION? Pytam, bo niedawno widziałam postać z Twoim nickiem:)
Pozdrawiam cieplutko,
Neithiria.
Dziękuję :)
UsuńCo do Mirandy to w przyszłości pojawią się wyjaśnienia odnośnie tego, co się z nią działo i dlaczego znalazła się w takim stanie. Ale raczej szybko to nie nastąpi, bo wpadłam na kilka nowych pomysłów na przygody bohaterów, zanim Miranda pozna lrawdę.
Nie, to nie ja. Prawdę powiedziawszy nigdy o tej grze nie słyszałam.
A Miranada pozostała taka, jak ją zapamiętałam. Dość impulsywna i dumna. Ten rozdział chyba pozostał taki sam, bo pamiętam, jak Miranda miała ten straszny sen z Rolandem i Robertem. No i to, że przez dwa lata nie było wiadomo, co się z nią działo.
OdpowiedzUsuńW każdym razie czekam na następny rozdział, choć pewnie przeczytam go już po powrocie ze wsi :)
Pozdrawiam serdecznie! :*
Dziękuję :)
UsuńTak, ten rozdział pozostał taki sam, jedynie pierwsza część o znalezieniu Mirandy wycięłam i przeniosłam do poprzedniego. Następny też się wiele nie zmirni, bo tam Gelu trochę o sobie powie.
Fajnie, że wróciłaś do tego opowiadania :) Lubiłam jego klimat i byłam ciekawa dalszej akcji.
OdpowiedzUsuńW pierwszym rozdziale zauważyłam zmianę z tym snem. Było to ciekawe i nieco niepokojące. Drugi rozdział był podobny do tego co pamiętam. Zawsze nieco bawiły mnie relacje Miranda-Gelu. Fajny duet. Znów współczuję królowej, została wyrolowana z gry xD Podobała mi się ta wizja z egzekucją, przemawiała do wyobraźni.
I szablon masz świetny ^^
Cóż napisać więcej... Będę czytać dalej :D
Dziękuję :)
UsuńTak, w pierwszym rozdziale bez zmian pozostał tylko ten kilku akapitowy początek i końcówka, resztę przeniosłam do drugiego, który z wyjątkiem kilku kosmetycznych poprawek się nie zmienił. Podobnie będzie w następnym.
Rozdział jest bardzo dobry choć krótki, ale to naprawdę żaden problem. Bo przecież liczy się jakość, a nie ilość, każdy powinien to wiedzieć. Intrygująca amnezja Mirandy, hohoho, zobaczymy, co z tego wyniknie. Gelu taki tajemniczy, ah, uwielbiam. Bohaterowie, którzy wykładają kawę na ławę są przewidywalni i szybko się nudzą, tymczasem Gelu jest... wiadomo XD. Ciekawa jestem jego relacji z Mirandą, bo widzę, że ona dość w gorącej wodzie kąpana!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, weny życzę as always ♥
Dziękuję :)
UsuńWiem, że zawsze liczy się jakość, ale lubię gdy moje rozdziały mają mniej więcej tę samą długość. Ewentualniesą trochę dłuższe, ale nie krótsze.
O Gelu nie można powiedzieć, że jest przewidywalny. Co nieco z czasem będzie o sobie mówić, ale do poznania całej historii trochę minie.
Relacje bohaterów będą różne, przeważnie zależne od sytuacji, jednak szybko to oni się nie dogadają.
Rozmowy miedzy Gelu a Mirandą chyba za bardzo nie zmieniałas, jeśli chodzi k treść? Ale chyba jednak trochę tak, bo tutaj wydaje mi się, ze Mifanda jest bardziej przerażona rzeczywistością, w której niespodziewanie sie znalazła (znów pojawiają sie we mnie te same pytania co ostatnio, a wiec - ci suę z ną działo przez ponad dwa lata, kto za rym stoi, dlaczego akurat teraz dię przebudziła i czemu w tym, a nie innym miejscu). Snu nie pamiętałam za dobrze, a to dziwne, bo naprawdę mocno oddziaływuje na wyobraźnie... Aż sie człowiek wzdryga na sama myśl. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy;) Condawiramurs
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńWprowadzałam jedynie drobne, kosmetyczne poprawki, ponieważ z rozdziału byłam zadowolona. A w takim wypadku jestem zbyt leniwa i wolę poświęcić czas na dalsze pisanie niż kolejne poprawki.
A odpowiedzi na temat Mirandy w tej wersji, niestety, pojawią się później.
Hej.
OdpowiedzUsuńWróciłam do Ciebie, czytać dalszy ciąg i od razu na wstępie powiem, że dzisiaj postaram się troszeczkę bardziej postarać, i zamiast jednego zdania, zostawić Ci kilka. Zacznę od tego, że już w pierwszym rozdziale, wszystko przypomina mi jakąś krainę, rodem z Władcy Pierścienia. Naprawdę, i może też z tego względu, że obraz w tle pobudza mi jeszcze bardziej wyobraźnie, niż same słowa. Czytając ten drugi rozdział, dopiero wkręciłam się w tę historię i mogę przyznać, że mnie zaciekawiła. Nie za bardzo mam styczność z fantastyką na dłuższą metę, to wymaga "kolorowej" wyobraźni, moja przepełniona jest krótkimi schematami, których nawet nie chce mi się niekiedy sklejać. Mniejsza o to. Naprawdę mi się spodobało, podoba mi się klimat w tej historii, cały ten wymyślony świat.
Pozdrawiam :)
Dziękuję :)
UsuńJa akurat bardzo lubię fantastykę i we wszystkich moich opowiadaniach pojawiają się takie wątki. Bo o ile z przyjemnością czytam książki i opowiadania obyczajowe, to pisanie takich za szybko mnie nudzi.
To opowiadanie powstało, bo bardzo chciałam napisać opowiadanie typowo we własnym świecie, chociaż główną inspiracją były gry RPG.
Z racji Twoich odwiedzin na moim blogu, zdecydowałam się wpaść na twój. No i cóż wydaje mi się, że zostanę tu na dłużej. Historia zaczyna się naprawdę ciekawie. Co prawda, gdy Gelu znalazł kobietę w rzece, od razu pomyślałam o tym, że jest to ta "niby" zmarła Królowa, i jak widać się nie pomyliłam, ale i tak jestem zainteresowana tym opowiadaniem. Coś mi się zdaje, że rzeczywiście w najbliższych wydarzeniach Gelu odegra sporą rolę, jak to mu powiedziała kobieta ze snu. Jeśli zaś chodzi o Mirandę, to naprawdę zastanawiające, jakim cudem była odseparowana od życia przez ponad dwa lata i zupełnie nic z tego okresu nie pamięta.
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie. Zresztą piszesz naprawdę świetnie i przyjemnie było mi zagłębiać się w tekst. Z chęcią przeczytam więcej. Dlatego też życzę Ci weny i mam nadzieję, że ciąg dalszy zawita tu niebawem. Tymczasem pozdrawiam! A i dziękuję za komentarz u mnie :)
Dziękuję :)
UsuńWszystkie tajemnice związane z utratą pamięci przez Mirandę kiedyś zostaną wyjaśnione. A mimo że bardzo chciałabym już pisać o tym okresie w życiu królowej, to raczej się to w czasie mocno odwlecze, bo ostatnio wpadłam na pomysł kilku nowych przygód dla bohaterów, które muszą zdarzyć się wcześniej.
Rozdział przeczytałam jakiś czas temu, jednak byłam na wyjeździe i nie chciałam pisać komentarza na telefonie. Ale już jestem i z tego, co pamiętam, Miranda wreszcie się obudziła i niestety, ale nie wie, co się stało.
OdpowiedzUsuńTo jest naprawdę interesujące - dwa lata "wycięte" z pamięci dziewczyny. Co wtedy się wydarzyło? Dlaczego Miranda niczego nie pamięta?
Na pewno będzie chciała uratować swoje królestwo i przypuszczalnie zrobi to z pomocą Gelu. Jestem ciekawa, jak dalej potoczy się ten wątek, jak zresztą i cała historia.
Czekam na następny rozdział i pozdrawiam :)
Zamierzałem napisać ten komentarz wczoraj, kiedy to przeczytałem rozdział, ale mój tablet zaprotestował i wyłączył się kilka minut przed dodaniem. No nic, złośliwość rzeczy martwych (bardzo creepy powiedzonko).
OdpowiedzUsuńRozdział co prawda dość krótki, ale za to bardzo bogaty w treść. Może nawet troszkę za bardzo - mianowicie nie skupiłaś się szczególnie na samym porwaniu - nie wiem, czy to było zamierzone, bo może poświęcisz uwagę później temu wydarzeniu, w każdym razie wydawało mi się, że ten rozdział jest poświęcony stricte Mirandzie i temu, co się z nią działo przed początkiem. To mi się tak rzuciło, jeśli chodzi o jakieś takie zagwozdki.
Natomiast bardzo podobał mi się opis snu Mirandy - jest bardzo mroczny i taki wręcz wstrzymujący akcję serca. To takie przerażające, do czego może dopuścić się drugi człowiek w celu zdobycia władzy. Dobrze oddałaś emocje Mirandy. Na chwilę obecną nasuwają mi się dwa pytania odnośnie tego snu, mianowicie czy to wydarzyło się naprawdę, poza tym dlaczego tłum wiwatował, skoro wydawać się mogło, że Miranda była dobrym władcą. Mam nadzieję, że znajdę odpowiedzi w kolejnych rozdziałach.
Pozdrawiam,
Gnom.
[niepokoje-gnoma]