Gelu siedział ze
skrzyżowanymi nogami obok płonącego jasno ogniska i przygotowywał śniadanie. Z
samego rana wybrał się na szybkie polowanie. Udało mu się ustrzelić jedynie trzy
małe króliki, ale to musiało wystarczyć im obojgu. Gdyby chodziło tylko o
niego, już dawno zwinąłby obóz i zapolował w zagajniku na większe zmierzę, by
mieć zapas mięsa. Jednak przewrotna bogini losu chciała inaczej i postawiła na
jego drodze Mirandę.
Kątem oka spojrzał na
śpiącą kobietę, która sprawiła mu tyle problemów. Kaskada rudych, kręconych
włosów niemal całkiem zasłoniła jej twarz, lecz wczorajszej nocy przyjrzał się
dokładnie. Nigdy nie widział królowej Armandaru, lecz wiele lat temu miał okazję
spotkać króla Triana, jej przodka. Z zewnątrz była bardzo do niego podobna.
Gelu miał nadzieję, że na tym wszelkie podobieństwa się kończyły, gdyż w
przeciwnym wypadku do końca życia żałowałby, że nie zostawił jej na pastwę losu
w rzece.
Wygląd nie był jednak tak
bardzo istotny. Najważniejsze, że podczas rozmowy ani w oczach, ani w słowach
kobiety nie wyczuł kłamstw, które tak uwielbiała jej rasa. Wierzył, że obok
niego spała Miranda Tarinius, prawowita królowa Armandaru. I to stanowiło
największy problem, rodząc tysiące pytań. Dlaczego odzyskała pamięć po dwóch
latach? Co się z nią działo do tego czasu? Czy groziło jej niebezpieczeństwo? W
jaki sposób znalazła się w Ethel? Ktoś próbował ją zabić, czy raczej ukrył w
trzcinach, by później po nią wrócić?
Przez to wszystko Gelu był
rozdarty. Z jednej strony w pewien sposób czuł się odpowiedzialny za
bezpieczeństwo Mirandy. Głównie dlatego oddał jej całą kolację, a teraz
szykował śniadanie, zamiast zostawić kobiecie sztylet i odejść, gdy spała
niczego nieświadoma. Z drugiej strony Armandar i problemy polityczne królestwa
ani trochę go nie obchodziły. Natomiast ona na pewno tak łatwo nie odpuści i po
przebudzeniu zapewne przedstawi mu setkę absurdalnych planów, jakie wpadły jej
do głowy. Jak każdy człowiek zacznie działać, zamiast przez chwilę na spokojnie
wszystko przemyśleć.
Przede wszystkim mężczyzna
wiedział jedno. W żaden sposób nie mógł jej pomóc, obudziła się za późno, by
odzyskać tron. Dwie istoty nie były w stanie mierzyć się z potęgą Cesarstwa
Kuyo oraz siłami Armandaru i Vankusu. I nic tu nie dadzą lamenty i
postanowienia.
Może zdobyć dla niej
jakieś ubrania oraz broń, o ile potrafi się nią posługiwać. Potem ich drogi raz
na zawsze się rozejdą. Nie chciał zajmować się rozkapryszoną kobietą, dlatego
nie zabierze jej ze sobą. Zresztą wątpił, by opuściła swój kraj. Kto wie, czy
nie wpakuje się przez to w problemy lub nie zaprowadzi jej to pod topór kata.
On już o to nie dbał.
~ * ~
Miranda obudziła się,
czując zapach pieczonego mięsa. Lekko zdezorientowana usiadła i rozejrzała się
dookoła. Miała cichą nadzieję, że wydarzenia z poprzedniej nocy jej się
przyśniły, lecz jeden rzut oka na zakapturzonego mężczyznę szybko wyprowadził
ją z błędu. Czy on w ogóle ruszył się z
miejsca?, pomyślała wpół przytomnie, pocierając zaspane oczy.
– Dzień dobry, panie Gelu
– powiedziała na przywitanie.
Z trudem udało jej się
wymówić całe zdanie, gdyż po chwili ziewnęła przeciągle. Zasłoniła usta dłonią,
ale na jej policzkach i tak pojawiły się szkarłatne rumieńce. W głębi ducha
wiedziała, że w tych warunkach nie powinna przykładać wielkiej wagi do
etykiety, ale niektóre reakcje były od niej silniejsze. Żyjesz i odzyskałaś pamięć, to najważniejsze, pomyślała, mimo
wszystko obawiając się reakcji mężczyzny.
Wtedy zorientowała się, że
ognisko nadal płonęło, a wokół niego smażyły się kawałki mięsa wetknięte na
patyki. Ślinka napłynęła Mirandzie do ust na sam widok tak apetycznego i
pożywnego jedzenia. Zarazem znów poczuła się niezręcznie, gdyż była całkowicie
zdana na łaskę Gelu, a w żaden sposób nie mogła mu się odwdzięczyć.
– Obiecuję, panie, że
zwrócę ci koszty posiłku oraz nagrodzę za to, co dla mnie zrobiłeś – zapewniła,
zaciskając drżące dłonie na brzegu koca.
– Jedz, ile chcesz –
powiedział Gelu po chwili milczenia, biorąc do ręki patyk z kawałkiem mięsa.
– Dziękuję.
Miranda siedziała
wyprostowana i jadła bardzo powoli, dokładnie żując każdy kęs. Postanowiła
pokazać mężczyźnie, że miał do czynienia z prawdziwą królową, nie dziewką ze
wsi, która poprzedniej nocy tak łapczywie rzuciła się na chleb i owoce.
Chciała nawiązać rozmowę w
trakcie posiłku, ale nie wiedziała, o czym miałaby mówić. Ważne tematy
zostawiła na później. Nie znała swojego wybawcy, którego postawa i zachowanie
robiły na niej odpychające wrażenie, jednakże ton głosu Gelu w specyficzny
sposób przyciągał i oczarowywał kobietę.
Raz po raz zerkała kątem
oka w stronę mężczyzny z nadzieją, że podczas jedzenia kaptur zsunie mu się z
głowy, by mogła ujrzeć jego skrytą w cieniu twarz. Nic takiego się nie
zdarzyło, co trochę rozczarowało, a także zezłościło Mirandę. W końcu ona się
przedstawiła i niczego nie kryła w przeciwieństwie do Gelu. A może to jeden z lordów, którzy pozostali
mi wierni, pomyślała z nadzieją. Obiecała sobie, że jeszcze przed południem
pozna całą prawdę.
– Chciałam zapytać
wczoraj, ale ten cały natłok informacji i… Zresztą nieważne. Czy słyszałeś,
panie, jakieś wieści na temat lorda Rolanda Gehakta, brata Archibalda? –
zapytała, gdy skończyli posiłek.
– Nie.
– Nie? – powtórzyła niemal
płaczliwym tonem. Zacisnęła mocno powieki, nie chcąc dopuścić, by zobaczył jej
łzy.
Nie wolno ci już płakać, powtarzała raz za razem w myślach. Brak wieści nie oznacza jeszcze najgorszego.
– Nie pochodzę z Armandaru – wyjaśnił Gelu,
widząc rozpacz malującą się na twarzy Mirandy. – Zmierzam na zachód. Początkowo
w ogóle nie chciałem zapuszczać się na tereny podległe Cesarstwu Kuyo, ale gdy
znalazłem się niedaleko granicy, uznałem, że chociaż zobaczę, czy Armandar się
zmienił pod rządami nowego władcy. O tym, co wydarzyło się tu dwa lata temu,
wiem jedynie ze słyszenia, nikt nigdy nic nie wspomniał na temat brata Archibalda.
– Oczywiście, po co
przejmować się losem tego kraju?! Patrzmy i podziwiajmy, jak Armandar upada! –
krzyknęła wzburzona Miranda. W jej oczach zabłysły płomienie wściekłości, była
gotowa na wszystko w obronie swojego państwa. – Kim ty w ogóle jesteś, panie?
Od tak przekroczyłeś granicę, wędrujesz przed siebie, akurat natrafiasz na
królową i wierzysz w każde jej słowo? Natychmiast masz pokazać mi swoją twarz i
powiedzieć, skąd pochodzisz! – oznajmiła władczym tonem.
Gelu wahał się przez
dłuższą chwilę. Miranda czekała cierpliwie, pozwoliła mężczyźnie na zwłokę,
ponieważ i tak nie miała zamiaru odpuścić. Nie rozumiała tylko, dlaczego tak
się zachowywał. Czyżby pomyliła się co do intencji wybawcy i zaufała wrogowi? A
może cała ta historia była jednym wielkim kłamstwem, które miało dopiero
doprowadzić do zamachu stanu i odebrania tronu?
Przełknęła głośno ślinę,
gdy Gelu bardzo powoli podniósł ręce i zdjął kaptur, ukazując twarz. Miranda
szeroko otworzyła oczy i krzyknęła. Po chwili opanowała się, zatykając usta
dłońmi. Kręciła głową, jakby chciała wyrzucić ten obraz z pamięci. Na jej
twarzy w kilka sekund ukazało się wiele emocji. Początkowy szok zastąpił strach,
by następnie ustąpić miejsca zdziwieniu i niezrozumieniu oraz rodzącej się
powoli fascynacji.
Mężczyzna miał podłużną,
gładką, pozbawioną jakiegokolwiek zarostu twarz o delikatnych rysach oraz
spiczaste uszy. Jedno z nich zostało przekłute i ozdobione trzema złotymi
kolczykami. Duże, jasnozielone, lekko skośne oczy błyszczały w promieniach
porannego słońca. Jasne włosy sięgały mu za ramiona.
Najbardziej urzekły
Mirandę wzory wymalowane na twarzy i szyi Gelu. Nie potrafiła powiedzieć, co
miały ukazywać, jednak bardzo długo mogłaby się przyglądać zakrzywionym i
zaokrąglonym liniom, chaotycznym falom, zygzakom i półokręgom. W pierwszej
chwili pomyślała o bluszczu pnącym się ku niebu po ścianach budynków, szybko
jednak wyrzuciła ten pomysł z głowy. To było coś więcej.
Wiedziona nagłym impulsem
wyciągnęła przed siebie rękę, chcąc dotknąć tych znaków. Pragnęła wodzić
palcami po policzku mężczyzny, by poczuć fakturę jasnobrązowych linii,
przekonać się, czy były gładkie jak skóra, czy wręcz przeciwnie. Nagle otrząsnęła
się, szybko cofając rękę, zanim zrobiłaby coś głupiego, czego potem bardzo by
żałowała. Mogła tylko liczyć na to, że Gelu nie będzie miał jej za złe tego
gestu i zrozumie tę reakcję na jego widok.
– Są piękne… – szepnęła,
zanim pomyślała i ugryzła się w język.
Zawstydzona spuściła
głowę. Policzki Mirandy znów zabarwiły się na czerwono. Kobieta marzyła, by
zapaść się pod ziemię. Co ją pokusiło, by mówić takie rzeczy obcemu mężczyźnie?
Co on sobie o niej pomyśli?
Nieśmiało spojrzała w
górę. Jeden rzut oka wystarczył, by przekonać się, że wyraz twarzy Gelu ani
trochę się nie zmienił. Co gorsze nadal się nie odzywał. Miranda odczekała
jeszcze chwilę, po czym sama zabrała głos, mając dość nieprzyjemnego milczenia.
Poza tym czas naglił, nie miała całego dnia, by siedzieć i podziwiać piękno
nieznajomego.
– Wybacz mi, panie, moje
początkowe zdziwienie, ale do tej pory sądziłam, że elfy istnieją jedynie w
bajkach, które opowiadała mi niania, gdy byłam małą dziewczynką. I wyglądasz
inaczej niż na obrazkach w książkach – powiedziała nieśmiało.
W pamięci przywołała
piękne ilustracje z dziecięcych książeczek. Przedstawione na nich elfy były
opiekunami przyrody, duchami mieszkającymi w drzewach lub wodzie. Drobne,
często skrzydlate istoty dbające o lasy, ogrody, rzeki i morza. Uśmiechnęła się
w duchu, gdy przypomniała sobie, jak w wieku czterech lat wyruszyła na wielką
przygodę po zamkowych terenach, by złapać elfa i udowodnić istnienie bajkowej
rasy. No i złapałam, przemknęło jej
przez myśl. Lub raczej on mnie.
– Wszystkie elfy się tak
malują? To coś oznacza? – zapytała z ciekawości, nie pozwalając dojść
mężczyźnie do słowa.
Zupełnie nie przejmowała
się tym, co mógł pomyśleć o niej, a zarazem o całym państwie, które
reprezentowała jako prawowita królowa. To nie jej wina, że przed laty
zepchnięto elfy do postaci z bajek i całkiem zapomniano o istnieniu takiej
rasy. Gdy odzyska tron, wprowadzi zmiany, a może nawet doprowadzi do sojuszu
między Armandarem i ojczyzną Gelu.
– Jestem jedynym elfem
posiadającym takie znaki – odpowiedział, a na jego twarzy zagościł smutek. –
Moja matka zrobiła to, gdy byłem małym dzieckiem, nie wiem, jak udało jej się
uzyskać taki efekt, ponieważ przez lata znaki zachowały swój kształt.
– Ale dlaczego, panie? –
nalegała Miranda, starając się nie zauważać, że mężczyźnie mówienie o tym
sprawiało ból.
– Matka twierdziła, że
ukazała jej się Ylthin, bogini, którą czczą elfy – wyjaśnił, widząc, że kobieta
marszczy brwi, nie rozumiejąc, o czym mówił. – Ona nakazała jej tak uczynić,
nie zdradzając powodu. Uczeni z mojej ojczyzny uważali, że to nie bogini, a
szaleństwo skłoniło do tego moją matkę. Teraz to i tak bez znaczenia.
– Dlatego zawędrowałeś w
te strony, panie? Szukasz wyjaśniania?
Przez chwilę Miranda miała
wrażenie, że smutek na twarzy Gelu pogłębił się jeszcze bardziej. Odwrócił
głowę i przez dłuższą chwilę spoglądał przed siebie, nie odzywając się ani jednym
słowem. Elf przycisnął dłoń do piersi, a kobieta zastanawiała się, czy coś
skrywał pod ubraniem. Wiele by oddała, aby poznać myśli mężczyzny. Ponownie
chciała go zagadnąć, ale wtedy on powiedział:
– Już dawno przestałem szukać odpowiedzi i
zaakceptowałem swoją odmienność – zawahał się, jakby chciał coś jeszcze dodać,
ale ostatecznie się rozmyślił. – A co do twojego pierwszego pytania, to wędruję
po świecie bez celu, odkąd pięćset lat temu zostałem wygnany z mojej ojczyzny.
– Czyli nasza sytuacja
jest podobna! – krzyknęła Miranda, a w jej sercu zakwitła nadzieja. Skoro Gelu ją rozumie, musi pomóc.
– Nie jest – sprostował
chłodno mężczyzna. – Może i wiem, co to znaczy stracić dom, ale to jedyna rzecz,
która nas łączy. Nie mam pojęcia, co o mnie myślisz, ale w Ilathis nie byłem
nikim ważnym, moje wygnanie w żaden sposób nie wpłynęło na państwo. Nic się nie
zmieniło… – szepnął bardziej do siebie, ponownie przyciskając dłoń do piersi.
– Zostawmy ten temat –
postanowiła Miranda, nie chcąc doprowadzić do niepotrzebnej kłótni. I tak ja mam rację, dodała w myślach. – Chciałam
poprosić cię o to wczoraj, panie, ale pora nie była odpowiednia. Sama też
musiałam się nad tym zastanowić. Pomóż mi odzyskać tron.
– Nie.
– Co nie? – powtórzyła
zdezorientowana Miranda.
– Nie pomogę ci w
odzyskaniu państwa – rzekł ostro, patrząc kobiecie prosto w oczy. – To nie moja
sprawa, radź sobie sama. Pewnie nie posłuchasz mojej rady, ale lepiej, byś dała
sobie spokój.
– Jak możesz?! – krzyknęła
oburzona Miranda. Krew zawrzała jej w żyłach, lecz powstrzymała się od wstania
i patrzenia z góry na elfa. – Mam zostawić państwo na pastwę losu? Podczas
koronacji przysięgałam chronić mieszkańców, zapewnić im dobre i dostatnie życie
w pokoju, zawsze pozostać wierna Armandarowi i bronić jego niepodległości nawet
za cenę życia. A teraz mi mówisz, panie Gelu, bym wszystko rzuciła?! Nie wiem,
jakie elfy mają podejście do spraw korony i sukcesji, ale ja się nie poddam,
chociażbym miała sama stanąć naprzeciwko Arichibalda! – zakończyła z pasją,
wysoko unosząc głowę.
– Ludzie nigdy się nie
zmieniają – westchnął Gelu. – Czy ty siebie słyszysz, czy nie zrozumiałaś tego,
co powiedziałem ci wczoraj? Wszelkie próby odzyskania tronu wiążą się z
wypowiedzeniem wojny Cesarstwu Kuyo. W jaki sposób chcesz pokonać armie Harukyu,
nie posiadając własnych żołnierzy? Rozgłoś powrót królowej, a nie dotrzesz żywa
do Kavio.
Miranda zacisnęła mocno
pięści, aż drżały jej ręce. Niechętnie musiała przyznać rację Gelu. Samą
nadzieją nie pokona potęgi wielkiego Cesarstwa. Zacisnęła mocno usta,
zastanawiając się nad tym, co powinna zrobić. Przede wszystkim wiedziała jedno,
nigdy się nie podda, znajdzie sposób na wyzwolenie Armandru i obalenie cesarza Harukyu.
Problem polegał na tym, że
nawet dwa lata temu, gdy państwo było silne i zjednoczone, nie ośmieliłaby się
wypowiedzieć wojny Cesarstwu Kuyo, chyba że nie miałaby innego wyboru. Stosunki
między krajami od wieków były napięte, ale żadna ze stron nigdy nie ośmieliła
się przekroczyć granicy. Miranda nie rozumiała, dlaczego teraz się to zmieniło.
I dlaczego Vankus podzielił losy Armandaru. Chyba że…
– Czy wiadomo coś o
planach cesarza Harukyu? – zapytała, chcąc upewnić się w swoich przekonaniach.
Gelu spojrzał na nią
podejrzliwie, doszukując się podstępu, jednak po chwili odpowiedział:
– Krążą pogłoski, że z
całego kontynentu chce uczynić wielkie Cesarstwo Kuyo. Ludzie mówią, że jego
armie przesuwają się na zachód i północ, by dotrzeć do morza i gór. Nie wiem,
ile jest w tym prawdy, jednak po zajęciu przełęczy na północy Armandaru nie
przesunął się dalej. Przynajmniej na razie, handel z Eldoth i tak upadł, gdy Archibald
przejął władzę.
– Tym bardziej trzeba to
powstrzymać! Może ja nie doczekałabym przejęcia władzy nad całym kontynentem,
ale ty, panie Gelu, na pewno. I w końcu musiałbyś stanąć do walki, wieczna
ucieczka na nic by już nie dała, chyba że udałoby ci się popłynąć za morze na
zachód. Ale wtedy nie mógłbyś wesprzeć w walce swoich pobratymców, a nie sądzę,
byś chciał, aby kraj elfów spotkał ten sam los co Armandar.
– Elfowie nie dopuszczą,
by ktokolwiek przekroczył granice Ilathis – oznajmił, lecz Miranda bez trudu
wychwyciła w tonie głosu mężczyzny niepewność. – I mówiłem ci już, że zostałem
wyginany, nie mogę wrócić.
– Na wojnie każdy
sprzymierzeniec jest na wagę złota. Zresztą wcale nie musi do tego dojść. Pomóż
mi powstrzymać Harukyu, zanim na kraj elfów padnie cień zagrożenia. Nie
będziesz musiał dłużej błąkać się bez celu, a jeśli nam się uda, w nagrodę
podaruję ci dożywotnio ziemię, tu w Armadrze. Osiedlisz się i zaczniesz
normalne życie.
– Czyli masz plan? –
zapytał z niedowierzaniem.
– Oczywiście! – zawołała z
entuzjazmem Miranda. – Nie znajdę sprzymierzeńców w Armandarze, dlatego przemierzę
kontynent i poszukam sojuszników w innych królestwach. Będą musieli mnie
wesprzeć, skoro nad wszystkimi wisi widmo zagłady. Nawet Cesarstwo Kuyo ulegnie
pod taką potęgą. Ale najpierw udamy się do stolicy…
– Jakie my? – przerwał jej
Gelu, lecz kobieta w ogóle się nim nie przejęła i kontynuowała:
– Nie sądzę, by Archibald
zabił własnego brata. Wierzę, że Roland żyje i jeśli to prawda, muszę go
ocalić.
– A nie pomyślałaś, że
oboje spiskowali przeciw tobie?
– Nie, Roland taki nie
jest. Nigdy by mnie nie zdradził, nie przed ślubem – upierała się przy swoim
Miranda.
Cały czas pamiętała
koszmar, który przyśnił jej się tej nocy, ale starała się wyrzucić tę potworną
myśl z głowy. W głębi serca czuła, że Roland pozostał jej wierny, że kochał ją
całym sercem jak ona jego i przenigdy nie spiskowałby, aby pozbawić ją tronu. Ale Archibalda też uważałam za bliskiego
przyjaciela, pomyślała mimowolnie. Jego
też nie posądziłaby o zdradę, broniąc honoru rycerza.
– Pomogę ci uratować
narzeczonego, ale potem nasze drogi się rozejdą – wyrwał kobietę z zadumy Gelu.
Miranda początkowo nie
zrozumiała, co jej przekazał. Nie spodziewała się, że tak łatwo uda jej się
przekonać mężczyznę do swoich racji, a już szczególnie do tak ryzykownego
przedsięwzięcia jak ratunek Rolanda. Elfy
to bardzo dziwna rasa, zadumała.
– Dziękuję, panie –
powiedziała, uśmiechając się z wdzięcznością.
A jednak Gelu dał się namówić Mirandzie do wyruszenia na ratunek Rolandowi. Zastanawiam się, czy sen, który przyśnił się Mirandzie w nocy, nie ma w sobie prawdy. Bo jeśli tak było, to kobieta naraża się na niebezpieczeństwo próbując ratować swojego narzeczonego.
OdpowiedzUsuńCiekawa też jestem czy Gelu kiedykolwiek postanowi odłączyć się od Mirandy. Bo mimo iż myślał nad tym, by zostawić kobiecie sztylet i odejść, pozostał na miejscu i teraz, razem z nią, uda się w głąb Armandaru by pomóc jej ratować narzeczonego. Zmienił swoje zdanie i to bez dłuższych próśb i namowy ze strony Mirandy. Może będzie miał słabość do kobiety i nie będzie mógł odmówić jej pomocy w późniejszych etapach podróży?
Oj tyle pytań mi się nasuwa.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam, Cathleen.
W jednym z dwóch następnych rozdziałów powinno być wyjaśnione, dlaczego Gelu tak łatwo zgodził się pomóc Mirandzie w odnalezieniu Rolanda. Chociaż to rzeczywiście ryzykowny plan, bo oboje nie wiedzą, czy Roland wymaga ratunku, czy razem z Archibaldem przejęli władzę i bardzo ucieszy się, gdy Miranda sama wpadnie im w ręce.
UsuńA że obecnie podróżują razem w innym celu, to Gelu nie będzie chwilowo podejmował decyzji odnośnie tego, co będzie dalej.
Po pierwsze muszę powiedzieć, że po tym rozdziale polubiłam Mirandę. Nie jest trzpiotką, która bez żadnego zarysowanego planu rzuca się na ratunek utraconemu królestwu. Przemyślała kilka spraw, nie chce dać się zabić, a jednocześnie nie podda się i będzie walczyć. Poza tym podoba mi się to, jak dalej myśli o etykiecie, narzeczonym i tych wszystkich rzeczach, które były jej drogie, gdy była królową. Wypada przez to bardzo realistycznie, brawo, Jaenelle. :D
OdpowiedzUsuńWięc Gelu jest elfem. Tak właśnie myślałam, że będzie czymś nieludzkim. Co prawda kiedy czytałam o tym kapturze ciągle narzuconym na głowę zakładałam, że jest twarz jest jakoś zniekształcona lub też jest jakąś bardziej potworną istotą, ale elf też jest super. :D
Jestem pewna, że te znaki na jego twarzy mają jakiś związek z jego przeznaczeniem. Może i został wygnany, może inne elfy uznała jego matkę za wariatkę, ale jestem przekonana, że Gelu naprawdę jest wyjątkowy i ma do odegrania olbrzymią rolę w całej historii.
Tak nagle zmienił zdanie? Hm, ciekawe. Rozumiem, że jego stosunek do Mirandy ocieplił się, kiedy zrozumiał, że jednak ma jakiś plan, ale... To i tak dziwne. Jestem ciekawa, jak dalej rozwinie się ich znajomość.
Pozdrawiam. :)
Dziękuję :)
UsuńCo do przemyślenia planu ratowania królestwa to tak do końca bym się nie zgodziła, ale Miranda potrafi ruszyć głową i nie będzie czekała, aż inni powiedzą jej co ma robić, gdy ona poda tylko pomysł.
Teraz się zorientowała, że tożsamość Gelu nie jest taka oczywista, bo obecnie na szablonie nie ma elfa. W poprzedniej wersji już od początku pojawiały się te przypuszczenia ;)
W jednym z dwóch następnych rozdziałów powinno być wyjaśnione, dlaczego Gelu tak łatwo zgodził się pomóc Mirandzie w odnalezieniu Rolanda.
Spóźnione gratulqacje obrony :) Wybaz mi moje nieobecności i nieregularne komentarze, jestem ostatnio naprawdę niewdzięcznym czytelnikiem, eh.
OdpowiedzUsuńMnie nadal najbardziej interesuje co z Mirandą działo się przez te 2 lata, no bo nie mogła cały czas gnić w trzcinach. Poza tym jakiś musi być powód utraty pamięci.
Ogłoszenie teraz, tak z nienacka powrotu królowej wydaje mi się szaleństwem i sądzę, że po dwóch latach ludzie będą mieć trudności z uwierzeniem w jej wersję, mimo że pewnie wiele się nie zmieniła z wyglądu.
Swoją drogą Mirandama iście królewskie cechy i zachowanie, hehe. Natomiast Gelu i sam fakt, że jest elfem może sporo namieszać w fabule.
Pozdrawiam serdecznie ;)
Aha, jeszcze jedna kwestia techniczna/pytanie/prośba: jako że ostatnio jestem fanką czytania na tablecie i też blogi zaczęłam ogarniać przez ten sprzęt, rodzi mi się mała sugestia związana zszablonem: otóż przez kolumnę z linkami po prawej, którajest nieruchoma i tak jakby nieelqastyczna, nie mogę powiększyć tekstu, bo wówczas linki nachodzą na posty. Dałoby się coś z tym zrobić? albo chociaż włączyć wersję dla telefonów? Ułatwiłobymi to życie :)
UsuńDziękuję :)
UsuńIstniał powód utraty pamięci przez Mirandę, jednak jaki on był, wyjaśni się za jakiś (dłuższy) czas. Gdyby tak w trzcinach poleżała, to Gelu nie miałby co zbierać.
Wydaje mi się, że na wieść o powrocie królowej różni ludzie zareagowaliby w różny sposób. Ci z jej bliskiego otoczenia na pewno by ją poznali i pewnie zaakceptowali tę wersję. A inni to już zależy, jak im się w życiu powodzi.
Co do prośby, to zmian w tej wersji szablonu nie będzie, ale w wersji mobilnej jest normalne białe tło bez żadnych obrazków i tym podobnych.
Miranda to taka typowa kobieta - zawsze ma rację :). No i pamięta, że dobre wychowanie przede wszystkim, co było dość rozbrajające. W dodatku nie chciała dopuścić Gelu do głosu i zdecydowała za niego w wielu kwestiach, jednak jego stoicki spokój był niesamowity.
OdpowiedzUsuńSądzę, że z tatuażami/rysunkami na twarzy Gelu wiąże się jakaś ponura historia, której jestem bardzo ciekawa.
Zastanawiam się, jak potoczy się ich misja. Domyślam się, że Gelu nie tylko pomoże jej odnaleźć narzeczonego, ale i zostanie z nią do końca, jednak nie wyprzedzajmy faktów.
Ciekawa jestem historii królestwa Mirandy, a także tego, co działo się przez ostatnie dwa lata. Mam nadzieję, że wkrótce to wyjaśnisz :)
Czekam na następny rozdział i pozdrawiam :)
Dziękuję :)
UsuńOj tak, Miranda jeszcze długo będzie sądziła, że to ona zawsze ma rację. Szczególnie że była królową i przywykła do tego, że ostatnie słowo zawsze należało do niej. Dopiero będzie musiała się nauczyć, że w obecnej sytuacji Gelu ma większe doświadczenie.
Historię Gelu chcę wprowadzać stopniowo, ale gdy patrzę na kolejne rozdziały nie do końca chronoligicznie. Jeśli Erika znów na chwilę niespodziewanie wpadnie do któregoś rozdziału, to może powie coś więcej na temat znaków.
Pamietam ze nagła zgoda Gelu na pomoc królowej w odzyskaniu ukochanego zdziwiła mnie w pierwszej wersji, turaj chyba jeszcze bardziej, bo nawet nie wiadomo czy on jeszcze Żyje, a Gelu ogólnie raczej nie wydaje sie zainteresowany uczestnictwem w polityce i to jeszcze nie swojego kraju. Miranda nadal jest dumna i w ogóle, Ald chyba bedzie zmuszona nieco zmienić swój tryb życia, aby uzyskać cel. Całe szczęście, zd spotkała kogoś, kto może utrzyma ja ldzy życiu przez jakis czas ;) z niecierpliwością czekam na cd :) Condawiramurs
OdpowiedzUsuńTak, Miranda będzie musiała się zmienić, bo inaczej daleko nie zajdzie. A Gelu też w każdej chwili nie będzie w stanie jej pomóc. Jednak na razie ona nie zdaje sobie jeszcze z tego sprawy, dopiero dojdzie do brutalnej konfrontacji z rzeczywistością. Szczególnie że Miranda nie zdaje sobie sprawy, jak Armandar zmienił się w ciągu tych dwóch lat.
UsuńNie pomyślałam o tym, że Gelu może być elfem. Jakoś tak nie przyszło mi to nawet do głowy, póki nie napisałaś o tych uszach. W sumie teraz interesują mnie te jego tatuaże... Myślę, że coś jednak się za nimi kryje. Okaże się to zapewne w kolejnych rozdziałach. Tymczasem czas zwrócić uwagę na drugą postać. Miranda... Hmmm... Widzę, że ta dziewczyna, a może raczej była królowa, bardzo wierzy w to, że uda jej się osiągnąć wyznaczony cel. Jest bardzo pewna siebie, co jeśli weźmie się pod uwagę stanowisko, które piastowała, jest jak najbardziej uzasadnione. Tylko zastanawia mnie, jak Gelu wytrwa z nią wyprawę po tego całego "narzeczonego". Nie wiem dlaczego, ale jeśli chodzi o tę dwójkę, to mam wrażenie, że są dla siebie jak ogień i woda, i wcale w swoim rozumowaniu nie biorę pod uwagę różnicy ras.
OdpowiedzUsuńNic, pozostaje czekać na ciąg dalszy. Jeśli zaś chodzi o ten rozdział - według mnie napisałaś go rewelacyjnie. Naprawdę przyjemnie się czytało. Tymczasem życzę weny! Pozdrawiam :)
Dziękuję :)
UsuńNa wyjaśnienia związane ze znaczeniem tatuaży Gelu trzeba będzie poczekać znacznie dłużej. Chwilowo chcę skupić się na Mirandzie, czasem przedstawiając fragmenty z przeszłości Gelu. Chyba że znów Erika niespodziewanie zawita do opowiadania i powie coś więcej.
Gelu niebawem przekona się, że podróżowanie w towarzystwie Mirandy nie jest wcale przyjemne. Rzeczywiście oboje niemal we wszystkim się różnią, ale dzięki temu pisze mi się o wiele przyjemniej :)
Rozdział bardzo intrygujący, zwłaszcza postać Gelu. Uwielbiam elfy, więc już czuję, że pokocham to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńMyślę, że Miranda powinna ratować królestwo, jednak kierując się zdrowym rozsądkiem. Wątpię, że uda jej znaleźć wielu sprzymierzeńców, bo co tak naprawdę ma do zaoferowania królowa, która utraciła królestwo. Mam nadzieję, że Roland faktycznie okaże się zdrajcą i pojawi się jakiś wątek miłosny między Mirandą a Gelu:)
Ciekawi mnie również dotychczasowe życie Gelu i czekam na odpowiedź, za co został on wygnany z ojczystego kraju.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny,
Neithiria.
Dziękuję :)
UsuńTeż bardzo lubię elfy. Chyba głównie wzięło się to z gier. Ostatnio niemal zawsze wybieram elfy, bo mają fajne dodatkowe zdolności rasowe.
Rzeczywiście przed Mirandą bardzo trudne zadanie. W jej obecnej sytuacji zdobycie sojuszników niemal graniczy z cudem, szczególnie że oficjalnie uznana jest za martwą. Jednak ona się tak łatwo nie podda.
I w przeciągu kilku rozdziałów wyjdzie na jaw, co stało się z Rolandem i czy w ogóle jest sens go ratować.