poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział 4: Duman



Gelu szedł przodem, ani razu nie oglądając się za siebie i nie przejmując się poczynaniami Mirandy. Skoro w przyszłości planowała większą wyprawę niż marsz do Kavio, stolicy Armandaru, to tym bardziej nie widział powodu, by traktować ją w szczególniejszy sposób. W jego oczach była jedynie gadatliwą, roztrzepaną młodą kobietą, nie królową. Co więcej, jej królewskość tylko i wyłącznie przeszkadzała, nie mógł czerpać z tego żadnych korzyści, które ułatwiłyby wykonanie zadania.
Gelu westchnął w duchu, zastanawiając się, jak do tego doszło, że zgodził się na absurdalny, niemożliwy do wykonania plan Mirandy. Stawał się zbyt miękki, ale nic nie mógł poradzić na to, że coś łączyło go z kobietą. Nie utrata ojczyzny, jak utrzymywała, bo jedna sytuacja z drugą nie miała absolutnie nic wspólnego. Ich położenia diametralnie się różniły.
Gdy pierwszy raz zapytała o Rolanda Gehakta, spodziewał się, że łączyło ją z lordem coś więcej, jednak Gelu zakładał, że ani trochę go to nie obejdzie. Pomylił się, poza tym  nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. Sam zostawił w Ilathis kobietę, której oddał swoje serce, dlatego nie potrafił z zimną krwią znieść cierpienia i smutku malujących się na twarzy Mirandy, kiedy myślała o stracie ukochanej osoby. To był jeden jedyny powód, chociaż ona zapewne w ogóle nie zdawała sobie z tego sprawy.
Najgorsza w tym wszystkim była jednak niepewność. Żadne z nich nie wiedziało, jaki los spotkał Rolanda Gehakta. Miranda mogła wierzyć, że Archibald ocalił życie brata, ale Gelu nie potrafił się z nią zgodzić. Bardzo chciał, aby miała rację, ponieważ nie wyobrażał sobie bólu, jaki przyjdzie jej znosić, gdyby dowiedziała się o śmierci narzeczonego. Coś podpowiadało mu, że młody lord został stracony wraz z Robertem. Tacy byli ludzie, którzy ani trochę nie zmieniali się na przestrzeni wieków. Raz za razem popełniali te same błędy, te same zbrodnie, nie ucząc się na przykładzie przodków. Wyjątkiem był może los Rubinowych Wysp, ale i w tym przypadku elf nie miał pewności, czy przyszli królowie nie pójdą w ślady Triana Tariniusa.
Gelu nieznacznie odwrócił głowę, by spojrzeć na Mirandę. Zastanawiał się, czy w obliczu śmierci lub zdrady Rolanda znalazłaby nadzieję, aby kontynuować swój szalony plan. Czy może wyrzekłaby się korony i państwa, do końca swych krótkich dni, pogrążając się w żałobie? Żyłaby z dnia na dzień, w niczym nie znajdując sensu.
– Zbliżamy się do Dumanu – oznajmił, zatrzymując się i czekając, aż kobieta się z nim zrówna.
– Gdzie? – jęknęła, oddychając ciężko. Stanęła, wzdychając z ulgą, bo przez chwilę mogła dać wytchnienie obolałym stopom. Nie usiadła jednak, co trochę zaimponowało Gelu. – Masz tak pię… melodyjny – poprawiła się szybko, rumieniąc się delikatnie – ­głos z obcym akcentem, że chyba coś źle zrozumiałam. Idziemy wzdłuż rzeki, wokół nas rośnie trawa i jak okiem sięgnąć nie widać żadnych zmian.
– Mój wzrok sięga znacznie dalej – wyjaśnił Gelu, nie kryjąc lekkiego uśmiechu, który zagościł na jego twarzy po słowach Mirandy. – I dobrze zrozumiałaś, mówiłem o Dumanie. Czeka nas jeszcze kilka dobrych godzin marszu. Wolałbym minąć miasto po zmierzchu, ale będziemy musieli zaryzykować obejście za dnia.
– Proponuję przejść przez Duman i zaciągnąć języka – zasugerowała Miranda. – Byłabym też wdzięczna, gdybyś zechciał użyczyć mi trochę srebra, bym mogła kupić broń i lepsze ubranie.
– A z tym co jest nie tak? – zdziwił się Gelu, mając dość kaprysów królowej, która najwyraźniej nie przejmowała się niebezpieczeństwem, jakie mogło na nią czyhać. – Przywyknij do nowego życia, w którym nie ma miejsca dla sukien i kosztowności. I nie mam zamiaru ryzykować, wprowadzając cię do miasta.
Miranda prychnęła, wykrzywiając usta, okazując tym samym niezadowolenie. Na mężczyźnie nie zrobiło to najmniejszego wrażania i królowa szybko zorientowała się, że w ten sposób do niczego nie dojdzie.
– Ubranie, które mi dałeś jest na mnie za duże – wyjaśniła, starając się zachować spokój, jednak w oczach płonął gniew i frustracja. – Zresztą niewygodnie mi się w tym chodzi, a do tego buty, które miałam na sobie, gdy mnie znalazłeś, nie nadają się do dalekich wędrówek. Więc jeśli nie chcesz, bym wiecznie zostawała w tyle, to wejdziemy do Dumanu, sama wybiorę sobie strój – zakończyła ostro, jakby wydawała kolejny rozkaz, wymagający natychmiastowego spełnienia bez jakiegokolwiek sprzeciwu.
Gelu westchnął w duchu. Argumenty Mirandy były trafne, ale nie miał zamiaru się przy niej do tego przyznać. Dał jej swoje zapasowe ubranie, które było na nią o wiele za duże, ponieważ przewyższał ją o głowę. Spodnie musiała kilka razy podwinąć i mocno związać w pasie, natomiast tunika sięgała niemal do kolan. Proste pantofle po dzisiejszym marszu niemal całkiem się zdarły, prawdopodobnie gdy dojdą do Dumanu, odpadną im podeszwy.
– Przyda ci się peleryna z kapturem, skoro planujemy dostać się do Kavio – rzekł. – Ale o zdobywaniu informacji możesz zapomnieć.
Miranda przez chwilę wpatrywała się w Gelu z takim gniewem, jakby miała ochotę go udusić. Szybko się jednak opanowała, kilka razy oddychając głęboko i głośno, co nie uszło uwadze elfa. Nie skomentował tego, ale liczył, że od teraz zrozumie, kto dowodził tą szaloną misją i że nic nie wskórałaby bez niego.
– Dobrze, że chociaż w jednej kwestii doszliśmy do porozumienia – powiedziała z sarkazmem. – Mam nadzieję, że w Dumanie znajdę jakiś porządny miecz – zadumała. – Nigdy tu nie byłam, a pewnie przez te dwa lata i tak wszystko się zmieniło.
– Mogę dać ci sztylet, jeśli koniecznie chcesz nosić przy sobie broń – zaproponował Gelu. – Obiecuję, że przy mnie nic ci nie grozi, obronię cię przed każdym niebezpieczeństwem.
– Bo jestem rycerzem – wyjaśniła z dumą Miranda. Ton głosu złagodniał pod wpływem ostatnich słów elfa.
– Nie istnieją kobiety-rycerze, chyba że królowa ma jakieś specjalne przywileje.
– Z tobą nie da się normalnie rozmawiać! – krzyknęła Miranda, nie potrafiąc dłużej nad sobą zapanować. – Masz rację, nie jestem rycerzem w pełni tego słowa znaczeniu. Kobiet się nie pasuje, ale nikt nie zabrania im się szkolić, o ile same tego chcą. I rodzina im na to pozwala – dodała cicho, mówiąc bardziej do siebie, chociaż Gelu doskonale ją usłyszał.
– Czyli nie jesteś rycerzem – podsumował mężczyzna, nie rozumiejąc, po co w ogóle rozpoczynała ten temat i nadawała sobie zaszczytne tytuły, do których nie miała prawa. – Z chęcią sprawdzę, jak radzisz sobie z bronią, chyba że uznasz, że to poniżej twojej godności.
– Nie wiem, dlaczego tak źle o mnie myślisz, ale udowodnię ci, że się mylisz. I sam załóż suknię, skoro tak bardzo ci tego brakuje – zadrwiła Miranda, po czym ruszyła w dalszą drogę, nie oglądając się na elfa.
Jesteś tylko człowiekiem i niczego mi nie udowodnisz, ale jestem ciekaw, ile potrafisz, pomyślał Gelu. Jeszcze przez chwilę spoglądał na oddalająca się królową, zanim podążył za nią, by po kilkunastu krokach wyprzedzić kobietę i znów znaleźć się na prowadzeniu.
Wędrówka trwała kilka godzin. Raz Gelu zarządził krótki postój, by nabrać sił i coś przegryźć. Sam tego nie potrzebował, jednak Miranda owszem, mimo że ani słowem nie upomniała się o odpoczynek. Elf miał już dość jej głupiej dumy, która jedynie szkodziła kobiecie. Rozumiał ludzkie ograniczenia i wolałby, aby sama liczyła siły na zamiary, by nie musiał jej później nosić, czy rozbijać obozu w niedogodnym miejscu.
Drugi raz to Miranda zatrzymała się pierwsza, ale tylko po to, by popatrzeć na znajdujący się w oddali Duman. Przez chwilę wyglądała na nieobecną, jakby wspominała zdarzenia z przeszłości.
Ojciec opowiadał mi, że Dumanu nie można pomylić z żadnym innym miastem ze względu na młyn – wyjaśniła niepotrzebnie. – Szkoda, że nie wspomniał nic na temat murów zasłaniających widok – westchnęła cicho.
Te mury stoją tu od bardzo dawna – wyjaśnił Gelu. – Najważniejsze, że to dość duże miasto i kupimy tu wszystko, co potrzebujemy.
Miranda kiwnęła głową, ale nadal nie ruszyła się z miejsca. Mężczyzna obserwował ją uważnie, rozmyślając nad dalszym postępowaniem. Kobieta wyglądała na wycieńczoną i potrzebowała odpoczynku. Przede wszystkim zastanawiał się, czy za bardzo nie naciskał, dyktując tak szybkie tempo marszu. Nie wiedział, co działo się z nią przez ostatnie dwa lata i czy forsowna wędrówka dodatkowo nie wyniszczała organizmu królowej.
Obawiał się nocować w Dumanie, nie wiedząc, czy któryś z mieszkańców miasta nie rozpozna królowej. Obozowanie na otwartym terenie zdawało się jeszcze gorsze. Z łatwością dostrzeżono by ich z murów i prawdopodobnie zainteresowano dwójką wędrowców, którzy preferowali spanie na ziemi niż w ciepłej gospodzie.
Gelu uznał, że najpierw zobaczy, jak funkcjonowało miasto od środka, skoro i tak nie mogli go ominąć, a potem ostatecznie zdecyduje. O ile stan Mirandy nie zrobi tego za niego.
– Myślisz, że ktoś może mnie rozpoznać? – zapytała, gdy powoli zbliżali się do bram miasta.
– Nie wiem – odpowiedział szczerze. – Jeżeli Archibald wierzy w twoją śmierć, to nie powinnaś się niczego obawiać. Pytania mogą się zacząć, gdy ktoś zorientuje się, że podróżujesz z elfem – dodał, zaciągając kaptur, by skrył w cieniu całą twarz.
– Jak udało ci się przetrwać poza ojczyzną, skoro cały czas się ukrywasz?
– Nigdy nie zapuszczałem się do Cesarstwa Kuyo. Nie chcę, by cesarz Harukyu zorientował się, że po jego terytoriach wędruje elf, którego może złapać i zmusić do wyjawienia informacji o Ilathis – odpowiedział wymijająco, nie chcąc drążyć tego tematu. – Nie wspominaj już o niczym ważnym, by nikt nie podsłuchał i nie zainteresował się nami.
Miranda zgodziła się z Gelu i nie odezwała ani słowem, aż nie dotarli pod bramę. Na straży stało dwóch młodzieńców, którzy prowadzili ożywioną dyskusję, nie przejmując się nielicznymi przybywającymi do miasteczka osobami. Elf zorientował się, że głównie byli to kupcy i wcześniej wracający z pola rolnicy, wiozący zborze do młyna.
W rozczochranych włosach, niedopasowanych ubraniach i zniszczonych butach Miranda niewiele wyróżniała się na tle kobiet towarzyszących rolnikom. Spokojnie mogłaby uchodzić za żonę lub córkę jednego z nich, idącą za wozem, ponieważ nie starczyło dla niej miejsca wśród snopów zboża. Dlatego też nikt się nią nie zainteresował ani ludzie zmierzający do miasteczka, ani tym bardziej strażnicy.
Gelu poczekał, aż Miranda znalazła się bezpiecznie za bramą, po czym sam do niej dołączył. Ku jego zdziwieniu żaden z młodzieńców nawet nie obrócił głowy, by bliżej przyjrzeć się jedynej zakapturzonej osobie wchodzącej do Dumanu. Oby wyjście okazało się równie łatwe, pomyślał elf, stwierdzając, że dostanie się do Kavio na pewno nie będzie już tak proste.
– Co dalej? – zapytała Miranda, co trochę zdziwiło Gelu, gdyż uważał, że ona od początku postara się przejąć inicjatywę.
– Najpierw załatwimy sprawę twojego stroju, a potem znajdziemy gospodę, w której przenocujemy – wyjaśnił, mając nadzieję, że w między czasie nie wydarzy się nic niespodziewanego i jutro bezpiecznie opuszczą Duman.
– Jeszcze miecz – przypomniała kobieta. – I mówiłeś, że nie chcesz się tu zatrzymywać. Myślałam, że szybko załatwimy to, co mamy do załatwienia i opuścimy miasto.
– Nie zdążylibyśmy się wystarczająco oddalić i możliwe, że strażnicy na murach by się nami zainteresowali – skłamał.
Szli powoli główną, brukowaną uliczką prowadzącą wprost na plac targowy. Miranda z tęsknotą rozglądała się wokół. Dla jej pamięci nie minęło wiele czasu, odkąd ostatni raz widziała miasto podobnie do tego, jednak z drugiej strony zdawało jej się, że minęły wieki. Zarazem także role się odwróciły, kiedyś przejechałaby przez bramę na koniu wraz ze swoją świtą i skierowała się prosto do siedziby lorda w jej imieniu zarządzającego tą częścią Armandaru. Obecnie musiała liczyć na to, by nikt nie rozpoznał w niej królowej. Nie wydawało jej się to wcale takie trudne, już z wyglądu przypominała wieśniaczkę, nie wysoko urodzoną damę.
Po drodze mijali nieduże kamienne, jedno lub dwupiętrowe domki. Niektóre otaczały małe, zadbane ogródki. Od strony rzeki nad Dumanem górował młyn, w którego stronę zmierzali wszyscy rolnicy. Naprzeciwko, na tle pozostałych budynków, wyróżniała się rezydencja zamieszkana przez obecnego lorda pełniącego pieczę nad miastem i przylegającymi do niego terenami.
– Idziemy powoli za tamtym kupcem – szepnął Gelu do ucha kobiety.
Podbródkiem wskazał sunący przed nimi, ciągnięty przez dwa muły wóz wyładowany stosem ksiąg. Obok niego po obu stronach maszerowało w kolumnach sześciu rosłych mężczyzn. Pilnowali towaru, rozglądając się uważnie dookoła, trzymając dłonie na rękojeściach mieczy. Sam ich widok musiał odstraszyć potencjalnych złodziei.
– Ciekawe, o czym są te księgi – zadumała Miranda. – Zresztą to trochę dziwny towar, kupowany przeważnie przez arystokrację, nie mieszczan.
– Możesz zostawić to dla siebie i nie zwracać na nas uwagi, wygłaszając takie uwagi – upomniał ją Gelu.
Kobieta lekko się zasępiła, jednak nie powiedziała już więcej ani słowa na temat książek.
Podczas wędrówki po Dumanie elf zorientował się, że niewielu mieszkańców zwracało uwagę na zakapturzonego mężczyznę. Większość zajęta była własnymi sprawami. Tylko kilku dłużej zatrzymało na nim wzrok, ale potem wracali do poprzednich zajęć. Najbardziej obawiał się strażników, ale oni jakby wyparowali z ulic. Raz dostrzegł jednego z nich, ale całą jego uwagę pochłonęła rozmowa z młodą kobietą. Ylthin, spraw, by tak pozostało do końca naszego pobytu w tym miejscu, pomodlił się w duchu.
Idąc za sprzedawcą książek, dotarli na nieduży plac, wokół którego ustawiono stragany z żywnością oraz innymi przedmiotami niezbędnymi w codziennym życiu. Gdzieniegdzie rozkładali swoje towary przejezdni kupcy, to wokół ich kramów zbierało się najwięcej ludzi. Stojące przy placu budynki także pełniły rolę sklepów. Sprzedający w nich kupcy na stałe mieszkali w Dumanie, piętra domów wykorzystując jako mieszkania.
– Kup, co potrzebujesz, a ja w tym czasie spróbuję dowiedzieć się, czy tutaj w ogóle można kupić broń oraz gdzie najlepiej przenocować – powiedział Gelu, wręczając Mirandzie woreczek wypełniony monetami. – Postaraj się nie wpakować się w kłopoty i nie pytaj o narzeczonego.
Kobieta otwierała usta, by coś powiedzieć, zapewne oznajmić, że w ogóle nie myślała o tym, by jawnie wypytywać o Rolanda Gehakta, podnosząc przy tym głos i mimowolnie ściągając na siebie uwagę mieszkańców. Gelu szybko się oddalił, nie dając jej dojść do słowa. Zniknął w tłumie, zostawiając osłupiałą Mirandę samą.
~ * ~
Gelu szedł w dobrze sobie znanym kierunku, trzymając się blisko budynków, by ukryć się w ich cieniu i nie zwracać większej uwagi mieszkańców. Miał nadzieję, że Miranda nie wpakuje się w większe tarapaty, wymagające jego interwencji. Nie potrafił jej w pełni zaufać, dlatego chciał jak najszybciej załatwić swoje sprawy.
Po kilku minutach szybkiego marszu dotarł do celu wędrówki. Uśmiechnął się lekko, ciesząc się, że miejscowy kowal nie zamknął interesu na przestrzeni ostatnich siedemdziesięciu lat, ani że nie zmusiły go do tego nowe prawa wprowadzone przez Archibalda.
Od razu po wejściu do budynku podszedł do niego dobrze zbudowany młodzieniec. Na widok zakapturzonego nieznajomego zmarszczył brwi i nieufnie wykrzywił twarz, spoglądając na Gelu podejrzliwie. Po chwili skrzyżował ręce na piersi, czekając, aż on pierwszy zabierze głos i wyjawi powód wizyty.
– Szukam Harolda Smita – powiedział, nie chcąc tracić niepotrzebnie czasu.
– Dziadek już dawno przeszedł na emeryturę – rzekł niepewnie, a nieufność malująca się na twarzy młodzieńca jeszcze bardziej się pogłębiła. – Zresztą dziś już zamykamy, panie – dodał nieuprzejmie, najwyraźniej za wszelką cenę, chcąc pozbyć się klienta.
– Przekaż mu, że jego dawny leśny przyjaciel chce się z nim zobaczyć – nie ustępował Gelu. – Albo sam go znajdę – dokończył, widząc, że młodzieniec nadal się wahał, nie wiedząc, jak postąpić.
Ostatecznie wnuk Harolda Smita spełnił prośbę elfa i udał się na tyły budynku, gdzie mieściły się schody na piętro, które prowadziły do części mieszkalnej. Gelu czekał cierpliwie, mając nadzieję, że chłopak go nie oszukał i nie uciekł tylnym wyjściem, by zawiadomić straże o kręcącym się po mieście obcym.
Wszelkie obawy okazały się jednak bezpodstawne, gdyż po kilku minutach do pomieszczenia wszedł, podpierając się na lasce, niski, garbiący się staruszek. Na głowie niemal całkiem wyłysiał, lecz siwa broda sięgała mu do wątłej piersi. Gdy stary mężczyzna zobaczył Gelu, w jego szarych oczach zabłysły dawne młodzieńcze i radosne iskry, a na pomarszczonej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
W pierwszej chwili elf odniósł wrażenie, że młodzieniec przyprowadził nie tę osobę, dopiero po dokładniejszym przyjrzeniu się zyskał pewność, że stał przed nim prawdziwy Harold Smit. Momentalnie żal ścisnął serce Gelu, gdy uświadomił sobie, jak przyjaciel zmienił się na przestrzeni siedemdziesięciu lat, które dla niego były zaledwie chwilą. Krótkowieczność ludzi uważał za największą niesprawiedliwość i dlatego odkąd go wygnano, starał się nie utrzymywać z nimi bliższych kontaktów, co, niestety, nie zawsze się udawało. Radość trwała krótko, a ból po stracie był niewyobrażalny. Dlatego wolał samotność.
– Nie spodziewałem się, że jeszcze kiedyś cię zobaczę – zawołał staruszek i podszedł do Gelu, by uściskać go serdecznie. Elf nie przywykł do okazywania takich czułości, lecz odwzajemnił gest. – Pewnie wiele się nie pomylę, jeśli stwierdzę, że nie jest to przyjacielska wizyta, podczas której powspominamy stare, dobre czasy – rzekł Harold, śmiejąc się przy tym serdecznie.
– Nie – potwierdził jego przypuszczenia Gelu. – Nie mam innych przyjaciół w Armandarze, a potrzebuję pewnych informacji i drobnej przysługi, jeśli to nie będzie za wiele. Chyba wpakowałem się w olbrzymie tarapaty. Pierwszy raz od pięciuset lat – westchnął, zastanawiając się przez chwilę, jak mógł do tego dopuścić.
– Chodźmy na górę – zasugerował Harold, a Gelu kiwnął głową, zgadzając się na propozycję przyjaciela.
~ * ~
To jest ostatni rozdział, który już kiedyś był opublikowany. Kolejny na blogu nigdy się nie pojawił, chociaż też skończyłam go pisać rok temu. Jednak z jakichś powodów nigdy nie opublikowałam.
I nie wiem, co mnie pokusiło, by cesarza nazwać Harukyu, bo za nic w świecie nie potrafię tego imienia zapamiętać.

12 komentarzy:

  1. Pamiętam, że coś w nazwie "Duman" już ostatnim razem mnie intrygowało xD Podobają mi się relacje Mirandy i Gelu, zapewne będą mieli jeszcze niejedną sprzeczkę ;P No i ostatnio też mi było szkoda, że przyjaciel elfa jest już tak stary. Długowieczność jednak nie zawsze bywa fajna.
    Pozdrawiam i nie mogę się doczekać nowych rozdziałów ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że nazwa "Duman" od czegoś pochodziła i nie była wymyślona tak sobie jako pierwsza lepsza nazwa. Ale po roku już, niestety, zapomniałam znaczenia i pewnie już sobie nie przypomnę, szczególnie że w rozdziałach, które piszę bohaterowie opuścili już miasto i niebawem całkiem przestaną wracać do niego pamięcią, skupiając się na tym co przed nimi,

      Usuń
  2. Pamiętam ostatnią część tego rozdziału, sspotkanie Gelu ze starcem, ale pierwszą chyba nieco zmieniłaś. Wydaje mi się, że wtedy nie było napisane, iż elf zostawił za sobą miłość swojego życai... zaintrygowała mnie ta wzmianka, nie powiem, że nie... Królowa z pewnością musi przyzwiczaić się do nowego zycia, ale nie sądzę, aby była głupia. jeśli nawet wpadnie w kłopty, to nie celowo. Ale dobrze, ze Gelu ja przestrzegl, żeby się nie wypytywała o ukochanego, bo to fakgtycznie mogłoby nniektórych za bardzo zainteresować.. CIekawe, gdzie będą spać. Jakos nie sądzę, aby Duman pozwoliło im odejść ot tak, z łątwością. Wietrzę komplikacje :D Zapraszam na neidawno dodany rozdział u mnie - zapiski-condawiramurs.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę powiedziawszy, to sama nie wiem, jak wcześniej wyglądała pierwsza część tego rozdziału. Wiem, że kilka miesięcy, gdy napisałam drugą wersję pierwszego rozdziału, temu ten rozdział trochę poprawiałam. Ale jak go otworzyłam, by ostatni raz przejrzeć przed publikacją, to wyglądał tak, jakbym poprawki nanosiła na wersję roboczą, bo zamiast części nazw miałam tylko odnośniki, by pamiętać, aby je wstawić.
      W każdym razie dawna miłość Gelu to bardzo ważny wątek. Więcej było o tym w prologu, który nigdy nie ujrzał światła dziennego i zostanie kiedyś zmieniony retrospekcję. Troszkę więcej na jej temat niebawem Gelu powie, ale z racji, że to skryty typ, to na szczegóły trzeba będzie dłużej poczekać.

      Usuń
  3. Ciekawe, co się stało z dawną miłością Gelu. Jedynie o niej wspomniałaś, jednak zaintrygował mnie ten fakt.
    Czyżby ten staruszek był dawnym przyjacielem elfa? Rzeczywiście, z perspektywy Gelu to wielce niesprawiedliwe, że ludzie żyją tak krótko, a on musi sobie radzić ze stratą przez wiele lat.
    Hm, ciekawe, jak Miranda poradzi sobie sama w mieście i czy nikomu nie zdradzi swojej tożsamości.
    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątek miłości Gelu jest dość istotny, dlatego poszczególne informacje będą dawkowane powoli. Jednakże niedługo zostanie wspomniane, kim ona była i co się z nią działo, gdy Gelu odchodził z Ilathis.
      Rzeczywiście z perspektywy Gelu to bardzo niesprawiedliwe, dlatego stroni od ludzi, wybierając samotność.

      Usuń
  4. Ok, te dwa rozdziały sobie przypominam :)
    Gelu zyskał u mnie sympatię. Bardzo polubiłam tę postać - skrywa wiele tajemnicy, począwszy od tego, dlaczego matka namalowała mu te kształty na twarzy, a kończywszy na tym, że kiedyś Gelu miał kiedyś ukochaną...
    No i trochę żal mi Gela, że nie może zbytnio przywiązywać się do ludzi... Długowieczność elfa sprawia, że potem ściska się serce, gdy przyjaciel o rasy ludzkiej musi pożegnać się ze światem. Jestem ciekawa, jakie relacje wiązały go z Haroldem.

    W Mirandzie widać determinację do tego, by stawić czoła temu, by odzyskać tron. Nie pomyślała nawet o tym, że w pojedynkę raczej tego nie zrobi, potrzebuje żołnierzy.
    Jestem ciekawa, czy dojdzie do pojedynku Mirandy z Gelu :) Bo to może być niezwykle intrygujące :)
    W każdym razie, czekam na dalszy ciąg :)

    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej od następnego rozdziału będzie coś nowego ;) co także mnie cieszy, bo lubię, jak historia posuwa się do przodu.
      Z perspektywy Gelu jego długowieczność rzeczywiście jest niesprawiedliwa, bo w takim wypadku ciężko jest przywiązywać się do ludzi, dlatego elf woli samotność.
      Do Mirandy niedługo dotrze jak wielkie i trudne zadanie przed sobą postawiła. Pojedynek planuję opisać, ale w rozdziale, który teraz piszę relację tej dwójki są dość napięte, więc raczej szybko to nie nastąpi.

      Usuń
  5. No i kolejny rozdział za nami. Osobiście wszystkie czytałam po raz pierwszy, więc dla mnie to nie była powtórka. Nie o tym jednak powinnam pisać. Hmmm... Zastanawia mnie, jak poradziła sobie Miranda w tych całych zakupach. Życzę jej, aby poszły one bezproblemowo, ale mam wrażenie, że to byłoby za łatwe. Nie wiem. Jakoś nie potrafię przyswoić sobie do głowy, że udało jej się wszystko kupić, nie zwracając na siebie uwagi. Chociaż może cuda się zdarzają? Zmierzając jednak do Gelu... 70 lat? Cóż to za okruch w życiu chłopaka. Dla mnie to ogrom czasu, ale nie jestem elfem. Jestem ciekawa, co też chce on od Harolda? Podejrzewam, że poprosi go o nocleg. Pewności jednak nie mam.
    Czekam na ciąg dalszy. Ta historia wydaje mi się tak niezwykła, że naprawdę z przyjemnością się w nią zagłębiam. Tak więc weny życzę i do napisania! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nie będę zdradzać dalszych wydarzeń. Powiem tylko, że cuda się nie zdarzają, a już szczególnie w przypadku Mirandy.
      I w kolejnym rozdziale okaże się, w jakim celu Gelu przyszedł do Harolda.

      Usuń
  6. Wróciłam z wakacji, zabrałam się za nadrabianie zaległości i na pierwszy ogień poleciał Utracony Tron. :D Po przeczytaniu tego rozdziału cieszę się, że tak się stało.
    Nie pomyślałabym nigdy, że Gelu mógłby mieć jakąś ukochaną, którą musiał zostawić oraz przyjaciela, którego nie widział od siedemdziesięciu lat. Patrząc na jego przemyślenia i historię nie dziwię się jednak, że jest taki skryty i woli życie samotnika. To musi być straszne, gdy ktoś staje się dla ciebie ważny, umiera, a ty żyjesz dalej. I nawet nie możesz nic zrobić, bo dla ludzi śmierć w wieku... no, dajmy na to 90 lat jest czymś normalnym, podczas gdy dla elfów to ledwie chwila.
    Ciekawi mnie to, jak poznał tego całego Harolda i jak on może pomóc Mirandzie. No i historia tej pozostawionej ukochanej również jest warta opowiedzenia. :D
    Ciekawi mnie jeszcze zaginiony narzeczony Mirandy. Mam złe przeczucia co do niego, szczerze mówiąc to jakoś nie wyobrażam sobie tego, że ostatecznie mieliby być razem. Nie wiem, póki co uwielbiam Gelu i bardzo chciałabym zobaczyć, jak między nim i Mirandą wywiązuje się przyjaźń.
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Biedny Roland, jeszcze się nawet nie pojawił, a już go nie chcą. Tak sobie tylko żartuję, ale już kilka razy słyszałam, że lepiej by było, aby okazał się zły/już nie żył/nie udało się go uratować - skreśl niepotrzebne.
      Historia ukochanej Gelu jest dość istotna dla wielu wątków związanych z elfem, dlatego będzie dakowana powoli. Obecie chcę się bardziej skupić na Mirandzie i jej przeszłości. Na Gelu przyjdzie czas, kiedyś.

      Usuń

Szablon: Elfaba :*

Belka: J. R. R. Tolkien

Opowiadanie nie jest żadnego rodzaju fanfiction, jest w pełni mojego autorstwa. Mogą pojawiać się w nim przekleństwa, brutalne i erotyczne sceny.

Nie informuję o nowych rozdziałach, zapraszam do dołączenia do obserwatorów.

Obserwatorzy