niedziela, 6 września 2015

Rozdział 5: Tymczasowe schronienie



Harold zaprowadził Gelu do niedużego pomieszczenia, w którym zawsze przyjmował gości. Ściany kiedyś pomalowano na ładny, przyjemny dla oka pomarańczowy kolor, jednak teraz farba wyblakła, w niektórych miejscach została czymś pobrudzona, a w innych zdzierała się. Elf zastanawiał się, dlaczego nikt nie odnowił tego pokoju, który teraz tak bardzo przypominał swojego właściciela. W oknie, z którego widać było plac targowy, a w oddali także rezydencję lorda panującego nad Dumanem i najbliższą okolicą, powiewała poszarzała firanka.
Gelu rozejrzał się wokół, stwierdzając, że jedynymi meblami w pomieszczeniu były cztery drewniane krzesła oraz stół wykonany z tego samego materiału. Te same co kiedyś, przemknęło mu przez myśl. Ktoś jednak zadbał o wystrój wnętrza, gdyż oprócz dwóch do połowy wypalonych świeczek na wytartym, porysowanym blacie stał wazon ze świeżymi, słodko pachnącymi kwiatami. Ich widok sprawił, że na twarzy elfa zagościł lekki uśmiech.
Harold z westchnieniem ulgi usiadł na jednym z krzeseł i ręką zachęcił przyjaciela, by uczynił tak samo. Laskę oparł o ścianę, by mieć ją pod ręką. Gelu zdjął kaptur z głowy, wiedząc, że w tym domu nic mu nie groziło i zajął wskazane miejsce.
– Nic się nie zmieniłeś! – zawołał staruszek, uważnie wpatrując się w elfa. – Nawet jednej maleńkiej zmarszczki. Patrząc na ciebie, mam wrażenie, że nie minęło więcej niż kilka dni, odkąd wyruszyłeś na północ.
– Chciałbym powiedzieć to samo – westchnął Gelu, żałując, że dni na wygnaniu nie mogły mijać tak szybko jak wtedy, gdy przebywał w Ilathis. – Anna jest w domu? – zapytał, chcąc zmienić temat i powoli naprowadzić rozmowę na właściwe tory. Zanim Miranda chociażby zyska możliwość, by wpakować się w jakieś tarapaty.
– Nie żyje od pięciu lat – odpowiedział Harold, na twarzy staruszka zagościł smutek na wspomnienie o żonie.
– Przykro mi.
– Takie życie. Rodzimy się i umieramy, jedni szybciej, inni później. Przynajmniej ma szczęście, że nie dożyła tych ponurych czasów. Odeszła w świadomości, że Armandar już na wieki pozostanie pięknym i niezależnym krajem, w którym rządzi ród Tariniusów. Wiesz, jestem trochę zaskoczony, że właśnie teraz tu wracasz – stwierdził Harold, przyglądając się uważnie przyjacielowi. – Zawsze trzymałeś się z daleka od jakichkolwiek problemów.
Gelu westchnął w duchu, musząc przyznać rację Haroldowi. Nigdy nie pakował się w kłopoty, a już szczególnie nie interweniował w losy państw i nie pomagał roztrzepanym królowym realizować ich szalonych pomysłów. Gdyby nie Roland, prawdopodobnie już rozstałby się z Mirandą, życząc jej powodzenia, zarazem nie wierząc, by cokolwiek udało się kobiecie osiągnąć. Ruszyłby na zachód, by spróbować ostrzec pobratymców przed groźbą wojny i zapomniał o pozbawionej tronu młodej królowej.
Kto wie, może okazałoby się, że sytuacja polityczna w Ilathis uległa zmianie i mógłby wrócić. Tylko czy potrafiłby cieszyć się pięknem ojczyzny, po tym, co przeżył w ciągu ostatnich pięciuset lat? Mimowolnie powiódł palcami po skórzanej tunice, pod którą znajdował się wisiorek. Obietnica, że ona o nim nigdy nie zapomni i jeśli jej plany się nie powiodą, opuści państwo elfów, by razem mogli zamieszkać w królestwach ludzi.
– Obiecałem komuś bezpieczną podróż do Kavio – powiedział Gelu, wracając do rzeczywistości.
– Kim jest ta wyjątkowa kobieta, dla której złamałeś swoje żelazne zasady? – zapytał Harold, uśmiechając się zawadiacko, co dziwnie wyglądało na jego starej, pooranej zmarszczkami twarzy. – Nawet dla Isabelli się nie złamałeś, woląc odejść w nocy i zostawić ją ze złamanym sercem. To elfka? – dodał po chwili namysłu.
– Nie wspominałem nawet, że to kobieta – rzekł Gelu, ignorując wzmiankę o Isabelli, o której nie chciał rozmawiać. – Nie jest elfką, nigdy nie spotkałem przedstawiciela mojej rasy poza granicami Ilathis. Przyszedłem do ciebie, bo potrzebuję informacji o Armandarze, o tym, jak się zmienił po przejęciu władzy przez Archibalda Gehakta – powiedział mężczyzna, wiedząc, że nie mógł tracić więcej czasu na wspominanie przeszłości. Miranda była teraz najważniejsza.
– Księcia Archibalda, jak każe się tytułować, bo nie przysługuje mu tytuł króla – prychnął z pogardą Harold. – Nie chcę cię okłamywać, sytuacja w Armandarze jest tragiczna, to już nie to samo państwo co kiedyś. Niektórzy mówią, że za jakiś czas Armandar całkiem zniknie i stanie się częścią Cesarstwa Kuyo. Ech, obym tego nie dożył – szepnął staruszek. – Na twoim miejscu uciekałbym stąd, a nie pchał się prosto w paszczę lwa. Ale skoro musisz… - westchnął, a po chwili zastanowienia kontynuował: – Przede wszystkim powinieneś trzymać się z dala od miast. Wszyscy obcy zatrzymywani są przez straż i przesłuchiwani. Dziwię się, że w ogóle udało ci się tu dostać, no chyba że nie wspomniałeś o tym, że masz na karku połowę stacjonujących w Dumanie żołnierzy.
– Nikt mnie nie zaczepił – wyznał zgodnie z prawdą Gelu. – Albo żółtodzioby pilnujące bramy nie chciały kłopotów, albo mnie nie zauważyli. Ludzie mają ograniczony wzrok, ale nie sądziłem, że aż tak. Dlaczego przesłuchują obcych, Archibald boi się rebelii?
– Nie, zresztą już nie ma się czego obawiać. Prawdopodobnie przewrót planował bardzo długo, inaczej nie udałoby mu się tak łatwo przejąć władzy. Zanim rycerze i lordowie wierni rodowi królewskiemu zorientowali się w sytuacji, zostali zatrzymani; większość zabito, część wysłano do Cesarstwa Kuyo, sprzedając do niewoli. Nieliczni w porę porzucili swoje ziemie i ukryli się w lasach, by stamtąd atakować żołnierzy cesarza Harukyu. Niestety, z czasem zaczęli też zagrażać kupcom i podróżnym.
– Nikt nie zebrał armii, by chociaż spróbować powstrzymać Archibalda? – zdziwił się Gelu.
Harold jedynie pokręcił głową. Zamilkł na chwilę, spoglądając przez okno. Na twarzy starca zagościł wieki smutek, elfowi zdawało się, że przyjaciel wiele by oddał, by dołączyć do Anny i także nie musieć przeżywać okropności, jakie spotkały jego ojczyznę.
 – W niecały tydzień było po wszystkim, nowi, wierni księciu Archibaldowi lordowie przejęli władzę. Ale dopiero potem miało przyjść najgorsze – dodał Harold, a w kącikach jego oczu zalśniły łzy. – Cesarz Harukyu chce podbić cały kontynent, dlatego wszyscy zdrowi mężczyźni w kwiecie wieku zostali przymusowo wcieleni do jego armii i wysłani na zachód. To samo spotkało najemników przebywających akurat na terenie Armandaru oraz nielicznych pozostałych przy życiu rycerzy. Z tego, co słyszałem, zakon rycerski, duma naszego państwa, praktycznie przestał istnieć. Teraz pasowanie to jedna wielka farsa. Zresztą cały kraj powoli chyli się ku upadkowi, dlatego radziłbym ci jak najszybciej odejść poza jego granice i przekonać twoją towarzyszkę, by porzuciła podróż do Kavio, bo tobie, przyjacielu, nie uda się dostać do stolicy.
– Nie przekonam jej, gdyż uparła się uratować narzeczonego – powiedział Gelu, przeklinając w duchu Mirandę i swoją słabość. – Jest w Dumanie gospoda, w której możemy się zatrzymać, by nie wzbudzić uwagi władz miasta i strażników?
– Możesz przyprowadzić swoją panią tutaj – zaproponował Harold, jakby od samego początku było to oczywiste.
– Nie ma mowy, nie chcę narażać przyjaciela na niebezpieczeństwo – zaprzeczył szybko Gelu. – Ani twojej rodziny.
Gwałtownie wstał z miejsca, by odejść bez pożegnania, gdyby Harold nadal upierał się przy swoim.
– A ja nie pozwolę, by coś złego stało się mojemu przyjacielowi tylko dlatego, że postanowił odwiedzić starca dożywającego swych ostatnich dni – nalegał Harold, spoglądając Gelu prosto w oczy. – Mógłbym polecić ci jedną czy dwie gospody, w których nic złego nie spotkałoby cię ze strony właściciela, ale nie wiesz, czy nie zatrzymał się tam ktoś, kto wydałby własną matkę za garść srebrników. Chcesz narazić swoją panią na niebezpieczeństwo? – zapytał ostro. – A mojej rodzinie już nie zagrozisz. Syna wcielili do armii, nie widziałem go od dwóch lat. Ba, nie miałem nawet od niego żadnych wieści.
– Przykro mi – wtrącił szczerze Gelu, widząc, że starzec przerwał wypowiedź tylko na chwilę, by złapać oddech.
– Teraz mieszkam z wnukiem, spotkałeś go, to dobry chłopak, ale bardzo nieufny po tym, co się stało, oraz synową, jednak ona teraz nocuje u przyjaciółki, która spodziewa się dziecka. Jestem już stary, Gelu, nie mogę chwycić za miecz, by walczyć za kraj, który kochałem. Pozwól mi chociaż nie dopuścić, by mój przyjaciel wpadł w ręce Harukyu.
Gelu już cofnął się o krok z zamiarem odejścia, ale po chwili zatrzymał się. Gdyby chodziło tylko o niego, nawet by się nie zastanawiał nad propozycją Harolda i spróbował wydostać z miasta przed zapadnięciem zmroku i zamknięciem bram. Na otwartym terenie z łatwością zdobyłby przewagę i uciekł potencjalnym prześladowcom, którzy nawet nie zorientowaliby się, jaka zdobycz wymknęła im się z rąk.
Problem stanowiła Miranda. Obiecał spróbować uratować Rolanda Gehakta i miał zamiar za wszelką cenę dotrzymać słowa. Dlatego to o nią powinien troszczyć się w pierwszej kolejności. Kobieta była zbyt słaba i wyczerpana, by chociażby myśleć o ucieczce z Dumanu. Potrzebowała odpoczynku w bezpiecznym miejscu. A wątpił, by udało mu się znaleźć coś lepszego.
– Zgoda, przyprowadzę ją tutaj – powiedział Gelu, już chciał odejść, gdy przypomniała mu się jeszcze jedna istotna kwestia. – Nie słyszałeś przypadkiem jakichś wieści o zaginionej młodej kobiecie?
– Mogłem się spodziewać, że twoja towarzyszka to nie byle kto. Nie patrz tak na mnie, nie musisz mówić nic więcej – rzekł Harold, widząc niepokój malujący się na twarzy Gelu. – Wielu ludzi ginie, gdy decydują się na podróż do innego miasta. Teraz zaginięcia nie są czymś niezwykłym.
– To by było zbyt proste – szepnął bardziej do siebie Gelu.
Założył kaptur na głowę, po czym wyszedł z domu. Miał tylko nadzieję, że przyjaciel nie rozpozna w Mirandzie królowej. Może ona nigdy nie zawitała do Dumanu, ale elf nie wiedział, czy Harold nie widział jej w Kavio. W końcu w ciągu siedemdziesięciu lat mogło zdarzyć się wszystko.
~ * ~
Miranda przewracała się z boku na bok, po raz kolejny śniąc o egzekucji. Jednak tym razem miejsce Roberta zajął Roland. Została zmuszona do patrzenia, jak Archibald unosi olbrzymi topór i obcina jej narzeczonemu głowę, która następnie toczy się prosto pod stopy królowej. Mimo że rycerz nie żyje, obwinia ją o wszystko, co się wydarzyło.
Kobieta obudziła się gwałtownie. Cała była oblana potem, przez co prześcieradło kleiło się do jej ciała. Z oczu płynęły łzy, które szybko otarła wierzchem dłoni, nie chcąc, by Gelu je zauważył, o ile nie spał. Dopiero po chwili zorientowała się, że elfa przy niej nie było. Siedziała na łóżku w pokoju gościnnym w domu Harolda, przyjaciela wojownika. Na tę jedną noc dostała ten pokój na swój własny użytek.
Wpółprzytomnie Miranda wyjrzała przez okno. Było ciemno, czarne chmury zasłoniły zarówno księżyc jak i gwiazdy. Nie orientowała się w rozróżnianiu pór dnia i nocy, dlatego nie potrafiła nawet oszacować, ile spała.
 Początkowo chciała się ponownie położyć i chociaż spróbować zasnąć, ale zaschło jej w ustach i z chęcią by się napiła. Automatycznie wyciągnęła rękę, by pociągnąć za dzwonek, który znajdował się po lewej stronie łóżka, i natrafiła na powietrze. Jesteś głupia, Mirando, skarciła się w myślach. Tamte czasy odeszły i im szybciej sobie to uświadomi, tym lepiej. Teraz musiała radzić sobie sama.
Powoli wstała i rozejrzała się dookoła. No tak, szlafroka też nie mam, westchnęła w duchu. Zarzuciła na ramiona pelerynę, by nie chodzić po domu Harolda w samej koszuli nocnej, którą podarował jej gospodarz, gdy przypadkowo wyszło na jaw, że żadnej nie posiada.
Podeszła do drzwi i zawahała się. Czy miała prawo samowolnie spacerować po obcym domu? Co prawda chciała jedynie napić się wody, ale może wieczorem powinna poinformować gospodarza, że sobie tego życzy? Jak ciężko żyć bez służby, pomyślała. Jeszcze chwilę stała niezdecydowana, lecz potem uznała, że w takim stanie nie zaśnie, co przesądziło sprawę.
W porównaniu z tym życie królowej jest niesamowicie proste, uznała, powoli zmierzając w stronę kuchni. Po omacku udało jej się jakoś trafić do odpowiedniego pomieszczenia, chociaż w połowie drogi przeklinała własną głupotę. Mogła zabrać świeczkę, by rozjaśnić drogę, wtedy nie potknęłaby się dwa razy. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie zawrócić, lecz szybko wyrzuciła ten pomysł z głowy.
Gdy stanęła w progu kuchni, zorientowała się, że nie była jedyną osobą, która nie mogła spać tej nocy. Przy stole siedział Harold. Początkowo spoglądał przez okno, lecz usłyszawszy dźwięk kroków Mirandy, odwrócił głowę. Uśmiechnął się lekko na widok kobiety.
– Chciałam tylko napić się wody – powiedziała szybko, uznając, że powinna wytłumaczyć swoją obecność, nawet jeśli gospodarz o to nie pytał.
Miranda chciała jak najszybciej ugasić pragnienie i wrócić do pokoju, by nie przeszkadzać gospodarzowi, lecz po dwóch łykach wody zmieniła zdanie. Perspektywa dowiedzenia się czegoś więcej o Gelu czy zapytania o Rolanda okazała się silniejsze.
– Jesteś chyba jedynym mieszkańcem Armandaru, panie, dla którego elfy to nie postacie z bajek – zagadnęła, mając nadzieję, że to zapoczątkuje rozmowę. – Długo się znacie?
– Ciężko to określić – odezwał się po chwili milczenia Harold, chociaż Miranda myślała, że już niczego się nie dowie. – Gelu mieszkał w Dumanie trochę ponad rok, może zostałby dłużej, gdyby moja siostra, Isabella… – westchnął i zamilkł, wspominając dawne czasy. – Ale to było siedemdziesiąt lat temu. Nie sądziłem, że przed śmiercią jeszcze go zobaczę. Nie patrz tak na mnie, moja droga – dodał, widząc szok malujący się na twarzy Mirandy. – Rozmawiamy o elfie, który może żyć tysiące lat. Dla niego było to niewiele, dla mnie całe życie. Jednak taki jest ten świat.
– Do tej pory nie patrzyłam na to w ten sposób – próbowała usprawiedliwić się kobieta. – On musi być strasznie stary – rzekła, nie potrafiąc się powstrzymać.
Harold uśmiechnął się lekko. Spoglądał na Mirandę dobrodusznie, jak dziadek, który doucza wnuki, gdy pokręcą jakieś informacje. Początkowo kobiecie ani trochę się to nie podobało, ugryzła się jednak w język, zachowując milczenie. Gelu pouczył ją, że nawet przed przyjacielem elfa nie mogła zdradzić swojej prawdziwej tożsamość. Zamierzała go posłuchać, gdyż w tym wypadku to on wiedział lepiej.
– Wedle rachuby swojej rasy jest młody, chociaż ma już prawie tysiąc lat. Masz jednak szczęście, że udało ci się go nakłonić do pomocy. Gelu w pewien sposób zawsze stronił od ludzi, uważając, że sami powinni radzić sobie ze swoimi problemami. Lepszego wojownika nie znajdziesz w całym Armandarze.
Miranda milczała, nie wiedząc, co powinna odpowiedzieć. Sama nie wiedziała, dlaczego Gelu zmienił zdanie i postanowił jej pomóc. W tym wypadku wątpiła w siłę perswazji oraz skuszenie się na nagrodę, gdy odzyska tron. Najbardziej żałowała, że Harold nie mógł w żaden sposób rozwiać tych wątpliwości.
Przegryzła wargę, wpatrując się przez okno na pogrążony w ciemnościach Duman. Po chwili namysłu uznała, że najlepiej będzie życzyć gospodarzowi dobrej nocy i iść spać. Co prawda miała wiele pytań, na które pragnęła uzyskać odpowiedzi, ale zdanie ich mogło doprowadzić do zdemaskowania tożsamości, a na to nie mogła pozwolić. Obiecała, a zarazem nie chciała narażać Harolda na niebezpieczeństwo.
Miranda już wstawała z krzesła, gdy nagle wpadła jej do głowy pewna myśl. O jedną rzecz mogła zapytać, nie narażając się na ujawnienie. Serce zabiło jej szybciej, gdy pomyślała o narzeczonym. Gelu mógł nie wiedzieć, ale mieszkańcy Armandaru na pewno interesowali się losem lordów i najbliższych doradców królowej.
– Mogłabym cię o coś zapytać, panie? – odezwała się, starając zapanować nad głosem i ukryć podniecenie, które opanowało całe jej ciało. Gdy mężczyzna skinął głową, kontynuowała: – Czy wiesz może, co przydarzyło się lordowi Rolandowi Gehaktowi dwa lata temu?
Miranda spodziewała się wielu reakcji, ale na pewno nie tej, która nastąpiła po zadaniu pytania. Przez kilka sekund Harold patrzył na nią szeroko otwartymi oczami, nie potrafiąc wydobyć z siebie głosu, potem zerwał się z krzesła i padł na kolana u stóp kobiety.
– Wasza Wysokość – rzekł łamiącym się głosem.
Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale nie był w stanie. Łzy płynęły starcowi po policzkach, a Miranda pragnęła wyparować z kuchni i cofnąć czas, by nigdy nie zadać tamtego pytania. Nie rozumiała, w jaki sposób Harold odkrył jej tożsamość. Dlaczego teraz? Gorzko żałowała, że nie posłuchała Gelu i postanowiła jednak szukać informacji o Rolandzie. Miała tylko nadzieję, że elf jej to wybaczy.
– Wybacz mi, Wasza Wysokość – odezwał się po chwili. – Powinienem się zorientować, traktować z szacunkiem, na jaki zasługujesz, królowo.
– Proszę, wstań – poprosiła Miranda.
Starzec powoli i z wielkim trudem stanął na nogach. Po kolejnych namowach kobiety zgodził się w końcu usiąść, mimo że cały czas powtarzał, iż nie wypada, by ktoś taki jak on zasiadał przy jednym stole z władczynią całego Armandaru.
– Powiesz mi, jak się zorientowałeś? – zapytała, by w przyszłości unikać podobnych sytuacji.
– Ponieważ spytałaś o lorda Gehakta, Wasza Wysokość. Wcześniej Gelu wspominał, że podroż do Kavio ma związek z twoim narzeczonym, pani. Teraz rozumiem, dlaczego ci pomaga, mimo wszystko zależy mu na losie Armandaru.
Czyli to wszystko wina Gelu, stwierdziła z ulgą Miranda. Pretensje mógł mieć tylko i wyłącznie do siebie, nikt nie kazał mu wspominać o narzeczonym, skoro tak bardzo zależało mu na utrzymaniu sekretu.
– Wybacz mi śmiałość, Wasza Wysokość – zabrał głos Harold, wycierając dłonią nadal spływające z oczu łzy. – Ale to najwspanialsza wiadomość od dwóch lat. Nigdy… nawet w najśmielszych snach nie przypuszczałem, że możesz nadal żyć, pani. Powiedz słowo, Wasza Wysokość, a zrobię wszystko.
– Opowiedz, co wiesz o Rolandzie i o mojej… śmierci – dokończyła po chwili wahania.
– Akurat o tym niewiele mogę ci powiedzieć, Wasza Wysokość – oznajmił przygnębiony Harold. – Dwa lata temu Archibald Gehakt ogłosił się księciem Armandaru, obwieszczając w całym państwie, że królowa nie żyje. Nie wyjawił jednak, w jaki sposób do tego doszło, po kraju krążyły tylko plotki i domysły. Na temat lorda Rolanda Gehakta wiem jeszcze mniej, od tamtego dnia nikt o nim nie słyszał, jakby nagle zapadł się pod ziemię. Pewne jest to, że nie stracono go z innymi.
– Przynajmniej nadal mogę mieć nadzieję – powiedziała cicho Miranda. Na pewno żyje, dokończyła w myślach. Ocalę go, a potem razem wywalczymy wolność dla Armandaru.
~ * ~
I w końcu jeden z nowszych rozdziałów. Od razu jakoś tak bardziej chce mi się pisać i na dodatek wpadają do głowy nowe pomysły, które sprawiają, że cieszę się, że na niecały rok porzuciłam tę historię i zaczęłam jeszcze raz. Nie wiem, jak wtedy rozwiązałabym niektóre problemy bohaterów, ale na pewno nie w ten sam sposób. Może to zasługa obejrzenia po raz kolejny ostatniej części Hobbita? Szczególnie że jakoś tak od zawsze pozytywnie nakręcało mnie do pisania oglądanie adaptacji powieści Tolkiena, czy nawet słuchanie ich w tle podczas pisania.
Przy okazji zastanawiam się, czy nie podzielić spisu treści na sagi tak, jak na Braciach Duszy w zależności od miejsca pobytu bohaterów. Jeszcze się nad tym zastanowię.

12 komentarzy:

  1. Byłam pewna, że Harold rozpozna w Mirandzie swoją królową. Jednak, gdy czytałam rozdział i gdy Miranda "mówiła", że otrzymała koszulę nocną od starca, już straciłam nadzieję, na to, że prawda wyjdzie na jaw i że Harold domyśli się kim jest stojąca przed nim kobieta.
    Ale jednak to się stało. Miranda jak zwykle przekręciła los na swoją stronę i uważa, że to, iż została rozpoznana jest winą Gelu, nie jej. To takie podobne do królowej.
    Szkoda tylko, że Harold nie ma za wiele informacji na temat domniemanej śmierci Mirandy i Rolanda. Kobieta nie dowiedziała się za wiele na nurtujące ją pytania, ale to, że Roland nie został stracony razem ze wszystkimi tłumaczy sobie, jako że istnieje nadzieja.
    Ciekawa jestem historii Gelu i Isabelli... No i tego całego rocznego pobytu elfa w Dumanie.
    Cieszę się, że masz nowe pomysły. Czekam z niecierpliwością na każdy kolejny rozdział ;-)
    Ja również uwielbiam ekranizacje dzieł Tolkiena - jak też jego twórczość.
    Pozdrawiam, Cath.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harold nigdy nie widział Mirandy osobiście, dlatego nie rozpoznał jej na podstawie samego wyglądu. Zresztą nawet do głowy by mu nie przyszło, by w towarzyszce elfa doszukiwać się podobieństw do królowej, którą wszyscy uważają za martwą. Dopiero umiejętności Mirandy do pakowania się w wszelkie kłopoty i nie trzymania języka za zębami pozwoliła mu wyciągnąć odpowiednie wnioski.
      Myślę, że w okolicach dwunastego/trzynastego rozdziału powinno się wyjaśnić, co stało się z Rolandem, bo w rozdziałach, które obecnie piszę bohaterowie powoli docierają do Kavio.
      Książki Tolkiena też, oczywiście, uwielbiam, ale mimo wszystko po filmy sięgam częściej, woląc poczytać coś nowego.

      Usuń
  2. Rozdział Prawie ze jednowatkowy, ale bardzi ciekawy, dzieki starcowi sporo sie dowiedzieliśmy o obecnej sytuacji kraju, choc ta nie napawa zbytnim optymizmem...raczej kraj nie mogl byc wczesniej zbyt silny, skoro tak łatwo dało sie do przejąć... Cirkawe, czy samozwańczy władca wie, ze tak naprawde królowa przeżyła czy nie... Nie wiem, czy M zdobiła dobrze, pytając sie gospodarza o ukochanego.... Podejrzewalam, ze tn od razu się domyśli..l ale moze i dobrze, szczerze wątpię, aby miał komuś cos zdradzić... Hm, z niecieprliwoscia czekam na ce. Zauważyłam, ze napisałas ryserski zamiast rycerski oraz, ze w jednym ,,zarówno.., jak" nie dalas przecinka orzed ,,jak", brakowało tz przecinka przed ,,czy" w przedostatnim zdaniu w pierwszym fragmencie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Masz rację, gdyby kraj był silny, tak łatwo nie udałoby się cesarzowi go podbić. W późniejszych rozdziałach jeszcze więcej zostanie powiedziane na ten temat, przy okazji wyjaśni się też ile Archibald i inni wysoko postawieni wiedzą na temat śmierci Mirandy.
      Gelu nie przyszedłby do Harolda, gdyby mu w pełni nie ufał, ale zachowanie Mirandy będzie w przyszłości miało swoje konsekwencje.

      Usuń
  3. Przepraszam za zaległości, w czytaniu ich nie mam, ale w komentowaniu owszem.
    Rozdział intrygujący, zwłaszcza wspomnienie o Isabelli, jestem bardzo ciekawa, co stało się z tą kobietą i poznać historię jej i Gelu.
    Wzmianka o utracie żony bardzo mnie zasmuciła. Współczuję ludziom utraty bliskiej osoby, zwłaszcza takiej, z którą przeżyli całe życie. Małżeństwa powinny umierać w jednym momencie. Ja nie wyobrażam sobie dalszego życia bez męża, wolałabym umrzeć razem z nim.
    Gelu z pewnością nie będzie zły na Mirandę, sam się wygadał o narzeczonym, więc to było jasne, że starszy człowiek, który przez całe życie nauczył się łączyć fakty, pozna sekret.
    Miranda odpuściłaby sobie już uczucie do Rolanda i dostrzegła wartość Gelu:) Ja wiem, że to nie takie proste, zrezygnować z miłości swojego życia, ale przecież to jasne, że oni będą razem:D W sumie to nie jest jasne, ale nadzieję można mieć, prawda?:)
    Pozdrawiam cieplutko i życze dużo weny:)
    Neithiria.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Prawie bym tu pewnym dużym spoilerem zarzuciła. Muszę się dwa razy bardziej pilnować.
      Jeśli chodzi o związki, to w moich opowiadaniach można mieć nadzieję na wszystko, bo przeważnie bohaterowie dobierają się sami, mimo że ja planuję coś zupełnie innego. W moich dotychczasowych opowiadaniach z pięciu tylko w jednym przypadku bohaterowie zeszli się tak, jak planowałam.

      Usuń
  4. To Miranda ma wielkie szczęście, że Gelu jej pomaga. Tak źle się dzieje w Armandarze, że nawet Harold ostrzega elfa, by się do tego wszystkiego nie mieszał. Widać jednak, że Gelu mimo wszystko chce pomóc i chce dotrzymać słowa Mirandzie. Chce pomóc tylko w uwolnieniu Rolanda, ale tak mi się zdaje, że na tym się nie skończy - elf pewnie będzie miał wielkie znaczenie, by przywrócić na tron prawowitą królową, pomimo tego, że to rasa ludzka. Cały czas myślę o tym dziwnym śnie Gelu i tą czarownice...
    I Mirnada się przeliczyła. Myślała, że nie ujawni swojej torzsamości, a tu jednak staruszek od razu poznał w niej Królową Armandaru. Po wiadomościach Harloda Miranda teraz ma nadzieję, że jej narzeczony żyje i jest gdzieś przetrzymywany. W ogóle to zastanawiam się nad tą postacią Ronalda... mam swoje podejrzenia, ale pewnie się mylę. No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na dalszy ciąg :)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odnośnie Rolanda nie powiem ani słowa (chociaż już parę razy prawie napisałam za dużo). W okolicach dwunastego/trzynastego rozdziału powinno zostać już wyjaśnione, co się z nim stało i czy istnieje szansa na ratunek.
      Tak, Gelu za wszelką cenę stara się dotrzymać danego Mirandzie słowa. Niedługo też podejmie kolejne decyzje odnośnie tego, co zrobi później.

      Usuń
  5. Bardzo fajny rozdział. Wciągnęłam się :) Miło poczytać taką lekko hobbitową fantastykę, jak sama zauważyłaś :)
    Moje serce skradł Harold. Wierny, zaufany przyjaciel i oddany poplecznik królowej. W tym mężczyźnie jest tyle... troski. Naprawdę przykro mi, że tak długo nie widział syna i jestem ciekawa jego historii z Gelu. W ogóle nie mogę sie doczekać, aż wyjawisz nam więcej z życia elfa. Jest bardzo intrygującą postacią.
    I kurdę, mam takie dziwne przekonanie, że ten nieszczęsny narzeczony od Mirandy okaże się... no nie wiem, że coś z nim będzie nie tak :P Ale to może tylko moje wodze wyobraźni xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Historia Gelu i Harolda zostanie tak pokrótce przedstawiona, ale dużo później. Teraz trochę żałuję, że nie wrzuciłam tego wcześniej, ale Miranda i Gelu albo mieli na głowie coś innego, albo rozmawiali na inny temat. A wątpię, by udało mi się teraz tak zmodyfikować napisane już rozdziały, by to wcisnąć tam w taki sposób, bym była zadowolona.
      A na temat Rolanda nic nie mówię. Za kilka rozdziałów Miranda pozna prawdę.

      Usuń
  6. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, jednak szkoła tak bardzo dała mi się we znaki, że rozdział przeczytałam dopiero w weekend. I, niestety, ale pewnie takie opóźnienia zostaną aż do czerwca :/
    Wracając do rozdziału: zastanawiam się, co dokładnie łączyło Gelu z Isabelle. Czy była to prawdziwa miłość, czy tylko głęboka przyjaźń? Mam nadzieję, że jeszcze rozwiniesz ten wątek, bo jest naprawdę interesujący :)
    Miranda jednak zdradziła swoje pochodzenie, a Harold okazał się naprawdę inteligentny, że tak szybko się domyślił, że obok siedzi prawdziwa i, przede wszystkim, żywa królowa.
    Akcja rozwija się naprawdę ciekawie; zastanawiam się, kiedy Miranda i Gelu zaczną poszukiwać wojowników, którzy pomogą im uratować królestwo. To takie smutne - myślę teraz o Mirandzie - gdy odbiera się komuś wszystko, co było dla niego cenne. Mam jeszcze nadzieję, że Roland żyje i pomoże dawnej ukochanej, choć nie wykluczam sytuacji, że stoi po stronie cesarza.
    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach ten Gelu. Jak widać stać go na zrobienie czegoś wbrew sobie. W zasadzie to cieszę się, że mimo wszystko zgodził się na przenocowanie u Harolda. W końcu dzięki temu sprawił, że starzec otrzymał jakąś szczęśliwą wiadomość, będąc już na ostatniej ścieżce swojego życia. Osobiście nie dziwię się jego reakcji na wieść o tym, że kobieta, którą sprowadził jego przyjaciel, jest królową. No i wcale nie chodzi mi tu o pokłony, a o radość starca. Dziwi mnie jednak to nagłe wysnucie, że Miranda jest królową. No cóż... Przez dwa lata wmawiają ludziom, że ona nie żyje, a tu nagle uważa za nią kobietę, która przybyła z jego przyjacielem. Co prawda jest to jak najbardziej logiczne, po jej pytaniu o byłego narzeczonego, ale... Nie wiem... Byłabym chyba większym niedowiarkiem. W sumie to jestem ciekawa, jak zareagowałby Harold, gdyby dziewczyna zaprzeczyła. Ach te moje niepotrzebne dedukcje. Najważniejsze, że gospodarz już wie i został w tym utwierdzony po reakcji kobiety.
    Tak poza tym podoba mi się ten rozdział. Strasznie szybko mi minął, a nie wydawał się najkrótszy. Wciągnął mnie po prostu. No i jestem ciekawa następnego. Tak więc ogromnych pokładów weny i do napisania! :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon: Elfaba :*

Belka: J. R. R. Tolkien

Opowiadanie nie jest żadnego rodzaju fanfiction, jest w pełni mojego autorstwa. Mogą pojawiać się w nim przekleństwa, brutalne i erotyczne sceny.

Nie informuję o nowych rozdziałach, zapraszam do dołączenia do obserwatorów.

Obserwatorzy