Gelu obserwował Mirandę
krążącą po pokoju, w jakim kilka godzin wcześniej rozmawiał z Haroldem i
zgodził się przyjąć jego pomoc. Żałował, że uległ staremu przyjacielowi. Teraz
mógł mieć kłopoty przez kobietę, którą ze sobą przyprowadził. Prawdopodobnie
ona też myślała o tym samym, marszcząc brwi i nerwowo wykręcając palce u rąk.
Chwilowo mocno zaciskała usta, by nic nie powiedzieć, ale znał jej rasę,
wiedział, że niebawem nie wytrzyma tego napięcia i zacznie mówić, mimo że on
nie chciał słuchać. Przeklinał się w duchu, że uległ i zaproponował pomoc. Z
takim podejściem nigdy nie dotrą do Kavio żywi, nie mówiąc już o potencjalnym
odzyskaniu tronu i pokonaniu cesarza Kuyo.
Ona nie nadaje się na królową, pomyślał, kątem oka dostrzegając, że Miranda już
otwierała usta, by rozpocząć ten drażliwy temat, jednak po sekundzie rozmyśliła
się i kontynuowała krążenie po pokoju. Gelu nie wiedział, co wydarzyło się dwa
lata temu i w jaki sposób zrzucono Mirandę z tronu, ale powoli przestawał się
dziwić, że do tego doszło. Nadal miał do czynienia z niedojrzałą dziewczynką –
ufną i naiwną, która musi natychmiast dorosnąć, bo inaczej czyjeś starania, by
zachować ją przy życiu, spełzną na niczym.
W Ilathis takie zachowanie wśród członków królewskiej
rodziny byłoby niedopuszczalne,
zadumał, chociaż obiecał sobie, że nie będzie już wracał pamięcią do ojczyzny.
Nawet po tylu latach wspomnienia powodowały zbyt wiele bólu. Mimowolnie dotknął
naszyjnika ukrytego pod tuniką, mając nadzieję, że doda mu odrobinę odwagi, by
poradzić sobie z wyzwaniem, jakie go czeka. I cierpliwości, by wytrzymać z tą
głupią królową.
– Przepraszam… – jęknęła
Miranda, zatrzymując się przed Gelu. – Ja… Nie chciałam nic mówić, naprawdę.
Harold sam zorientował się, kim jestem, gdy… – urwała nagle, a w jej oczach
zaszkliły się łzy.
– Gdy wspomniałaś o
Rolandzie – dokończył za nią Gelu. – Chociaż mówiłem, byś o niego nie pytała,
by nie wystawić nas na niebezpieczeństwo. Czy ty w końcu zrozumiesz, jak wielką
odpowiedzialność wzięłaś na swoje barki? Chcesz uratować państwo, a przy
pierwszej nadarzającej się okazji narażasz swoje życie. I nie tylko swoje –
dodał po chwili, wiedząc, że zaboli to Mirandę. – Jeżeli coś stanie się
Haroldowi, to ty będziesz mieć go na sumieniu. A jeśli przyjdą tu po nas żołnierze
Archibalda, zostawię cię i ani razu nie obejrzę się za siebie. Szczególnie że
bez ciebie z łatwością sobie poradzę.
Miranda głośno pociągnęła
nosem. Łzy stanęły jej w kącikach oczu, więc szybko otarła je wierzchem dłoni,
jednak na niewiele się to zdało, bo po chwili ich miejsce zajęły nowe.
– Przepraszam – powtórzyła, odwracając głowę. Nie chciała patrzeć Gelu w oczy. –
Wiem, że źle zrobiłam, ale… ale to ty powiedziałeś mu, że szukamy mojego narzeczonego i uważam, że Harold i tak chciałby ci pomóc, bo
jest twoim przyjacielem – dokończyła po chwili wahania, jakby zbierała się na
odwagę, by to powiedzieć. Prawdopodobnie ostatnie zdanie miało zabrzmieć
stanowczo, jednak zakończyło je kolejne pociągnięcie nosem, co zepsuło cały
efekt. Zamiast silnej i pewnej siebie królowej, elf nadal widział jedynie
zagubioną dziewczynkę. Może było to spowodowane różnicą ras, lecz dopóki ona nie pokaże, że jest godna tego tytułu, nie zmieni zdania.
Nie powiedział tego
głośno, jednak częściowo zgadzał się z Mirandą. Gdyby Harold nie zorientował
się, że Gelu pomaga ocalonej w tajemniczych okolicznościach prawowitej królowej
Armandaru i tak próbowałby pomóc przyjacielowi i zagwarantować im bezpieczne
opuszczenie Dumanu. Nawet jeśli miałby przez to mieć kłopoty. Elf doskonale
wiedział, że stary kowal często przekładał dobro innych nad własne. Teraz coraz
bardziej obawiał się, że wpadł przez to w tarapaty.
Gelu żałował, że uległ
przyjacielowi i obiecał, iż do jego powrotu ukradkiem nie wyjdą z domu.
Załatwienie im bezpiecznego opuszczenia miasta nie miało mu zająć więcej niż
półtorej godziny, jak utrzymywał. Jednak ten czas już dawno się skończył, a
Harold nie wracał.
– Jestem pewna, że
niebawem wróci. Cały i zdrowy… – oznajmiła nieśmiało Miranda. Znów wróciła do
nerwowego wykręcania palców, jakby powiedziała to tylko dlatego, by jego
podnieść na duchu, gdyż sama ani trochę nie wierzyła w te słowa.
Gelu nie podjął rozmowy,
puste słowa kobiety nic dla niego nie znaczyły. W tym momencie jej naiwność na
nic mu się nie przyda. Zrozumiał, że Harold musiał zostać złapany przez
żołnierzy Archibalda, dlatego nie wracał. A jeżeli sytuacja w Armandarze była
tak tragiczna, jak przedstawił to starzec spotkany nad Ethel, to nie wróżyło to
dobrze dla nikogo z nich. Możliwe, że przyjaciel spróbuje grać na zwłokę, ale w
końcu się podda i wyjawi strażnikom wszystko, co wie na ich temat. Jeżeli razem
z Mirandą chcą wydostać się z Dumanu cali, muszą wyruszyć natychmiast, nie
oglądając się za siebie.
Elf już chciał przedstawić
Mirandzie pospiesznie opracowany plan ucieczki z miasta, gdy usłyszał, że ktoś
wchodzi do domu. Po dłuższej chwili w drzwiach pokoju stanął uśmiechnięty od ucha
do ucha Harold. Gelu w duchu odetchnął z ulgą.
– Udało się… – urwał w
połowie zdania, gdyż dostrzegł Mirandę. – Wasza Wysokość, czy coś się
stało? – zapytał zatroskany, gotów do ewentualnej pomocy.
– Nie, nie! –
odpowiedziała pospiesznie kobieta, gwałtownie kręcąc głową. – Coś wpadło mi do
oka – skłamała tak nieudolnie, że nawet najbardziej naiwna osoba od razu by się
zorientowała.
Spojrzał na Gelu, szukając
wyjaśnień u przyjaciela. Elf jednak nie zamierzał wdawać się w dyskusje. Dobrze
wiedział, że Harold trzymałby stronę Mirandy. Była jego królową, co dla ludzi
znaczyło, iż wszelki zdrowy rozsądek odchodził na dalszy plan.
– Więc na czym polega twój
plan? – zapytał Gelu, chcąc zmienić temat.
– Na pewno wszystko w
porządku, Wasza Wysokość? – nie dawał za wygraną Harold.
– Tak, na pewno –
potwierdziła Miranda, wycierając policzki rękawem, jakby myślała, że w ten
sposób doprowadzi się do porządku i nie będzie po niej widać, że wcześniej
płakała. – Proszę, powiedz nam, co udało ci się zdziałać – zachęciła starego
mężczyznę do wyjaśnień. Próbowała się nawet delikatnie uśmiechnąć, lecz w
efekcie wyglądała tak, jakby za chwilę znów miała się rozpłakać.
– Syn mojego przyjaciela
jutro rano jedzie z warzywami na targ w Neklon. Zdecydowaliśmy, że ukryjemy was
na wozie. Wschodniej bramy będzie pilnować strażnik, który nie prowadzi
inspekcji u mieszkańców Dumanu.
– Nie podoba mi się to, że
dodatkowy dzień będziemy narażać cię na niebezpieczeństwo – powiedział z troską
Gelu.
Co więcej, intuicja
podpowiadała elfowi, że powinni jak najszybciej opuścić Duman i udać się w
dalszą drogę. Ostatnio coraz częściej myślał o starcu spotkanym nad Ethel i o
tym, co powiedział mu o wiosce, w której mieszkał. Jeżeli rzeczywiście był tam
szpieg, nieważne czy go złapali, czy nie, to zwiększono liczbę straży na
drogach i w miastach. Miranda nie była bezpieczna, gdyż prawdopodobieństwo, że
ktoś ją rozpozna wzrastało wraz ze zbliżaniem się do stolicy. Sam pomysł
dostania się do Kavio wydawał się szalony. Najlepiej, by królowa jak
najszybciej opuściła Armandar. Nie zrobi tego bez Rolanda, o czym Gelu
doskonale wiedział.
– Neklon znajduje się
niedaleko Kavio, nie będziecie musieli iść pieszo tak długiej drogi – nalegał
dalej Harold.
Dyskretnie zerknął w
stronę Mirandy. Gelu od razu zrozumiał, co przyjaciel chciał mu przekazać. O
ile on był przyzwyczajony do długich, pieszych podróży, bo nic innego nie robił
od ponad pięciuset lat, o tyle królowa była osłabiona i potrzebowała
dodatkowego odpoczynku. Jeden dzień zwłoki mógł wyjść na dobre jej zdrowiu. Elf
westchnął w duchu, postanawiając przemilczeć swoje zdanie. Prędzej czy później,
a zapewne to pierwsze, kobieta zazna trudów wędrówki i życia tułacza. I lepiej,
by się powoli do tego przyzwyczajała, zapominając o wygodach i luksusach.
– Zgoda, zrobimy tak, jak
sugerujesz – uległ przyjacielowi Gelu, mimo że nadal uważał, iż powinni jak
najszybciej wyruszyć w dalszą drogę i nie oglądać się za siebie.
– Uważasz, że to rozsądne?
– zapytała zdumiona Miranda, wyczekująco przyglądając się elfowi.
Gelu zdziwił się, że tak
nagle zmieniła nastawienie. Do tej pory zawsze kwestionowała jego
postanowienia, próbując wszystko zrobić po swojemu. Elf nie potrafił uwierzyć,
by w tak krótkim czasie przemyślała swoje postępowanie i doszła do prawidłowych
wniosków. Prawdopodobnie próbowała jedynie zrehabilitować się za wcześniejsze
zachowanie i ani się obejrzy, wróci tamta uparta, nie zwracająca uwagi na
niebezpieczeństwo królowa.
– Przyda ci się dodatkowy
dzień odpoczynku. Korzystaj, bo prawdopodobnie bardzo długo nie nadarzy się
kolejna okazja.
Przez ułamek sekundy Gelu
dostrzegł pojawiające się w oczach Mirandy buntownicze iskierki. Był pewien, że
kobieta spróbuje usilnie zaprzeczać jakoby coś jej dolegało i wymagała
specjalnego traktowania. Widział już oczyma wyobraźni, jak bez zastanowienia
chwyta pelerynę i miecz, by natychmiast wyruszyć w dalszą drogę.
– Dziękuję, że się o mnie
martwisz – powiedziała po chwili. Gelu byłby zaskoczony, gdyby nie ton głosu
Mirandy, który jasno świadczył o tym, że mówiła z grzeczności, myśląc o czymś
zupełnie innym. Prawdopodobnie niewiele różniącym się od jego wyobrażeń. –
Położę się na trochę – dodała.
– Czy czegoś ci potrzeba,
Wasza Wysokość? – zapytał Harold, gdy Miranda skierowała się w stronę drzwi.
– Nie, dziękuję. Ale po
drzemce z chęcią napiję się herbaty w twoim towarzystwie – rzekła, uśmiechając
się lekko.
– Oczywiście, Wasza Wysokość.
Gdy wychodziła z pokoju,
Harold skłonił się na tyle, na ile pozwalał mu ból w plecach. Nie umknęło
uwadze Gelu, że potem z cichym jękiem się wyprostował i z trudem doszedł do
najbliższego krzesła.
– Nie patrz tak na mnie,
przyjacielu. Ciebie też kiedyś dopadnie starość i dowiesz się, co to znaczy ból
w kościach. Wiem, że to ja jestem gospodarzem, ale byłbyś tak miły i zaparzył
herbaty. Coś ciepłego dobrze mi zrobi, szczególnie że na dworze robi się coraz
chłodniej, a spacer do domu Thomasa był dość długi.
Gelu spełnił polecenie
Harolda, mimowolnie zastanawiając się, jak będzie wyglądała jego starość. Czy
spędzi ją, tułając się bez celu po świecie, aż zabraknie mu sił i zostanie
zmuszony do osiedlenia się w jednym miejscu? A może będę wtedy z nią i spędzą swoje ostatnie dni razem?,
pomyślał, wsypując liście herbaty do dwóch glinianych kubków. Nie liczył
natomiast na to, by po śmierci króla Faldorna pozwolono mu wrócić do Ilathis,
prawdopodobnie już nigdy nie zobaczy pięknych lasów ani miast królestwa elfów.
Z zamyślenia wyrwał go
dopiero gwizd czajnika. Drgnął zaskoczony, jednak szybko się opanował. Wlał
gorącą wodę do kubków i postawił je na stole, po czym usiadł naprzeciw
przyjaciela.
– Myślałeś o swojej
ojczyźnie? – bardziej stwierdził niż zapytał Harold. Gelu lekko skinął głową,
nie widział powodu, by zaprzeczać, szczególnie że przyjaciel znał jego sytuację
i prawdopodobnie wyłapałby kłamstwo, gdyby elf próbował zaprzeczać. – Zawsze
masz taką minę, gdy ją wspominasz – wyjaśnił, upijając łyk gorącego napoju. –
Możesz mnie nazwać głupim optymistą, jak to miałeś w zwyczaju za dawnych lat,
ale wierzę, że kiedyś znów tam powrócisz.
Teraz rozumiem, dlaczego pomagasz królowej.
– Nic nie rozumiesz –
powiedział zirytowany Gelu. – Mnie wygnali, nie mogę już wrócić, dla elfów
jestem nikim. Ona natomiast jest prawowitą królową, ludzie staną po jej stronie,
gdy się dowiedzą, że przeżyła. Jeżeli znajdzie w sobie siłę, jest w stanie
odzyskać to, co straciła.
– Nie powinienem tego
mówić, ale ta wojna może zmienić twoją sytuację – kontynuował temat Harold ku
wielkiemu niezadowoleniu przyjaciela. – Gdy pomożesz królowej ponownie zasiąść
na tronie, zostaniesz bohaterem, który ocalił Armandar. Taki tytuł musi dać do
zrozumienia władcy Ilathis, że warto dać ci drugą szansę.
– Jedno królestwo ludzi
nic nie znaczy dla elfów – oznajmił z goryczą Gelu. – Harukyu mógłby zająć je
wszystkie, a Faldorn nadal nie wychyliłby nosa poza granice lasów Ilathis.
Ludzie są dla niego jak pchły, które w każdej chwili może zgnieść, a świat i
tak się przez to nie zmieni. Opowiadałem ci już kiedyś o tym.
– Nie do tego zmierzam –
powiedział Harold, spoglądając z troską na przyjaciela. – Jeżeli to, co mówią
ludzie jest prawdą, Harukyu nie poprzestanie na królestwach ludzi. W końcu
skieruje swoje wojska na Ilathis i elfy zostaną zmuszone do wzięcia udziału w
wojnie. Tylko czy wtedy nie będzie już dla nich za późno? Wiem, że Faldorn jest
ci całkiem obojętny, ale przecież musiałeś zostawić w ojczyźnie przyjaciół i tę
elfią pannę, o której nie potrafisz zapomnieć.
Gelu odwrócił twarz w
stronę okna. Ciepły i słoneczny dzień ani trochę nie odzwierciedlał jego
ponurego nastroju. Najgorsze, że to już druga osoba w ciągu ostatnich kilku dni
nakłaniała go do uczestnictwa w wojnie. Czy
to rzeczywiście moje przeznaczenie?, pomyślał, znów dotykając wisiorek
ukryty pod ubraniem. Czy tylko
niefortunne zrządzenie losu, któremu powinienem się przeciwstawić? Chociaż na
to jest już chyba za późno, uświadomił sobie, myśląc o Mirandzie i pomocy,
jakiej obiecał udzielić kobiecie.
– Nigdy nie powiedziałeś,
jak ma na imię – wyrwał go z zadumy spokojny i pełen troski głos Harolda.
– Nie chcę o niej
rozmawiać – próbował zakończyć tę rozmowę Gelu, jednak z jakiegoś powodu
przyjaciel nie chciał dać za wygraną.
– Wiem, co to znaczy
utracić ukochaną kobietę…
– Nie straciłem jej! –
krzyknął Gelu, nie potrafią powstrzymać złości. – Ona… Zostawmy ten temat, nie
chcę się z tobą kłócić.
– Martwię się o ciebie,
przyjacielu. Annie pewnie byłoby łatwiej… – urwał gwałtownie, a w jego oczach
pojawił się wielki smutek na wspomnienie zmarłej żony. – Czekasz na tę
dziewczynę ponad pięćset lat. Wiem, że obiecała ci, że dołączy do ciebie na wygnaniu,
ale minęło już zbyt dużo czasu, nawet jak dla elfów, byś mógł liczyć na to, że
jeszcze się pojawi. Gdy pomyślisz o tym racjonalnie, przyznasz mi rację. Wiem,
że to boli, Gelu, ale powinieneś ruszyć naprzód.
– Zaczynając od wygrania
wojny – prychnął elf, nie potrafiąc powstrzymać sarkazmu w głosie.
Nie spodziewał się po
Haroldzie czegoś takiego. Rozumiał, że mężczyzna chciał, by wspierał Mirandę w
jej szalonej misji i pragnął, by wyrwano Armandar spod jarzma Imperium Kuyo,
przywracając mu niepodległość. Nie musiał jednak posuwać się do tak podłych
sztuczek i o niej wspominać.
Wiedział, że ten temat zawsze wprawiał Gelu w stan przygnębienia. Wszyscy ludzie się zmieniali, taka była już
ich wada. Nawet przyjaciele, pomyślał z goryczą.
– To nie ma nic wspólnego
z wojną – zaprzeczył Harold, jednak elf nie potrafił do końca uwierzyć w jego
szczerość. – Podczas tej rozmowy dwa razy dotknąłeś ten wisiorek, który zawsze
nosisz, prezent od niej. Martwię się o ciebie, wieczne oczekiwanie i tęsknota
do niczego dobrego cię nie zaprowadzą. Teraz rozumiem, dlaczego obiecałeś
zabrać ją do Kavio, mimo że oboje wiemy, jakie to niebezpieczne – dodał po
chwili.
Gelu milczał, nie wiedząc,
co miałby odpowiedzieć. Doceniał troskę przyjaciela, jednak cała ta sytuacja
była o wiele bardziej skomplikowana. Podczas pięćsetletnich podróży nie spotkał
ani jednego elfa w królestwach ludzi. Zaakceptował i pogodził się z tym.
Dlatego też nie mógł spełnić prośby Harolda i ruszyć naprzód jak człowiek, bo
czekałoby go tylko więcej cierpienia lub tysiąclecia samotności. Wolał na nią
czekać i pielęgnować wspomnienia z Ilathis, to przynajmniej mniej bolało i
dawało nadzieję, że znów się spotkają.
– Co zrobisz, gdy dowiecie
się już, co stało się z lordem Rolandem Gehaktem? – zapytał Harold, przerywając
milczenie.
Gelu zastanowił się przez
chwilę. Jeszcze wczoraj bez wahania powiedziałby, że ruszyłby w swoją drogę,
zostawiając Mirandę jej własnemu losowi, by mogła zrobić to, co jej się żywnie
podoba. Jednak już tego nie potrafił. Nie po tym, jak zobaczył, z jak wielką
nadzieją patrzył na nią Harold. Staruszek wierzył, że królowa wywalczy
niepodległość królestwa i ponownie zasiądzie na tronie.
– Na początek wyprowadzę
ją bezpiecznie z Armandaru – zdecydował.
Wczoraj wieczorem
rozmyślał trochę nad dalszym etapem podróży. Uznał, że w pierwszej kolejności
najlepiej będzie udać się do Eldoth, graniczącego z Armandarem od północy. Dzięki
temu najszybciej opuszczą królestwo i uwolnią się spod wpływu Archibalda, a
także Harukyu, który jeszcze nie rozszerzył wpływu Imperium Kuyo na północy
kontynentu.
Informacje te Gelu
zachował jednak dla siebie. Nie chciał obarczać Harolda tak wielką
odpowiedzialnością. Nie potrafił podzielać optymizmu Mirandy, nie wierzył, że
wszystko dla każdej osoby, jaką spotkają na drodze, skończy się dobrze. W głębi
serca liczył, że nieszczęście ominie przyjaciela, lecz wolał nie podejmować
ryzyka. Gdyby ludzie Archibalda lub Harukyu dowiedzieli się, że pomógł
królowej, prawdopodobnie wyciągnęliby z niego wszystko, co wie. Nie dość, że
naraziłby ich na niebezpieczeństwo, to obarczyłby siebie winą, a to nie byłaby
prawda.
– Później to ona będzie
musiała zdecydować – rzekł Gelu, gdyż Harold czekał na dalsze wyjaśnienia. – Od
wielu lat nie jestem zainteresowany Tariniusami i ich sojusznikami. Za czasów
panowania Triana mieli samych wrogów. Pamiętam, że Armandar był wtedy małym
królestwem. Nie dawałem mu wielkich szans na przetrwanie, sądząc, że sąsiednie
kraje w końcu go zniszczą. Wojna wisiała wtedy w powietrzu – dodał, wspominając
wydarzenia, których był świadkiem. Wydarzenia, które dla Harolda były jedynie
odległą historią…
– Wierzę, że królowa
Miranda jest tak samo silna i odzyska tron. Od Triana różni się tylko tym, że
ma większe, pełne dobroci i miłości serce – powiedział z dumą, mimo że młodą
królową osobiście znał zaledwie od wczoraj. – Gdybym był młodszy, nie wahałbym
się ani chwili i wyruszył z wami. Wywalczyłbym wolność dla mojej ojczyzny,
uratował rodzinę przed okropnym losem, na który zostali skazani… – głos mu się
załamał. Pospiesznie otarł oczy, w których pojawiły się łzy. – Obiecaj mi,
Gelu, że będziesz na nią uważał – poprosił, chwytając dłoń przyjaciela.
Elf zawahał się przez
chwilę. Dla jego rasy obietnice były uważane za świętość, nie należało ich
składać pochopnie i byle komu. Jeżeli miało się jakiekolwiek wątpliwości,
należało odmówić, by nie zesłać na siebie gniewu Ylthin. Ludzie jednak
podchodzili do tego zupełnie inaczej, na każdym kroku obiecywali coś drugiemu
człowiekowi, często oszukując, już od początku nie mając zamiaru dotrzymać
danego słowa.
Łzy spływały po
pomarszczonych policzkach Harolda. Patrzył na przyjaciela z nadzieją, mimo że z
każdą przedłużającą się sekundą milczenia jego dłonie drżały coraz mocniej.
– Obiecuję – powiedział
Gelu, zgodnie z tradycją elfów na przypieczętowanie danego słowa całując
przyjaciela w czoło.
– Dziękuję, przyjacielu –
szepnął Harold. – Dziękuję… Jeżeli nie doczekam końca tej wojny, mogę być
spokojny, że moje dzieci i wnuki będą żyły w prawdziwym Armandarze.
Gelu wypił zimną już
herbatę w dwóch łykach i wstał od stołu. Jemu też przyda się dodatkowy
odpoczynek w bezpiecznym miejscu. Szczególnie że później będzie musiał pilnować
Mirandy, która ani trochę nie znała się na życiu w drodze. Musiał ją wszystkiego
nauczyć, a wątpił, by szybko potrafił zasnąć, gdy ona będzie pełnić wartę.
– Elfka, o której
rozmawialiśmy ma na imię Laventel. Jest córką Faldorna i jedyną następczynią
tronu Ilathis.
~ * ~
Pod poprzednim rozdziałem
zapomniałam poinformować o tygodniowym wyjeździe do Warszawy. W każdym razie
dzisiaj wróciłam i na dniach nadrobię rozdziały na waszych blogach.
Cudowny rozdział! Taką wielką nadzieję miałam, że Gelu otworzy się w końcu przed Haroldem i opowie mu coś, cokolwiek, o elfce na którą czeka. I spełniły się moje prośby! Co prawda w ostatnim zdaniu i to tak mało informacji, że prawie wcale, ale cieszę się mimo to. Trzeba Ci przyznać, że, jak mało kto, umiesz trzymać w napięciu. ;-)
OdpowiedzUsuńByłam pewna, zupełnie tak jak Gelu, że Miranda uniesie się dumą i zażąda natychmiastowego wyruszenia w drogę po tym, jak elf powiedział jej, że tylko ze względu na nią opóźni wymarsz. A tu takie zaskoczenie. Myślałam, że może będzie się chociaż kłócić, a okazało się, że potulnie poszła odpocząć. To samo z płaczem i nerwami przed pojawieniem się w domostwie Harolda. Po poprzednim zachowaniu królowej, bardziej spodziewałabym się, że będzie szła w zaparte i nie przyzna się do błędu, niż, że będzie płakać i przepraszać Gelu za nierozwagę.
Ogólnie bardzo mi się podobało i już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. Uzależniasz mnie od tego opowiadania tak samo jak zrobiłaś to przy Braciach Duszy.
Pozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńPrzyznam bez bicia, że zrobiłam to specjalnie, że tylko w ostatnim zdaniu dałam taką krótką wzmiankę, szczególnie że w najbliższym czasie nie pojawi się więcej informacji na ten temat. Tak sobie teraz wmawiam, że muszę dokładnie pomyśleć, w jakiej kolejności zamieścić informacje o przeszłości Gelu, ale pewnie i tak wyjdzie spontanicznie.
A Mirandę w końcu dopadły chwile słabości po tym wszystkim, co przeżyła w ostatnich dniach. No i zrozumiała, że unoszenie się dumą tylko jej wyszłoby źle, bo potrzebuje odpoczynku.
Bardzo przyjemny rozdział. Przeczytałam go dość szybko, co mnie wybiło z pantałyku, bo chcę dalej czytać, a tu koniec tekstu :) Za krótko, moim zdaniem ;p
OdpowiedzUsuńPlan Harolda wydaje się bardzo rozważny, ale wiadomo, że wszystko może się. Mam tę nadzieję, że z wyjściem z miasta nie będzie problemu. Miranda oczywiście znów tutaj pokazała swoje małe humorki, że nie jest już dzieckiem, że trzeba się nią aż tak opiekować.
Elf widać wpakował się w kłopoty tym, że pomaga Królewnie. No i wychodzi na to, że pomoże jej odzyskać ten tron. A jego historia jest bardzo smutna. Wciąż ma nadzieję, że jego ukochana do niego dołączy. Może jej ojciec ją pilnuje i nie pozwala jej opuszczać Ilathis? Może to jest powodem tego, że elf tak długo na nią czeka?
Pozdrawiam serdecznie i czeka na dalszy ciąg :*
Dziękuję :)
UsuńJeden z późniejszych rozdziałów będzie dość długi, bo się za bardzo rozpisałam ;)
Oj tak, Gelu wpakował się w spore kłopoty. Chociaż sam nie zdaje sobie jeszcze sprawy, że najgorsze dopiero przed nim.
Natomiast na wyjaśnienie, dlaczego Laventel nie dołączyła do Gelu trzeba będzie dość długo czekać. I prawdę powiedziawszy sama jeszcze nie zdecydowałam, bo mam kilka różnych pomysłów. Chyba wybiorę takie, które będzie lepiej pasować do fabuły, jaka powstanie do tamtego momentu, bo znając życie bohaterowie nieraz postąpią po swojemu.
No i mamy nowy rozdział. Przyznaję, że bardzo mi się podoba. Jakoś tak uwielbiam Gelu i cieszy mnie, kiedy jego postawa stopniowo się zmienia. Mam wrażenie, że coraz częściej bierze pod uwagę potrzeby Mirandy, mimo iż nie uważa jej na dobrą kandydatkę na królową. Osobiście mam wrażenie, że jej upartość jest przydatna przy rządzeniu, chociaż fakt czasem wydaje się do tego za młoda. Szczególnie gdy ma się do porównania elfa, który przeżył setki lat. Hah ^^ Nawet nie powinnam rozpatrywać tego w ten sposób.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pozostanie jeszcze jednej nocy u Harolda, nie przysporzy im kłopotów. Jakoś mam wobec tego złe przeczucia, ale będę trzymać kciuki, aby się nie sprawdziły i ta dwójka bezpiecznie wydostała się z miasta.
Nie spodziewałam się, że ukochana Gelu jest jedyną następczynią tronu. Jak widać ma coś wspólnego z Mirandą.
Czekam na ciąg dalszy. Tworzysz piękną, wciągającą i fascynującą historię. Z chęcią wkraczam, w tworzony przez Ciebie świat. Pozdrawiam serdecznie! :)
Dziękuję :)
UsuńTak, Gelu dba o Mirandę, jednak szybko nie uzna jej za dobrą królową, szczególnie gdy pozna jeszcze kilka faktów z niedawnej przeszłości królowej. Ale rzeczywiście upór może jej się przydać podczas tej podróży, a także później, jeśli uda jej się odzyskać tron.
Przede wszystkim przepraszam, że 1. komentuję tak późno, 2. będę komentować tak późno, internet na laptopie mam tylko w weekendy, a na telefonie nie potrafię czytać, bo od razu boli mnie głowa. Mam nadzieję, że nie będziesz zła, wciąż jestem stałą i oddaną czytelniczką. :D
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Laventel (aż musiałam sprawdzić jej imię, mam trudności z zapamiętywaniem elfów i innych stworzeń z fantasy :D) to tak właśnie podejrzewałam, że będzie kimś ważnym w królestwie, z którego wygnali Gelu. Cóż... Ogromnie mi go szkoda. A o jego dziewczynie w zasadzie nie wiem co myśleć, nie jest o niej zbyt wiele powiedziane. Najłatwiej byłoby uznać, że przed spotkaniem się z nim i wspólną tułaczką powstrzymuje ją ojciec, ale coś mi mówi, że tak nie jest. We'll see.
Harold przypomina mi trochę Rzeckiego (lol). Taki starszy mężczyzna, który stracił już niejedno, dalej ma swoje ideały i gdyby mógł to własnymi dłońmi odbudowałby ukochaną ojczyznę kamień po kamieniu. Czytając o scenie przyrzeczenia Gelu ogromnie się wzruszyłam. Mam nadzieję, że Haroldowi nic się nie stanie, wtedy naprawdę bym się poryczała, a to na blogach rzadko mi się zdarza. :D
Pozdrawiam serdecznie. :)
Ja akurat ostatnio tylko czytam na telefonie, bo na laptopie nie mam czasu, tylko że z telefonu nie lubię komentować, bo zajmuje mi to dwa razy więcej czasu i jak coś się zatnie, to nie ma już możliwości, by odzyskać.
UsuńTeż mam problem z zapamiętywaniem imion, nawet w swoich opowiadaniach. Ostatnio musiałam sobie nawet małą ściągę zrobić z niektórych, bo już miałam dość szukania w rozdziałach.
Ja sama chwilowo jeszcze nie wiem, co myśleć o Laventel i czy zrobić z niej postać raczej pozytywną czy negatywną. Dlatego chwilowo skupię się bardziej na Mirandzie, a historię Gelu pozostawię sobie na później. Ewentualnie powrzucam kilka retrospekcji, w których pewne rzeczy nie będą jeszcze miały znaczenia.
Rozdział przeczytałam już wczoraj, ale nie chciałam pisać komentarza z telefonu i to jeszcze w środku nocy, więc robię to dopiero teraz ;3
OdpowiedzUsuńUhg, dlaczego skończyłaś w takim momencie?! Byłam - ba, ciągle jestem bardzo ciekawa nie tylko tajemniczej przeszłości Gelu, ale i jego relacji z Laventel (dobrze napisałam to imię?). Uwielbiam romantyczne wątki w powieściach, dlatego nie mogłam usiedzieć w miejscu, bo liczyłam, że uchylisz rąbka tajemnicy; i owszem, niby to zrobiłaś, ale jednak czuję niedosyt.
Plan Harolda wydaje się być przemyślany i dobry, ale z pewnością naszych bohaterów czekają przygody po drodze. Ciekawa jestem, czy ucieczka z miasta z królową (!) u boku skończy się dla elfa pomyślnie.
Wciąż zastanawiam się, co dzieje się u Ronalda. Mam nadzieję, że niedługo się tego dowiemy.
Czekam na następny rozdział i pozdrawiam :)
W takim momencie zakończyłam, oczywiście, specjalnie :P Nie sądziłam jednak, że ten fragment wzbudzi aż takie zainteresowanie, bo niestety na więcej informacji o Laventel i przeszłości Gelu trzeba będzie trochę poczekać. A tak swoją drogą to tego rozdziału w ogóle miało nie być, sama nie wiem, dlaczego ostatecznie zmieniłam zdanie.
UsuńNatomiast konkretne informacje na temat tego, co stało się z Rolandem pojawią się w trzynastym rozdziale, bo nie sądzę, by udało mi się to wepchnąć jeszcze do dwunastki.
Cześć xd Pamiętasz jeszcze Gatito? Dawno mnie u Ciebie nie było, ale jakiś czas temu całkiem odcięłam się od blogów i żadnego nie czytałam. Niedawno postanowiłam jednak wrócić. ;d Nadrobiłam tutaj rozdziały i bardzo mi się podobają. Podziwiam Cię za pomysłowość do tworzenia tego typu fantastyki. :) Ciekawe, co się stało z ukochanym Mirandy i czy w ogóle zdołają go odnaleźć. Gelu naraża się na ogromne niebezpieczeństwo, pomagając jej. Jeśli ktoś odkryje, że jest elfem to może mieć ogromne kłopoty. W sumie też nie wiadomo, jak ludzie zareagują na widok Mirandy. Nie wiadomo przecież, czy na pewno staną po jej stronie. Może za bardzo będą się bać księcia. W końcu jest potężny, a Miranda... cóż, to tylko kobieta, bez wojska, bez niczego. Ale mam nadzieję, że jednak znajdzie sojuszników i jakoś zdoła odzyskać władzę, by móc zaprowadzić porządek w państwie. Jestem ciekawa, czy plan Harolda się powiedzie. A co, jeśli akurat będzie stał inny strażnik, który sprawdzi ich po drodze? Facet naraża się na niebezpieczeństwo, pomagając im, ale to się nazywa przyjaźń. :))
OdpowiedzUsuńtchnienie-dusz.blogspot.com zapraszam. ;d
Dziękuję :)
UsuńCóż, gdyby tożsamość Mirandy wyszła na jaw, ludzie zachowaliby się na pewno w różny sposób; jedni podążyliby za nią nawet gdyby ona sama tego nie chciała, inni zdradziliby ją, szukając korzyści dla siebie u Archibalda czy Harukyu, niektórzy baliby się zrobić cokolwiek z takich czy innych powodów.
Chyba nie istnieje plan, który nie zakładałby jakiegoś ryzyka, szczególnie gdy trzeba uwzględnić ludzi. Cóż, Harold liczy na to, że wszystko dobrze się skończy, a jak będzie naprawdę wyjaśni się w kolejnych rozdziałach.
Byłam dość zaskoczona, czytając o zdaniu Gelu na temat Mirandy. Uważa ją za dziecinną, naiwną, dostrzega okiem długowiecznego elfa(albo po prostu racjonalisty?), że takie cechy z pewnością nie pomogą jej w odzyskaniu tronu. Niemniej chce jej pomóc.
OdpowiedzUsuńNie mogę się też doczekać fascynującej historii romansu pomiędzy Gelu a tą elfką Laventel. Fajnie, że na razie ta kwestia jest niejasna, tajemnicza, niemniej mam chrapkę, by ją poznać. To będzie coś!
No i znów bardzo ładna relacja Gelu z Haroldem, przyjaciele aż do śmierci... Ten starzec dziwnie mnie wzrusza.
Trochę nieskładnie, przepraszam ;P Czekam na ciąg dalszy.
Rozdział jak zwykle świetny. Gely nadal pozostajke niesamowicie tajemniczy, ale jednak pokazujesz powoli jego prawdziwe opblicze i bardzo podoba mi sie sposób, wyczucie, z jakim to robisz. Widać, że jest naprawdę zakochany e Elfce. Ale wydaje mi sie, że skoro ona go nadal nie odnalazła, to nie oznacza to nic dobrego: albo nie jest nim zainteresowana, albo coś jej się stąło. Niczego raczej nie ułatwia fakt, że jest spadkobierczynią tronu. Jestem przelonana, że starzec ma rację, twierdząc, iż Gelu będie brał udział w wojnie. I to nie tylko dlatego, że pomaga Mirandzie. Swoja drogą to ciekawe, nie przepada za kobietą, ale miomo wszystko jakos ją lubi, a przynajmniej cuje się za nią odpowiedzialny. Starzec traktuje ją zaś dokładnie tak, jak powinien, jak królową, nawet jeśli wygląda jak biedna prosta dziewczyna. Ale mimo wszystko jakiś majejstat w niej jest, choć musi się nauczyć, że nie może sie obecnie wychylać. Jeśli chce przezyć. Mam wielką nadzieję, że GElu i Mirandzie uda się opiścić niedlugo A., bez większych rpzeszkód, ale coś mi mówi,że skoro na razie tak łatwo im idzie, to może nawet nie udać im sie ot tak opuścić potajemnie miasta... Pozdrawiam, zyczę duzo weny i zapraszam na nowość do mnie - zapiski-condawiramurs.blogspot.com Jestem ciekawa Twojej opinii
OdpowiedzUsuń