Trzy dni – tyle minęło,
odkąd zostawili za sobą trupy Jimmy’ego i żołnierzy. Mirandzie zdawało się, że
upłynęło znacznie więcej czasu. Może to przez monotonię? Wstawali skoro świt i
ruszali w drogę, co jakiś czas zatrzymując się na krótki odpoczynek. Trzymali
się z daleka od wszystkich miast i wsi, a także głównej drogi prowadzącej do
Kavio, przeważnie wybierając trasę przez las lub po bezdrożach.
Mimo że Gelu utrzymywał
wolne tempo marszu, po jednym dniu Miranda miała dość. Bolały ją nogi i nawet
przespanie całej nocy nie przyniosło ukojenia, przez co kolejny dzień wydał jej
się większym wyzwaniem niż poprzedni. Tęskniła za podróżą wozem w towarzystwie
ziemniaków, lecz nie odezwała się na ten temat ani słowem. Wtedy nie musiała
nosić plecaka, który ciążył jej z każdym krokiem, mimo że miała w nim tylko
swoje rzeczy, oraz miecza, który co po chwilę obijał się o udo, powodując
powstanie malowniczej kolekcji siniaków. Nie rozumiała, jak rycerze i lordowie
mogli na co dzień paradować z bronią, skoro było to tak uciążliwe. W tej
sprawie także nic nie powiedziała. Skoro Gelu nosił swoje rzeczy, cały zapas
żywności, jaki mieli, miecz, łuk i kilka sztyletów, to ona też wytrzyma.
Zresztą od trzech dni nie
odzywali się do siebie. Kilka razy Miranda chciała zacząć rozmowę, mając dość
przytłaczającej ciszy, lecz w ostatniej chwili rezygnowała. Po tym, co zaszło,
nie wiedziała, o czym mieliby ze sobą rozmawiać. O pogodzie? Poza tym
zrozumiała, że to wszystko było tylko i wyłącznie jej winą. Gelu wcześniej
zorientował się, że coś było nie w porządku i chciał odejść, ale ona się
uparła. Gdyby wtedy przystała na propozycję elfa, zarówno Jimmy, jak i tamci
żołnierze nadal by żyli. Dlaczego jestem
tak głupia i ślepo ufam ludziom, którzy okażą mi trochę dobroci?
Łzy stanęły Mirandzie w
oczach, gdy pomyślała o Jimmy’m, który teraz mógłby sprzedawać warzywa w Neklon,
o bezimiennych żołnierzach, którzy nigdy nie wrócą do swoich rodzin. Ale byli
martwi, ona skazała ich na śmierć, chociaż przysięgała być dobrą i sprawiedliwą
królową. Czy już znaleziono ich ciała? A może ptaki urządziły sobie z nich
ucztę? Zadrżała, gdy w głowie pojawił się ten makabryczny widok. I jeszcze
Harold…
Na samą myśl o starcu łzy
spłynęły po policzkach kobiety. Starała się je szybko otrzeć, ale pech chciał,
że akurat w tej chwili Gelu postanowił się odwrócić. Jak zwykle nie mogła
dostrzec jego twarzy, zresztą nawet nie chciała jej widzieć. Pożałowała, że nie
założyła kaptura, bo przynajmniej zaoszczędziłaby sobie wstydu. Dla niej jednak
było to strasznie niewygodne.
– Podejdziemy do tamtego
zagajnika i rozbijemy obóz – powiedział, wskazując ręką w stronę pobliskich
drzew.
– Nie musimy się już
zatrzymywać – zaprotestowała szybko Miranda, widząc, że do zachodu słońca
pozostało jeszcze dużo czasu. Była pewna, że troska elfa brała się tylko i
wyłącznie z litości. W duchu przeklęła swoją słabość i to, że pozwoliła mu
zobaczyć łzy.
– Rób, jak chcesz –
odpowiedział obojętnie, odwracając się plecami do kobiety.
Miranda z frustracji
zacisnęła mocno pięści, ale powstrzymała się od komentarza. Bo co miałaby
odpowiedzieć? Powołać się na pozycję królowej, którą Gelu ignorował od samego
początku ich znajomości? Zresztą podjęła już decyzję, więc musiała zaakceptować
postanowienia towarzysza.
Gelu zatrzymał się w
miejscu, w którym wcześniej wskazał Mirandzie i zabrał za rozbijanie obozu.
Nawet nie obejrzał się na kobietę, która chcąc nie chcąc zatrzymała się
nieopodal i usiadła w cieniu jednego z drzew, prostując obolałe nogi. Mimo że
było jej gorąco, zaciągnęła kaptur na głowę i ukradkiem obserwowała elfa. Ten
jednak nie zaszczycił jej ani jednym spojrzeniem czy słowem.
Miranda wychowała się z
przeświadczeniem, że zawsze wszystko było robione za nią. Przez całe życie
otaczał ją tłum służących gotowych wykonać każde polecenie. Do tej pory nie
zdawała sobie sprawy, że przywykła do takich wygód, uważając je za normalne. Tym
razem czuła się jednak nieswojo, nie mogąc w żaden sposób pomóc Gelu w
rozstawieniu obozu. Nie znała się ani na rozpalaniu ogniska, ani na
przygotowywaniu posiłków. Nie potrafiła zrobić absolutnie nic, mimo że tym
razem tego naprawdę chciała.
Nie dotarłabym tak daleko bez niego, pomyślała. Jestem
zbyt słaba i naiwna. Może w ogóle nie powinnam myśleć o odzyskaniu tronu. Jego
utrata mogła być znakiem od bogów, że nie nadaję się na królową, że nie
potrafię zapewnić bezpieczeństwa ludziom, za których jestem odpowiedzialna.
Zresztą to nie o nich pomyślałam w pierwszej kolejności, tylko o Rolandzie…
– Jeśli chcesz, możesz
pozbierać więcej gałęzi na ognisko – odezwał się Gelu, wyrywając Mirandę z
ponurych rozmyślań. – Niedaleko powinien płynąć strumyk, postaram się przynieść
trochę świeżej wody. Może uda mi się coś upolować, ale pewnie jest już za
późno.
Elf chwycił łuk i nie
powiedziawszy już nic więcej, zniknął między drzewami, pozostawiając Mirandę
samą. Kobieta nie wiedziała, co myśleć o zachowaniu towarzysza. Uznała jednak,
że woli zająć się czymkolwiek, niż dalej bezczynnie siedzieć i rozmyślać o
sprawach, które tylko doprowadzały ją do łez.
~ * ~
Odkąd opuścił Ilathis,
Gelu spał wyjątkowo lekkim snem. Samotność i nieprzyjazne ludzkie krainy
nauczyły go, że stale należy zachować czujność, bo niebezpieczeństwo może czaić
się wszędzie. Tylko w towarzystwie nielicznych osób czuł się w pełni
bezpiecznie, a Miranda do nich nie należała. To on musiał zapewnić jej ochronę,
nie odwrotnie. Najgorsze, że już drugi raz w jej obecności złamał to
postanowienie.
Gdy tylko otworzył oczy,
znów znalazł się w innym miejscu niż powinien, tym razem jednak je rozpoznał.
Stał w cieniu drzew nad brzegiem rzeki przepływającej niedaleko królewskiego
miasta w Ilathis. W zasięgu wzroku znajdował się nasyp, pod którym
przesiadywali z Laventel, ciesząc się swoim towarzystwem. Tam trudno byłoby ich
dostrzec, gdyby ktoś z jakiegoś powodu znalazł się w pobliżu.
– Czego znów ode mnie
chcesz?! – krzyknął, odwracając się od widoku, który sprawiał mu ból i
przywoływał mnóstwo wspomnień z szczęśliwej przeszłości.
– Och, chciałabym wiele
rzeczy, ale muszę ograniczyć się do najważniejszych – powiedziała Erika.
W ułamku sekundy pojawiła
się tuż obok elfa. Jak podczas ich pierwszego spotkania jej twarz skrywały
cienie, których nie potrafił przejrzeć. Jednak po tym, jak kręciła głową
dookoła, uznał, że z ciekawością oglądała otaczający ich krajobraz.
– Niedługo zajdziesz za
daleko na wschód, bym mogła się z tobą znów skontaktować – dodała po chwili. –
I nie rozumiem, po co to robisz. Po krajach, w których rządzi Harukyu, nie można bezpiecznie wędrować. W ten
sposób tylko się prosisz o nieszczęście, a jesteś zbyt ważny, aby tak ryzykować.
– Dlaczego?
– Dlaczego, co?
– Dlaczego według ciebie
jestem ważny? – powtórzył z irytacją Gelu, mając serdecznie dość tajemniczej
kobiety, która najwyraźniej nie traktowała go poważnie. Z chęcią sam wyrwałby
się z tego miejsca, ale nie wiedział, jak to zrobić.
– Za dużo musiałabym teraz
wyjaśniać – powiedziała wymijająco Erika. – Przyjdź do Vingaardu, a dowiesz się
wszystkiego o swoim wielkim przeznaczeniu. Ale przede wszystkim uciekaj z
Armandaru.
– Najpierw mam pewne
sprawy do załatwienia w Kavio, a o dalszej podróży zadecyduje Mi…
– W Kavio?! KAVIO?! –
przerwała mu w połowie zdania Erika. – W głowie ci się poprzewracało? Armandar
to nie jest, powtórzę, aby to do ciebie dotarło, nie jest kraj, jaki
znałeś. Nawet nie wejdziesz do miasta, bo złapią cię już przy bramie. Zawróć,
póki nie jest za późno.
– Obiecałem…
– To złam tę obietnicę –
po raz kolejny weszła mu w zdanie Erika, co mocno zirytowało Gelu. – Co jest
ważniejsze przeżycie i pokonanie cesarza, czy zrobienie tego czegoś, co masz
tam zrobić?
– Dałem słowo i go
dotrzymam – oznajmił stanowczo Gelu. – A teraz wyciągnij mnie z tego niby snu.
Erika westchnęła
teatralnie, kręcąc głową. Ignorując elfa, podeszła nad brzeg rzeki i przez
dłuższą chwilę wpatrywała się w świecące na niebie słońce, jakby promienie w
ogóle jej nie raziły. Gelu miał ochotę wyrwać ją z zamyślenia, jak ona
wcześniej przerywała mu wypowiedzi w połowie zdania. Powstrzymał się jednak,
uznając, że obecnie, niestety, był zdany na łaskę kobiety.
– Wszyscy faceci są tacy
sami – mruknęła pod nosem. – Proszę bardzo, rób, jak chcesz, ale potem nie miej
do mnie pretensji, że cię nie ostrzegałam. Chociaż pewnie i tak będziesz –
dokończyła tak cicho, jakby sądziła, że jej nie usłyszy. – Koło zachodniej
bramy prowadzącej do miasta spotkasz jednooką staruchę, żebrzącą o pieniądze od
nielicznych przejezdnych. Przywitaj się z nią po elficku i powołaj się na mnie,
a wam pomoże.
– Dlaczego mi to mówisz? –
spytał podejrzliwie Gelu.
– Bo zależy mi na tym,
abyś przeżył, skoro musisz wiedzieć – rzekła Erika takim tonem, jakby uważała
to za oczywiste.
Prawdopodobnie w ofercie
nagłej pomocy nieznajomemu też nie widziała nic podejrzliwego. Jej zachowanie
trochę przypominało Gelu Mirandę, przy czym miał pewność, że zakapturzona
kobieta potrafiła sobie radzić w trudnych sytuacjach, podczas gdy królowa
zginęłaby po jednym dniu, gdyby zostawić ją na pastwę losu.
– Dlaczego wybrałeś to
miejsce? – zapytała po chwili, zanim Gelu zdążył po raz drugi poprosić ją o
wyciągnięcie z tego miejsca.
– Przecież to ty mnie tu
sprowadziłaś.
– Tak, ale pozwoliłam ci stworzyć
otoczenie. A skoro nie zrobiłeś tego świadomie, prawdopodobnie ten obraz
wypłynął z twojej podświadomości – wyjaśniła Erika. – Wszystko wygląda tak
prawdziwie, pomijając, że jest nienaturalnie cicho – dodała po chwili. – Słońce
świeci, nawet rzeka zdaje się naprawdę płynąć…
Gelu chciał powiedzieć, że
kobieta nie powinna narzekać na ciszę, skoro sama nie potrafiła dobrze stworzyć
jednego pokoju, który wyglądałby naturalnie, a nie był pozbawiony drzwi i okien
czy wypełniony karykaturami lalek. Nie zdążył jednak, bo Erika zrobiła coś,
czego nie spodziewałby się nawet po nieprzygotowanej do życia poza pałacem
Mirandzie.
Elf nie miał pojęcia, co
chciała tym osiągnąć, gdyby nie absurd całej sytuacji, może by w porę
zareagował. Stojąc nad brzegiem rzeki, Erika zrobiła krok do przodu, jakby
przed sobą miała normalny grunt. Prawdopodobnie w ostatniej chwili próbowała
utrzymać równowagę, bo na wszystkie strony machała rękami. Nic jej to jednak
nie dało i z głośnym pluskiem wylądowała w wodzie.
Gelu szybko podbiegł do
brzegu, by pomóc kobiecie. Nie miał pojęcia, czy w tym dziwnym świecie mogła
się utopić ani co w konsekwencji znaczyłoby to dla niego. Nie chciał sprawdzać
tego na własnej skórze i ryzykować braku możliwości powrotu do rzeczywistości.
Co pomyślałaby Miranda, gdyby się nie obudził? Prawdopodobnie zrobiłaby coś na
tyle głupiego, że lepiej się nad tym w ogóle nie zastanawiać.
W tym samym momencie, w
którym Gelu wchodził do wody, Erika zdołała wynurzyć się bez niczyjej pomocy.
Pewnie stanęła na nogach, raz za razem wyrzucając z siebie wiązkę najgorszych
przekleństw, jakie elf słyszał w swoim długim życiu. Kilka razy wyłapał słowa w
języku, jakiego nigdy nie słyszał, co mocno go zaintrygowało. Sądził, że Erika
była zwykłym człowiekiem, posiadającym trochę magicznych zdolności,
pozwalających jej dręczyć go w snach. Nagle jej słowa o wielkim przeznaczeniu i
wybrańcu nabrały trochę innego znaczenia. O ile wcześniej nie miał zamiaru
słuchać jej rad i spotykać z jednooką żebraczką, teraz powoli zmieniał zdanie.
Wyciągnął rękę w stronę
Eriki. Po kilku kolejnych przekleństwach przyjęła pomoc. Następnie z
zadziwiającą łatwością wyciągnął ją z wody i postawił na ziemi. Kobieta była
niesamowicie lekka, nie mogła ważyć więcej niż kilkuletnie dziecko. Gelu
zastanawiał się, czy wynikało to z miejsca, w jakim się znajdowali, czy to
jakaś cecha charakterystyczna innej rasy.
Woda ciekła z mokrej
peleryny Eriki. Kaptur jednak nadal trzymał się na głowie. Gelu starał się
zobaczyć jej twarz, gdy stała blisko, ale nienaturalny cień nadal mu na to nie
pozwalał. Jakby w ogóle nie miała twarzy,
pomyślał przez chwilę, ale szybko wyrzucił tę sugestię z głowy. Jeśli kobieta
rzeczywiście miała magiczne zdolności, mogła wpłynąć na to, w jaki sposób ją
widział.
– Cały czas się na mnie
gapisz – odezwała się po chwili, raz za razem plując wodą i głośno mlaskając,
jakby próbowała pozbyć się nieprzyjemnego smaku z ust. – Nie spodziewałam się,
że woda będzie aż tak prawdziwa – prychnęła urażona pod nosem, nie dając Gelu
dojść do słowa. – Nie rozumiem, jak to zrobiłeś, skoro nawet nie panowałeś nad
tym, co tworzysz. A może… Nie, to bez sensu… Albo jednak… Chyba powinnam jej
powiedzieć… – mruczała pod nosem Erika, całkiem ignorując obecność elfa.
– Bardziej niepokoi mnie
cień, który skrywa twoją twarz – przerwał kobiece Gelu. Ani trochę nie
obchodziła go prawdziwość wody i gdyby to zależało od niego, już dawno by stąd
odszedł i nigdy więcej nie wracał do tego dziwnego miejsca, szczególnie kiedy
wyglądało w ten sposób.
– To takie moje małe
udoskonalenie – odpowiedziała od niechcenia Erika, krążąc wokół Gelu, jakby był
jakimś słupem, nie żywą istotą, której mogło to przeszkadzać. – Jeśli zaufasz
mi na tyle, by pokazać twarz, cień zniknie. Nie chciałam być stratna, chyba
rozumiesz.
– Myślałem, że wiesz, jak
wyglądam – zdziwił się Gelu, nie spuszczając wzroku z Eriki. Cała ta sytuacja
coraz bardziej mu się nie podobała.
– Wiem o znakach Ylthin,
ale nic poza tym. Nigdy się nie spotkaliśmy, nie licząc tamtej nocy. Ale masz
rację, pora wracać. Może uda mi się jeszcze nawiązać kontakt z Alistairem.
Chociaż ostatnio był za daleko… – powiedziała do siebie, po raz kolejny
ignorując Gelu. – W każdym razie jeśli naprawdę nie masz zamiaru zmienić
zdania, pamiętaj: zachodnia brama, jednooka starucha i koniecznie przywitaj się
z nią po elficku. Do zobaczenia w Vingaardzie.
Gdy tylko powiedziała
ostatnie słowo, wszystko zniknęło.
~ * ~
Gelu obudził się
gwałtownie. Od razu usiadł i zacisnął dłoń na sztylecie upiętym do pasa.
Rozejrzał się dookoła, ale nic nie wydarzyło się od czasu, kiedy zasnął. Jedyne
wyjątki stanowiło zgaszone ognisko, Miranda siedząca obok mocno opatulona kocem
oraz słońce, powoli wyłaniające się zza linii horyzontu.
Elf zaklął pod nosem. Nie
przypuszczał, że w tym dziwnym świecie na granicy jawy i snu spędził aż tyle
czasu. Uznał, że czas musiał tam płynąć jakoś inaczej, bo rozmowa z Eriką nie
mogła trwać kilku godzin. Najgorsze, że naraził Mirandę na niebezpieczeństwo,
chociaż obiecał ją chronić. Następnym razem, o ile do niego dojdzie, wyciągnie
od zakapturzonej kobiety wszystkie informacje na temat tego miejsca, do którego
go zabierała – łącznie z tym, jak się stamtąd wydostać.
– Mówiłam, że też mogę siedzieć
na warcie – odezwała się Miranda. Nie uszło uwadze Gelu, że szczękała przy tym
zębami, chociaż przede wszystkim starała się mówić z wyrzutem.
– Następnym razem wezmę to
pod uwagę – rzekł Gelu, nie chcąc wdawać się w dalsze dyskusje na ten temat.
Nie chciał wspominać
kobiecie nic na temat Eriki. Następnym razem nie prześpi kamiennym snem całej
nocy, bo tajemnicza nieznajoma sama wyznała, że znajdzie się za daleko, by
nawiązać kolejny kontakt. O ile nie
kłamała, pomyślał elf. Nie znał jej, nie wiedział, do czego była zdolna ani
czy to, co mówiła, w ogóle było prawdą.
– Od dawna nie śpisz? –
zapytał, próbując jakoś podtrzymać rozmowę i zarazem w delikatny sposób
dowiedzieć się, od jak dawna marznie, bo nie potrafiła rozpalić ogniska.
– Nie wiem, wydaje mi się,
że nie – powiedziała cicho. Po chwili otworzyła usta, jakby chciała coś jeszcze
powiedzieć, ale szybko zmieniła zdanie. Spuściła głowę i wpatrywała się w swoje
kolana.
Gelu nie naciskał. Jeśli
nie chciała mówić, to nie. Nie przeszkadzała mu milcząca towarzyszka. Przywykł
do samotnych podróży, gdy przez kilka dni lub tygodni do nikogo się nie
odzywał. Powoli zaczynał się obawiać, że takie zachowanie może nie wyjść
Mirandzie na dobre. Ciągle się czymś zadręczała i dusiła w sobie, a to powoli
zaczynało ją niszczyć.
Gelu wstał i zarzucił
Mirandzie na ramiona swój koc, po czym uklęknął przy pozostałościach
wczorajszego ogniska, by rozpalić nowe. Jeden rzut oka na porozrzucane wokół
gałęzie, patyki i suche liście wystarczył, by zorientować się, że kobieta
próbowała rozpalić ogień, ale nie dość, że źle się za to zabrała, to w efekcie
nic z tego nie wyszło.
– Wieczorem nauczę cię,
jak rozpalać ognisko – powiedział Gelu, odpowiednio ustawiając gałęzie i
patyki, odrzucając na bok te, które zdążyły zmoknąć na wilgotnym, nocnym
powietrzu. A później jeszcze wielu innych
przydatnych rzeczy, dodał w myślach.
– Nawet do tego się nie
nadaję… – szepnęła Miranda.
– Zdziwiłbym się, gdyby
królowa, która całe życie spędziła w murach wygodnego zamku, potrafiła to
zrobić – odpowiedział spokojnie. Ponad
połowa twoich lordów też miałaby z tym problem, bo za bardzo polegają na
służbie, dokończył w myślach, woląc nie sprawiać kobiecie dodatkowych
przykrości.
Po dłuższej chwili
zapłonął jasny, ciepły ogień. W świetle płomieni Gelu mógł wyraźnie zobaczyć
zmartwioną twarz Mirandy. Tak jak przypuszczał, coś ją dręczyło. Zastanawiał
się, czy miało to związek z Rolandem, śmiercią Jimmy’ego i ich ostatnią
kłótnią, czy może zrzuciła sobie na głowę inne problemy, o których do tej pory
nie powiedziała nawet jednego słowa.
– Myślisz, że to kara,
jaką zesłał na mnie Renos, bo byłam złą królową? – powiedziała Miranda, nadal
patrząc w ten sam punkt na swoich kolanach.
Gelu przez chwilę uważnie
obserwował kobietę, jednak ta nie powiedziała nic więcej. Z jednej strony miał
dość ludzi i ich zmiennych nastrojów, z drugiej trochę ją rozumiał. W końcu
niejeden człowiek na jej miejscu już dawno by się załamał, a ona nadal starała
się znaleźć w sobie siłę do dalszej walki.
– Byłaś za młoda, aby na
własną rękę źle rządzić. Zresztą, znając twój charakter, pewnie chciałaś dla
wszystkich jak najlepiej – powiedział szczerze Gelu. – Jeżeli w tym, co się
stało, szukasz interwencjo bogów, to przypisałbym im raczej to, że w jakiś
sposób ocalałaś. I nie powinnaś o tym tyle myśleć. Skup się na przyszłości, nie
przeszłości, bo tej już nie zmienisz.
Miranda nic nie
odpowiedziała, elf miał jednak nadzieję, że przemyśli to dokładnie i za to, co
się stało, przestanie obarczać winą siebie.
– Dlaczego ze mną
zostałeś? – zapytała po chwili. – Powiedziałam ci tyle nieprzyjemnych rzeczy.
Co więcej, obarczyłam cię winą za śmierć Jimmy’ego, a przecież to ja do tego
doprowadziłam. Mogłam cię od razu posłuchać, ucieklibyśmy tamtej nocy i do
niczego by nie doszło. I jeszcze Harold… – urwała, cicho pociągając nosem.
– Obiecałem ci, że pomogę
uratować narzeczonego, a ja zawsze dotrzymują danego słowa – wyjaśnił stanowczo
Gelu. – I przestań myśleć o Jimmy’m. Gdybym miał całkowitą pewność, że nas
zdradził, poderżnąłbym mu gardło tamtej nocy – zapewnił, nie przejmując się, że
Miranda zadrżała pod wpływem tych słów. – A Harold wiedział, co ryzykuje. Nawet
gdybyśmy wtedy uciekli, jego by to nie ocaliło. Pójdę zapolować, a ty pilnuj
ognia. Gdyby przygasał, dorzuć kilka gałęzi. Niedługo wrócę.
~ * ~
Mam wrażenie, że ostatnio
strasznie się rozpisuję. Jeden z późniejszych rozdziałów musiałam podzielić aż
na trzy części, co do tej pory nigdy mi się jeszcze nie zdarzyło. No ale jak
widać zawsze musi być ten pierwszy raz.
Największy problem mam
jednak z tym, że ostatnio na kursie dydaktycznym trochę piszę w zeszycie, bo
już nie muszę ze sobą nosić laptopa na uczelnię, a teraz nie chce mi się tego
przepisywać.
I jak widać pojawił się
nowy szablon, który dał mi nowy zastrzyk weny :)
Nic dziwnego, że Miranda nie umie takich rzeczy jak rozpalanie ognia, skoro do tej pory nie musiała czegoś takiego robić. Nie powinna być o to na siebie zła, bo przecież nigdy wcześniej nie miała okazji ku temu. Ech, przynajmniej przestali milczeć. Jak ona wytrzymała tyle czasu bez odzywania się? Ja jestem małomówna, ale na jej miejscu już dawno zaczęłabym pewnie coś paplać... nawet od rzeczy, byle przerwać ciszę. Kurcze no... czemu ona się tak o wszystko obwinia? Nie mogła przewidzieć, że tak się sprawy potoczą. Za bardzo wrażliwa jest. I jakim cudem ona mogła być królową? Heh... królowe zawsze kojarzyły mi się z silnymi kobietami, zupełnie innymi niż Miranda. :) Co to za kobieta ze snu? Ciekawe, co czeka Gelu i czemu tak jej zależy, by przeżył. Co jest jego przeznaczeniem? Czyżby to on miał obalić obecnego władcę? Gorzej, jak on faktycznie zginie przez to, że nie opuścił Armandaru. No ale jakby odszedł, to bez niego Miranda pewnie prędko by zginęła, a wątpię, że zrezygnowałaby z prób odzyskania tronu i uciekła razem z nim. ;) Dobrze, że nie poszedł tam, gdzie kazała mu kobieta ze snu.
OdpowiedzUsuńCóż, Miranda urodziła się w rodzinie królewskiej, co więcej nie miała rodzeństwa, więc chcąc nie chcąc, musiała przyjąć obowiązki królowej, nawet jeśli nie miała do tego odpowiednich predyspozycji.
UsuńW jednym z kilku kolejnych rozdziałów pojawi się nieco informacji na temat Eriki i "przeznaczenia" Gelu, lecz pomimo paru wyjaśnień,pojawi się więcej pytań.
Kurde, cały komnetarz napisałam, ale nie, nie mógł się dodać głupek. NO cóż, piszę jeszcze raz. Własciwie współuczję Mirandzie, czuje się naprawdę niepotrzebna i słaba, a tak nie jest... może i nie umie rozpalać ognia, ale faktycznie, noiby skąd by miała to potrafić? dobrze,że Gelu jej nie dokuczał w tej gestii. xD. Co dosnu - są one trochę niepokojące, nawet jeśli wydaje się, że kobiecie ze snu faktycznie zalezy na bezpieczeństwie gelu. odnoszę jednak wrażenie, że może tak być tylko dlatego, że jest on jej potrzebny do jej własnych plabów. ale nie sądzę, żeby kłamała, jeśli chodzi o tę staruszkę, wieć liczę, że ją odnajdą w K. Z niecierpliwością czekam na cd i zapraszam na świeżo dodany rozdział do mnie na zapiski-condawiramurs
OdpowiedzUsuńMyślę, że Miranda nie odnajdzie w sobie tej prawdziwej siły, dopóki nie opuści Armandaru i naprawdę nie zacznie działać. W końcu tu na każdym kroku widzi, co stało się z jej ojczyzną i obwinia się o to, że w ciągu dwóch minionych lat nie mogła zrobić absolutnie nic.
UsuńW jednym z kilku kolejnych rozdziałów pojawi się nieco informacji na temat Eriki, lecz pomimo paru wyjaśnień, w konsekwencji przeważać będą następne pytania.
Widać, że Miranda bardzo przeżywa to, co się stało. Obwinia się za śmierć Jimiego, a przede wszystkim za Harolda, który okazał się miłosierny wobec niej. Elf ma racje, niech skupi się na przyszłości, bo ona jest teraz ważna.
OdpowiedzUsuńZaciekawia mnie ta "wizja snu" (nie wiem, czy dobrze to określiłam) Zadziwiające, że Gelu tak wyraziście wyobraził sobie tę scenę, ze o mały włos Ericę pochłonęła ta woda. Ale najważniejsze pytanie to, co to za przeznaczenie na niego czeka, że ta zależy jej, aby nie spełnił obietnicy danej królowej... I w ogóle kim jest ta kobieta ze snu?
Pozdrawiam serdecznie i czekam na dalszy ciąg :*
Kiedyś pojawi się wyjaśnienie na temat tego, czym jest ten świat, w który Erika wciągnęła Gelu. Ale to dużo,dużo później, więc chwilowo każdy może mieć soje wyobrażenia :)
UsuńNatomiast na temat samej Eriki w jednym z kolejnych rozdziałów pojawi się nieco wyjaśnień, a odnośnie przeznaczenia Gelu mnóstwo nowych pytań i wątpliwości. W przypadku elfa wiele tajemnic zachowam niemal do samego końca, podobnie jak na Braciach Duszy.
Czytałam juz dwa twoje opowiadania , mimo iż nie dodawałam komentarzy :D i musze powiedzieć ,że jeszcze nigdy u nikogo tak dobrze mi się ich nie czytało . Są po porostu cudowne powinnaś napisać jakaś książkę :* pozdrawiam ola
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa :)
UsuńWspółczuję Mirandzie, ciężko jest mieć na sumieniu czyjąś śmierć, nawet jeśli chodzi o ludzi, którzy życzyli jej źle.
OdpowiedzUsuńFragment ze snem był bardzo ciekawy. Jestem niemal pewna, że to nie była zwykła mara. Gelu podświadomie wrócił do miejsca, w którym niegdyś spędzał miłe chwile z ukochaną. Ciekawi mnie postać Eriki. Zastanawiam się, jaką rolę spełni w tym opowiadaniu. I fajny pomysł z tym cieniem skrywającym twarz ;)
Końcówka rzuca nieco pozytywniejsze światło na relacje Gelu i Mirandy. Chcą czy nie chcą, są teraz na siebie skazani, a wydaje mi się, że pomimo trudnych początków narodzi się między nimi coś na kształt przyjaźni. Fajnie, że elf tak dba o naszą naiwną królową ^^
Pozdrawiam :)
Sądzę, że Erika będzie jedną z ważnych postaci w opowiadaniu, lecz na temat jej roli milczę, bo ma związek z pewną inną postacią. Jednak w kolejnych rozdziałach pojawi się nieco więcej na jej temat.
UsuńPowiedziałabym, że chcąc czy nie chcąc Gelu i Miranda, to główni bohaterowie, więc nie ma możliwości, by na początku opowiadania ich drogi się rozeszły. Jednak masz rację, powoli ich relacje będą się polepszać i sądzę, że za jakiś czas będą mogli nazwać się przyjaciółmi.
Zaczynając od szablonu - bardzo mi się podoba :) Pasuje do tej historii i mam wrażenie, że wprawia w idealny nastrój do czytania. Jeśli zaś chodzi o czytanie... Naprawdę świetny rozdział. Zaintrygowała mnie postać Eriki, plus zastanawia mnie, jaką tak naprawdę rolę ma odegrać Gelu. Co prawda pomoc byłej królowej to ważne zadanie, ale to po prostu czuć, że na jego barkach spocznie też coś większego. Tym bardziej, że jego sny odwiedza ta tajemnicza postać. Swoją drogą całkiem pomocna. W końcu dzięki niej elf będzie miał ułatwiony dostęp do miasta. Oczywiście jeśli zaufa nieznajomej. Jestem bardzo ciekawa, jak to się potoczy. Poza tym liczę na ocieplenie stosunków między Gelu i Mirandą. Trochę przykro czytać o ciągle zalegającej między nimi ciszy... Tak więc trzymam za to kciuki. No i czekam na ciąg dalszy. A tymczasem weny, weny, weny! Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń