wtorek, 17 listopada 2015

Rozdział 10: Ponowne spotkanie



Trzy dni – tyle minęło, odkąd zostawili za sobą trupy Jimmy’ego i żołnierzy. Mirandzie zdawało się, że upłynęło znacznie więcej czasu. Może to przez monotonię? Wstawali skoro świt i ruszali w drogę, co jakiś czas zatrzymując się na krótki odpoczynek. Trzymali się z daleka od wszystkich miast i wsi, a także głównej drogi prowadzącej do Kavio, przeważnie wybierając trasę przez las lub po bezdrożach.
Mimo że Gelu utrzymywał wolne tempo marszu, po jednym dniu Miranda miała dość. Bolały ją nogi i nawet przespanie całej nocy nie przyniosło ukojenia, przez co kolejny dzień wydał jej się większym wyzwaniem niż poprzedni. Tęskniła za podróżą wozem w towarzystwie ziemniaków, lecz nie odezwała się na ten temat ani słowem. Wtedy nie musiała nosić plecaka, który ciążył jej z każdym krokiem, mimo że miała w nim tylko swoje rzeczy, oraz miecza, który co po chwilę obijał się o udo, powodując powstanie malowniczej kolekcji siniaków. Nie rozumiała, jak rycerze i lordowie mogli na co dzień paradować z bronią, skoro było to tak uciążliwe. W tej sprawie także nic nie powiedziała. Skoro Gelu nosił swoje rzeczy, cały zapas żywności, jaki mieli, miecz, łuk i kilka sztyletów, to ona też wytrzyma.
Zresztą od trzech dni nie odzywali się do siebie. Kilka razy Miranda chciała zacząć rozmowę, mając dość przytłaczającej ciszy, lecz w ostatniej chwili rezygnowała. Po tym, co zaszło, nie wiedziała, o czym mieliby ze sobą rozmawiać. O pogodzie? Poza tym zrozumiała, że to wszystko było tylko i wyłącznie jej winą. Gelu wcześniej zorientował się, że coś było nie w porządku i chciał odejść, ale ona się uparła. Gdyby wtedy przystała na propozycję elfa, zarówno Jimmy, jak i tamci żołnierze nadal by żyli. Dlaczego jestem tak głupia i ślepo ufam ludziom, którzy okażą mi trochę dobroci?
Łzy stanęły Mirandzie w oczach, gdy pomyślała o Jimmy’m, który teraz mógłby sprzedawać warzywa w Neklon, o bezimiennych żołnierzach, którzy nigdy nie wrócą do swoich rodzin. Ale byli martwi, ona skazała ich na śmierć, chociaż przysięgała być dobrą i sprawiedliwą królową. Czy już znaleziono ich ciała? A może ptaki urządziły sobie z nich ucztę? Zadrżała, gdy w głowie pojawił się ten makabryczny widok. I jeszcze Harold…
Na samą myśl o starcu łzy spłynęły po policzkach kobiety. Starała się je szybko otrzeć, ale pech chciał, że akurat w tej chwili Gelu postanowił się odwrócić. Jak zwykle nie mogła dostrzec jego twarzy, zresztą nawet nie chciała jej widzieć. Pożałowała, że nie założyła kaptura, bo przynajmniej zaoszczędziłaby sobie wstydu. Dla niej jednak było to strasznie niewygodne.
– Podejdziemy do tamtego zagajnika i rozbijemy obóz – powiedział, wskazując ręką w stronę pobliskich drzew.
– Nie musimy się już zatrzymywać – zaprotestowała szybko Miranda, widząc, że do zachodu słońca pozostało jeszcze dużo czasu. Była pewna, że troska elfa brała się tylko i wyłącznie z litości. W duchu przeklęła swoją słabość i to, że pozwoliła mu zobaczyć łzy.
– Rób, jak chcesz – odpowiedział obojętnie, odwracając się plecami do kobiety.
Miranda z frustracji zacisnęła mocno pięści, ale powstrzymała się od komentarza. Bo co miałaby odpowiedzieć? Powołać się na pozycję królowej, którą Gelu ignorował od samego początku ich znajomości? Zresztą podjęła już decyzję, więc musiała zaakceptować postanowienia towarzysza.
Gelu zatrzymał się w miejscu, w którym wcześniej wskazał Mirandzie i zabrał za rozbijanie obozu. Nawet nie obejrzał się na kobietę, która chcąc nie chcąc zatrzymała się nieopodal i usiadła w cieniu jednego z drzew, prostując obolałe nogi. Mimo że było jej gorąco, zaciągnęła kaptur na głowę i ukradkiem obserwowała elfa. Ten jednak nie zaszczycił jej ani jednym spojrzeniem czy słowem.
Miranda wychowała się z przeświadczeniem, że zawsze wszystko było robione za nią. Przez całe życie otaczał ją tłum służących gotowych wykonać każde polecenie. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy, że przywykła do takich wygód, uważając je za normalne. Tym razem czuła się jednak nieswojo, nie mogąc w żaden sposób pomóc Gelu w rozstawieniu obozu. Nie znała się ani na rozpalaniu ogniska, ani na przygotowywaniu posiłków. Nie potrafiła zrobić absolutnie nic, mimo że tym razem tego naprawdę chciała.
Nie dotarłabym tak daleko bez niego, pomyślała. Jestem zbyt słaba i naiwna. Może w ogóle nie powinnam myśleć o odzyskaniu tronu. Jego utrata mogła być znakiem od bogów, że nie nadaję się na królową, że nie potrafię zapewnić bezpieczeństwa ludziom, za których jestem odpowiedzialna. Zresztą to nie o nich pomyślałam w pierwszej kolejności, tylko o Rolandzie…
– Jeśli chcesz, możesz pozbierać więcej gałęzi na ognisko – odezwał się Gelu, wyrywając Mirandę z ponurych rozmyślań. – Niedaleko powinien płynąć strumyk, postaram się przynieść trochę świeżej wody. Może uda mi się coś upolować, ale pewnie jest już za późno.
Elf chwycił łuk i nie powiedziawszy już nic więcej, zniknął między drzewami, pozostawiając Mirandę samą. Kobieta nie wiedziała, co myśleć o zachowaniu towarzysza. Uznała jednak, że woli zająć się czymkolwiek, niż dalej bezczynnie siedzieć i rozmyślać o sprawach, które tylko doprowadzały ją do łez.
~ * ~
Odkąd opuścił Ilathis, Gelu spał wyjątkowo lekkim snem. Samotność i nieprzyjazne ludzkie krainy nauczyły go, że stale należy zachować czujność, bo niebezpieczeństwo może czaić się wszędzie. Tylko w towarzystwie nielicznych osób czuł się w pełni bezpiecznie, a Miranda do nich nie należała. To on musiał zapewnić jej ochronę, nie odwrotnie. Najgorsze, że już drugi raz w jej obecności złamał to postanowienie.
Gdy tylko otworzył oczy, znów znalazł się w innym miejscu niż powinien, tym razem jednak je rozpoznał. Stał w cieniu drzew nad brzegiem rzeki przepływającej niedaleko królewskiego miasta w Ilathis. W zasięgu wzroku znajdował się nasyp, pod którym przesiadywali z Laventel, ciesząc się swoim towarzystwem. Tam trudno byłoby ich dostrzec, gdyby ktoś z jakiegoś powodu znalazł się w pobliżu.
– Czego znów ode mnie chcesz?! – krzyknął, odwracając się od widoku, który sprawiał mu ból i przywoływał mnóstwo wspomnień z szczęśliwej przeszłości.
– Och, chciałabym wiele rzeczy, ale muszę ograniczyć się do najważniejszych – powiedziała Erika.
W ułamku sekundy pojawiła się tuż obok elfa. Jak podczas ich pierwszego spotkania jej twarz skrywały cienie, których nie potrafił przejrzeć. Jednak po tym, jak kręciła głową dookoła, uznał, że z ciekawością oglądała otaczający ich krajobraz.
– Niedługo zajdziesz za daleko na wschód, bym mogła się z tobą znów skontaktować – dodała po chwili. – I nie rozumiem, po co to robisz. Po krajach, w których rządzi Harukyu, nie można bezpiecznie wędrować. W ten sposób tylko się prosisz o nieszczęście, a jesteś zbyt ważny, aby tak ryzykować.
– Dlaczego?
– Dlaczego, co?
– Dlaczego według ciebie jestem ważny? – powtórzył z irytacją Gelu, mając serdecznie dość tajemniczej kobiety, która najwyraźniej nie traktowała go poważnie. Z chęcią sam wyrwałby się z tego miejsca, ale nie wiedział, jak to zrobić.
– Za dużo musiałabym teraz wyjaśniać – powiedziała wymijająco Erika. – Przyjdź do Vingaardu, a dowiesz się wszystkiego o swoim wielkim przeznaczeniu. Ale przede wszystkim uciekaj z Armandaru.
– Najpierw mam pewne sprawy do załatwienia w Kavio, a o dalszej podróży zadecyduje Mi…
– W Kavio?! KAVIO?! – przerwała mu w połowie zdania Erika. – W głowie ci się poprzewracało? Armandar to nie jest, powtórzę, aby to do ciebie dotarło, nie jest kraj, jaki znałeś. Nawet nie wejdziesz do miasta, bo złapią cię już przy bramie. Zawróć, póki nie jest za późno.
– Obiecałem…
– To złam tę obietnicę – po raz kolejny weszła mu w zdanie Erika, co mocno zirytowało Gelu. – Co jest ważniejsze przeżycie i pokonanie cesarza, czy zrobienie tego czegoś, co masz tam zrobić?
– Dałem słowo i go dotrzymam – oznajmił stanowczo Gelu. – A teraz wyciągnij mnie z tego niby snu.
Erika westchnęła teatralnie, kręcąc głową. Ignorując elfa, podeszła nad brzeg rzeki i przez dłuższą chwilę wpatrywała się w świecące na niebie słońce, jakby promienie w ogóle jej nie raziły. Gelu miał ochotę wyrwać ją z zamyślenia, jak ona wcześniej przerywała mu wypowiedzi w połowie zdania. Powstrzymał się jednak, uznając, że obecnie, niestety, był zdany na łaskę kobiety.
– Wszyscy faceci są tacy sami – mruknęła pod nosem. – Proszę bardzo, rób, jak chcesz, ale potem nie miej do mnie pretensji, że cię nie ostrzegałam. Chociaż pewnie i tak będziesz – dokończyła tak cicho, jakby sądziła, że jej nie usłyszy. – Koło zachodniej bramy prowadzącej do miasta spotkasz jednooką staruchę, żebrzącą o pieniądze od nielicznych przejezdnych. Przywitaj się z nią po elficku i powołaj się na mnie, a wam pomoże.
– Dlaczego mi to mówisz? – spytał podejrzliwie Gelu.
– Bo zależy mi na tym, abyś przeżył, skoro musisz wiedzieć – rzekła Erika takim tonem, jakby uważała to za oczywiste.
Prawdopodobnie w ofercie nagłej pomocy nieznajomemu też nie widziała nic podejrzliwego. Jej zachowanie trochę przypominało Gelu Mirandę, przy czym miał pewność, że zakapturzona kobieta potrafiła sobie radzić w trudnych sytuacjach, podczas gdy królowa zginęłaby po jednym dniu, gdyby zostawić ją na pastwę losu.
– Dlaczego wybrałeś to miejsce? – zapytała po chwili, zanim Gelu zdążył po raz drugi poprosić ją o wyciągnięcie z tego miejsca.
– Przecież to ty mnie tu sprowadziłaś.
– Tak, ale pozwoliłam ci stworzyć otoczenie. A skoro nie zrobiłeś tego świadomie, prawdopodobnie ten obraz wypłynął z twojej podświadomości – wyjaśniła Erika. – Wszystko wygląda tak prawdziwie, pomijając, że jest nienaturalnie cicho – dodała po chwili. – Słońce świeci, nawet rzeka zdaje się naprawdę płynąć…
Gelu chciał powiedzieć, że kobieta nie powinna narzekać na ciszę, skoro sama nie potrafiła dobrze stworzyć jednego pokoju, który wyglądałby naturalnie, a nie był pozbawiony drzwi i okien czy wypełniony karykaturami lalek. Nie zdążył jednak, bo Erika zrobiła coś, czego nie spodziewałby się nawet po nieprzygotowanej do życia poza pałacem Mirandzie.
Elf nie miał pojęcia, co chciała tym osiągnąć, gdyby nie absurd całej sytuacji, może by w porę zareagował. Stojąc nad brzegiem rzeki, Erika zrobiła krok do przodu, jakby przed sobą miała normalny grunt. Prawdopodobnie w ostatniej chwili próbowała utrzymać równowagę, bo na wszystkie strony machała rękami. Nic jej to jednak nie dało i z głośnym pluskiem wylądowała w wodzie.
Gelu szybko podbiegł do brzegu, by pomóc kobiecie. Nie miał pojęcia, czy w tym dziwnym świecie mogła się utopić ani co w konsekwencji znaczyłoby to dla niego. Nie chciał sprawdzać tego na własnej skórze i ryzykować braku możliwości powrotu do rzeczywistości. Co pomyślałaby Miranda, gdyby się nie obudził? Prawdopodobnie zrobiłaby coś na tyle głupiego, że lepiej się nad tym w ogóle nie zastanawiać.
W tym samym momencie, w którym Gelu wchodził do wody, Erika zdołała wynurzyć się bez niczyjej pomocy. Pewnie stanęła na nogach, raz za razem wyrzucając z siebie wiązkę najgorszych przekleństw, jakie elf słyszał w swoim długim życiu. Kilka razy wyłapał słowa w języku, jakiego nigdy nie słyszał, co mocno go zaintrygowało. Sądził, że Erika była zwykłym człowiekiem, posiadającym trochę magicznych zdolności, pozwalających jej dręczyć go w snach. Nagle jej słowa o wielkim przeznaczeniu i wybrańcu nabrały trochę innego znaczenia. O ile wcześniej nie miał zamiaru słuchać jej rad i spotykać z jednooką żebraczką, teraz powoli zmieniał zdanie.
Wyciągnął rękę w stronę Eriki. Po kilku kolejnych przekleństwach przyjęła pomoc. Następnie z zadziwiającą łatwością wyciągnął ją z wody i postawił na ziemi. Kobieta była niesamowicie lekka, nie mogła ważyć więcej niż kilkuletnie dziecko. Gelu zastanawiał się, czy wynikało to z miejsca, w jakim się znajdowali, czy to jakaś cecha charakterystyczna innej rasy.
Woda ciekła z mokrej peleryny Eriki. Kaptur jednak nadal trzymał się na głowie. Gelu starał się zobaczyć jej twarz, gdy stała blisko, ale nienaturalny cień nadal mu na to nie pozwalał. Jakby w ogóle nie miała twarzy, pomyślał przez chwilę, ale szybko wyrzucił tę sugestię z głowy. Jeśli kobieta rzeczywiście miała magiczne zdolności, mogła wpłynąć na to, w jaki sposób ją widział.
– Cały czas się na mnie gapisz – odezwała się po chwili, raz za razem plując wodą i głośno mlaskając, jakby próbowała pozbyć się nieprzyjemnego smaku z ust. – Nie spodziewałam się, że woda będzie aż tak prawdziwa – prychnęła urażona pod nosem, nie dając Gelu dojść do słowa. – Nie rozumiem, jak to zrobiłeś, skoro nawet nie panowałeś nad tym, co tworzysz. A może… Nie, to bez sensu… Albo jednak… Chyba powinnam jej powiedzieć… – mruczała pod nosem Erika, całkiem ignorując obecność elfa.
– Bardziej niepokoi mnie cień, który skrywa twoją twarz – przerwał kobiece Gelu. Ani trochę nie obchodziła go prawdziwość wody i gdyby to zależało od niego, już dawno by stąd odszedł i nigdy więcej nie wracał do tego dziwnego miejsca, szczególnie kiedy wyglądało w ten sposób.
– To takie moje małe udoskonalenie – odpowiedziała od niechcenia Erika, krążąc wokół Gelu, jakby był jakimś słupem, nie żywą istotą, której mogło to przeszkadzać. – Jeśli zaufasz mi na tyle, by pokazać twarz, cień zniknie. Nie chciałam być stratna, chyba rozumiesz.
– Myślałem, że wiesz, jak wyglądam – zdziwił się Gelu, nie spuszczając wzroku z Eriki. Cała ta sytuacja coraz bardziej mu się nie podobała.
– Wiem o znakach Ylthin, ale nic poza tym. Nigdy się nie spotkaliśmy, nie licząc tamtej nocy. Ale masz rację, pora wracać. Może uda mi się jeszcze nawiązać kontakt z Alistairem. Chociaż ostatnio był za daleko… – powiedziała do siebie, po raz kolejny ignorując Gelu. – W każdym razie jeśli naprawdę nie masz zamiaru zmienić zdania, pamiętaj: zachodnia brama, jednooka starucha i koniecznie przywitaj się z nią po elficku. Do zobaczenia w Vingaardzie.
Gdy tylko powiedziała ostatnie słowo, wszystko zniknęło.
~ * ~
Gelu obudził się gwałtownie. Od razu usiadł i zacisnął dłoń na sztylecie upiętym do pasa. Rozejrzał się dookoła, ale nic nie wydarzyło się od czasu, kiedy zasnął. Jedyne wyjątki stanowiło zgaszone ognisko, Miranda siedząca obok mocno opatulona kocem oraz słońce, powoli wyłaniające się zza linii horyzontu.
Elf zaklął pod nosem. Nie przypuszczał, że w tym dziwnym świecie na granicy jawy i snu spędził aż tyle czasu. Uznał, że czas musiał tam płynąć jakoś inaczej, bo rozmowa z Eriką nie mogła trwać kilku godzin. Najgorsze, że naraził Mirandę na niebezpieczeństwo, chociaż obiecał ją chronić. Następnym razem, o ile do niego dojdzie, wyciągnie od zakapturzonej kobiety wszystkie informacje na temat tego miejsca, do którego go zabierała – łącznie z tym, jak się stamtąd wydostać.
– Mówiłam, że też mogę siedzieć na warcie – odezwała się Miranda. Nie uszło uwadze Gelu, że szczękała przy tym zębami, chociaż przede wszystkim starała się mówić z wyrzutem.
– Następnym razem wezmę to pod uwagę – rzekł Gelu, nie chcąc wdawać się w dalsze dyskusje na ten temat.
Nie chciał wspominać kobiecie nic na temat Eriki. Następnym razem nie prześpi kamiennym snem całej nocy, bo tajemnicza nieznajoma sama wyznała, że znajdzie się za daleko, by nawiązać kolejny kontakt. O ile nie kłamała, pomyślał elf. Nie znał jej, nie wiedział, do czego była zdolna ani czy to, co mówiła, w ogóle było prawdą.
– Od dawna nie śpisz? – zapytał, próbując jakoś podtrzymać rozmowę i zarazem w delikatny sposób dowiedzieć się, od jak dawna marznie, bo nie potrafiła rozpalić ogniska.
– Nie wiem, wydaje mi się, że nie – powiedziała cicho. Po chwili otworzyła usta, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale szybko zmieniła zdanie. Spuściła głowę i wpatrywała się w swoje kolana.
Gelu nie naciskał. Jeśli nie chciała mówić, to nie. Nie przeszkadzała mu milcząca towarzyszka. Przywykł do samotnych podróży, gdy przez kilka dni lub tygodni do nikogo się nie odzywał. Powoli zaczynał się obawiać, że takie zachowanie może nie wyjść Mirandzie na dobre. Ciągle się czymś zadręczała i dusiła w sobie, a to powoli zaczynało ją niszczyć.
Gelu wstał i zarzucił Mirandzie na ramiona swój koc, po czym uklęknął przy pozostałościach wczorajszego ogniska, by rozpalić nowe. Jeden rzut oka na porozrzucane wokół gałęzie, patyki i suche liście wystarczył, by zorientować się, że kobieta próbowała rozpalić ogień, ale nie dość, że źle się za to zabrała, to w efekcie nic z tego nie wyszło.
– Wieczorem nauczę cię, jak rozpalać ognisko – powiedział Gelu, odpowiednio ustawiając gałęzie i patyki, odrzucając na bok te, które zdążyły zmoknąć na wilgotnym, nocnym powietrzu. A później jeszcze wielu innych przydatnych rzeczy, dodał w myślach.
– Nawet do tego się nie nadaję… – szepnęła Miranda.
– Zdziwiłbym się, gdyby królowa, która całe życie spędziła w murach wygodnego zamku, potrafiła to zrobić – odpowiedział spokojnie. Ponad połowa twoich lordów też miałaby z tym problem, bo za bardzo polegają na służbie, dokończył w myślach, woląc nie sprawiać kobiecie dodatkowych przykrości.
Po dłuższej chwili zapłonął jasny, ciepły ogień. W świetle płomieni Gelu mógł wyraźnie zobaczyć zmartwioną twarz Mirandy. Tak jak przypuszczał, coś ją dręczyło. Zastanawiał się, czy miało to związek z Rolandem, śmiercią Jimmy’ego i ich ostatnią kłótnią, czy może zrzuciła sobie na głowę inne problemy, o których do tej pory nie powiedziała nawet jednego słowa.
– Myślisz, że to kara, jaką zesłał na mnie Renos, bo byłam złą królową? – powiedziała Miranda, nadal patrząc w ten sam punkt na swoich kolanach.
Gelu przez chwilę uważnie obserwował kobietę, jednak ta nie powiedziała nic więcej. Z jednej strony miał dość ludzi i ich zmiennych nastrojów, z drugiej trochę ją rozumiał. W końcu niejeden człowiek na jej miejscu już dawno by się załamał, a ona nadal starała się znaleźć w sobie siłę do dalszej walki.
– Byłaś za młoda, aby na własną rękę źle rządzić. Zresztą, znając twój charakter, pewnie chciałaś dla wszystkich jak najlepiej – powiedział szczerze Gelu. – Jeżeli w tym, co się stało, szukasz interwencjo bogów, to przypisałbym im raczej to, że w jakiś sposób ocalałaś. I nie powinnaś o tym tyle myśleć. Skup się na przyszłości, nie przeszłości, bo tej już nie zmienisz.
Miranda nic nie odpowiedziała, elf miał jednak nadzieję, że przemyśli to dokładnie i za to, co się stało, przestanie obarczać winą siebie.
– Dlaczego ze mną zostałeś? – zapytała po chwili. – Powiedziałam ci tyle nieprzyjemnych rzeczy. Co więcej, obarczyłam cię winą za śmierć Jimmy’ego, a przecież to ja do tego doprowadziłam. Mogłam cię od razu posłuchać, ucieklibyśmy tamtej nocy i do niczego by nie doszło. I jeszcze Harold… – urwała, cicho pociągając nosem.
– Obiecałem ci, że pomogę uratować narzeczonego, a ja zawsze dotrzymują danego słowa – wyjaśnił stanowczo Gelu. – I przestań myśleć o Jimmy’m. Gdybym miał całkowitą pewność, że nas zdradził, poderżnąłbym mu gardło tamtej nocy – zapewnił, nie przejmując się, że Miranda zadrżała pod wpływem tych słów. – A Harold wiedział, co ryzykuje. Nawet gdybyśmy wtedy uciekli, jego by to nie ocaliło. Pójdę zapolować, a ty pilnuj ognia. Gdyby przygasał, dorzuć kilka gałęzi. Niedługo wrócę.
~ * ~
Mam wrażenie, że ostatnio strasznie się rozpisuję. Jeden z późniejszych rozdziałów musiałam podzielić aż na trzy części, co do tej pory nigdy mi się jeszcze nie zdarzyło. No ale jak widać zawsze musi być ten pierwszy raz.
Największy problem mam jednak z tym, że ostatnio na kursie dydaktycznym trochę piszę w zeszycie, bo już nie muszę ze sobą nosić laptopa na uczelnię, a teraz nie chce mi się tego przepisywać.
I jak widać pojawił się nowy szablon, który dał mi nowy zastrzyk weny :)

11 komentarzy:

  1. Nic dziwnego, że Miranda nie umie takich rzeczy jak rozpalanie ognia, skoro do tej pory nie musiała czegoś takiego robić. Nie powinna być o to na siebie zła, bo przecież nigdy wcześniej nie miała okazji ku temu. Ech, przynajmniej przestali milczeć. Jak ona wytrzymała tyle czasu bez odzywania się? Ja jestem małomówna, ale na jej miejscu już dawno zaczęłabym pewnie coś paplać... nawet od rzeczy, byle przerwać ciszę. Kurcze no... czemu ona się tak o wszystko obwinia? Nie mogła przewidzieć, że tak się sprawy potoczą. Za bardzo wrażliwa jest. I jakim cudem ona mogła być królową? Heh... królowe zawsze kojarzyły mi się z silnymi kobietami, zupełnie innymi niż Miranda. :) Co to za kobieta ze snu? Ciekawe, co czeka Gelu i czemu tak jej zależy, by przeżył. Co jest jego przeznaczeniem? Czyżby to on miał obalić obecnego władcę? Gorzej, jak on faktycznie zginie przez to, że nie opuścił Armandaru. No ale jakby odszedł, to bez niego Miranda pewnie prędko by zginęła, a wątpię, że zrezygnowałaby z prób odzyskania tronu i uciekła razem z nim. ;) Dobrze, że nie poszedł tam, gdzie kazała mu kobieta ze snu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, Miranda urodziła się w rodzinie królewskiej, co więcej nie miała rodzeństwa, więc chcąc nie chcąc, musiała przyjąć obowiązki królowej, nawet jeśli nie miała do tego odpowiednich predyspozycji.
      W jednym z kilku kolejnych rozdziałów pojawi się nieco informacji na temat Eriki i "przeznaczenia" Gelu, lecz pomimo paru wyjaśnień,pojawi się więcej pytań.

      Usuń
  2. Kurde, cały komnetarz napisałam, ale nie, nie mógł się dodać głupek. NO cóż, piszę jeszcze raz. Własciwie współuczję Mirandzie, czuje się naprawdę niepotrzebna i słaba, a tak nie jest... może i nie umie rozpalać ognia, ale faktycznie, noiby skąd by miała to potrafić? dobrze,że Gelu jej nie dokuczał w tej gestii. xD. Co dosnu - są one trochę niepokojące, nawet jeśli wydaje się, że kobiecie ze snu faktycznie zalezy na bezpieczeństwie gelu. odnoszę jednak wrażenie, że może tak być tylko dlatego, że jest on jej potrzebny do jej własnych plabów. ale nie sądzę, żeby kłamała, jeśli chodzi o tę staruszkę, wieć liczę, że ją odnajdą w K. Z niecierpliwością czekam na cd i zapraszam na świeżo dodany rozdział do mnie na zapiski-condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Miranda nie odnajdzie w sobie tej prawdziwej siły, dopóki nie opuści Armandaru i naprawdę nie zacznie działać. W końcu tu na każdym kroku widzi, co stało się z jej ojczyzną i obwinia się o to, że w ciągu dwóch minionych lat nie mogła zrobić absolutnie nic.
      W jednym z kilku kolejnych rozdziałów pojawi się nieco informacji na temat Eriki, lecz pomimo paru wyjaśnień, w konsekwencji przeważać będą następne pytania.

      Usuń
  3. Widać, że Miranda bardzo przeżywa to, co się stało. Obwinia się za śmierć Jimiego, a przede wszystkim za Harolda, który okazał się miłosierny wobec niej. Elf ma racje, niech skupi się na przyszłości, bo ona jest teraz ważna.
    Zaciekawia mnie ta "wizja snu" (nie wiem, czy dobrze to określiłam) Zadziwiające, że Gelu tak wyraziście wyobraził sobie tę scenę, ze o mały włos Ericę pochłonęła ta woda. Ale najważniejsze pytanie to, co to za przeznaczenie na niego czeka, że ta zależy jej, aby nie spełnił obietnicy danej królowej... I w ogóle kim jest ta kobieta ze snu?

    Pozdrawiam serdecznie i czekam na dalszy ciąg :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś pojawi się wyjaśnienie na temat tego, czym jest ten świat, w który Erika wciągnęła Gelu. Ale to dużo,dużo później, więc chwilowo każdy może mieć soje wyobrażenia :)
      Natomiast na temat samej Eriki w jednym z kolejnych rozdziałów pojawi się nieco wyjaśnień, a odnośnie przeznaczenia Gelu mnóstwo nowych pytań i wątpliwości. W przypadku elfa wiele tajemnic zachowam niemal do samego końca, podobnie jak na Braciach Duszy.

      Usuń
  4. Czytałam juz dwa twoje opowiadania , mimo iż nie dodawałam komentarzy :D i musze powiedzieć ,że jeszcze nigdy u nikogo tak dobrze mi się ich nie czytało . Są po porostu cudowne powinnaś napisać jakaś książkę :* pozdrawiam ola

    OdpowiedzUsuń
  5. Współczuję Mirandzie, ciężko jest mieć na sumieniu czyjąś śmierć, nawet jeśli chodzi o ludzi, którzy życzyli jej źle.
    Fragment ze snem był bardzo ciekawy. Jestem niemal pewna, że to nie była zwykła mara. Gelu podświadomie wrócił do miejsca, w którym niegdyś spędzał miłe chwile z ukochaną. Ciekawi mnie postać Eriki. Zastanawiam się, jaką rolę spełni w tym opowiadaniu. I fajny pomysł z tym cieniem skrywającym twarz ;)
    Końcówka rzuca nieco pozytywniejsze światło na relacje Gelu i Mirandy. Chcą czy nie chcą, są teraz na siebie skazani, a wydaje mi się, że pomimo trudnych początków narodzi się między nimi coś na kształt przyjaźni. Fajnie, że elf tak dba o naszą naiwną królową ^^
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądzę, że Erika będzie jedną z ważnych postaci w opowiadaniu, lecz na temat jej roli milczę, bo ma związek z pewną inną postacią. Jednak w kolejnych rozdziałach pojawi się nieco więcej na jej temat.
      Powiedziałabym, że chcąc czy nie chcąc Gelu i Miranda, to główni bohaterowie, więc nie ma możliwości, by na początku opowiadania ich drogi się rozeszły. Jednak masz rację, powoli ich relacje będą się polepszać i sądzę, że za jakiś czas będą mogli nazwać się przyjaciółmi.

      Usuń
  6. Zaczynając od szablonu - bardzo mi się podoba :) Pasuje do tej historii i mam wrażenie, że wprawia w idealny nastrój do czytania. Jeśli zaś chodzi o czytanie... Naprawdę świetny rozdział. Zaintrygowała mnie postać Eriki, plus zastanawia mnie, jaką tak naprawdę rolę ma odegrać Gelu. Co prawda pomoc byłej królowej to ważne zadanie, ale to po prostu czuć, że na jego barkach spocznie też coś większego. Tym bardziej, że jego sny odwiedza ta tajemnicza postać. Swoją drogą całkiem pomocna. W końcu dzięki niej elf będzie miał ułatwiony dostęp do miasta. Oczywiście jeśli zaufa nieznajomej. Jestem bardzo ciekawa, jak to się potoczy. Poza tym liczę na ocieplenie stosunków między Gelu i Mirandą. Trochę przykro czytać o ciągle zalegającej między nimi ciszy... Tak więc trzymam za to kciuki. No i czekam na ciąg dalszy. A tymczasem weny, weny, weny! Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon: Elfaba :*

Belka: J. R. R. Tolkien

Opowiadanie nie jest żadnego rodzaju fanfiction, jest w pełni mojego autorstwa. Mogą pojawiać się w nim przekleństwa, brutalne i erotyczne sceny.

Nie informuję o nowych rozdziałach, zapraszam do dołączenia do obserwatorów.

Obserwatorzy