Od minionej nocy Miranda
myślała tylko o Rolandzie. Przede wszystkim zastanawiała się nad powodami, dla
których mężczyzna poprosił ją o rękę. Czy rzeczywiście to rada go do tego
skłoniła, by zapewnić królestwu silnego króla, który posiadał doświadczenie w
podejmowaniu trudnych decyzji? Czy on w ogóle darzył ją jakimś cieplejszym
uczuciem? Może zgodził się na ten układ tylko dlatego, że od zawsze miał
wielkie ambicje i marzył o koronie. Albo tak bardzo kochał Armandar, że chciał
dla państwa jak najlepiej, a ona nie miała tu nic do rzeczy.
Miranda miała ochotę się
rozpłakać, gdy myślała o takim Rolandzie, jednak po rozmowie z Gelu nie
potrafiła wierzyć w dawne ideały. Elf co do jednego miał rację, musiała zmienić
swój pogląd na świat, dostosować się do tej nowej rzeczywistości, w którą
została nagle rzucona. Jako królowa musiała przecież brać pod uwagę wszystkie
możliwości, nawet te najgorsze, mimo że z głębi serca uparcie chciała, by
wszystko skończyło się jak najlepiej.
Coraz częściej zdawało jej
się jednak, że dotychczasowy świat i ideały powoli rozsypywały się niczym domek
z kart. Od dziecka marzyła o wielkiej miłości, o mężczyźnie, którego pokocha
ponad życie niczym bohaterka jakiejś wspaniałej opowieści, z którym się
zestarzeje, żyjąc długo i szczęśliwie. I przez trzy dni, trzy najszczęśliwsze
dni w swoim krótkim życiu była przekonana, że to pragnienie się spełniło. A
potem zabrano jej wszystko, nawet marzenia.
Dopiero teraz zrozumiała,
jakie to wszystko było z jej strony dziecinne. Nie wiedziała nic o Rolandzie, o
miłości, a co najgorsze, prawdopodobnie nie zdawała sobie nawet sprawy, co
działo się w jej własnym królestwie. O ile w tym wypadku przypuszczenia Gelu
także był prawdziwe. Z drugiej strony nie potrafiła mu nie wierzyć, elf miał
już prawie tysiąc lat i doświadczenie, o jakim ona mogła tylko pomarzyć.
– Nie powinniśmy skręcić w
prawo? – wyrwał ją z zadumy głos towarzysza.
– W teorii tak, ale tylko
niepotrzebnie nadłożycie drogi. No i musielibyście już iść pieszo – wyjaśnił Jimmy.
– Niedługo znów będzie rozwidlenie, co prawda droga jest w trochę gorszym
stanie, ale mogę was dzięki temu jeszcze kawałek podwieźć.
– Doceniamy to –
powiedziała Miranda, wiedząc, że Gelu się nie odezwie.
Zerknęła w stronę elfa.
Nie potrafiła dostrzec twarzy mężczyzny skrywanej w cieniu kaptura, lecz mogła
założyć się o wszystko, że znów był niezadowolony. Prawdopodobnie wypomniałby
Mirandzie jej odmowę odnośnie nocnej ucieczki, gdyby Jimmy’ego nie było w
pobliżu. Ona jednak okazałaby młodzieńcowi olbrzymią wdzięczność za to, ile dla
nich zrobił. Szczególnie że jak najszybciej chciała dostać się do Kavio, by
dowiedzieć się prawdy o braciach Gehakt, jakkolwiek by nie była.
– Tak tu cicho i spokojnie
– odezwała się Miranda. Nie mogła już znieść ciągnącej, zdawałoby się w
nieskończoność, nieprzyjemnej ciszy, jaka zapadła, odkąd wybrali krótszą drogę.
Gelu wyglądał na obrażonego, do pełni obrazu brakowało tylko, by skrzyżował
ręce na piersi. Nawet Jimmy nie pogwizdywał pod nosem. – Na głównej trasie do
Kavio zawsze można było kogoś spotkać, przynajmniej kiedyś, a tutaj ani żywej
duszy, mimo że przejechaliśmy już spory kawałek…
Urwała gwałtownie, gdy coś
z głośnym świstem przeleciało jej koło ucha i rozcięło skórę na policzku, po
czym wbiło się w pień pobliskiego drzewa. Oszołomiona Miranda dotknęła lekko
szczypiącego miejsca. Rana nie była głęboka, ale i tak płynęła z niej krew.
– Postaraj się jakoś
schować! – zawołał Gelu w stronę zdezorientowanej kobiety, po czym zgrabnie
zeskoczył z wozu, z niesamowitą szybkością wyciągając z pochwy miecz.
Miranda bardzo szybko
otrząsnęła się z początkowego szoku. Chwyciła broń, by pomóc elfowi w walce z
napastnikami. Gdy odwróciła się w stronę, w którą pobiegł mężczyzna,
zorientowała się, że nie zaatakowali ich żadni bandyci. Po ich ubiorze od razu
rozpoznała żołnierzy Armandaru. Chciała krzyknąć do Gelu, by się zatrzymał, w
końcu musiała zajść jakaś pomyłka, na pewno ktoś nieumyślnie wypuścił ten bełt,
który omal jej nie trafił. Było już jednak za późno!
Gelu biegał szybciej niż
jakikolwiek mężczyzna, którego znała Miranda. Musiał to być obok słuchu kolejny
z naturalnych talentów elfów, jak uznała kobieta. Prawdopodobnie uratowało mu
to życie, gdyż żołnierze zdążyli wypuścić w jego stronę tylko jeden bełt, zanim
znalazł się tak blisko nich, że kusze okazały się bezużyteczne. Gelu z
łatwością uniknął tamtego pocisku, który wylądował w pobliskich krzakach, nie
czyniąc nikomu krzywdy.
Pięciu żołnierzy wyjęło
miecze i czekało, aż elf znajdzie się na tyle blisko, by zaatakować. Gelu
jednakże w pierwszej kolejności zajął się pozostałą dwójką, która nadal
trzymała w rękach kusze. Jednemu z nich wbił miecz w pierś, drugiemu poderżnął
gardło sztyletem, który zawsze nosił u pasa.
Elf poruszał się z taką
szybkością i gracją, że oszołomiona Miranda miała problem z nadążeniem za jego
ruchami, nie dostrzegła nawet momentu, w którym wyjął sztylet. Pozostali
żołnierze nie mieli jednak z tym problemu, widząc śmierć towarzyszy,
natychmiast ruszyli do ataku.
Kobieta chciała krzyknąć,
by walczący się uspokoili i złożyli broń, lecz głos jakby odmówił jej
posłuszeństwa. Mogła jedynie patrzeć na tę tragedię rozgrywającą się na jej
oczach i gardzić sobą za to, że bardziej obawiała się o życie Gelu, który
przecież jako pierwszy ruszył do ataku bez próby rozwiązania problemu na drodze
pokojowej, niż swoich poddanych.
Po raz pierwszy wdziała,
jak elf walczy i mimo wszystko była pod wielkim wrażeniem. Zdawało jej się, że
bez problemów parował ataki pięciu przeciwników, cały czas starając się trzymać
ich na dystans. Gdy tylko nadarzyła się okazja, atakował. Pierwsze cięcie
okazało się bezbłędne, od razu powalił przeciwnika na ziemię. Nie był to jednak
cios śmiertelny, ponieważ żołnierz tarzał się po ziemi i jęczał z bólu,
trzymając się za bok, z którego płynęła krew. Za drugim razem Gelu nie miał
jednak tyle szczęścia, jego pchnięcie zostało zablokowane, co wykorzystał inny
Armadarczyk. Miranda nie zdołała dostrzec, czy jej towarzysz został ranny. Z
daleka wyglądało na to, że tak, ale zarazem tak szybko odskoczył, że mogło jej
się to tylko wydawać.
Pod wpływem tego
gwałtownego ruchu kaptur zsunął się z głowy Gelu, odsłaniając jego twarz.
Najwyraźniej żołnierze nie tego się spodziewali, bo przez chwilę zamarli z
uniesionymi mieczami, z niedowierzaniem spoglądając na obcego. Elf od razu
wykorzystał zdobytą przewagę, zabijając kolejnego mężczyznę.
Może powinnam mu pomóc?, pomyślała Miranda, widząc, jak następny żołnierz pada
na ziemię. Ten nie wydał już z siebie ani jednego dźwięku, prawdopodobnie ginąc
od razu. O ile piątka przeciwników stanowiła jakieś wyzwanie, o tyle z
pozostałą dwójką Gelu poradził sobie niesamowicie szybko, nie pozostawiając
nikogo przy życiu. Na końcu elf poderżnął gardło krzyczącemu z bólu mężczyźnie,
po czym znów zapadła cisza.
Miranda stała jak
sparaliżowana, obserwując, jak Gelu ze spokojem wyciera miecz o ubranie jednego
z zabitych, po czym chowa go do pochwy. Widząc opanowaną, pozbawioną wszelkich
emocji twarz elfa, po raz pierwszy bała się swojego wybawiciela. Przecież ja nic o nim nie wiem! Od razu
zaufała całkowicie obcej osobie, nie pytając nawet dlaczego został wygnany ze
swojej ojczyzny. Bez chwili zastanowienia uznała, że ich sytuacje niczym się
nie różniły, że musiało wiązać się to z jakąś pomyłką czy niesprawiedliwością.
A co jeśli ta kara była słuszna? Jeśli wygnano go z Ilathis, bo dopuścił się
okropnych zbrodni? Czy powierzyłam moje
życie mordercy?
Szybko jednak początkowy
strach zastąpiła wściekłość, w pewnej części także na samą siebie, bo w porę
nie zareagowała. Morderstwo nigdy nie było rozwiązaniem! Miranda schowała miecz
i z mocno zaciśniętymi pięściami ruszyła w stronę Gelu, by powiedzieć mu, co
sądziła o jego karygodnym zachowaniu. Elf jednak szybciej na powrót znalazł się
przy wozie.
– Jak mogłeś to zrobić?! –
krzyknęła, ale Gelu całkiem ją zignorował.
– Ile im o nas
powiedziałeś? – zwrócił się do Jimmy’ego.
Miranda dopiero teraz
przypomniała sobie o obecności młodzieńca, który skulony nadal siedział na
koźle i drżał ze strachu. Trochę wstydziła się z tego powodu, jako królowa powinna
wcześniej znaleźć się przy nim, spróbować dodać nieco odwagi, o ile w tej
sytuacji było to w ogóle możliwe.
– Chwila, o czym ty
mówisz? – odezwała się zdezorientowana, dopiero teraz uświadamiając sobie, co
powiedział Gelu.
– Zdradził nas – wyjaśnił
elf, nie spuszczając wzroku z przerażonego młodzieńca. – Pytam ostatni raz, co
im o nas powiedziałeś.
– N-nic – wyjąkał Jimmy.
Nie odważył się podnieść głowy, woląc patrzeć na kolana. – Wiedziałem tylko, że
jesteście dwójką obcych, ukrywających swoją tożsamość. Aż do teraz…
– Na pewno znaj… – zaczęła
uspokajająco Miranda, lecz nie dane jej było dokończyć zdanie.
Gelu zgrabnie wskoczył na
kozioł i jednym, precyzyjnym ruchem poderżnął Jimmy’emu gardło, używając
sztyletu, który cały czas trzymał w dłoni. Miranda krzyknęła, nie potrafiąc nad
sobą zapanować. Kuc spłoszył się, jednak elf szybko go uspokoił, zrzucając przy
tym ciało młodzieńca na ziemię.
– To był młody chłopak,
syn przyjaciela Harolda! Dlaczego go zabiłeś?! – krzyknęła, mimo że nadal cała
drżała, nie potrafiąc się uspokoić. Łzy stanęły jej w oczach, gdy spojrzała na
ciało. – Myliłam się co do ciebie. Myślałam, że jesteś szlachetnym człowiekiem,
ale tak naprawdę jesteś mordercą! Zabijasz ludzi bez powodu i sądzisz, że to
normalne! Nie chcę mieć z kimś takim nic do czynienia! Gardzę tobą!
– Trwa wojna, dziewczyno –
powiedział Gelu, odwracając się w jej stronę. Głos miał wyjątkowo spokojny, ale
oczy znów przyprawiały Mirandę o dreszcze. Przez chwilę bała się, że i ona
dołączy do trupów leżących wokół. – Staram się zapewnić ci bezpieczeństwo.
– Mordując niewinnych?! –
krzyknęła, uzbierawszy w sobie całą odwagę.
Nie mogła pozwolić na to,
by elf zorientował się, że się bała. Niech pomyśli, że drży pod wpływem silnych
emocji, że to wściekłość tak na nią działa. Tylko
niech przestanie tak na mnie patrzeć, pomyślała, obawiając się, że za
chwilę maska silnej królowej rozpadnie się i rzeczywiście zamieni się w małą,
przestraszoną dziewczynkę.
– Niewinnych? – powtórzył
Gelu. – Zdradził nas, zapewne za kilka złotych monet.
– To nie oznacza, że nie
zasłużył na drugą szansę – upierała się przy swoim Miranda, mimo że dziwiła
się, iż potrafiła znaleźć w sobie tę odwagę. – Może i zasłużył na karę, ale
wymierzoną przez sąd, a ani za moich rządów, ani za rządów mojego ojca nie
byłaby nią śmierć.
– Twoje rządy skończyły
się dwa lata temu, a z rąk Archibalda dostałby jedynie nagrodę za złapanie
ostatniej osoby, która ma wszelkie prawa do tronu Armandaru i elfa. Zrozum, że
prowadzisz wojnę, której nie wygrasz miłosierdziem. Nie ocalisz wszystkich,
jeśli sama chcesz przeżyć. Najwyższy czas, byś to sobie uświadomiła. W
przeciwnym wypadku daleko nie zajdziesz. Tylko zdecyduj od razu, bo nie mam zamiaru
głupio zginąć przez ciebie.
Miranda przez chwilę stała
oszołomiona, nie potrafiąc znaleźć odpowiednich słów. Nie mieściło jej się w
głowie, jak ktoś mógł postępować tak egoistycznie, martwiąc się tylko i
wyłącznie o siebie. Nic dziwnego, że jest
sam, pomyślała. Kto chciałby
podróżować w towarzystwie kogoś takiego? W pierwszym odruchu miała ochotę
wysłać Gelu do otchłani, by zgnił razem z innymi kryminalistami, którym
odmówiono wiecznego szczęścia u boku Renosa. W porę się jednak opanowała, bo
nie miała zamiaru teraz kończyć tej rozmowy, bo pewnie elf odszedłby, zanim
zdołałaby skończyć kolejne zdanie.
– To samo powiesz
Haroldowi, gdy go spotkasz? Że Jimmy zginął, byś ty mógł żyć, chociaż istniało
inne rozwiązanie.
– Już nigdy nie zobaczę Harolda
– powiedział Gelu. Mirandzie zdawało się, że w tonie jego głosu wyczuła
odrobinę smutku. Szybko wyrzuciła to podejrzenie z głowy, musiało jej się tylko
wydawać.
– Brak ci odwagi, by po
tym spojrzeć mu w twarz? – zadrwiła Miranda.
– Myślałem, że masz więcej
oleju w głowie, wasza wysokość, i
sama zorientujesz się, co to wszystko oznacza dla Harolda. Jimmy już w Dumanie
powiedział żołnierzom o naszej obecności. Może dlatego tak łatwo opuściliśmy
miasto… Nie wiem, dlaczego czekali na nas tutaj, a nie próbowali pojmać od
razu. W każdym razie na pewno powiedział im, kto udzielił nam schronienia i że
Haroldowi bardzo zależało na tym, by nasza obecność nie została odkryta.
Prawdopodobnie już go aresztowali lub zrobią to niebawem, gdy dotrą do nich
wieści, że nie udało się nas zatrzymać.
Momentalnie wściekłość i
strach zniknęły. Zastąpiło je otępienie i niedowierzanie, sprawiając, że
Miranda mogła tylko stać i patrzeć przed siebie półprzytomnym wzrokiem. Ani
przez chwilę nie przyszło jej do głowy, że Harold mógł na tym ucierpieć.
Wyobraźnia już podsunęła jej obraz strażników siłą wyciągających starca z domu
i zamykających go w więzieniu. Jak długo mógł wytrzymać w chłodnych lochach,
pijąc tylko zimną wodę i jedząc skromne posiłki dwa razy dziennie?
Po chwili zrozumiała
jednak, że ta wizja byłaby najłagodniejsza. Przecież czasy i rządy się
zmieniły! Równie dobrze mogą przesłuchiwać i torturować Harolda, aż nie wyjawi
im tożsamości ludzi, których ukrywał. Ile mógł znieść stary, schorowany
człowiek? Wcześniej umrze, czy powie oprawcom prawdę, by ulżyć cierpieniom?
Łzy stanęły Mirandzie w
oczach, gdy pomyślała o dobroci, jakiej doznała ze strony Harolda. Zaryzykował
wszystko i dał im schronienie. Tak bardzo cieszył się, gdy okazało się, że
prawowita królowa Armandaru żyje. Co więcej, dał jej ten piękny miecz, by mogła
wywalczyć wolność dla ojczyzny i ponownie zasiąść na tronie.
Patrząc na zakrwawione
ręce Gelu, jakaś cząstka niej cieszyła się, że sytuacja potoczyła się w taki
sposób. Skoro Harolda czekały tortury i niesprawiedliwa śmierć, to dlaczego
ten, który do tego doprowadził, nie miałby umrzeć. Szybko jednak wyrzuciła tę
myśl z głowy, chociaż cień w sercu pozostał. Królowa nie mogła myśleć w taki
sposób, bo nie przyniosłoby to niczego dobrego dla przyszłego Armandaru.
– Obiecałem, że pomogę ci uratować
Rolanda – odezwał się nagle Gelu, a Miranda dopiero teraz zorientowała się, że
ponownie założył kaptur na głowę. Nie mogła już dostrzec wyrazu twarzy elfa i
tym razem trochę ją to zaniepokoiło. – Jednak jeśli masz zamiar dalej robić mi
wyrzuty i nie chcesz podróżować w moim towarzystwie, to najlepiej będzie, jeśli
nasze drogi teraz się rozejdą. Decyzja zależy od ciebie.
Chcesz zostawić mnie na pewną śmierć?, pomyślała w pierwszej kolejności, lecz w porę ugryzła
się w język. Skoro sama wyzwała Gelu od morderców i najgorszych szubrawców, to
nie miała powodów, by się dziwić, że postanowił odejść. Nie spodziewała się
jednak, że w pierwszej kolejności zapyta o pozwolenie, co trochę ją
zaniepokoiło.
Wiedziała, że sama sobie
nie poradzi, potrzebowała kogoś takiego jak Gelu. Tylko czy mogła mu znów
zaufać? Nie, odpowiedziała sobie. Dopóki
nie opowie swojej historii, nie wyzna, dlaczego został wygnany z ojczyzny, nie
będzie potrafiła spojrzeć na niego tak jak dawniej. Już zawsze będzie się
obawiała, że zrobi coś, co jej się nie spodoba, w końcu z taką łatwością zabił
tych wszystkich ludzi. Nawet zapewnienia Harolda o tym, że elf to najlepszy
towarzysz, jakiego mogła spotkać na swej drodze, nie były w stanie jej teraz
uspokoić. Przecież mógł go zwieść, pozorując przyjaźń. Nawet ją mógł teraz
zwodzić. Jaką miała pewność, że Gelu nie pracował dla cesarza Harukyu, cały
czas tylko udając troskę o jej bezpieczeństwo?
Jeśli masz wątpliwości, serce podpowie ci, co powinnaś
zrobić. Gdy była małą
dziewczynką, matka bardzo często powtarzała jej to zdanie. Zapomniała tylko wspomnieć, że nie zawsze to jest możliwe,
pomyślała z goryczą Miranda. Obecnie w sercu miała jedynie pustkę. Czuła się
zagubiona, w ogóle nie wiedziała, co powinna zrobić. Zrzucono na jej barki
problemy, które zaczynały już ją przytłaczać. Jeszcze trochę i nie da rady ich
dalej dźwigać, a przecież była dopiero na początku tej długiej i trudnej drogi.
Wspomniała pierwsze
spotkanie z Gelu. Od razu uwierzyła we wszystko, co powiedział jej elf, mimo że
zdawało się to tak nierealne i nie miał żadnych dowodów, by potwierdzić swoje słowa.
W pełni mu zaufała, nawet wtedy, gdy powiedział, że został wygnany z Ilathis.
Nie drążyła tematu, chociaż niewiele osób na jej miejscu postąpiłoby w ten sam
sposób. Gdyby zrobiła coś takiego kilka lat wcześniej, zostałaby surowo
skarcona przez lorda Garavela. Czy postąpiła tak głupio, bo zafascynowała ją inność nieznajomego? Jednak w ciągu
ostatnich kilkunastu dni czuła się bezpiecznie w towarzystwie Gelu, czuła, że
mężczyzna troszczył się i dbał o nią, mimo że często się nie zgadzali.
– Chciałabym, abyś został
– powiedziała nieśmiało Miranda. – O ile wyba…
– Spakuj resztę zapasów i
idziemy – przerwał jej w połowie zdania.
– A co z nimi? – zapytała cicho
Miranda.
– Nie mamy czasu, by ich
pochować, może niedługo znajdzie ich patrol, który wyślą, by sprawdzić, co tu
się stało – odpowiedział Gelu, odcinając uprząż kuca i puszczając go wolno. –
Musimy się spieszyć, by nie zdobyli nad nami przewagi. Chciałbym dotrzeć do
Kavio, zanim zorientują się, co tu zaszło. A potem jak najszybciej opuścić ten
kraj. Szkoda, że nie wiemy, co Jimmy o nas powiedział.
Trzeba było go szczegółowo wypytać, a nie od razu
zabijać, pomyślała Miranda, ale nie powiedziała tego na głos. Tylko
sprowokowałaby kolejną kłótnię, a na to nie miała już siły. Przypięła miecz do
pasa, założyła plecak i była gotowa do drogi. Idąc za Gelu, ani razu nie
obejrzała się za siebie. Cały czas zastanawiała się, ile trupów zostawi za
sobą, jeśli uda jej się odzyskać tron.
~ * ~
Nie wiem czemu, ale jakoś
nie potrafię już pisać rozdziałów mniej więcej równej długości. Zawsze coś
wyjdzie albo za długie, albo za krótkie. Albo tak się rozpiszę, że rozdział
trzeba podzielić na trzy części. Będziecie musieli się do tego przyzwyczaić.
Šprechen zi po lucku za ńih?
OdpowiedzUsuńĆing ćang ćong.
UsuńKoruś ći piše po zrozůmialemú a ty co? Jak ma koruś se to tlumačyc?
UsuńZaskoczyło mnie to, co Gelu zrobił. Tak po prostu wszystkich pozabijał, bez wahania. Ja rozumiem, wrogowie, ale kurde... to żywe istoty, a on nie ma żadnych wyrzutów sumienia. Może to dlatego,że tak długo żyje, może po prostu nauczył się nie ulegać żadnym uczuciom. Nie wiem, ale jestem w szoku. Nie spodziewałam się też, że Jimmy ich wydał i biednego Harolda.. kurcze, no... może jednak o Haroldzie nic nie wspomniał? Mam taką nadzieję, bo jakoś nie chcę, by zginął. Naraził się, by im pomóc, nie możesz go uśmiercić. Ech, nie dziwię się, że Miranda nie jest teraz pewna, co myśleć o Gelu. Jego zachowanie musiało ją naprawdę zaskoczyć. Trochę późno uświadomiła sobie, że szybko mu zaufała i o nic nie pytała, ale nie wydaje mi się, by Gelu zrobił jej jakąś krzywdę, a o swojej przeszłości może kiedyś sam opowie... W sumie też jestem ciekawa, skąd u niego taki pęd do zabijania. ;)
OdpowiedzUsuńWłaściwie to nie wyobrażam sobie, by Jimmy wydał Gelu i Mirandę, nie wspomniawszy wcześniej o Haroldzie. W końcu ludzie Archibalda na pewno chcieli wiedzieć, kto im pomagał. Jednakże nie zostanie dokładnie wyjaśnione,co stało się z Haroldem, gdyż bohaterowie nie wrócą już do Dumanu, a od nikogo innego tej informacji nie uzyskają.
UsuńA historia Gelu na pewno wiele wyjaśni w związku z zachowaniem elfa, jednak to znacznie później.
Gelu zachował sie bardzo... Ostatecznie, ze tak powiem. Bez mrugnięcia oka zabił wszystkich tych żołnierzy (choc w pewnym momencie sie pogubiłam, cyz było ich pięciu czy siedmiu), a następnie chłopaka. Może miec racje, ze to on ich zdradził, ale nie musi tka byc i przeraża mnie jego bezwzględność. Mógł sie trochę powstrzymać i dowiedzieć wiecej. A jeśli naprawdę sadzi, zd jego przyjaciel juz został schwytany i wzięty do więzienia, to dziwi mnie nieco, ze podchodzi do tego prawie ze niewzruszenie. Ja wiem,ze ob ukrywa emocje, ze bie jest bezduszny, ale ta jego pewnośc siebie i brak najmniejszego choćby zawahania przed zamordowaniem tylu osob mnie lekko przeraża. Teraz z pewnością beda musieli uciekac. Opis całej tej sytuacji wyszedł Ci bardzo dobrze, dynamicznie i obrazowo. Czekam na cd
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTrochę się obawiałam, jak wyjdzie fragment z walką, ponieważ pierwszy raz pisałam z perspektywy obserwatora, a nie osoby walczącej jak to robiłam na Braciach Duszy. I ten sposób mimo wszystko bardziej mi odpowiada.
Co do zachowania Gelu w tym rozdziale, to myślę, że aby go zrozumieć, trzeba poznać jego historię oraz dowiedzieć się nieco więcej o elfach.
A żołnierzy było siedmiu. Gdy wrócę do dom, jeszcze raz na spokojnie przejrzę ten fragment, by zobaczyć, czy czegoś nie poplątałam.
Rozdział dość ponury :P
OdpowiedzUsuńGelu zareagował błyskawicznie. Ja nie mam mu tego za złe; w obecnych warunkach nie mają czasu na litość. Zaskoczyła mnie tylko śmierć Jimmy'ego, może dlatego, że to był jeszcze młody chłopak... Mimo wszystko to podłe, że ich zdradził. Jeszcze Mirandę i Gelu przeboleję, bo sobie poradzili, natomiast strasznie żal mi Harolda. Aż strach pomyśleć, co się z nim stało.
Dobrze, że Miranda zdecydowała się zostać z elfem. Sama nie przeżyłaby w tym świecie zbyt długo, a Gelu okazuje się jedną z nielicznych osób, którym może ufać.
Pozdrawiam :)
Cieszę się, że ktoś myśli podobnie jak ja, bo już się bałam, że z Gelu zrobiłam jakiegoś potwora bez uczuć, który w podobny sposób może załatwić Mirandę.
UsuńWątek Harolda chyba na tym zostanie zakończony i bohaterowie nie dowiedzą się, co mu się przydarzyło. Chyba że wpadnie mi do głowy jakiś nowy pomysł, by wplątać to w fabułę.
A gdyby Miranda została sama, na pewno szybko wpadłaby w jakieś tarapaty i pewnie za dobrze to by się dla niej nie skończyło.
Nie, ja tego zupełnie tak nie odebrałam. Przeciwnie, podoba mi się, że Gelu jest zdecydowaną i wyrazistą postacią ;)
UsuńRozumiem. W sumie taka niepewność jest chyba jeszcze grosza niż wiedza... Wyobraźnia podszeptuje różne rzeczy ;)
Gelu zdecydowanie należy do bezwzględnych osób. Nie spodziewałam się po nim aż takiego zachowania, w końcu nie co dzień posyła się sześć osób do grobu... To była najbardziej makabryczna rzecz w jego wykonaniu. Oczywiście taka, o której do tej pory przeczytałam. W przeciwieństwie do Mirandy jednak nie mam mu tego aż tak bardzo za złe. Jego działanie w końcu zapewnia królowej bezpieczeństwo, no i łatwiejsze powodzenie misji, którą powzięli. Przykro mi tylko, że musiało do tego dojść. Gdyby kobieta posłuchała elfa, uciekli by w nocy i obeszło by się bez śmierci. Poza tym Jimmy mógł zachować się jak należy, a tak... Ten rozdział nie będzie chyba należał do moich ulubionych, chociaż muszę przyznać, że napisałaś go świetnie. Czytałam z zapartym tchem :) No i oczywiście liczę na szybkie pojawienie się kolejnego! Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńWłaściwe to zabił łącznie osiem osób. Dzisiaj już na sto procent muszę jeszcze raz przeczytać ten fragment, bo któreś zdanie musiało się zagmatwać lub wyjść bardzo niejasno.
Na pewno cała sprawa potoczyłaby się zupełnie inaczej, gdyby Miranda od razu uwierzyła Gelu. Ale niestety nie zawsze wszystko układa się dobrze, szczególnie w takich czasach.
Widzę, że Miranda zaczyna mieć wątpliwości co do swojego związku z Rolandem... Nic dziwnego, ja sama mam mieszane uczucia związane z jego postacią, mimo że w sumie do tej pory jeszcze się nie pojawiła (znaczy tylko we wspomnieniach, ale tego nie liczę).
OdpowiedzUsuńNo i Gelu miał rację co do swoich obaw... To przerażające, że był w stanie z zimną krwią zabić nie tylko chłopaka, ale i całą drużynę rycerzy/wojowników. Z jednej strony to rozumiem - trwa okrutna wojna, trzeba umieć sobie radzić, ale z drugiej jest to zwyczajnie straszne.
Mam nadzieję, że uda się naszej dwójce bezpiecznie dotrzeć do Kavio, chociaż teraz muszą być bardzo ostrożni, skoro Jimmy ich wydał.
Czekam na następny rozdział i pozdrawiam :)
Rożne wątpliwości jeszcze niejednokrotnie będą nękać Mirandę, szczególnie że powoli zdaje sobie sprawę, że temu związkowi daleko było do prawdziwej miłości. Ogólnie mam nadzieję, że dobrze jej to zrobi i powstrzyma mnie od wprowadzenia kilku wątków, które ostatnio wpadły mi do głowy.
UsuńRzeczywiście podróż do Kavio nie będzie bardzo prosta, ale z drugiej strony i tak by do takich nie należała, skoro oboje muszą ukrywać swoją tożsamość.
Przepiękny nowy szablon *-*
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńW sumie nie wiem jak tu trafiłam, ale odnoszę wrażenie, że nie jestem tu pierwszy raz. Twój nick coś mi mówi i nie wiem czy kiedyś miałyśmy ze sobą "do czynienia" czy o prostu spotkałam kiedyś kogoś o podobnym:D Ale mniejsza o to. Wpadłam, więc postanowiłam przeczytać i muszę powiedzieć, że nie uważam tego za czas stracony. Bardzo spodobało mi się to jak piszesz i jak przedstawiasz akcję. Uwielbiam postać Gela. Nie zgadzam się z nim w niektórych kwestiach, czasem popieram Mirandę, ale podoba mi się to że zrobiłaś z niego prawdziwego wojownika. Nie jakieś ciepłe kluchy, które przy pierwszej okazji pokazują miłosierdzie, współczucie i jakiś niezdrowy romantyzm. Jest do bólu szczery, nie obawia się konsekwencji i postępuje jak mężczyzna. Brutalny, ale mężczyzna. Świetna kreacja! Miranda natomiast jest taka trochę zagubiona w mojej ocenie. To wszystko ją przerasta, nie dorosła do rządzenia. Jest dobra, co mi się podoba, ale to nie pasuje do tych czasów. W sensie, że powinna nauczyć się żyć z tym, że współczuciem i wrażliwością tronu nie utrzyma. Jestem bardzo ciekawa jak to się dalej potoczy, bo naprawdę potrafisz wciągnąć ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;*
I zapraszam tez do siebie. Byłoby mi miło, gdybyś mnie odwiedziła;)
sila-jest-we-mnie.blogspot.com
To opowiadanie zaczęłam pisać na nowo po rocznej przerwie i przez cały czas blog był dostępny. Sama aktywnie działam w blogosferze już ponad pięć lat, ale "ze sobą do czynienia" nie miałyśmy. W każdym razie ja ciebie kojarzę z niektórych opowiadań, gdzie komentujesz :)
UsuńDziękuję za opinię i cieszę się, że ci się podobało :)
No tak, Miranda musi się jeszcze wiele nauczyć oraz dorosnąć, w innym wypadu nawet gdy odzyska tron, to nie będzie w stanie go długo utrzymać. Ale przed nią jeszcze długa droga do sukcesu, no i ma dobrego przewodnika ;)
Ojeja, ile się działo przez tę moją nieobecność! :)
OdpowiedzUsuńGelu naprawdę mnie zaimponował w obecnym rozdziale. Położył wszystkich na łopatki, choć będąc świadkiem można byłoby się wystraszyć gościa w kapturze, który taką łatwością zabija ludzi. Ale trwa wojna i elf musiał dokonać pewnych czynów, by ochronić królewnę.
Miranada znów pokazała swoją wybuchowość i zadziorność, ale z jednej strony się nie dziwię, przecież to co pamiętała, pod jej rządami istniał zupełnie inny świat, trzeba to zrozumieć.
Ale dobrze, że przyjęła elfa z powrotem i ich drogi się nie rozejdą. Gelu jest jej potrzebny, bo jakby nie mówić jest jedyny, co tak naprawdę dzieje się i może pomóc królewnie.
Retrospekcja z poprzedniego rozdziału pozostawia wiele do myślenia. Zastanawiam się teraz, czy Ronald jest po stronie dobra czy zła. Przez tę sekundę Miranda w braciach chłodne spojrzenie, więc może coś jest na rzeczy.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na dalszy ciąg :*
Dziękuję :)
UsuńNiestety, Miranda nie dość, że żyła w zupełnie innym świecie, to i wtedy była na tyle młoda, że nie miała całkowitej władzy w swoich rękach. A bez Gelu daleko by nie zaszła, z czego sama zdawała sobie sprawę. Chociaż jak teraz o tym myślę, to elf na pewno nie odwróciłby się od niej tak szybko, bo obietnica, jaką złożył Haroldowi jest dla niego bardzo istotna.