– Nic się nie zmieniło –
stwierdziła Miranda.
Gelu stał obok niej,
patrzył na mury Kavio i mógłby powiedzieć dokładnie to samo. Tylko że on
ostatnim razem był tu kilkaset lat wcześniej. Co z tego, że mury, zamki i
miasta przetrwają stulecia, skoro zmieniają się ludzie i prawo? I to przeważnie
na gorsze. Nie powiedział jednak tego głośno, nie chcąc niepotrzebnie spierać
się z Mirandą, która, znając ją, miała całkiem inne zdanie.
Gelu uważnie obserwował
zachodnią bramę, podczas gdy ona z niezrozumiałego dla niego powodu kręciła
głową na wszystkie strony. Znajdowali się na tyle daleko, że strażnicy nie byli
w stanie ich dostrzec, ale jego elfie oczy doskonale widziały, co działo się w
oddali.
Stali tam kilkanaście
minut i jak do tej pory strażnicy cały czas rewidowali wóz, który podjechał pod
bramę krótko po ich przybyciu. Kupcowi bardzo się to nie podobało, ponieważ raz
za razem kręcił głową lub wymachiwał rękami w stronę żołnierzy, jakby w ten
sposób próbował im coś zakomunikować. Oni pozostawali jednak nieugięci i nadal
wykonywali swoją pracę.
Nigdzie jednak nie
dostrzegł staruchy, o której mówiła Erika, ale jakoś szczególnie nie czuł się z
tego powodu zaskoczony. Zdziwiłby się, gdyby miał tak wielkie szczęście i
zobaczył ją od razu. W końcu nie mogła spędzać całych dni, przesiadując pod
bramą. Musiała robić także coś innego, a tu przychodzić na jakiś czas.
Przynajmniej takie wyjaśnienia wydawało się Gelu najsensowniejsze. Oczywiście
istniała też możliwość, że został oszukany.
– Długo będziemy patrzeć
na mury? – zapytała Miranda.
Gelu już chciał jej
powiedzieć, by usiadła i milczała, skoro swoim słabym ludzkim wzrokiem nie widziała,
co działo się przy bramie. W końcu to jemu oddała przywództwo, a miał jeszcze
dużo do przemyślenia. Wtedy dostrzegł jednak jakieś poruszenie. Ponieważ
Miranda odciągnęła jego uwagę, nie zorientował się, kiedy drobna, zgarbiona
postać pojawiła się obok kupca. Po chwili jeden ze strażników zbliżył się do
niej, próbując ją przegonić.
– Idziemy – zdecydował
Gelu. – Tylko postaraj się być cicho, by nikt cię nie zauważył.
– To że ty potrafisz
poruszać się nienaturalnie cicho, nie oznacza, że innych musisz mierzyć tą samą
miarą – prychnęła w odpowiedzi Miranda.
Gelu nic więcej nie
powiedział, odwracając się od niej i ruszając naprzód. Cały czas poruszali się
w bezpiecznej odległości od drogi, by przez przypadek nie napotkać kolejnego
wozu zmierzającego do Kavio.
Elf starał się nie tracić
z oczu tego, co działo się przy bramie. Mimo że nie znał kobiety, był gotów
zareagować i pomóc jej w razie potrzeby, nawet jeśli wiązałoby się to ze
zwróceniem uwagi strażników i utrudnieniem wykonania już i tak niesamowicie
trudnego zadania. Wiedział, że musi działać bardzo szybko, zanim Miranda
zorientowałaby się, co się dzieje i zdążyła się wtrącić. W duchu liczył na to,
że zostanie uznany za maga, który doprowadził do zniszczenia tamtej wioski, nie
kolejną osobę, jakiej trzeba się obawiać.
Do niczego takiego jednak
nie doszło. Po chwili starucha dała za wygraną i ponownie zniknęła między
drzewami. Wcześniej pogroziła jeszcze pięścią strażnikom, oni jednak w ogóle na
to nie zareagowali, jakby taka sytuacja zdarzała się częściej i nie mieli
ochoty tracić czasu na niepotrzebne spory, które do niczego nie prowadziły.
– Co właściwie robimy? –
szepnęła Miranda, a Gelu od razu pożałował, że nie polecił jej, by się nie
odzywała do czasu, aż jej na to nie pozwoli.
Niemal w tym samym
momencie kobieta nadepnęła na leżącą na ziemi gałązkę, co jeszcze bardziej
zirytowało elfa. Rozumiał, że bogowie pozwolili, by różne rasy zamieszkiwały
ten świat. Nie potrafił jednak pojąć, jak tak słabi i ograniczeni ludzie mogli
przejąć panowanie niemal nad całym kontynentem, wypierając wyższe rasy z
miejsc, które wcześniej do nich należały.
– Zostań tutaj –
powiedział Gelu na tyle głośno, by Miranda mogła go usłyszeć, specjalnie
ignorując jej wcześniejsze pytanie.
Nie oglądając się na
królową, elf ruszył w stronę stojącej pod jednym z drzew drobnej postaci, którą
wcześniej widział w towarzystwie strażników. Miał nadzieję, że nie popełnia
błędu i to właśnie o niej mówiła Erika. Przez chwilę ją obserwował, pewien, że
nieznajoma nie zdawała sobie sprawy z jego obecności, gdyż cały czas zerkała w
stronę bramy do Kavio.
Nieznajoma miała na sobie
szarą, połataną pelerynę. Na głowę założyła kaptur, spod którego na wątłą pierś
opadały splątane kosmyki siwych włosów. Jej twarz pokrywały zmarszczki oraz
dwie blizny; jedna znajdowała się na lewym policzku, druga biegła od czoła do
podbródka.
– Aneth ara, nehn asha.
Erika tela’ena glandival halam – powiedział elf, by zwrócić na siebie uwagę
staruchy.
Kobieta odwróciła głowę,
by spojrzeć na przybysza. Dopiero wtedy Gelu mógł dokładniej przyjrzeć się tej
części twarzy, która nie została oszpecona przez bliznę. Przyprawiło go to
jednak o dziwne dreszcze. Nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że pusty oczodół
był lepszy od tego, co pozostało – nienaturalnie wyłupiastego i tak
niesamowicie zielonego jak trawa wczesną wiosną. Sprawiało wrażenie, jakby nie
pasowało do tej starej kobiety, a zarazem było w stanie zamknąć w szmaragdowej
klatce każdego, kto wpatrywałby się w nie za długo.
Gelu szybko otrząsnął się
z tych dziwnych wyobrażeń, mimowolnie wracając myślami do Erki. Czy i ona skrywała
pod kapturem tak dziwną twarz?
– Niestety, młodzieńcze,
zrozumiałam tylko dwa pierwsze słowa z tego, co powiedziałeś – odezwała się
spokojnie kobieta, uważnie przyglądając Gelu, który nie potrafił oprzeć się
wrażeniu, że starucha potrafi przeniknąć przez cień, jaki skrywał jego twarz.
– Powiedziano mi, że
możesz nam pomóc dostać się do Kavio – rzekł, chociaż miał coraz większe
wątpliwości i żałował, że zaufał Erice. Kobieta równie dobrze mogła nie istnieć
lub być w zmowie z Harukyu lub Archibaldem, który jakoś dowiedział się, że elf
i cudem ocalona królowa zmierzają do stolicy Armandaru.
– Wiem, wiem, wspomniałeś
imię tej małej dziewuchy – mruknęła, nie odwracając wzroku od strażników przy
bramie.
Gelu także zerknął w tamtą
stronę, obawiając się, że starucha może dać znak strażnikom, by podeszli, bo kręcą
się tu obcy. Na pierwszy rzut oka nic na to jednak nie wskazywało, gdyż nadal
rozmawiali z kupcem na temat towarów, jakie przewoził.
– Robią się coraz bardziej
natarczywi – powiedziała po chwili starucha. – Idź po swoją towarzyszkę,
młodzieńcze. Porozmawiamy w spokojnym miejscu.
– Czyli gdzie? – zapytał
Gelu, ani trochę nie ufając kobiecie.
– W moim domu –
odpowiedziała spokojnie, powoli oddalając się od bramy. Jak na kobietę w
podeszłym wieku i z jednym okiem poruszała się nadzwyczaj sprawnie.
Elf nie ruszył się z
miejsca. Miał coraz więcej wątpliwości odnośnie staruchy. Tak łatwo byłoby
teraz odejść i jak do tej pory działać na własną rękę, nie licząc na żadną
pomoc od innych. Jakaś jego część chciała, by został, porozmawiał z nią i
poznał nie tylko sposób dostania się do Kavio, ale także odpowiedzi na inne
pytania. W każdej chwili mógł przecież odejść, radził sobie już z gorszymi
niebezpieczeństwami niż jedna kobieta.
– Skoro przyszedłeś do
mnie po pomoc, to mógłbyś chociaż trochę mi zaufać – prychnęła starucha. – Nie
możemy tu rozmawiać, bo strażnicy mogliby nas zobaczyć. Nie wiem, co
naopowiadała ci Erika, ale z mojej strony nic złego ci nie grozi.
Gelu nadal nie ufał kobiecie,
lecz postanowił chociaż ją wysłuchać, a potem zdecydować, czy chce przyjąć od
niej pomoc. O ile ona w ogóle będzie w
stanie coś zrobić, pomyślał, obserwując jej postać znikającą między
drzewami.
– Kto to był? – zapytała
Miranda, w momencie, gdy chciał pochwalić ją w myślach, że chociaż raz
siedziała w ukryciu, jak jej kazał.
Gelu westchnął w duchu z
irytacją. Już miał zamiar przemówić kobiecie do rozsądku, jednak ugryzł się w
język. To nie była najlepsza pora, by uświadomić królową, że gdy przekazuje się
komuś dowództwo, to należy bezdyskusyjnie przestrzegać wszystkich rozkazów tej
osoby.
– Ktoś, kto może nam pomóc
dostać się do Kavio – odpowiedział Gelu. – Idziemy za nią – dodał, widząc
zdumione spojrzenie Mirandy.
Miranda skinęła głową i
ruszyła za Gelu w głąb lasu, robiąc przy tym niesamowicie dużo hałasu, chociaż gdyby
jej o tym powiedział, oburzyłaby się, oznajmiając, że to on jest
przewrażliwiony i wyczulony na szelest najmniejszego listka. Dopiero wtedy
mężczyzna uświadomił sobie kolejną dziwną rzecz dotyczącą staruchy – nie dość,
że poruszała się nadzwyczaj sprawnie jak na swój wiek, to dodatkowo
niesamowicie cicho. Oczywiście daleko jej było do elfów, ale zarazem wykraczało
poza umiejętności ludzi.
Dom staruchy ulokowano
między drzewami, co Gelu nieco przypominało karykaturę budownictwa w Ilathis.
Na tym kończyły się jednak wszelkie podobieństwa. Tego, co miał przed sobą, nie
potrafił nazwać inaczej niż małą chatką, która powinna rozpaść się przy
pierwszym mocniejszym podmuchu wiatru. Prawdopodobnie jakieś niezdarne ludzkie
ręce uformowały ściany z gliny lub czegoś podobnego, dach natomiast imitowało
kilkanaście ułożonych płasko desek.
– Wejdźcie – powiedziała
starucha, przepuszczając ich w drzwiach.
Miranda nie wahała się ani
przez chwilę, pewnie przekraczając próg. Pomimo stroju i miejsca, w jakim się
znajdowali, Gelu po raz pierwszy zobaczył w niej królową. W tamtym momencie jej
zdecydowanie i pewność siebie przypominała mu te, które tak dobrze znał u
Laventel. Elf szybko otrząsnął się z tych myśli. Nieważne, jak wyglądała i że
przez chwilę zdawała mu się podobna do córki Faldorna, najistotniejsze, że
nadal potrzebowała ochrony i opieki z jego strony.
Wnętrze domu bardzo
pasowało do zewnętrznego wyglądu chatki. Nieduża izba o szarych,
niepomalowanych ścianach i dwóch wiszących płachtach materiału, prawdopodobnie pełniących
rolę drzwi prowadzących do innych pomieszczeń. Jedynymi meblami był stary,
drewniany stół, którego jeden róg został siłą oderwany i pozostawiony tak, że
nadal wystawały z niego drzazgi, trzy proste krzesła oraz regał. Na półkach
stały słoiki z różnymi maziami i suszonymi liśćmi oraz kilkanaście roślin w
niedużych, glinianych doniczkach.
– Siadajcie i rozgośćcie
się, przygotuję coś ciepłego do picia – powiedziała starucha. – Możecie zdjąć
płaszcze, i tak wiem, kim jesteście. Nie ukrywam też, że z chęcią zobaczę twoją
twarz, młodzieńcze.
– Co o mnie wiesz? –
zapytał od razu Gelu, przyglądając się uważnie kobiecie.
– Wszystko w swoim czasie,
młodzieńcze – skarciła go takim tonem, jakby mówiła do swojego wnuka, który coś
przeskrobał. – Porozmawiamy na wszystkie tematy, jakie was interesują.
Nie dając im więcej dojść
do słowa, starucha zniknęła za jedną z płacht materiału. Gelu jeszcze przez
chwilę spoglądał na miejsce, w którym się znajdowała. Wiedział już, że nie była
to zwykła żebraczka. W pewnym sensie przypominała mu Erikę, ale nie potrafił
nawet zgadnąć, jakie były jej cele czy motywy. Chwilowo postanowił grać według
jej zasad, lecz zachować czujność i gotowość do zareagowania w każdej sytuacji.
Po kilku minutach, które,
jak zauważył Gelu, Miranda spędziła, rozglądając się dookoła z ciekawością
małej dziewczynki, do pomieszczenia wróciła starucha. Niosła tacę z trzema
kubkami wypełnionymi jakąś parującą substancją oraz talerzem czegoś, co na
pierwszy rzut oka przypominało niekształtne grudki ziemi. Jednak większą uwagę
elf zwrócił na strój kobiety niż to, co trzymała w rękach. Zdjęła pelerynę,
przez co widoczne stały się liczne bransoletki, wisiorki i amulety, a także
kilkanaście niedużych mieszków zawieszonych przy pasie. Mimo prostej, znoszonej
bluzki i brudnej od błota spódnicy już ani trochę nie przypominała żebraczki.
Kobieta postawiła tacę na
stole i rozdała każdemu po jednym kubku. Miranda podziękowała, lecz Gelu
większą uwagę poświęcił zawartości kubka. Ciecz wyglądała na zwykłą herbatę,
jednak czuć było od niej inny zapach. Był bardzo słodki a zarazem przyjemny,
ale elf nie potrafił określić, z czym mu się to kojarzyło. Sam aromat w jakiś
sposób go uspokajał i przypominał wczesne dzieciństwo, zanim matka naznaczyła
go znakami Ylthin.
Gelu uznał, że niczego nie
tknie, dopóki bliżej nie pozna staruchy i nie zorientuje się w jej zamiarach.
Zastanawiał się, w jaki sposób przekazać to polecenie Mirandzie bez wypowiadania
go na głos. Wtedy gospodyni upiła spory łyk swojego napoju, jakby czytała mu w
myślach lub spodziewała się, że trudno będzie jej zdobyć zaufanie elfa.
– Kim jesteś? – zapytała
prosto z mostu Miranda, co wzbudziło lekki podziw Gelu, gdyż do tej pory
kobieta zaczynała rozmowę od rzeczy mało istotnych, a potem często zapominała o
tym, co interesowało ją najbardziej.
Rozczarowało go i zarazem
wzbudziło dodatkowy niepokój to, że królowa nie wiedziała o istnieniu starej
kobiety, która mieszkała tuż pod murami Kavio. Z chęcią dowiedziałby się, czy
było to spowodowane tym, że doradcy nie zaprzątali głowy młodej władczyni, bo
uznali, że starucha w niczym im nie wadzi, czy może sprowadziła się tu dopiero
po przejęciu władzy przez Archibalda, licząc, że Armandar zmienił się na lepsze
dla takich jak ona.
– Pięknie pachnie –
szepnęła Miranda, wąchając dym unoszący się znad kubka. – Coś mi przypomina…
– To muskaat –
odpowiedziała starucha, odwracając głowę, by zdrowym okiem patrzeć wprost na
królową, która upiła spory łyk napoju.
– Moja mama taką piła –
powiedziała cicho, uśmiechając się lekko, jednakże Gelu bez trudu dostrzegł
smutek, jaki pojawił się w oczach kobiety, gdy wspomniała zmarłą rodzinę. – Raz
pozwoliła mi spróbować, do dziś pamiętam ten słodki smak.
– Kiedyś sprowadzano tę
roślinę do Armandaru – wyjaśniła starucha. – Z jakiegoś powodu jednak
zaprzestano. Teraz tylko starsze panie uprawiają ją we własnych ogródkach, bo
mimo że pięknie pachnie, nie wygląda na tyle urodziwie, by zdobić ogrody
szlachty. Ale wracając do twojego wcześniejszego pytania, mam na imię Fan Ling.
– Jesteś zielarką? –
zainteresowała się Miranda.
– Czarownicą –
odpowiedział natychmiast Gelu, chociaż były to tylko jego przypuszczenia.
Uśmiech, jaki pojawił się
na twarzy Fan Ling, natychmiast je rozwiał.
– Sprytny jesteś,
młodzieńcze, ale…
Urwała, gdyż w tym samym
momencie Miranda wypuściła z rąk kubek. Napój wylał się na stół, a naczynie
potoczyło się i z trzaskiem spadło na podłogę. Po chwili królowa zachwiała się
na krześle, po czym przechyliła się i nieprzytomna upadła na kolana Gelu.
Umysł elfa zareagował
błyskawicznie, jednak z przerażeniem odkrył, że ciało nie chciało go słuchać.
Chociaż wytężał całą siłę woli, nie mógł ruszyć ręką, by wyciągnąć sztylet i
wbić go w pierś Fan Ling, zanim spróbuje kolejnych sztuczek.
– Co jej zrobiłaś?! –
krzyknął, w duchu czując ulgę, że nie został także pozbawiony głosu. Przeklinał
Erikę, która zwabiła go w tę pułapkę oraz siebie, że tak łatwo w nią wszedł.
– To bardzo szlachetne, że
w pierwszej kolejności martwisz się o naszą młodą królową, młodzieńcze –
powiedziała spokojnie Fan Ling. – Tylko ją uśpiłam, ponieważ to z tobą chcę
porozmawiać, ona tylko by nam przeszkadzała. Później będziesz mógł przekazać
jej tyle, ile uznasz za stosowne. Co więcej, ona nie ma nic, czym mogłaby mi
zapłacić za pomoc, której ode mnie oczekujecie. I bardzo przyda jej się
odpoczynek.
– A mnie sparaliżowałaś,
by mieć przewagę w rozmowie?
– Nie, po prostu
domyśliłam się, że możesz zareagować dość gwałtownie. Nie mam ochoty umierać i
to w sytuacji, w której próbuję pomóc. Za chwilę paraliż przejdzie.
Fan Ling podeszła do szafki
i wzięła jeden z pustych słoików. Gelu uważnie obserwował, jak wkłada do niego
niekształtne grudki z talerza, po czym dokładnie go zamknęła i odstawiła na
miejsce.
– To korzenie kulitu –
wyjaśniła, chociaż elfa nie interesowała ich nazwa. W pewnym sensie podziwiał
jednak sposób, w jaki został obezwładniony. Nawet przez chwilę nie przyszło mu
przez myśl, że Fan Ling może wykorzystać tylko i wyłącznie zapach.
Zgodnie ze słowami
staruchy paraliż zaczął ustępować. Po chwili mógł poruszać rękami i nogami,
jednak nadal czuł pewne ograniczenia. Prawdopodobnie potrzebował nieco więcej
czasu, by uzyskać pełną sprawność. Miał tylko nadzieję, że kulit nie spowoduje
żadnych trwałych skutków ubocznych.
– Skoro możesz się już
ruszać, młodzieńcze, to zanieś królową do pokoju obok.
– Nie mogłaś zrobić tego
za pomocą magii? – zapytał Gelu.
Ostrożnie wziął Mirandę na
ręce. W tym czasie Fan Ling zabrała się za wycieranie stołu. Nie odpowiedziała
na pytanie, jedynie uśmiechnęła się lekko. Był to jednak taki typ uśmiechu,
którego Gelu nie potrafił rozszyfrować.
Wskazany pokój okazał się
najzwyklejszą, maleńką sypialnią. Znajdowało się w nim wąskie, proste łóżko, na
którym Gelu położył śpiącą Mirandę i przykrył grubym kocem leżącym obok,
drewniany kufer oraz półka z kilkoma książkami. Jeden rzut oka na tytuły
wystarczył, by elf zorientował się, że dotyczyły one roślin, o ile specjalnie
nie zmieniono okładek, by zatuszować prawdziwą treść ksiąg. Najbardziej prawdopodobne
wydawało mu się jednak, że Fan Ling ukryła to co najcenniejsze, szczególnie że
została ostrzeżona przez Erikę. Nie miał więcej czasu, by przejrzeć rzeczy w
pomieszczeniu i rozszyfrować tożsamość staruchy. Musiał wracać, zanim gospodyni
nabierze podejrzeń, licząc na to, że rzeczywiście miała na uwadze dobro Mirandy
i nie czekało na nich więcej nieprzyjemnych niespodzianek.
Podczas jego krótkiej
nieobecności Fan Ling zdążyła już wytrzeć rozlany napój i pozbierać resztki
kubka. Siedziała przy stole, opierając podbródek na splecionych palcach.
Wpadające przez okno promienie słońca padały wprost na jej twarz, przez co kobieta
wydała się Gelu o wiele młodsza niż wtedy, gdy zobaczył ją po raz pierwszy przy
bramie. Szybko wyrzucił tę myśl z głowy, uznając, że to zwykłe przywidzenie.
Zajął miejsce naprzeciw staruchy, postanawiając nie wypić ani kropli napoju,
który mu wcześniej przygotowała.
– Nie jestem czarownicą –
powiedziała, zanim Gelu zdążył zadać pierwsze pytanie. To oświadczenie całkiem
wyprowadziło go z równowagi, szczególnie że wcześniej przyznała się do czegoś
zupełnie innego.
– Chcesz bawić się w jakąś
grę słowną i udawać, że za pomocą magii nie uśpiłaś Mirandy i sama ochroniłaś
się przed paraliżem?
Fan Ling roześmiała się
cicho, jakby w tym, co przed chwilą powiedział Gelu, dostrzegła coś zabawnego.
Zdrowe oko skierowała wprost na twarz elfa i przez chwilę przyglądała mu się
badawczo, starając się wedrzeć w głąb i dowiedzieć, co skrywał w sercu i
umyśle. Mężczyzna poczuł niepokój na samą myśl, niejednokrotnie słyszał o czarodziejach
zdolnych kontrolować umysły innych.
– Nie dokonałam tego za
pomocą magii – wyjaśniła Fan Ling. – Jak wywnioskowała nasza młoda królowa,
jestem zielarką. Nie władam taką magią jak czarodzieje. Zresztą moje zdolności
wynikają z tego, kim jestem, nie z tego, że urodziłam się wyjątkowym
człowiekiem. Jestem wiedźmą.
Gelu zmarszczył brwi, nie
bardzo rozumiejąc, co próbowała przekazać mu starucha. Mieszkańcy małych
wiosek, przeważnie ulokowanych na południu, wiedźmami nazywali kobiety
posiadające magiczne zdolności. Przede wszystkim wynikało to z tego, że bali
się ich i nie ufali ich magii, która w tamtych rejonach bardzo rzadko służyła
do złych celów. Ale ludzie już tacy byli, odtrącali wszystko, czego w pełni nie
rozumieli, nie zadając sobie ani chwili trudu, by poznać to bliżej.
– Sądziłam, że ktoś taki
jak ty będzie wiedział o nas więcej – powiedziała szczerze Fan Ling. – Na
świecie zostało już niewiele wiedźm, przeważnie prowadzimy wędrowny tryb życia
i ludzie mylą nas z czarodziejami, a te bufony z północy wrzucają nas do jednego
worka z tymi, których nazywają dzikimi magami. W każdym razie według tego, co
mówią niektórzy przedstawiciele gatunku, w naszych żyłach płynie krew smoków.
– Chcesz powiedzieć, że
wiedźmy są tak starą rasą jak elfy? – zapytał zaskoczony Gelu. – W Ilathis nie
wspomina się na wasz temat nawet słowem. Przecież według legend pierwszą
stworzoną przez bogów rasą były smoki, następnie elfy, dopiero potem przybyli
ludzie, którzy zabili wszystkie smoki. Z elfami stałoby się to samo, gdyby
mądrzy przywódcy nie poprowadzili ludu do lasów na zachodzie, by tam założyć
nową ojczyznę. Zresztą podczas swoich podróży nie spotkałem żadnego
przedstawiciela twojej rasy – dodał, cały czas sceptycznie podchodząc do tej
irracjonalnej idei.
– Spotkałeś mojego syna.
Najwyraźniej nie uznał za stosowne powiedzieć ci, kim jest naprawdę. To od
niego moja córka dowiedziała się, że na świecie pojawił się Wybraniec. Jej nie
spotkałeś osobiście, ale skoro się na nią powołałeś, oczekując pomocy ode mnie,
to musiałeś z nią rozmawiać.
– Erika jest twoją córką?
– zdziwił się Gelu, przypominając sobie, w jak nieprzyjemny sposób mówiła o Fan
Ling. Nie potrafił natomiast powiedzieć, kim mógł być syn staruchy, bo na
swojej drodze spotykał wielu ludzi, nawet tych władających magią. A chłopak,
kimkolwiek był, mógł zrobić na nim zupełnie inne wrażenie.
Starucha skinęła głową, a
jej usta wygięły się w kpiącym uśmiechu, jakby bawiło ją zaskoczenie i
niewiedza elfa.
– Dlaczego nazywacie mnie
Wybrańcem? – zapytał po chwili Gelu. – Erika powiedziała, że zdradzi mi
wszystko, gdy przyjdę do niej, do Vingaardu. Ale ty też musisz coś wiedzieć.
– Przede wszystkim nic nie
muszę, młodzieńcze – upomniała go Fan Ling. Dostrzegł jednak błysk w jej oku,
jakby spodziewała się, że zada to pytanie i bardzo jej się to spodobało. – Tak
się jednak składa, że Erika dowiedziała się wszystkiego ode mnie. Mogę ci
powtórzyć tę historię, szczególnie że nie jest warta wysiłku, jaki musiałbyś
włożyć, by dotrzeć do Vingaardu.
~ * ~
Nie lubię kończyć w takich
momentach, szczególnie że kolejny rozdział rozpocznie się od bezpośredniej
kontynuacji tej rozmowy. No ale inaczej się nie dało, bo samo spotkanie z Fan
Ling z planowanego jednego rozdziału rozrosło się na trzy części.
Ostatnio pod wpływem gry w
Jade Empire wpadł mi do głowy pomysł na pewne opowiadanie. I sama nie wiem, co
z tym zrobić…
nie kłam.
OdpowiedzUsuńkompletnie nie wieeeem, o co ci chodzi
UsuńGelu w tym rozdziale trochę mnie zawiódł i odnoszę wrażenie, że przesadza mówiąc tak o rasie ludzkiej. Moim zdaniem zbyt nisko ocenia ludzi... To, że jest dość sceptycznie zastawiony do Mirandy (nie dziwię mu się) nie znaczy, że każdy człowiek taki jest. Chyba elf żyje już na tyle długo, że może to pojąć, prawda?
OdpowiedzUsuńDość ciekawe spotkanie z Fan Ling. Jak tak czytałam o niej, w głowie od razu pojawiła mi się Czarownica z "Tajemicy Lasu", granej przez wspaniałą Meryl Streep :)
Nie spodziewałam się, że ta Wiedźma może okazać się matką Erici, zastanawiam się teraz, kim jest owy syn - czy go już zdążyliśmy poznać (hymm, daje to więc do myślenia), a może to zupełnie ktoś, kogo nie znamy, ale Gelu zna?
No nic, będzie trzeba czekać na dalsze wyjaśnienia w kolejnych rozdziałach, na które czekam z niecierpliwością.
Kolejne opowiadanie? Jestem za, wiesz dobrze, że przeczytam wszystko spod Twojego pióra ;)
Pozdrawiam serdecznie :*
Nie oglądałam "Tajemnic lasu", więc postaci nie kojarzę. Mam natomiast wrażenie, że w każdym z moich opowiadań pojawia się jakaś starucha... Jeśli zaś chodzi o jej syna, to do tej pory się nie pojawił, Gelu spotkał go, zanim w jego życiu pojawiła się Miranda. Zresztą nie sądzę, by odegrał on dużą rolę w opowiadaniu, możliwe, że pojawi się pod koniec,jednak z tego rodzeństwa to Erika jest ważniejsza.
UsuńRozdział mi sie podobał. Te potyczki miedzy Mieanda a Gelu sa dość zabawne ;) moze i dla elfa kobieta rusza sie głośno, ale szczerze mówiąc, wokół sa ludzie, którzy nie maja tak dobrego słuchu, wiec moze dla nich nie jest to do usłyszenia. Postać wiedźmy bardzo mi sie podovala. Najbadziej to zakończenie , kiedy uśpiła mirande i sparaliżowała Gelu. Byłam przekonana, ze jest to zasadzka! Ale najwyraźniej nie. Podoba mi sie także; ze tworzysz tak wiele rożnych ras-nie ma tylko jednego rodzaju magów. Interesujące;). A wiec Erika to corka staruszki... Nawet pasuje, obie sa dziwne i potężne na mój gust :D. Ciekawe, coz takiego wie kobieta... Faktycznie skończyłaś w dość kluczowym momencie, tak bardzo chce sie dowiedziec, o co chodzi z Wybrańcem!!!:) No ale pewnie juz w następny wtorek sie dowiemy :) to moze dotrwam. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńZ racji, że to high fantasy, to chcę wprowadzić trochę zróżnicowania w rasach. Jednak i tak głównie dominować będą ludzie, z racji że to oni panują niemal nad całym kontynentem, a resztę zepchnęli gdzieś w dalekie regiony.
Akurat na wiedźmy wpadłam przez przypadek, ale dzięki temu lepiej można pokazać różnicę w mocy i umiejętnościach między Eriką i jej matką a "standardowymi" magami, którzy w opowiadaniu zagoszczą później.
Prawdę powiedziawszy, to inaczej podzielić się nie dało, mimo że starałam się trochę pokombinować, bo ten rozdział byłby bardzo długi (i pewnie skończyłby się w podobnym momencie), a kolejny zbyt krótki.
I bardzo dobrze, to naprawdę pomysłowe, żeby były aż trzy magiczne rasy, każda o innych umiejętnościach ):
UsuńNIe no, tak naprawdę to najlepszy zabieg na świecie, żeby tak, a nie inaczej zakończyć rozdział. Chyba powinnam to tez kiedyś zastosować u siebie :D.
Zapraszam na świeżo dodaną nowość u siebie i życzę Szczęsliwego Nowego Roku
Zacząć pisać to opowiadanie. ;d
OdpowiedzUsuń___________________
Rozumiem zdystansowanie Gelu. Nie miał pojęcia, kim jest kobieta. A nie mógł jej tak po prostu zaufać z powodu snu, bo to mogłoby się okazać zgubne. Przez chwilę sama myślałam, że faktycznie to pułapka, gdy Miranda została uśpiona. Ale potem na szczęście się wyjaśniło, po co to. Jestem strasznie ciekawa tej opowieści i w sumie szkoda, że nie zamieściłaś jej w tym rozdziale.
Wiedźma i czarownica, dla mnie to zawsze było to samo, a tutaj się okazuje, że nie do końca.. :) Chociaż wiedźma to tak źle się kojarzy, ale ta kobieta nie wydaje się być kimś złym. Może faktycznie będzie w stanie im pomóc. :)
Jeśli znalazłabyś czas, to zapraszam na bloga o książkach. :)
http://ksiazkowa-magia.blogspot.com
Podobał mi się ten rozdział! Mimo iż uważam, że Gelu postąpił bardzo nieostrożnie spotykając się z tą kobietą, myślę, że innego wyjścia z tej sytuacji nie miał. Początek rozdziału dał nam do zrozumienia, że bardzo ciężko byłoby im przedostać się do miasta, więc warto byłoby skorzystać z pomocy starej kobiety.
OdpowiedzUsuńNo właśnie... Kim jest Fan Ling? Pochodzi od smoków? Zaintrygowałaś mnie ;)
Już się nie mogę doczekać opowieści Fan.
Pozdrawiam serdecznie!
PS. Nowe opowiadanie? Proszę, proszę, powiedz, że tak <3
Zacznę od tego, że miałam ostatnio chwilkę wolną podczas choroby i nadrobiłam wszystkie poprzednie rozdziały. Wcześniej nie miałam na to czasu, więc czytałam od połowy, ale teraz jestem już na bieżąco i bardzo się z tego cieszę. Tak mnie wciągnęło, że pochłonęłam za jednym zamachem 8-9 rozdziałów. Świetna sprawa, wiedzieć, że ma się tekst przed sobą i można do niego wrócić i kontynuować kiedy się chce;)
OdpowiedzUsuńCzułam, że z tą staruchą będzie coś nie tak, i że ten napój nie jest normalny. Dziwi mnie, że Gelu nie dostrzegł tego wcześniej i nie odmówił. Nie ufał jej, a mimo to nie zastanowił się nad tym, co pije. Przecież to logiczne, że gdyby chciała ich skrzywdzić, to zaczęłaby od picia.
Bardzo podoba mi się postać tej staruszki:D Mam wrażenie, że będzie tutaj kluczowa i wie o wiele więcej niż nam się może wydawać. Ciekawa jestem, co przekaże Gelu i czy to jakoś pomoże w odszukaniu Rolanda. A po przeczytaniu poprzednich rozdziałów jestem cholernie ciekawa czy on ma jakiś związek z tą zmianą władzy w państwie, czy nie. W sensie czy zdradził. Niecierpliwie czekam na kolejny! ;)
Pozdrawiam! ;*
Jakoś tak ten rozdział jest chyba moim ulubionym spośród tych, które umieściłaś do tej pory. Czytało mi się go naprawdę wyśmienicie i nieźle się w niego wciągnęłam. Obstawiam, że w dużej mierze sprawiła to postać wiedźmy. Przyznaję, że zdołała mnie zaintrygować. W sumie genialnie ją wykreowałaś od osobowości po wygląd - tak jej wygląd zdecydowanie zwrócił moją uwagę.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie, czy uda jej się pomóc naszej dwójce. Obstawiam, że tak - biorąc pod uwagę jej zdolności. Niemniej jednak w tym wszystkim interesuje mnie jeszcze bardzo jedna rzecz. Mianowicie ta historia, która niestety nie pojawiła się w tym rozdziale. Szczerze powiedziawszy już miałam nadzieje, że dowiem się czegoś na temat tego, że Gelu jest wybrańcem, a tu KLAPS. Muszę czekać! Gorszego (czytaj: Lepszego!) momentu na zakończenie tej notki nie mogłaś wybrać. Oby tylko nie zaczęła sobie wyrywać włosów z głowy z niepewności. Eh... No cóż... Czekam na ciąg dalszy! Co innego mi pozostaje. Jestem ciekawa, ile z tego wszystkie zostanie przekazane Mirandzie... Swoją drogą współczuję królowej, mnie osobiście wkurzałoby, że wiedza, którą otrzymuję jest tak dozowana.
Pozdrawiam i do następnego rozdziału! WENY! No i tak na koniec: Wesołych Świąt życzę! :)
Cześć, wpadłam tu zupełnie przez przypadek.
OdpowiedzUsuńAle zostanę.
Oj, zostanę, moja droga.
Przeczytałam wszystkie rozdziały jednym tchem i znając życie pomabijałam ci mnóstwo wyświetleń.
Uznałam, że skomentuję, abyś miała jakąś motywację do dalszego pisania.
Po pierwsze - naprawdę nie wiem, dlaczego miałabym to komentować. Czytając to opowiadanie mam wrażenie, jakbym trafiła na książkę jakiegoś sławnego i utalentowanego autora książek. Naprawdę, gdybyś wydała tę historię mogłabyś zbić kupę forsy. Ja osobiście czuję się dziwnie komentując, bo to tak jakbym w trakcie czytania książki po przeczytaniu rozdziału zamieszczała swoją opinię.
Zacznijmy od tego, że uwielbiam Gelu. Przypomina mi Wiedźmina. Nawet ma imię zaczynające się na tę samą literę. Przypadek? Nie sądzę...
Miranda przypomina mi mnie samą. Ja też na jaj miejscu zaciskałabym zęby i starała się być twarda. Nie wiem, czy nie wychodziłoby mi to lepiej, ale to już pozostawię bez komentarza. Faktem jest, że rozumiem ją z całego serca.
- Jesteś czarownicą.
- Nie, wiedźmą.
Nie wiem czemu, ale ten dialog przyprawił mnie o atak głupawki. Zawsze wiedziałam, że to nie jest jedno i to samo, ale dla nieobeznanej osoby mogłaby się to wydać strasznie śmieszne.
Cóż, żałuję, że rozdziały są tak rzadko dodawane, ale cóż...
To tyle. Pisz dalej, bo naprawdę masz talent!
Okej
Zapraszam serdecznie do czytania mojego bloga o TVD (własna historia). Link : www.mytvdmaria.blog.pl
OdpowiedzUsuń