wtorek, 15 grudnia 2015

Rozdział 12: Wiedźma cz. 1



– Nic się nie zmieniło – stwierdziła Miranda.
Gelu stał obok niej, patrzył na mury Kavio i mógłby powiedzieć dokładnie to samo. Tylko że on ostatnim razem był tu kilkaset lat wcześniej. Co z tego, że mury, zamki i miasta przetrwają stulecia, skoro zmieniają się ludzie i prawo? I to przeważnie na gorsze. Nie powiedział jednak tego głośno, nie chcąc niepotrzebnie spierać się z Mirandą, która, znając ją, miała całkiem inne zdanie.
Gelu uważnie obserwował zachodnią bramę, podczas gdy ona z niezrozumiałego dla niego powodu kręciła głową na wszystkie strony. Znajdowali się na tyle daleko, że strażnicy nie byli w stanie ich dostrzec, ale jego elfie oczy doskonale widziały, co działo się w oddali.
Stali tam kilkanaście minut i jak do tej pory strażnicy cały czas rewidowali wóz, który podjechał pod bramę krótko po ich przybyciu. Kupcowi bardzo się to nie podobało, ponieważ raz za razem kręcił głową lub wymachiwał rękami w stronę żołnierzy, jakby w ten sposób próbował im coś zakomunikować. Oni pozostawali jednak nieugięci i nadal wykonywali swoją pracę.
Nigdzie jednak nie dostrzegł staruchy, o której mówiła Erika, ale jakoś szczególnie nie czuł się z tego powodu zaskoczony. Zdziwiłby się, gdyby miał tak wielkie szczęście i zobaczył ją od razu. W końcu nie mogła spędzać całych dni, przesiadując pod bramą. Musiała robić także coś innego, a tu przychodzić na jakiś czas. Przynajmniej takie wyjaśnienia wydawało się Gelu najsensowniejsze. Oczywiście istniała też możliwość, że został oszukany.
– Długo będziemy patrzeć na mury? – zapytała Miranda.
Gelu już chciał jej powiedzieć, by usiadła i milczała, skoro swoim słabym ludzkim wzrokiem nie widziała, co działo się przy bramie. W końcu to jemu oddała przywództwo, a miał jeszcze dużo do przemyślenia. Wtedy dostrzegł jednak jakieś poruszenie. Ponieważ Miranda odciągnęła jego uwagę, nie zorientował się, kiedy drobna, zgarbiona postać pojawiła się obok kupca. Po chwili jeden ze strażników zbliżył się do niej, próbując ją przegonić.
– Idziemy – zdecydował Gelu. – Tylko postaraj się być cicho, by nikt cię nie zauważył.
– To że ty potrafisz poruszać się nienaturalnie cicho, nie oznacza, że innych musisz mierzyć tą samą miarą – prychnęła w odpowiedzi Miranda.
Gelu nic więcej nie powiedział, odwracając się od niej i ruszając naprzód. Cały czas poruszali się w bezpiecznej odległości od drogi, by przez przypadek nie napotkać kolejnego wozu zmierzającego do Kavio.
Elf starał się nie tracić z oczu tego, co działo się przy bramie. Mimo że nie znał kobiety, był gotów zareagować i pomóc jej w razie potrzeby, nawet jeśli wiązałoby się to ze zwróceniem uwagi strażników i utrudnieniem wykonania już i tak niesamowicie trudnego zadania. Wiedział, że musi działać bardzo szybko, zanim Miranda zorientowałaby się, co się dzieje i zdążyła się wtrącić. W duchu liczył na to, że zostanie uznany za maga, który doprowadził do zniszczenia tamtej wioski, nie kolejną osobę, jakiej trzeba się obawiać.
Do niczego takiego jednak nie doszło. Po chwili starucha dała za wygraną i ponownie zniknęła między drzewami. Wcześniej pogroziła jeszcze pięścią strażnikom, oni jednak w ogóle na to nie zareagowali, jakby taka sytuacja zdarzała się częściej i nie mieli ochoty tracić czasu na niepotrzebne spory, które do niczego nie prowadziły.
– Co właściwie robimy? – szepnęła Miranda, a Gelu od razu pożałował, że nie polecił jej, by się nie odzywała do czasu, aż jej na to nie pozwoli.
Niemal w tym samym momencie kobieta nadepnęła na leżącą na ziemi gałązkę, co jeszcze bardziej zirytowało elfa. Rozumiał, że bogowie pozwolili, by różne rasy zamieszkiwały ten świat. Nie potrafił jednak pojąć, jak tak słabi i ograniczeni ludzie mogli przejąć panowanie niemal nad całym kontynentem, wypierając wyższe rasy z miejsc, które wcześniej do nich należały.
– Zostań tutaj – powiedział Gelu na tyle głośno, by Miranda mogła go usłyszeć, specjalnie ignorując jej wcześniejsze pytanie.
Nie oglądając się na królową, elf ruszył w stronę stojącej pod jednym z drzew drobnej postaci, którą wcześniej widział w towarzystwie strażników. Miał nadzieję, że nie popełnia błędu i to właśnie o niej mówiła Erika. Przez chwilę ją obserwował, pewien, że nieznajoma nie zdawała sobie sprawy z jego obecności, gdyż cały czas zerkała w stronę bramy do Kavio.
Nieznajoma miała na sobie szarą, połataną pelerynę. Na głowę założyła kaptur, spod którego na wątłą pierś opadały splątane kosmyki siwych włosów. Jej twarz pokrywały zmarszczki oraz dwie blizny; jedna znajdowała się na lewym policzku, druga biegła od czoła do podbródka.
– Aneth ara, nehn asha. Erika tela’ena glandival halam – powiedział elf, by zwrócić na siebie uwagę staruchy.
Kobieta odwróciła głowę, by spojrzeć na przybysza. Dopiero wtedy Gelu mógł dokładniej przyjrzeć się tej części twarzy, która nie została oszpecona przez bliznę. Przyprawiło go to jednak o dziwne dreszcze. Nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że pusty oczodół był lepszy od tego, co pozostało – nienaturalnie wyłupiastego i tak niesamowicie zielonego jak trawa wczesną wiosną. Sprawiało wrażenie, jakby nie pasowało do tej starej kobiety, a zarazem było w stanie zamknąć w szmaragdowej klatce każdego, kto wpatrywałby się w nie za długo.
Gelu szybko otrząsnął się z tych dziwnych wyobrażeń, mimowolnie wracając myślami do Erki. Czy i ona skrywała pod kapturem tak dziwną twarz?
– Niestety, młodzieńcze, zrozumiałam tylko dwa pierwsze słowa z tego, co powiedziałeś – odezwała się spokojnie kobieta, uważnie przyglądając Gelu, który nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że starucha potrafi przeniknąć przez cień, jaki skrywał jego twarz.
– Powiedziano mi, że możesz nam pomóc dostać się do Kavio – rzekł, chociaż miał coraz większe wątpliwości i żałował, że zaufał Erice. Kobieta równie dobrze mogła nie istnieć lub być w zmowie z Harukyu lub Archibaldem, który jakoś dowiedział się, że elf i cudem ocalona królowa zmierzają do stolicy Armandaru.
– Wiem, wiem, wspomniałeś imię tej małej dziewuchy – mruknęła, nie odwracając wzroku od strażników przy bramie.
Gelu także zerknął w tamtą stronę, obawiając się, że starucha może dać znak strażnikom, by podeszli, bo kręcą się tu obcy. Na pierwszy rzut oka nic na to jednak nie wskazywało, gdyż nadal rozmawiali z kupcem na temat towarów, jakie przewoził.
– Robią się coraz bardziej natarczywi – powiedziała po chwili starucha. – Idź po swoją towarzyszkę, młodzieńcze. Porozmawiamy w spokojnym miejscu.
– Czyli gdzie? – zapytał Gelu, ani trochę nie ufając kobiecie.
– W moim domu – odpowiedziała spokojnie, powoli oddalając się od bramy. Jak na kobietę w podeszłym wieku i z jednym okiem poruszała się nadzwyczaj sprawnie.
Elf nie ruszył się z miejsca. Miał coraz więcej wątpliwości odnośnie staruchy. Tak łatwo byłoby teraz odejść i jak do tej pory działać na własną rękę, nie licząc na żadną pomoc od innych. Jakaś jego część chciała, by został, porozmawiał z nią i poznał nie tylko sposób dostania się do Kavio, ale także odpowiedzi na inne pytania. W każdej chwili mógł przecież odejść, radził sobie już z gorszymi niebezpieczeństwami niż jedna kobieta.
– Skoro przyszedłeś do mnie po pomoc, to mógłbyś chociaż trochę mi zaufać – prychnęła starucha. – Nie możemy tu rozmawiać, bo strażnicy mogliby nas zobaczyć. Nie wiem, co naopowiadała ci Erika, ale z mojej strony nic złego ci nie grozi.
Gelu nadal nie ufał kobiecie, lecz postanowił chociaż ją wysłuchać, a potem zdecydować, czy chce przyjąć od niej pomoc. O ile ona w ogóle będzie w stanie coś zrobić, pomyślał, obserwując jej postać znikającą między drzewami.
– Kto to był? – zapytała Miranda, w momencie, gdy chciał pochwalić ją w myślach, że chociaż raz siedziała w ukryciu, jak jej kazał.
Gelu westchnął w duchu z irytacją. Już miał zamiar przemówić kobiecie do rozsądku, jednak ugryzł się w język. To nie była najlepsza pora, by uświadomić królową, że gdy przekazuje się komuś dowództwo, to należy bezdyskusyjnie przestrzegać wszystkich rozkazów tej osoby.
– Ktoś, kto może nam pomóc dostać się do Kavio – odpowiedział Gelu. – Idziemy za nią – dodał, widząc zdumione spojrzenie Mirandy.
Miranda skinęła głową i ruszyła za Gelu w głąb lasu, robiąc przy tym niesamowicie dużo hałasu, chociaż gdyby jej o tym powiedział, oburzyłaby się, oznajmiając, że to on jest przewrażliwiony i wyczulony na szelest najmniejszego listka. Dopiero wtedy mężczyzna uświadomił sobie kolejną dziwną rzecz dotyczącą staruchy – nie dość, że poruszała się nadzwyczaj sprawnie jak na swój wiek, to dodatkowo niesamowicie cicho. Oczywiście daleko jej było do elfów, ale zarazem wykraczało poza umiejętności ludzi.
Dom staruchy ulokowano między drzewami, co Gelu nieco przypominało karykaturę budownictwa w Ilathis. Na tym kończyły się jednak wszelkie podobieństwa. Tego, co miał przed sobą, nie potrafił nazwać inaczej niż małą chatką, która powinna rozpaść się przy pierwszym mocniejszym podmuchu wiatru. Prawdopodobnie jakieś niezdarne ludzkie ręce uformowały ściany z gliny lub czegoś podobnego, dach natomiast imitowało kilkanaście ułożonych płasko desek.
– Wejdźcie – powiedziała starucha, przepuszczając ich w drzwiach.
Miranda nie wahała się ani przez chwilę, pewnie przekraczając próg. Pomimo stroju i miejsca, w jakim się znajdowali, Gelu po raz pierwszy zobaczył w niej królową. W tamtym momencie jej zdecydowanie i pewność siebie przypominała mu te, które tak dobrze znał u Laventel. Elf szybko otrząsnął się z tych myśli. Nieważne, jak wyglądała i że przez chwilę zdawała mu się podobna do córki Faldorna, najistotniejsze, że nadal potrzebowała ochrony i opieki z jego strony.
Wnętrze domu bardzo pasowało do zewnętrznego wyglądu chatki. Nieduża izba o szarych, niepomalowanych ścianach i dwóch wiszących płachtach materiału, prawdopodobnie pełniących rolę drzwi prowadzących do innych pomieszczeń. Jedynymi meblami był stary, drewniany stół, którego jeden róg został siłą oderwany i pozostawiony tak, że nadal wystawały z niego drzazgi, trzy proste krzesła oraz regał. Na półkach stały słoiki z różnymi maziami i suszonymi liśćmi oraz kilkanaście roślin w niedużych, glinianych doniczkach.
– Siadajcie i rozgośćcie się, przygotuję coś ciepłego do picia – powiedziała starucha. – Możecie zdjąć płaszcze, i tak wiem, kim jesteście. Nie ukrywam też, że z chęcią zobaczę twoją twarz, młodzieńcze.
– Co o mnie wiesz? – zapytał od razu Gelu, przyglądając się uważnie kobiecie.
– Wszystko w swoim czasie, młodzieńcze – skarciła go takim tonem, jakby mówiła do swojego wnuka, który coś przeskrobał. – Porozmawiamy na wszystkie tematy, jakie was interesują.
Nie dając im więcej dojść do słowa, starucha zniknęła za jedną z płacht materiału. Gelu jeszcze przez chwilę spoglądał na miejsce, w którym się znajdowała. Wiedział już, że nie była to zwykła żebraczka. W pewnym sensie przypominała mu Erikę, ale nie potrafił nawet zgadnąć, jakie były jej cele czy motywy. Chwilowo postanowił grać według jej zasad, lecz zachować czujność i gotowość do zareagowania w każdej sytuacji.
Po kilku minutach, które, jak zauważył Gelu, Miranda spędziła, rozglądając się dookoła z ciekawością małej dziewczynki, do pomieszczenia wróciła starucha. Niosła tacę z trzema kubkami wypełnionymi jakąś parującą substancją oraz talerzem czegoś, co na pierwszy rzut oka przypominało niekształtne grudki ziemi. Jednak większą uwagę elf zwrócił na strój kobiety niż to, co trzymała w rękach. Zdjęła pelerynę, przez co widoczne stały się liczne bransoletki, wisiorki i amulety, a także kilkanaście niedużych mieszków zawieszonych przy pasie. Mimo prostej, znoszonej bluzki i brudnej od błota spódnicy już ani trochę nie przypominała żebraczki.
Kobieta postawiła tacę na stole i rozdała każdemu po jednym kubku. Miranda podziękowała, lecz Gelu większą uwagę poświęcił zawartości kubka. Ciecz wyglądała na zwykłą herbatę, jednak czuć było od niej inny zapach. Był bardzo słodki a zarazem przyjemny, ale elf nie potrafił określić, z czym mu się to kojarzyło. Sam aromat w jakiś sposób go uspokajał i przypominał wczesne dzieciństwo, zanim matka naznaczyła go znakami Ylthin.
Gelu uznał, że niczego nie tknie, dopóki bliżej nie pozna staruchy i nie zorientuje się w jej zamiarach. Zastanawiał się, w jaki sposób przekazać to polecenie Mirandzie bez wypowiadania go na głos. Wtedy gospodyni upiła spory łyk swojego napoju, jakby czytała mu w myślach lub spodziewała się, że trudno będzie jej zdobyć zaufanie elfa.
– Kim jesteś? – zapytała prosto z mostu Miranda, co wzbudziło lekki podziw Gelu, gdyż do tej pory kobieta zaczynała rozmowę od rzeczy mało istotnych, a potem często zapominała o tym, co interesowało ją najbardziej.
Rozczarowało go i zarazem wzbudziło dodatkowy niepokój to, że królowa nie wiedziała o istnieniu starej kobiety, która mieszkała tuż pod murami Kavio. Z chęcią dowiedziałby się, czy było to spowodowane tym, że doradcy nie zaprzątali głowy młodej władczyni, bo uznali, że starucha w niczym im nie wadzi, czy może sprowadziła się tu dopiero po przejęciu władzy przez Archibalda, licząc, że Armandar zmienił się na lepsze dla takich jak ona.
– Pięknie pachnie – szepnęła Miranda, wąchając dym unoszący się znad kubka. – Coś mi przypomina…
– To muskaat – odpowiedziała starucha, odwracając głowę, by zdrowym okiem patrzeć wprost na królową, która upiła spory łyk napoju.
– Moja mama taką piła – powiedziała cicho, uśmiechając się lekko, jednakże Gelu bez trudu dostrzegł smutek, jaki pojawił się w oczach kobiety, gdy wspomniała zmarłą rodzinę. – Raz pozwoliła mi spróbować, do dziś pamiętam ten słodki smak.
– Kiedyś sprowadzano tę roślinę do Armandaru – wyjaśniła starucha. – Z jakiegoś powodu jednak zaprzestano. Teraz tylko starsze panie uprawiają ją we własnych ogródkach, bo mimo że pięknie pachnie, nie wygląda na tyle urodziwie, by zdobić ogrody szlachty. Ale wracając do twojego wcześniejszego pytania, mam na imię Fan Ling.
– Jesteś zielarką? – zainteresowała się Miranda.
– Czarownicą – odpowiedział natychmiast Gelu, chociaż były to tylko jego przypuszczenia.
Uśmiech, jaki pojawił się na twarzy Fan Ling, natychmiast je rozwiał.
– Sprytny jesteś, młodzieńcze, ale…
Urwała, gdyż w tym samym momencie Miranda wypuściła z rąk kubek. Napój wylał się na stół, a naczynie potoczyło się i z trzaskiem spadło na podłogę. Po chwili królowa zachwiała się na krześle, po czym przechyliła się i nieprzytomna upadła na kolana Gelu.
Umysł elfa zareagował błyskawicznie, jednak z przerażeniem odkrył, że ciało nie chciało go słuchać. Chociaż wytężał całą siłę woli, nie mógł ruszyć ręką, by wyciągnąć sztylet i wbić go w pierś Fan Ling, zanim spróbuje kolejnych sztuczek.
– Co jej zrobiłaś?! – krzyknął, w duchu czując ulgę, że nie został także pozbawiony głosu. Przeklinał Erikę, która zwabiła go w tę pułapkę oraz siebie, że tak łatwo w nią wszedł.
– To bardzo szlachetne, że w pierwszej kolejności martwisz się o naszą młodą królową, młodzieńcze – powiedziała spokojnie Fan Ling. – Tylko ją uśpiłam, ponieważ to z tobą chcę porozmawiać, ona tylko by nam przeszkadzała. Później będziesz mógł przekazać jej tyle, ile uznasz za stosowne. Co więcej, ona nie ma nic, czym mogłaby mi zapłacić za pomoc, której ode mnie oczekujecie. I bardzo przyda jej się odpoczynek.
– A mnie sparaliżowałaś, by mieć przewagę w rozmowie?
– Nie, po prostu domyśliłam się, że możesz zareagować dość gwałtownie. Nie mam ochoty umierać i to w sytuacji, w której próbuję pomóc. Za chwilę paraliż przejdzie.
Fan Ling podeszła do szafki i wzięła jeden z pustych słoików. Gelu uważnie obserwował, jak wkłada do niego niekształtne grudki z talerza, po czym dokładnie go zamknęła i odstawiła na miejsce.
– To korzenie kulitu – wyjaśniła, chociaż elfa nie interesowała ich nazwa. W pewnym sensie podziwiał jednak sposób, w jaki został obezwładniony. Nawet przez chwilę nie przyszło mu przez myśl, że Fan Ling może wykorzystać tylko i wyłącznie zapach.
Zgodnie ze słowami staruchy paraliż zaczął ustępować. Po chwili mógł poruszać rękami i nogami, jednak nadal czuł pewne ograniczenia. Prawdopodobnie potrzebował nieco więcej czasu, by uzyskać pełną sprawność. Miał tylko nadzieję, że kulit nie spowoduje żadnych trwałych skutków ubocznych.
– Skoro możesz się już ruszać, młodzieńcze, to zanieś królową do pokoju obok.
– Nie mogłaś zrobić tego za pomocą magii? – zapytał Gelu.
Ostrożnie wziął Mirandę na ręce. W tym czasie Fan Ling zabrała się za wycieranie stołu. Nie odpowiedziała na pytanie, jedynie uśmiechnęła się lekko. Był to jednak taki typ uśmiechu, którego Gelu nie potrafił rozszyfrować.
Wskazany pokój okazał się najzwyklejszą, maleńką sypialnią. Znajdowało się w nim wąskie, proste łóżko, na którym Gelu położył śpiącą Mirandę i przykrył grubym kocem leżącym obok, drewniany kufer oraz półka z kilkoma książkami. Jeden rzut oka na tytuły wystarczył, by elf zorientował się, że dotyczyły one roślin, o ile specjalnie nie zmieniono okładek, by zatuszować prawdziwą treść ksiąg. Najbardziej prawdopodobne wydawało mu się jednak, że Fan Ling ukryła to co najcenniejsze, szczególnie że została ostrzeżona przez Erikę. Nie miał więcej czasu, by przejrzeć rzeczy w pomieszczeniu i rozszyfrować tożsamość staruchy. Musiał wracać, zanim gospodyni nabierze podejrzeń, licząc na to, że rzeczywiście miała na uwadze dobro Mirandy i nie czekało na nich więcej nieprzyjemnych niespodzianek.
Podczas jego krótkiej nieobecności Fan Ling zdążyła już wytrzeć rozlany napój i pozbierać resztki kubka. Siedziała przy stole, opierając podbródek na splecionych palcach. Wpadające przez okno promienie słońca padały wprost na jej twarz, przez co kobieta wydała się Gelu o wiele młodsza niż wtedy, gdy zobaczył ją po raz pierwszy przy bramie. Szybko wyrzucił tę myśl z głowy, uznając, że to zwykłe przywidzenie. Zajął miejsce naprzeciw staruchy, postanawiając nie wypić ani kropli napoju, który mu wcześniej przygotowała.
– Nie jestem czarownicą – powiedziała, zanim Gelu zdążył zadać pierwsze pytanie. To oświadczenie całkiem wyprowadziło go z równowagi, szczególnie że wcześniej przyznała się do czegoś zupełnie innego.
– Chcesz bawić się w jakąś grę słowną i udawać, że za pomocą magii nie uśpiłaś Mirandy i sama ochroniłaś się przed paraliżem?
Fan Ling roześmiała się cicho, jakby w tym, co przed chwilą powiedział Gelu, dostrzegła coś zabawnego. Zdrowe oko skierowała wprost na twarz elfa i przez chwilę przyglądała mu się badawczo, starając się wedrzeć w głąb i dowiedzieć, co skrywał w sercu i umyśle. Mężczyzna poczuł niepokój na samą myśl, niejednokrotnie słyszał o czarodziejach zdolnych kontrolować umysły innych.
– Nie dokonałam tego za pomocą magii – wyjaśniła Fan Ling. – Jak wywnioskowała nasza młoda królowa, jestem zielarką. Nie władam taką magią jak czarodzieje. Zresztą moje zdolności wynikają z tego, kim jestem, nie z tego, że urodziłam się wyjątkowym człowiekiem. Jestem wiedźmą.
Gelu zmarszczył brwi, nie bardzo rozumiejąc, co próbowała przekazać mu starucha. Mieszkańcy małych wiosek, przeważnie ulokowanych na południu, wiedźmami nazywali kobiety posiadające magiczne zdolności. Przede wszystkim wynikało to z tego, że bali się ich i nie ufali ich magii, która w tamtych rejonach bardzo rzadko służyła do złych celów. Ale ludzie już tacy byli, odtrącali wszystko, czego w pełni nie rozumieli, nie zadając sobie ani chwili trudu, by poznać to bliżej.
– Sądziłam, że ktoś taki jak ty będzie wiedział o nas więcej – powiedziała szczerze Fan Ling. – Na świecie zostało już niewiele wiedźm, przeważnie prowadzimy wędrowny tryb życia i ludzie mylą nas z czarodziejami, a te bufony z północy wrzucają nas do jednego worka z tymi, których nazywają dzikimi magami. W każdym razie według tego, co mówią niektórzy przedstawiciele gatunku, w naszych żyłach płynie krew smoków.
– Chcesz powiedzieć, że wiedźmy są tak starą rasą jak elfy? – zapytał zaskoczony Gelu. – W Ilathis nie wspomina się na wasz temat nawet słowem. Przecież według legend pierwszą stworzoną przez bogów rasą były smoki, następnie elfy, dopiero potem przybyli ludzie, którzy zabili wszystkie smoki. Z elfami stałoby się to samo, gdyby mądrzy przywódcy nie poprowadzili ludu do lasów na zachodzie, by tam założyć nową ojczyznę. Zresztą podczas swoich podróży nie spotkałem żadnego przedstawiciela twojej rasy – dodał, cały czas sceptycznie podchodząc do tej irracjonalnej idei.
– Spotkałeś mojego syna. Najwyraźniej nie uznał za stosowne powiedzieć ci, kim jest naprawdę. To od niego moja córka dowiedziała się, że na świecie pojawił się Wybraniec. Jej nie spotkałeś osobiście, ale skoro się na nią powołałeś, oczekując pomocy ode mnie, to musiałeś z nią rozmawiać.
– Erika jest twoją córką? – zdziwił się Gelu, przypominając sobie, w jak nieprzyjemny sposób mówiła o Fan Ling. Nie potrafił natomiast powiedzieć, kim mógł być syn staruchy, bo na swojej drodze spotykał wielu ludzi, nawet tych władających magią. A chłopak, kimkolwiek był, mógł zrobić na nim zupełnie inne wrażenie.
Starucha skinęła głową, a jej usta wygięły się w kpiącym uśmiechu, jakby bawiło ją zaskoczenie i niewiedza elfa.
– Dlaczego nazywacie mnie Wybrańcem? – zapytał po chwili Gelu. – Erika powiedziała, że zdradzi mi wszystko, gdy przyjdę do niej, do Vingaardu. Ale ty też musisz coś wiedzieć.
– Przede wszystkim nic nie muszę, młodzieńcze – upomniała go Fan Ling. Dostrzegł jednak błysk w jej oku, jakby spodziewała się, że zada to pytanie i bardzo jej się to spodobało. – Tak się jednak składa, że Erika dowiedziała się wszystkiego ode mnie. Mogę ci powtórzyć tę historię, szczególnie że nie jest warta wysiłku, jaki musiałbyś włożyć, by dotrzeć do Vingaardu.
~ * ~
Nie lubię kończyć w takich momentach, szczególnie że kolejny rozdział rozpocznie się od bezpośredniej kontynuacji tej rozmowy. No ale inaczej się nie dało, bo samo spotkanie z Fan Ling z planowanego jednego rozdziału rozrosło się na trzy części.
Ostatnio pod wpływem gry w Jade Empire wpadł mi do głowy pomysł na pewne opowiadanie. I sama nie wiem, co z tym zrobić…

13 komentarzy:

  1. Gelu w tym rozdziale trochę mnie zawiódł i odnoszę wrażenie, że przesadza mówiąc tak o rasie ludzkiej. Moim zdaniem zbyt nisko ocenia ludzi... To, że jest dość sceptycznie zastawiony do Mirandy (nie dziwię mu się) nie znaczy, że każdy człowiek taki jest. Chyba elf żyje już na tyle długo, że może to pojąć, prawda?
    Dość ciekawe spotkanie z Fan Ling. Jak tak czytałam o niej, w głowie od razu pojawiła mi się Czarownica z "Tajemicy Lasu", granej przez wspaniałą Meryl Streep :)
    Nie spodziewałam się, że ta Wiedźma może okazać się matką Erici, zastanawiam się teraz, kim jest owy syn - czy go już zdążyliśmy poznać (hymm, daje to więc do myślenia), a może to zupełnie ktoś, kogo nie znamy, ale Gelu zna?
    No nic, będzie trzeba czekać na dalsze wyjaśnienia w kolejnych rozdziałach, na które czekam z niecierpliwością.
    Kolejne opowiadanie? Jestem za, wiesz dobrze, że przeczytam wszystko spod Twojego pióra ;)

    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie oglądałam "Tajemnic lasu", więc postaci nie kojarzę. Mam natomiast wrażenie, że w każdym z moich opowiadań pojawia się jakaś starucha... Jeśli zaś chodzi o jej syna, to do tej pory się nie pojawił, Gelu spotkał go, zanim w jego życiu pojawiła się Miranda. Zresztą nie sądzę, by odegrał on dużą rolę w opowiadaniu, możliwe, że pojawi się pod koniec,jednak z tego rodzeństwa to Erika jest ważniejsza.

      Usuń
  2. Rozdział mi sie podobał. Te potyczki miedzy Mieanda a Gelu sa dość zabawne ;) moze i dla elfa kobieta rusza sie głośno, ale szczerze mówiąc, wokół sa ludzie, którzy nie maja tak dobrego słuchu, wiec moze dla nich nie jest to do usłyszenia. Postać wiedźmy bardzo mi sie podovala. Najbadziej to zakończenie , kiedy uśpiła mirande i sparaliżowała Gelu. Byłam przekonana, ze jest to zasadzka! Ale najwyraźniej nie. Podoba mi sie także; ze tworzysz tak wiele rożnych ras-nie ma tylko jednego rodzaju magów. Interesujące;). A wiec Erika to corka staruszki... Nawet pasuje, obie sa dziwne i potężne na mój gust :D. Ciekawe, coz takiego wie kobieta... Faktycznie skończyłaś w dość kluczowym momencie, tak bardzo chce sie dowiedziec, o co chodzi z Wybrańcem!!!:) No ale pewnie juz w następny wtorek sie dowiemy :) to moze dotrwam. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Z racji, że to high fantasy, to chcę wprowadzić trochę zróżnicowania w rasach. Jednak i tak głównie dominować będą ludzie, z racji że to oni panują niemal nad całym kontynentem, a resztę zepchnęli gdzieś w dalekie regiony.
      Akurat na wiedźmy wpadłam przez przypadek, ale dzięki temu lepiej można pokazać różnicę w mocy i umiejętnościach między Eriką i jej matką a "standardowymi" magami, którzy w opowiadaniu zagoszczą później.
      Prawdę powiedziawszy, to inaczej podzielić się nie dało, mimo że starałam się trochę pokombinować, bo ten rozdział byłby bardzo długi (i pewnie skończyłby się w podobnym momencie), a kolejny zbyt krótki.

      Usuń
    2. I bardzo dobrze, to naprawdę pomysłowe, żeby były aż trzy magiczne rasy, każda o innych umiejętnościach ):
      NIe no, tak naprawdę to najlepszy zabieg na świecie, żeby tak, a nie inaczej zakończyć rozdział. Chyba powinnam to tez kiedyś zastosować u siebie :D.
      Zapraszam na świeżo dodaną nowość u siebie i życzę Szczęsliwego Nowego Roku

      Usuń
  3. Zacząć pisać to opowiadanie. ;d
    ___________________

    Rozumiem zdystansowanie Gelu. Nie miał pojęcia, kim jest kobieta. A nie mógł jej tak po prostu zaufać z powodu snu, bo to mogłoby się okazać zgubne. Przez chwilę sama myślałam, że faktycznie to pułapka, gdy Miranda została uśpiona. Ale potem na szczęście się wyjaśniło, po co to. Jestem strasznie ciekawa tej opowieści i w sumie szkoda, że nie zamieściłaś jej w tym rozdziale.
    Wiedźma i czarownica, dla mnie to zawsze było to samo, a tutaj się okazuje, że nie do końca.. :) Chociaż wiedźma to tak źle się kojarzy, ale ta kobieta nie wydaje się być kimś złym. Może faktycznie będzie w stanie im pomóc. :)

    Jeśli znalazłabyś czas, to zapraszam na bloga o książkach. :)
    http://ksiazkowa-magia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobał mi się ten rozdział! Mimo iż uważam, że Gelu postąpił bardzo nieostrożnie spotykając się z tą kobietą, myślę, że innego wyjścia z tej sytuacji nie miał. Początek rozdziału dał nam do zrozumienia, że bardzo ciężko byłoby im przedostać się do miasta, więc warto byłoby skorzystać z pomocy starej kobiety.
    No właśnie... Kim jest Fan Ling? Pochodzi od smoków? Zaintrygowałaś mnie ;)
    Już się nie mogę doczekać opowieści Fan.
    Pozdrawiam serdecznie!
    PS. Nowe opowiadanie? Proszę, proszę, powiedz, że tak <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zacznę od tego, że miałam ostatnio chwilkę wolną podczas choroby i nadrobiłam wszystkie poprzednie rozdziały. Wcześniej nie miałam na to czasu, więc czytałam od połowy, ale teraz jestem już na bieżąco i bardzo się z tego cieszę. Tak mnie wciągnęło, że pochłonęłam za jednym zamachem 8-9 rozdziałów. Świetna sprawa, wiedzieć, że ma się tekst przed sobą i można do niego wrócić i kontynuować kiedy się chce;)
    Czułam, że z tą staruchą będzie coś nie tak, i że ten napój nie jest normalny. Dziwi mnie, że Gelu nie dostrzegł tego wcześniej i nie odmówił. Nie ufał jej, a mimo to nie zastanowił się nad tym, co pije. Przecież to logiczne, że gdyby chciała ich skrzywdzić, to zaczęłaby od picia.
    Bardzo podoba mi się postać tej staruszki:D Mam wrażenie, że będzie tutaj kluczowa i wie o wiele więcej niż nam się może wydawać. Ciekawa jestem, co przekaże Gelu i czy to jakoś pomoże w odszukaniu Rolanda. A po przeczytaniu poprzednich rozdziałów jestem cholernie ciekawa czy on ma jakiś związek z tą zmianą władzy w państwie, czy nie. W sensie czy zdradził. Niecierpliwie czekam na kolejny! ;)
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś tak ten rozdział jest chyba moim ulubionym spośród tych, które umieściłaś do tej pory. Czytało mi się go naprawdę wyśmienicie i nieźle się w niego wciągnęłam. Obstawiam, że w dużej mierze sprawiła to postać wiedźmy. Przyznaję, że zdołała mnie zaintrygować. W sumie genialnie ją wykreowałaś od osobowości po wygląd - tak jej wygląd zdecydowanie zwrócił moją uwagę.
    Ciekawi mnie, czy uda jej się pomóc naszej dwójce. Obstawiam, że tak - biorąc pod uwagę jej zdolności. Niemniej jednak w tym wszystkim interesuje mnie jeszcze bardzo jedna rzecz. Mianowicie ta historia, która niestety nie pojawiła się w tym rozdziale. Szczerze powiedziawszy już miałam nadzieje, że dowiem się czegoś na temat tego, że Gelu jest wybrańcem, a tu KLAPS. Muszę czekać! Gorszego (czytaj: Lepszego!) momentu na zakończenie tej notki nie mogłaś wybrać. Oby tylko nie zaczęła sobie wyrywać włosów z głowy z niepewności. Eh... No cóż... Czekam na ciąg dalszy! Co innego mi pozostaje. Jestem ciekawa, ile z tego wszystkie zostanie przekazane Mirandzie... Swoją drogą współczuję królowej, mnie osobiście wkurzałoby, że wiedza, którą otrzymuję jest tak dozowana.
    Pozdrawiam i do następnego rozdziału! WENY! No i tak na koniec: Wesołych Świąt życzę! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć, wpadłam tu zupełnie przez przypadek.
    Ale zostanę.
    Oj, zostanę, moja droga.
    Przeczytałam wszystkie rozdziały jednym tchem i znając życie pomabijałam ci mnóstwo wyświetleń.
    Uznałam, że skomentuję, abyś miała jakąś motywację do dalszego pisania.
    Po pierwsze - naprawdę nie wiem, dlaczego miałabym to komentować. Czytając to opowiadanie mam wrażenie, jakbym trafiła na książkę jakiegoś sławnego i utalentowanego autora książek. Naprawdę, gdybyś wydała tę historię mogłabyś zbić kupę forsy. Ja osobiście czuję się dziwnie komentując, bo to tak jakbym w trakcie czytania książki po przeczytaniu rozdziału zamieszczała swoją opinię.
    Zacznijmy od tego, że uwielbiam Gelu. Przypomina mi Wiedźmina. Nawet ma imię zaczynające się na tę samą literę. Przypadek? Nie sądzę...
    Miranda przypomina mi mnie samą. Ja też na jaj miejscu zaciskałabym zęby i starała się być twarda. Nie wiem, czy nie wychodziłoby mi to lepiej, ale to już pozostawię bez komentarza. Faktem jest, że rozumiem ją z całego serca.

    - Jesteś czarownicą.
    - Nie, wiedźmą.

    Nie wiem czemu, ale ten dialog przyprawił mnie o atak głupawki. Zawsze wiedziałam, że to nie jest jedno i to samo, ale dla nieobeznanej osoby mogłaby się to wydać strasznie śmieszne.

    Cóż, żałuję, że rozdziały są tak rzadko dodawane, ale cóż...
    To tyle. Pisz dalej, bo naprawdę masz talent!
    Okej

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam serdecznie do czytania mojego bloga o TVD (własna historia). Link : www.mytvdmaria.blog.pl

    OdpowiedzUsuń

Szablon: Elfaba :*

Belka: J. R. R. Tolkien

Opowiadanie nie jest żadnego rodzaju fanfiction, jest w pełni mojego autorstwa. Mogą pojawiać się w nim przekleństwa, brutalne i erotyczne sceny.

Nie informuję o nowych rozdziałach, zapraszam do dołączenia do obserwatorów.

Obserwatorzy