– Tę historię opowiedziała
mi moja praprababka, ona usłyszała ją od swojej babki, która była świadkiem
tego wydarzenia. Miała wtedy tylko kilka lat, dlatego ten przekaz jest taki
niejasny i nie wyjaśnia wszystkiego dokładnie. W każdym razie wszystko działo
się jeszcze przed twoimi narodzinami.
– Czyli wiedźmy są
długowieczną rasą? – zapytał Gelu, zastanawiając się, ile prawdy zawartej jest
w tej opowieści, a ile szczegółów uległo zmianie przez stulecia powtarzania jej
z ust do ust.
– Żyjemy kilka razy dłużej
niż ludzie, ale wiele nam brakuje do dziesiątek tysięcy lat, jakie mogą przeżyć
elfy, nie mówiąc o nieśmiertelności smoków. O ile to rzeczywiście była prawda –
dodała lekko rozmarzonym głosem, jakby sama chciała tego doświadczyć, chociaż w
obecnych czasach nieśmiertelność mogła być jedynie ulotnym marzeniem. – Ale
wracając do tematu. Moja przodkini mieszkała z rodzicami daleko na północy, nie
były to co prawda jeszcze góry Collis, ale teren równie zimny i niegościnny.
Wybrali to miejsce, by trzymać się z dala od ludzi i niebezpieczeństw, jakie
oni zawsze ze sobą przynosili. Szczególnie że w tamtych czasach miano zupełnie
inny stosunek do magów żyjących poza murami ich jedynej twierdzy, do której
bardzo dawno temu zostali zesłani. Gdy ludzie odkrywali, że ktoś posiada
magiczne zdolności, nawet niewielkie, zabijali lub niszczyli cały dobytek i
wyrzucali poza granice miast czy wsi. Przeważnie byli to jednak słabi
czarodzieje, nie zdający sobie sprawy z wielkiego potencjału, jaki posiadali,
bo ci naprawdę potężni mieszkali i kształcili się w Talvii. Dlatego ginęli,
najczęściej bardzo brutalną śmiercią, przeklinając dar, z jakim się urodzili i
ludzi zdolnych do takiego bestialstwa.
Przedstawiciele mojej rasy
trzymali się z daleka od miejsc zamieszkiwanych przez ludzi, szczególnie ci,
którzy posiadali małe dzieci. By chronić córkę, moi przodkowie osiedlili się w
miejscu, gdzie żaden człowiek nie miał czego szukać, gdzie nikt nigdy by ich
nie znalazł. Jednak któregoś dnia na ich progu pojawił się pewien wędrowiec.
Nie miał złych zamiarów, nie spodziewał się, że podróż przez te tereny będzie
tak trudna i zabrakło mu jedzenia i świeżej wody. Liczył na to, że uda mu się
je kupić i nieco zaoszczędzić trudów, by zdobyć je na własną rękę. Matka
dziewczynki zorientowała się, że nieznajomy ma dobre zamiary i mówi prawdę.
Ponieważ nie przybył w te strony, by skrzywdzić jej rodzinę, zaproponowała mu
posiłek i za niewielką cenę zgodziła się sprzedać niezbędne zapasy na dalszą
podróż, a także wskazać właściwy kierunek jego dalszej wędrówki.
Matka nie pozwoliła
dziewczynce wejść do domu, gdy był w nim nieznajomy, ale szczęście, pech czy
przeznaczenie chciało, by jego twarz, cały czas skrywaną w cieniu kaptura,
oświetliły promienie słońca, kiedy wchodził do środka. Wtedy dostrzegła jego
twarz i zapamiętała ją na zawsze. Była to twarz wyjątkowa, różniąca się od
wszystkich, jakie widziała do tej pory. Namalowano na niej wzory – zakrzywione
i zaokrąglone linie, chaotyczne fale, zygzaki i półokręgi.
Dziewczynka posłuchała
matki i trzymała się z dala od domu, dlatego też nie zauważyła, kiedy wędrowiec
wyszedł. Nie potrafiła jednak zapomnieć jego twarzy, dlatego kilka dni później
zapytała o to matkę. Ta powiedziała jej, że mężczyzna był Wybrańcem, a znaki na
jego ciele oznaczały, że został wybrany przez jednego z bogów – Renosa.
Otrzymał bardzo ważne zadanie, dlatego całe życie wędrował po świecie, z całych
sił starając się spełnić życzenie bogów.
Dziewczynka chciała
wiedzieć więcej, lecz matka uznała, że szczegóły z tej rozmowy, prawdziwe
znaczenie Wybrańców i zadanie, jakie na nich ciążyło, wyjaśni córce za kilka
lat, gdy ta dorośnie i nabierze więcej doświadczenia. Powiedziała jej
natomiast, że człowiek, który ich odwiedził, był ostatnim żyjącym
przedstawicielem naznaczonych przez bogów, co więcej, był już stary i jego dni
powoli dobiegały końca. Wciąż jednak miał nadzieję, że kiedyś pojawią się
kolejni ludzie jak on, że Wybrańcy znów zaczną wędrować po świecie i spełniać
zadania dane im przez bogów.
Niestety, matka
dziewczynki zmarła niecały rok później pod wpływem choroby. Nigdy nie
powiedziała mężowi ani córce, kim są Wybrańcy, jaka jest ich prawdziwa misja
ani dlaczego tamten człowiek był ostatni, czemu bogowie nie naznaczyli
następnych, zostawiając go samego, a później pozostawili świat bez takich jak
on.
Dziewczynka postanowiła,
że gdy dorośnie, znajdzie odpowiedzi na te pytania. Nie udało jej się jednak.
Nigdy ponownie nie spotkała tamtego mężczyzny ani innego Wybrańca. Natomiast
opowiedziała tę historię swoim dzieciom, a one przekazywały ją dalej. W taki
sposób przez stulecia przetrwała w mojej rodzinie, aż pewnego dnia mój syn na
swej drodze spotkał Wybrańca, lecz ten nie wiedział, kim naprawdę jest ani
jakie zadanie postawili przed nim bogowie.
– Mam rozumieć, że wcześniej Wybrańcami byli
ludzie? – zapytał Gelu, gdy zrozumiał, że Fan Ling nie miała już nic więcej do
dodania.
– Jeśli mam być szczera,
to nie wiem. Możliwe, że każdy z bogów naznacza przedstawiciela takiej rasy,
jaką uzna za stosowne. Może wcześniej istnieli elfi Wybrańcy, może to samo dotyczyło
wiedźm czy smoków w dawnych czasach. Jednak to tylko moje domysły.
Gelu skinął głową, lecz
szczerze wątpił, by na ciele jakiegokolwiek elfa wymalowano znaki Ylthin. Gdyby
coś takiego miało miejsce, uczeni w Ilathis coś by na ten temat wiedzieli. Jego
matka nie zostałaby uznana za szaloną, przez co ich życie wyglądałoby zupełnie
inaczej. Kto wie, czy wtedy w ogóle zostałby wygnany z ojczyzny, może Faldorn
spojrzałby na tę sytuację zupełnie inaczej. Zrozumiałby…
– I Erika chciała mnie
ściągnąć do Vingaardu, by przekazać coś, co ani nie wyjaśnia, kim są Wybrańcy,
ani dlaczego bogowie w ogóle naznaczali ludzi? – spytał, po raz pierwszy
ciesząc się, że w samą porę na jego drodze pojawiła się Miranda. W innym wypadku
prawdopodobnie od razu skierowałby swoje kroki w kierunku wskazanym przez
kobietę ze snu. Szczególnie że nie miał wtedy żadnego celu.
– Zrozum, młodzieńcze, że
moja córka, odkąd usłyszała tę historię, była nią niesamowicie zafascynowana.
Niczym dziewczynka z opowieści za wszelką cenę postanowiła odszukać jakiegoś
Wybrańca i dowiedzieć się wszystkiego, co wiązało się z tą funkcją. Erika od
najmłodszych lat dużo podróżowała, próbując dotrzeć do najstarszych kronik
opisujących dzieje naszego kontynentu i poznać odpowiedzi na swoje pytania.
Wiadomość o twoim istnieniu była dla niej niczym wisienka na torcie,
zmobilizowało ją to do dalszych i wytrwalszych poszukiwań. Nie widziałam jej od
dawna, więc może udało jej się coś znaleźć i dlatego nawiązała z tobą kontakt,
ale jeśli mam być szczera, to nie wierzę w takie zbiegi okoliczności. Myślę, że
chciała ściągnąć cię do Vingaardu, by powiedzieć to, co właśnie usłyszałeś, a
potem przedstawić szalony, niemożliwy do zrealizowania i nieodpowiedni na
czasy, w których żyjemy, plan poszukiwań dalszych informacji. Sam zdecydujesz,
czy w ogóle chcesz marnować czas i się z nią zobaczyć, ale na pierwszym miejscu
powinna być królowa, bo tylko dzięki niej wygranie tej wojny będzie możliwe. Z
tego, co powiedział mi mój syn, zakładam, że jesteś inteligentny i zdajesz
sobie sprawę z tego, jakie niebezpieczeństwo zawisło nad wszystkimi krajami
północy, jakie niebezpieczeństwo może zalać cały świat, jeżeli nasz kontynent w
porę go nie powstrzyma.
– Do czego zmierzasz? –
zapytał podejrzliwie Gelu. Kierunek, w jakim zmierzała ta rozmowa ani trochę mu
się nie podobał.
– Myślę, że doskonale
wiesz – powiedziała Fan Ling z błyskiem w oku, który sprawił, że po karku elfa
przeszedł zimny dreszcz. – Widzisz, zawsze interesowały mnie niezwykłe wydarzenia
historyczne, dlatego byłam ciekawa, jak dziesięcioletnia dziewczynka poradzi
sobie w roli królowej. Osiedliłam się tutaj krótko po śmierci króla, by cały
czas mieć na nią oko i zobaczyć, na jaką kobietę i władczynię wyrośnie. I
bardzo się zawiodłam. Od samego początku, do tego tragicznego wydarzenia dwa
lata temu to namiestnik i rada rządzili Armandarem za nią. Bezdyskusyjnie się z
nimi zgadzała, podpisywała każdy dekret, jaki podsunięto jej pod nos. Miranda
Tarinius to marionetka, wcześniej za sznurki pociągali lordowie, teraz ty
możesz zająć ich miejsce.
– A jeśli nie chcę?
– To po co zabrałeś ją ze
sobą? – zdziwiła się Fan Ling. – Nie wiem, co działo się z nią przez ostatnie
dwa lata, mogę się tylko domyślać po tym, jak wygląda, ale pewne jest, że nic
się nie zmieniła. Sama nie jest w stanie przeżyć, nie mówiąc już o odzyskaniu
tronu i zakończeniu tej wojny raz na zawsze. Ja jestem za stara, by zrobić
cokolwiek, ale ty możesz wykorzystać jej królewską krew. Dzięki temu będziesz
mógł rozmawiać z władcami wolnych krajów północy, zebrać armię i pokonać
cesarza. Ona tego nie zrobi, bo jest na to za słaba. To ciągle ta sama
dziewczynka, którą interesują tylko psoty, ładne sukienki i spotkania z
przyjaciółkami. Nie jest i nigdy nie będzie generałem. To ty nadajesz się do
tej roli najlepiej, młodzieńcze. A jeśli zwyciężycie, możesz odbudować potęgę
Armandaru, zostając kolejnym namiestnikiem czy nawet królem, jeśli dobrze to
rozegrasz.
Fan Ling mówiła z taką
ekscytacją i zapałem, że Gelu w duchu cieszył się, że lata nie pozwalały jej
już na żadne długie podróże, bo prawdopodobnie uparłaby się, aby im
towarzyszyć. A wtedy mogłoby się to rzeczywiście źle skończyć dla Mirandy. Sam
nie miał zamiaru zostać kolejnym lalkarzem. Słowa staruchy sprawiły, że
spojrzał na tę sytuację z zupełnie innej perspektywy, której po sobie w ogóle
się nie spodziewał. I to zaskoczyło go najbardziej.
Przede wszystkim nie
chciał już skazywać Mirandy na straty. Rozumiał, że dziesięcioletnie dziecko
nie jest w stanie rządzić królestwem, potrzebuje doradców i przede wszystkim
dobrych nauczycieli. Najwyraźniej tego drugiego zabrakło, jednak poznał ją już
na tyle, że wierzył, iż gdyby dostała więcej czasu, to znalazłaby w sobie siłę,
by zostać dobrą królową. I może pomógłby jej Roland Gehakt, o ile rzeczywiście
był tak wspaniałym człowiekiem, jak go opisywała.
Gelu chciał wierzyć, że
Miranda otrzymała teraz drugą szansę od bogów. Dlatego też miał zamiar jej
pomóc. Obiecał Haroldowi, że będzie towarzyszyć jej w tej podróży do końca, a
dodatkowo zrobi z niej wspaniałą wojowniczkę, skoro tak bardzo pragnęła zostać
rycerzem, oraz z całych sił postara się, by z tej małej, zagubionej, wyłowionej
z rzeki dziewczynki zamieniła się we wspaniałą przywódczynię, która z dumą
ponownie zasiądzie na tronie.
– Królowa ma już
narzeczonego – powiedział Gelu, uznając, że lepiej nie wdawać się w
niepotrzebne spory z Fan Ling, skoro potrzebował jej pomocy. – Właśnie dlatego
chcemy dostać się do Kavio.
– Mówisz o lordzie
Rolandzie Gehakcie? – prychnęła starucha, wykrzywiając wargi w pogardliwym
uśmiechu.
– Coś z nim nie tak?
– Oprócz tego, że od dwóch
lat nie usłyszałam na jego temat ani jednego słowa, chociaż niemal mieszkam w
Kavio.
– To jeszcze niczego nie
dowodzi – oznajmił Gelu, chociaż w duchu w pełni zgadzał się z Fan Ling.
– Szukajcie swojego ducha,
skoro tak bardzo tego chcecie, ale potem nie miej do mnie pretensji, że cię nie
ostrzegałam. Wiedz tylko, że Rolandowi Gehaktowi brakuje jaj, jakie miał jego
ojciec, nie nadaje się na króla, jeśli taką rolę dla niego przewidziałeś.
Pamiętaj tylko, że przez te dwa lata jego uczucia względem królowej mogły się
zmienić. Dam ci darmową radę, młodzieńcze, nigdy nie ufaj braciom Gehakt, obaj
są do siebie strasznie podobni.
– Dlatego uśpiłaś Mirandę?
By powiedzieć mi te wszystkie rzeczy, które ani trochę by się jej nie spodobały?
– Po części – przyznała Fan
Ling. – Zrobiłam to też z troski o naszą królową. Nie wiem, co się z nią
działo, prawdę powiedziawszy, w ogóle nie przypuszczałam, że przeżyła tamten
zamach, jednak po oczach widać, że miało to związek z jakimiś zaklęciami
wpływającymi na umysł. Nie zauważyłeś tego, młodzieńcze? Nie dostrzegłeś
żadnego dziwnego zachowania?
Gelu zastanowił się przez
chwilę. Nie znał Mirandy z czasów, gdy zasiadała na tronie, dlatego nie
potrafił jednoznacznie stwierdzić, czy jej charakter lub coś w zachowaniu się
zmieniło. Jedyne, na co zwrócił uwagę, to częste wahania nastroju i lekka
niestabilność emocjonalna, lecz do tej pory uważał, że ma to związek z nową
sytuacją, z jaką musi się zmierzyć i niemożliwością wypełnienia luki w pamięci,
a nie wynika z czarów.
Mimo że to, co usłyszał,
ani trochę nie spodobało się Gelu, cała sytuacja w końcu zaczynała nabierać
sensu. Jeśli za wymazaniem dwóch lat z życia Mirandy rzeczywiście stał jakiś
mag, to potwierdzałoby słowa Willa, strażnika bramy w Dumanie. Kimkolwiek był
ten czarodziej, przez pewien czas musiał przebywać w tamtej małej wiosce. To
jednak rodziło kolejne pytania i wątpliwości. Kim był i jakie miał zamiary
wobec Mirandy? Co zapoczątkowało zniszczenie całej wsi? Czy to jego poszukiwano
i ktoś go rozpoznał? A może byłą królową, którą oficjalnie uznano za zmarłą?
Dlaczego ona znalazła się w rzece i po przebudzeniu nie wiedziała, co działo
się z nią odkąd Archibald przejął władzę?
– Coś jej grozi z powodu
tych zaklęć? – zapytał Gelu, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej, nie zdradzając
przy tym Fan Ling swoich przypuszczeń. Szczególnie że ani trochę nie znał się
na zaklęciach czy ich konsekwencjach, o ile nie było to coś, co widać na
pierwszy rzut oka.
– Zaklęcia wpływające na
umysł są bardzo niebezpieczne i ich konsekwencje wcześniej czy później się
objawią. Nie wiem, co dokładnie spotkało królową, dlatego nie potrafię
określić, ile czasu minie, zanim zacznie dziać się coś poważnego. Jeżeli
chciałbyś poznać moją radę, młodzieńcze, to powinniście zrezygnować z eskapady
do Kavio i jak najszybciej, gdy jeszcze jesteście bezpieczni, opuścić Armandar.
Następnie skierować się na północ, bo wysoko w mroźnych i nieprzyjemnych górach
znajduje się twierdza magów, Talvia. O ile nie została zniszczona, gdyż jakieś
dwieście lat temu doszło tam do wewnętrznego buntu – dodała po chwili. –
Właściwie to z chęcią dowiedziałabym się, co się tam stało. No ale to może
zaczekać…
– Sądzisz, że magowie
pomogą? – zapytał sceptycznie Gelu.
Elfy nie rodziły się z
magicznymi zdolnościami, dlatego wszystkiego na temat czarodziejów Gelu
dowiedział się podczas swoich wędrówek. A do najważniejszych lekcji należało
to, że nigdy nie należało zadawać się z magami, bo byli niebezpieczni i
nieprzewidywalni.
– Myślę, że tak.
Oczywiście zawsze możecie poszukać magów mieszkających poza Talvią, ale będzie
to równe szukaniu igły w stogu siana. No i niekoniecznie muszą znać się na tej
dziedzinie magii. Trzecia opcja to zwrócenie się do Krwawego Lotosu, ale oni
służą Harukyu, więc to się raczej dobrze nie skończy.
– Przecież Krwawy Lotos to
sekta religijna.
– Nie jesteś zbyt obeznany
z południem, co, młodzieńcze – prychnęła Fan Ling. – Pierwotnie Krwawy Lotos
rzeczywiście był tylko sektą religijną, nieszczególnie lubianą, biorąc pod
uwagę, że głosili, iż bogowie to tak naprawdę smoki żyjące na tym świecie przed
wiekami. Według nich nie zostały zabite przez pierwszych ludzi, a postanowiły
odejść na inną płaszczyznę istnienia i stamtąd obserwować i pomagać rasom,
które pozostawiły. Na szczęście niewielu wierzy w tę absurdalną teorię.
Z czasem jednak powstało
kilka odłamów tej sekty, wśród nich oddający cześć bliźniaczym braciom, Virdze
i Maleficusowi którzy zesłali na ten świat magię. Krwawy Lotos działał na południu,
gdzie nie istniały żadne szkoły czy twierdze dla czarodziejów. W kulturze
Cesartwa Kuyo i sąsiednich państw, obecnie i tak będących pod rządami cesarza,
istniała tradycja, że mistrz uczył jednego lub dwóch uczniów, później oni
kształcili następnych i tak dalej. Dla wszystkich nigdy nie starczyło miejsca,
a nie każdy mógł pozwolić sobie na podróż na drugi koniec kontynentu, by
zamieszkać w Talvii. Dlatego skupili się wokół Krwawego Lotosu, tam znaleźli
możliwość, by rozwijać swoje zdolności.
Nie dziwię się, że nie słyszałeś
o magach z Krwawego Lotosu, bo do tej pory nikt się nimi nie przejmował.
Wszyscy, z cesarzem na czele, uważali, że ci, którzy się tam szkolili nie byli
nic warci, skoro mistrzowie nie zwrócili na nich uwagi. Jak możesz się
domyślić, prawda była całkiem inna. Jak zawsze wszystko kręciło się wokół
polityki i wpływów. Ktoś, kto urodził się w biednej rodzinie, mógł pójść tylko
do sekty, nieważne jak był potężny, bo oni przyjmowali każdego bez wyjątku.
Dopiero Harukyu dostrzegł,
jak wielką potęgę stanowił Krwawy Lotos. Nie wiem, na jakiej zasadzie działa ta
współpraca, ale wszyscy magowie są na jego usługach. Co więcej, w każdym z
podbitych przez Cesarstwo Kuyo krajów znajdują się przedstawiciele tej sekty.
Werbują kolejnych członków, a co najgorsze zasilają swe szeregi czarodziejami.
– By podbić Talvię –
wtrącił Gelu.
– Tak – zgodziła się Fan
Ling. – Pewnie zajmie to trochę czasu, ale jeśli cesarz zbierze pod swym
sztandarem wszystkich magów z kontynentu, nawet Talvia będzie musiała ulec. O
ile z tych moli książkowych coś jeszcze zostało, bo w przeciwnym wypadku nic
nas nie uratuje. No ale nie ma co martwić się na zapas.
Gelu skinął głową,
zgadzając się całkowicie z jej ostatnim stwierdzeniem. Zarazem powstrzymał się
od kąśliwej uwagi, że starucha i tak by tego nie dożyła, w przeciwieństwie do
niego.
– Dlaczego mieszkasz
tutaj, skoro magowie mogą już legalnie przebywać na terenie Armandaru? Nie
groziłoby ci przecież zaciągnięcie do armii, a w mieście byłoby łatwiej niż w
lesie.
– Chyba już się
przyzwyczaiłam – odpowiedziała Fan Ling, uśmiechając się lekko. – Zresztą wolę,
by Harukyu nie wiedział, że jestem wiedźmą. Prawdopodobnie chciałby dowiedzieć
się wszystkiego na temat mojej rasy i wykorzystać to do swoich celów. Wolę się
ukrywać i w spokoju przeżyć lata, jakie mi jeszcze pozostały. Szczególnie że
nikt nie podejrzewa, że stara zielarka i żebraczka posiada jakieś ważne
informacje.
Gelu skinął głową,
zgadzając się z nią. Gdyby był na miejscu staruchy, postąpiłby dokładnie tak
samo, chcąc przeżyć w spokoju ostatnie lata swojego życia, ciesząc się
bliskością natury. A przede wszystkim tym, że nie da satysfakcji cesarzowi i
nie dopuści do skrzywdzenia większej ilości osób.
– Zresztą pomijając to kim
jestem i co wiem – kontynuowała nagle Fan Ling – tutaj mam dom. Nie jest duży,
ale za to dość przytulny i co najważniejsze mój. Gdybym przeniosła się do
miasta, musiałabym zamieszkać w dzielnicy dla biedoty lub w dokach,
prawdopodobnie żebrząc o dach nad głową i jedzenie. Może gdybym brała od ludzi
pieniądze, gdy proszą mnie o drobne przysługi, to uzbierałabym coś na czarną
godzinę. Ale, niestety, nie mam żadnego złota, które zapewniłoby mi przejście
przez wewnętrzny mur.
– Zbudowali mur wewnątrz
miasta? – zdziwił się Gelu, nie spodziewając się, że napotkają na przeszkody,
jakich nie wziął pod uwagę w początkowych rozważaniach. Zastanawiał się, czy
Miranda o tym wiedziała i uznała, że nie warto o tym wspominać, czy powstał on,
gdy Archibald przejął władzę. – Chwila… – dodał, przerywając wcześniejsze
rozważania, gdyż dopiero teraz zorientował się, co jeszcze powiedziała Fan Ling.
– W takim razie, jaka jest cena za twoją pomoc, skoro nie bierzesz pieniędzy?
– Życie.
~ * ~
I znów rozdział przerwany
w podobnym momencie jak ostatnio… Mogę jednak zapewnić, że w kolejnym Gelu
skończy już rozmawiać z Fan Ling. Pojawi się też fragment z przeszłości elfa.
Ponieważ w święta w ogóle
nie zaglądałam na bloga, teraz też głownie puzzle zajmują moją uwagę, póki w
domu jestem, to porobiło mi się trochę zaległości. Postaram się nadrobić to jak
najszybciej, dlatego proszę o odrobinę cierpliwości.
A z racji, że jest to
ostatni rozdział w grudniu, chciałam wam życzyć szczęśliwego Nowego Roku.
Cześć ;). Rozdział bardzo mi się podobał, mimo ze nadal jednowatkowy. Jednak ta rozmowa jest na tyle wciągająca i wprowadzająca w szczegóły dotyczące Twojego świata, zd zupełnie mi to nie przeszkadza. Jestem przekonana, ze Gelu rownież moze byc wybranym i ze to nie jest przypadek. Nie dziwie sie wiedźmie, ze ukrywa swoje prawdziwe moce i mam nadzisję, zd nic sie jej nie stanie. Wydaje mi się także, ze Gelu i Miranda nie powinni wchodzić do miasta. Mysle tez , ze kobieta moze i jako dziecko i młoda osoba nie potrafiła rządzić, ale nauczylabg sie, ma osobowość... Tylko zastanawiam się, czy czary, przez które tak długo była nieprzytomna, nie zmieniły jej za bardzo... Ciekawe, ciekawe... Raczej nie bedzie zachwycona, jak się obudzi, ciekawe , czy Brdzie mocno wkurzona xd zapraszam Cie na nowosc do mnie i życzę wszystkiego najlepszego na nadchodzący rok :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńWejście do miasta najlepszym pomysłem nie jest, biorąc pod uwagę, że dobrowolnie pakują się w ręce wroga, ale doszli już tak daleko, że nieważne, co powie starucha, to tak łatwo tego zamiaru nie porzucą.
Mirandy nie powinno obwiniać się o złe rządy, bo w końcu była tylko dzieckiem, na które spadła zbyt wielka odpowiedzialność, ale nie wszyscy będą patrzeć na to w ten sam sposób i znajdą się tacy, którzy jak Fan Ling o wszystko będą obwiniać Mirandę.
Rozdział bardzo interesujący... Czyli było więcej osób, którzy mieli miano "Wybrańcy" i nie tylko Gelu miał takie zygzaki na twarzy. I tak, gdyby wiedziono coś więcej na temat Wybrańców" może rzeczywiście inaczej lud elfów by na Gelu patrzyło, Faldorn mógłby wtedy inaczej na niego spojrzeć.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie ta brama wewnątrz miasta Kavio. Sądzę, że Miranda raczej nie będzie o niej wiedziała i że została zbudowana po tym, jak zniknęła na te dwa lata.
No i sprawa Mirandy... to by wiele tłumaczyło, dlaczego Królowa ma zaniki pamięci. Z pewnością za tym kryje się jakaś podejrzana magia...
Gelu królem? Jakoś nie umiem sobie tego wyobrazić, pewnie sam elf nie potrafi^^ Dlatego cieszę się z jego postawy, że chce w pełni wyszkolić Mirandę na prawdziwego rycerza i pomóc jej odzyskać tron. Może to właśnie oczekują od niego Bogowie? Może to dlatego stał się kolejnym Wybrańcem?
Życzę również wszystkiego dobrego w Nowym Roku :*
Pozdrawiam serdecznie:*
Dziękuję :)
UsuńJa też nie potrafię wyobrazić sobie Gelu w roli króla, tym bardziej, że jako elf rządziłby wieloma pokoleniami ludzi i to mogłoby być naprawdę dziwne. Mam tylko nadzieję, że w trakcie pisania bohaterowie nie postanowią postąpić inaczej, bo w ostateczności tylko same nieszczęścia z tego wyjdą.
Natomiast jeżeli chodzi o samych Wybrańców oraz ich zadanie, to wszystko będzie się wyjaśniać stopniowo/ A ostateczne wyjaśnienie oraz rola bogów w tym wszystkim to chyba na krótko przed finałem.
Wybacz, że ostatnio nie odzywałam się pod rozdziałami. Teraz wszystko sobie nadrobiłam i muszę przyznać, że Twoja historia coraz bardziej wciąga. To, co mnie urzekło, to fakt, że masz wszystko rozplanowane. Nie tworzysz swojego świata na ślepo, ale dbasz o jego wyrazistość i szczegóły :)
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, czy Fan Ling jest postacią pozytywną czy też z lekka negatywną, ale czuję, że do mnie trafiła. Jest charakterystyczna, spostrzegawcza i w pewien sposób zabawna. Kiedy opowiadała o tym Wybrańcu, miałam wrażenie, że słyszę baśń. Pokazałaś tę historię w ładnej konwencji.
Aż mi się żal zrobiło, że tyle osób źle mówi o Mirandzie. Nie twierdzę, że jest idealną, silną królową, ale chyba nie zasłużyła na tyle oczernień. Bądź co bądź jest młoda i ma jeszcze szansę się jakoś rozwinąć. Fajnie, że Gelu tak się o nią troszczy i widzi ją jako osobę, a nie pionek do gry.
Szczęśliwego Nowego Roku! :3
Dziękuję :)
UsuńPrawdę powiedziawszy, to aż tak dokładnie wszystkiego rozplanowanego nie mam i wiele rzeczy tworzę bezpośrednio podczas pisania (chociażby rasę wiedźm), ale zarazem staram się, by wszystko było do siebie dopasowane i by nagle nie pojawiły się żadne nieścisłości.
Też nie uważam Mirandy za złą królową, szczególnie, że nie dano jej nawet możliwości samodzielnego rządzenia i pokazania, ile jest warta. Ale przez innych już zawsze będzie postrzegana jako ta osoba, która utraciła tron i pozwoliła, by jej kraj został przejęty przez inny. Ludzie od zawsze potrzebują kozła ofiarnego, a w tym wypadku królowa nadaje się do tego najlepiej.
Nie dziwię się, że staruszka ma takie zdanie na temat Mirandy. Ona rzeczywiście nie wygląda na kogoś kto jest zdolny samodzielnie podejmować jakiekolwiek decyzje. Nie wątpię, że rzeczywiście była tylko marionetką w rękach kogoś silniejszego. Nie tylko wtedy, gdy była dzieckiem, ale i później. Ale wydaje mi się, że Gelu też ma rację i mimo wszystko Mirandę jednak stać na podejmowanie pewnych, samodzielnych decyzji. Może wystarczy ją tylko jakoś nakierowac, pomóc zmężnieć i rzeczywiście będzie mieć siłę, by wygrać te nierówne zawody.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem końcówki, bo ostatnie zdanie wiedźmy aż mnie na moment zmroziło! Czemu? Nawet nie chodziło o tych wszystkich ludzi, którzy pomoc przypłacali życiem, ale o to, że jakby nie patrzeć wiedźma pomogła też Gelowi i Mirandzie. Czyżby od nich również oczekiwała oddania życia? W ogóle o co chodzi z tym "życiem"? W jaki sposób się to wszystko odbywało i po co? Jedno zdanie, a tyle pytań. Świetnie tworzysz klimat. Jestem bardzo ciekawa dalszego ciągu. Pozdrawiam! ;*
Dziękuję :)
UsuńMirandę czeka długa i ciężka droga, ale ma w sobie predyspozycje, by zostać dobrą i silną królową. Szczególnie teraz, gdy zabrakło ludzi, którzy od zawsze najważniejsze decyzje podejmowali za nią. Wszystko jednak zależy tylko i wyłącznie od niej samej.
A jeśli chodzi o zapłatę, jakiej oczekuje wiedźma, to wszystko wyjaśni się na początku kolejnego rozdziału. Nie będzie to jednak przyjemne dla bohaterów.
Czyli Gelu nie jest jedyny, skoro wybrańcy już wcześniej istnieli. Szkoda, że tak mało o nich wiadomo. Może Erika dowie się czegoś więcej i znów skontaktuje z Gelu. W sumie ciekawe, jaką on ma misję i jak ma poznać jej cel. Może chodzi o wyzwolenie kraju. Ciekawa jestem, co zrobią. Kavio czy magowie? Miranda też tutaj ma prawo głosu i wydaje mi się, że będzie chciała wejść do miasta. Tylko co wtedy? Nie mają przecież żadnego planu... Mogą zostać pojmani. Ale Miranda pewnie nie odpuści. Może teraz poradziłaby sobie jako królowa i potrafiłaby podejmować własne decyzje. Jakie zmiany magia w niej wywołała? Może z czasem się ujawnią. Ciekawe, czy to coś poważnego. Na razie sprawia wrażenie całkiem normalnej.
OdpowiedzUsuńIstnieli, Gelu nie jest jedyny, ale informacje o Wybrańcach oraz o zadaniach, jakie przed nimi stawiano będą pojawiały się powoli z rozwojem opowiadania i odwiedzaniem kolejnych miejsc przez bohaterów.
UsuńJeżeli Mirandzie uda się pokonać Harukyu i odzyskać Armandar, to na pewno bardzo się zmieni i będzie o wiele lepszą władczynią.