wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 13: Wiedźma cz. 2

– Tę historię opowiedziała mi moja praprababka, ona usłyszała ją od swojej babki, która była świadkiem tego wydarzenia. Miała wtedy tylko kilka lat, dlatego ten przekaz jest taki niejasny i nie wyjaśnia wszystkiego dokładnie. W każdym razie wszystko działo się jeszcze przed twoimi narodzinami.
– Czyli wiedźmy są długowieczną rasą? – zapytał Gelu, zastanawiając się, ile prawdy zawartej jest w tej opowieści, a ile szczegółów uległo zmianie przez stulecia powtarzania jej z ust do ust.
– Żyjemy kilka razy dłużej niż ludzie, ale wiele nam brakuje do dziesiątek tysięcy lat, jakie mogą przeżyć elfy, nie mówiąc o nieśmiertelności smoków. O ile to rzeczywiście była prawda – dodała lekko rozmarzonym głosem, jakby sama chciała tego doświadczyć, chociaż w obecnych czasach nieśmiertelność mogła być jedynie ulotnym marzeniem. – Ale wracając do tematu. Moja przodkini mieszkała z rodzicami daleko na północy, nie były to co prawda jeszcze góry Collis, ale teren równie zimny i niegościnny. Wybrali to miejsce, by trzymać się z dala od ludzi i niebezpieczeństw, jakie oni zawsze ze sobą przynosili. Szczególnie że w tamtych czasach miano zupełnie inny stosunek do magów żyjących poza murami ich jedynej twierdzy, do której bardzo dawno temu zostali zesłani. Gdy ludzie odkrywali, że ktoś posiada magiczne zdolności, nawet niewielkie, zabijali lub niszczyli cały dobytek i wyrzucali poza granice miast czy wsi. Przeważnie byli to jednak słabi czarodzieje, nie zdający sobie sprawy z wielkiego potencjału, jaki posiadali, bo ci naprawdę potężni mieszkali i kształcili się w Talvii. Dlatego ginęli, najczęściej bardzo brutalną śmiercią, przeklinając dar, z jakim się urodzili i ludzi zdolnych do takiego bestialstwa.
Przedstawiciele mojej rasy trzymali się z daleka od miejsc zamieszkiwanych przez ludzi, szczególnie ci, którzy posiadali małe dzieci. By chronić córkę, moi przodkowie osiedlili się w miejscu, gdzie żaden człowiek nie miał czego szukać, gdzie nikt nigdy by ich nie znalazł. Jednak któregoś dnia na ich progu pojawił się pewien wędrowiec. Nie miał złych zamiarów, nie spodziewał się, że podróż przez te tereny będzie tak trudna i zabrakło mu jedzenia i świeżej wody. Liczył na to, że uda mu się je kupić i nieco zaoszczędzić trudów, by zdobyć je na własną rękę. Matka dziewczynki zorientowała się, że nieznajomy ma dobre zamiary i mówi prawdę. Ponieważ nie przybył w te strony, by skrzywdzić jej rodzinę, zaproponowała mu posiłek i za niewielką cenę zgodziła się sprzedać niezbędne zapasy na dalszą podróż, a także wskazać właściwy kierunek jego dalszej wędrówki.
Matka nie pozwoliła dziewczynce wejść do domu, gdy był w nim nieznajomy, ale szczęście, pech czy przeznaczenie chciało, by jego twarz, cały czas skrywaną w cieniu kaptura, oświetliły promienie słońca, kiedy wchodził do środka. Wtedy dostrzegła jego twarz i zapamiętała ją na zawsze. Była to twarz wyjątkowa, różniąca się od wszystkich, jakie widziała do tej pory. Namalowano na niej wzory – zakrzywione i zaokrąglone linie, chaotyczne fale, zygzaki i półokręgi.
Dziewczynka posłuchała matki i trzymała się z dala od domu, dlatego też nie zauważyła, kiedy wędrowiec wyszedł. Nie potrafiła jednak zapomnieć jego twarzy, dlatego kilka dni później zapytała o to matkę. Ta powiedziała jej, że mężczyzna był Wybrańcem, a znaki na jego ciele oznaczały, że został wybrany przez jednego z bogów – Renosa. Otrzymał bardzo ważne zadanie, dlatego całe życie wędrował po świecie, z całych sił starając się spełnić życzenie bogów.
Dziewczynka chciała wiedzieć więcej, lecz matka uznała, że szczegóły z tej rozmowy, prawdziwe znaczenie Wybrańców i zadanie, jakie na nich ciążyło, wyjaśni córce za kilka lat, gdy ta dorośnie i nabierze więcej doświadczenia. Powiedziała jej natomiast, że człowiek, który ich odwiedził, był ostatnim żyjącym przedstawicielem naznaczonych przez bogów, co więcej, był już stary i jego dni powoli dobiegały końca. Wciąż jednak miał nadzieję, że kiedyś pojawią się kolejni ludzie jak on, że Wybrańcy znów zaczną wędrować po świecie i spełniać zadania dane im przez bogów.
Niestety, matka dziewczynki zmarła niecały rok później pod wpływem choroby. Nigdy nie powiedziała mężowi ani córce, kim są Wybrańcy, jaka jest ich prawdziwa misja ani dlaczego tamten człowiek był ostatni, czemu bogowie nie naznaczyli następnych, zostawiając go samego, a później pozostawili świat bez takich jak on.
Dziewczynka postanowiła, że gdy dorośnie, znajdzie odpowiedzi na te pytania. Nie udało jej się jednak. Nigdy ponownie nie spotkała tamtego mężczyzny ani innego Wybrańca. Natomiast opowiedziała tę historię swoim dzieciom, a one przekazywały ją dalej. W taki sposób przez stulecia przetrwała w mojej rodzinie, aż pewnego dnia mój syn na swej drodze spotkał Wybrańca, lecz ten nie wiedział, kim naprawdę jest ani jakie zadanie postawili przed nim bogowie.
 – Mam rozumieć, że wcześniej Wybrańcami byli ludzie? – zapytał Gelu, gdy zrozumiał, że Fan Ling nie miała już nic więcej do dodania.
– Jeśli mam być szczera, to nie wiem. Możliwe, że każdy z bogów naznacza przedstawiciela takiej rasy, jaką uzna za stosowne. Może wcześniej istnieli elfi Wybrańcy, może to samo dotyczyło wiedźm czy smoków w dawnych czasach. Jednak to tylko moje domysły.
Gelu skinął głową, lecz szczerze wątpił, by na ciele jakiegokolwiek elfa wymalowano znaki Ylthin. Gdyby coś takiego miało miejsce, uczeni w Ilathis coś by na ten temat wiedzieli. Jego matka nie zostałaby uznana za szaloną, przez co ich życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Kto wie, czy wtedy w ogóle zostałby wygnany z ojczyzny, może Faldorn spojrzałby na tę sytuację zupełnie inaczej. Zrozumiałby…
– I Erika chciała mnie ściągnąć do Vingaardu, by przekazać coś, co ani nie wyjaśnia, kim są Wybrańcy, ani dlaczego bogowie w ogóle naznaczali ludzi? – spytał, po raz pierwszy ciesząc się, że w samą porę na jego drodze pojawiła się Miranda. W innym wypadku prawdopodobnie od razu skierowałby swoje kroki w kierunku wskazanym przez kobietę ze snu. Szczególnie że nie miał wtedy żadnego celu.
– Zrozum, młodzieńcze, że moja córka, odkąd usłyszała tę historię, była nią niesamowicie zafascynowana. Niczym dziewczynka z opowieści za wszelką cenę postanowiła odszukać jakiegoś Wybrańca i dowiedzieć się wszystkiego, co wiązało się z tą funkcją. Erika od najmłodszych lat dużo podróżowała, próbując dotrzeć do najstarszych kronik opisujących dzieje naszego kontynentu i poznać odpowiedzi na swoje pytania. Wiadomość o twoim istnieniu była dla niej niczym wisienka na torcie, zmobilizowało ją to do dalszych i wytrwalszych poszukiwań. Nie widziałam jej od dawna, więc może udało jej się coś znaleźć i dlatego nawiązała z tobą kontakt, ale jeśli mam być szczera, to nie wierzę w takie zbiegi okoliczności. Myślę, że chciała ściągnąć cię do Vingaardu, by powiedzieć to, co właśnie usłyszałeś, a potem przedstawić szalony, niemożliwy do zrealizowania i nieodpowiedni na czasy, w których żyjemy, plan poszukiwań dalszych informacji. Sam zdecydujesz, czy w ogóle chcesz marnować czas i się z nią zobaczyć, ale na pierwszym miejscu powinna być królowa, bo tylko dzięki niej wygranie tej wojny będzie możliwe. Z tego, co powiedział mi mój syn, zakładam, że jesteś inteligentny i zdajesz sobie sprawę z tego, jakie niebezpieczeństwo zawisło nad wszystkimi krajami północy, jakie niebezpieczeństwo może zalać cały świat, jeżeli nasz kontynent w porę go nie powstrzyma.
– Do czego zmierzasz? – zapytał podejrzliwie Gelu. Kierunek, w jakim zmierzała ta rozmowa ani trochę mu się nie podobał.
– Myślę, że doskonale wiesz – powiedziała Fan Ling z błyskiem w oku, który sprawił, że po karku elfa przeszedł zimny dreszcz. – Widzisz, zawsze interesowały mnie niezwykłe wydarzenia historyczne, dlatego byłam ciekawa, jak dziesięcioletnia dziewczynka poradzi sobie w roli królowej. Osiedliłam się tutaj krótko po śmierci króla, by cały czas mieć na nią oko i zobaczyć, na jaką kobietę i władczynię wyrośnie. I bardzo się zawiodłam. Od samego początku, do tego tragicznego wydarzenia dwa lata temu to namiestnik i rada rządzili Armandarem za nią. Bezdyskusyjnie się z nimi zgadzała, podpisywała każdy dekret, jaki podsunięto jej pod nos. Miranda Tarinius to marionetka, wcześniej za sznurki pociągali lordowie, teraz ty możesz zająć ich miejsce.
– A jeśli nie chcę?
– To po co zabrałeś ją ze sobą? – zdziwiła się Fan Ling. – Nie wiem, co działo się z nią przez ostatnie dwa lata, mogę się tylko domyślać po tym, jak wygląda, ale pewne jest, że nic się nie zmieniła. Sama nie jest w stanie przeżyć, nie mówiąc już o odzyskaniu tronu i zakończeniu tej wojny raz na zawsze. Ja jestem za stara, by zrobić cokolwiek, ale ty możesz wykorzystać jej królewską krew. Dzięki temu będziesz mógł rozmawiać z władcami wolnych krajów północy, zebrać armię i pokonać cesarza. Ona tego nie zrobi, bo jest na to za słaba. To ciągle ta sama dziewczynka, którą interesują tylko psoty, ładne sukienki i spotkania z przyjaciółkami. Nie jest i nigdy nie będzie generałem. To ty nadajesz się do tej roli najlepiej, młodzieńcze. A jeśli zwyciężycie, możesz odbudować potęgę Armandaru, zostając kolejnym namiestnikiem czy nawet królem, jeśli dobrze to rozegrasz.
Fan Ling mówiła z taką ekscytacją i zapałem, że Gelu w duchu cieszył się, że lata nie pozwalały jej już na żadne długie podróże, bo prawdopodobnie uparłaby się, aby im towarzyszyć. A wtedy mogłoby się to rzeczywiście źle skończyć dla Mirandy. Sam nie miał zamiaru zostać kolejnym lalkarzem. Słowa staruchy sprawiły, że spojrzał na tę sytuację z zupełnie innej perspektywy, której po sobie w ogóle się nie spodziewał. I to zaskoczyło go najbardziej.
Przede wszystkim nie chciał już skazywać Mirandy na straty. Rozumiał, że dziesięcioletnie dziecko nie jest w stanie rządzić królestwem, potrzebuje doradców i przede wszystkim dobrych nauczycieli. Najwyraźniej tego drugiego zabrakło, jednak poznał ją już na tyle, że wierzył, iż gdyby dostała więcej czasu, to znalazłaby w sobie siłę, by zostać dobrą królową. I może pomógłby jej Roland Gehakt, o ile rzeczywiście był tak wspaniałym człowiekiem, jak go opisywała.
Gelu chciał wierzyć, że Miranda otrzymała teraz drugą szansę od bogów. Dlatego też miał zamiar jej pomóc. Obiecał Haroldowi, że będzie towarzyszyć jej w tej podróży do końca, a dodatkowo zrobi z niej wspaniałą wojowniczkę, skoro tak bardzo pragnęła zostać rycerzem, oraz z całych sił postara się, by z tej małej, zagubionej, wyłowionej z rzeki dziewczynki zamieniła się we wspaniałą przywódczynię, która z dumą ponownie zasiądzie na tronie.
– Królowa ma już narzeczonego – powiedział Gelu, uznając, że lepiej nie wdawać się w niepotrzebne spory z Fan Ling, skoro potrzebował jej pomocy. – Właśnie dlatego chcemy dostać się do Kavio.
– Mówisz o lordzie Rolandzie Gehakcie? – prychnęła starucha, wykrzywiając wargi w pogardliwym uśmiechu.
– Coś z nim nie tak?
– Oprócz tego, że od dwóch lat nie usłyszałam na jego temat ani jednego słowa, chociaż niemal mieszkam w Kavio.
– To jeszcze niczego nie dowodzi – oznajmił Gelu, chociaż w duchu w pełni zgadzał się z Fan Ling.
– Szukajcie swojego ducha, skoro tak bardzo tego chcecie, ale potem nie miej do mnie pretensji, że cię nie ostrzegałam. Wiedz tylko, że Rolandowi Gehaktowi brakuje jaj, jakie miał jego ojciec, nie nadaje się na króla, jeśli taką rolę dla niego przewidziałeś. Pamiętaj tylko, że przez te dwa lata jego uczucia względem królowej mogły się zmienić. Dam ci darmową radę, młodzieńcze, nigdy nie ufaj braciom Gehakt, obaj są do siebie strasznie podobni.
– Dlatego uśpiłaś Mirandę? By powiedzieć mi te wszystkie rzeczy, które ani trochę by się jej nie spodobały?
– Po części – przyznała Fan Ling. – Zrobiłam to też z troski o naszą królową. Nie wiem, co się z nią działo, prawdę powiedziawszy, w ogóle nie przypuszczałam, że przeżyła tamten zamach, jednak po oczach widać, że miało to związek z jakimiś zaklęciami wpływającymi na umysł. Nie zauważyłeś tego, młodzieńcze? Nie dostrzegłeś żadnego dziwnego zachowania?
Gelu zastanowił się przez chwilę. Nie znał Mirandy z czasów, gdy zasiadała na tronie, dlatego nie potrafił jednoznacznie stwierdzić, czy jej charakter lub coś w zachowaniu się zmieniło. Jedyne, na co zwrócił uwagę, to częste wahania nastroju i lekka niestabilność emocjonalna, lecz do tej pory uważał, że ma to związek z nową sytuacją, z jaką musi się zmierzyć i niemożliwością wypełnienia luki w pamięci, a nie wynika z czarów.
Mimo że to, co usłyszał, ani trochę nie spodobało się Gelu, cała sytuacja w końcu zaczynała nabierać sensu. Jeśli za wymazaniem dwóch lat z życia Mirandy rzeczywiście stał jakiś mag, to potwierdzałoby słowa Willa, strażnika bramy w Dumanie. Kimkolwiek był ten czarodziej, przez pewien czas musiał przebywać w tamtej małej wiosce. To jednak rodziło kolejne pytania i wątpliwości. Kim był i jakie miał zamiary wobec Mirandy? Co zapoczątkowało zniszczenie całej wsi? Czy to jego poszukiwano i ktoś go rozpoznał? A może byłą królową, którą oficjalnie uznano za zmarłą? Dlaczego ona znalazła się w rzece i po przebudzeniu nie wiedziała, co działo się z nią odkąd Archibald przejął władzę?
– Coś jej grozi z powodu tych zaklęć? – zapytał Gelu, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej, nie zdradzając przy tym Fan Ling swoich przypuszczeń. Szczególnie że ani trochę nie znał się na zaklęciach czy ich konsekwencjach, o ile nie było to coś, co widać na pierwszy rzut oka.
– Zaklęcia wpływające na umysł są bardzo niebezpieczne i ich konsekwencje wcześniej czy później się objawią. Nie wiem, co dokładnie spotkało królową, dlatego nie potrafię określić, ile czasu minie, zanim zacznie dziać się coś poważnego. Jeżeli chciałbyś poznać moją radę, młodzieńcze, to powinniście zrezygnować z eskapady do Kavio i jak najszybciej, gdy jeszcze jesteście bezpieczni, opuścić Armandar. Następnie skierować się na północ, bo wysoko w mroźnych i nieprzyjemnych górach znajduje się twierdza magów, Talvia. O ile nie została zniszczona, gdyż jakieś dwieście lat temu doszło tam do wewnętrznego buntu – dodała po chwili. – Właściwie to z chęcią dowiedziałabym się, co się tam stało. No ale to może zaczekać…
– Sądzisz, że magowie pomogą? – zapytał sceptycznie Gelu.
Elfy nie rodziły się z magicznymi zdolnościami, dlatego wszystkiego na temat czarodziejów Gelu dowiedział się podczas swoich wędrówek. A do najważniejszych lekcji należało to, że nigdy nie należało zadawać się z magami, bo byli niebezpieczni i nieprzewidywalni.
– Myślę, że tak. Oczywiście zawsze możecie poszukać magów mieszkających poza Talvią, ale będzie to równe szukaniu igły w stogu siana. No i niekoniecznie muszą znać się na tej dziedzinie magii. Trzecia opcja to zwrócenie się do Krwawego Lotosu, ale oni służą Harukyu, więc to się raczej dobrze nie skończy.
– Przecież Krwawy Lotos to sekta religijna.
– Nie jesteś zbyt obeznany z południem, co, młodzieńcze – prychnęła Fan Ling. – Pierwotnie Krwawy Lotos rzeczywiście był tylko sektą religijną, nieszczególnie lubianą, biorąc pod uwagę, że głosili, iż bogowie to tak naprawdę smoki żyjące na tym świecie przed wiekami. Według nich nie zostały zabite przez pierwszych ludzi, a postanowiły odejść na inną płaszczyznę istnienia i stamtąd obserwować i pomagać rasom, które pozostawiły. Na szczęście niewielu wierzy w tę absurdalną teorię.
Z czasem jednak powstało kilka odłamów tej sekty, wśród nich oddający cześć bliźniaczym braciom, Virdze i Maleficusowi którzy zesłali na ten świat magię. Krwawy Lotos działał na południu, gdzie nie istniały żadne szkoły czy twierdze dla czarodziejów. W kulturze Cesartwa Kuyo i sąsiednich państw, obecnie i tak będących pod rządami cesarza, istniała tradycja, że mistrz uczył jednego lub dwóch uczniów, później oni kształcili następnych i tak dalej. Dla wszystkich nigdy nie starczyło miejsca, a nie każdy mógł pozwolić sobie na podróż na drugi koniec kontynentu, by zamieszkać w Talvii. Dlatego skupili się wokół Krwawego Lotosu, tam znaleźli możliwość, by rozwijać swoje zdolności.
Nie dziwię się, że nie słyszałeś o magach z Krwawego Lotosu, bo do tej pory nikt się nimi nie przejmował. Wszyscy, z cesarzem na czele, uważali, że ci, którzy się tam szkolili nie byli nic warci, skoro mistrzowie nie zwrócili na nich uwagi. Jak możesz się domyślić, prawda była całkiem inna. Jak zawsze wszystko kręciło się wokół polityki i wpływów. Ktoś, kto urodził się w biednej rodzinie, mógł pójść tylko do sekty, nieważne jak był potężny, bo oni przyjmowali każdego bez wyjątku.
Dopiero Harukyu dostrzegł, jak wielką potęgę stanowił Krwawy Lotos. Nie wiem, na jakiej zasadzie działa ta współpraca, ale wszyscy magowie są na jego usługach. Co więcej, w każdym z podbitych przez Cesarstwo Kuyo krajów znajdują się przedstawiciele tej sekty. Werbują kolejnych członków, a co najgorsze zasilają swe szeregi czarodziejami.
– By podbić Talvię – wtrącił Gelu.
– Tak – zgodziła się Fan Ling. – Pewnie zajmie to trochę czasu, ale jeśli cesarz zbierze pod swym sztandarem wszystkich magów z kontynentu, nawet Talvia będzie musiała ulec. O ile z tych moli książkowych coś jeszcze zostało, bo w przeciwnym wypadku nic nas nie uratuje. No ale nie ma co martwić się na zapas.
Gelu skinął głową, zgadzając się całkowicie z jej ostatnim stwierdzeniem. Zarazem powstrzymał się od kąśliwej uwagi, że starucha i tak by tego nie dożyła, w przeciwieństwie do niego.
– Dlaczego mieszkasz tutaj, skoro magowie mogą już legalnie przebywać na terenie Armandaru? Nie groziłoby ci przecież zaciągnięcie do armii, a w mieście byłoby łatwiej niż w lesie.
– Chyba już się przyzwyczaiłam – odpowiedziała Fan Ling, uśmiechając się lekko. – Zresztą wolę, by Harukyu nie wiedział, że jestem wiedźmą. Prawdopodobnie chciałby dowiedzieć się wszystkiego na temat mojej rasy i wykorzystać to do swoich celów. Wolę się ukrywać i w spokoju przeżyć lata, jakie mi jeszcze pozostały. Szczególnie że nikt nie podejrzewa, że stara zielarka i żebraczka posiada jakieś ważne informacje.
Gelu skinął głową, zgadzając się z nią. Gdyby był na miejscu staruchy, postąpiłby dokładnie tak samo, chcąc przeżyć w spokoju ostatnie lata swojego życia, ciesząc się bliskością natury. A przede wszystkim tym, że nie da satysfakcji cesarzowi i nie dopuści do skrzywdzenia większej ilości osób.
– Zresztą pomijając to kim jestem i co wiem – kontynuowała nagle Fan Ling – tutaj mam dom. Nie jest duży, ale za to dość przytulny i co najważniejsze mój. Gdybym przeniosła się do miasta, musiałabym zamieszkać w dzielnicy dla biedoty lub w dokach, prawdopodobnie żebrząc o dach nad głową i jedzenie. Może gdybym brała od ludzi pieniądze, gdy proszą mnie o drobne przysługi, to uzbierałabym coś na czarną godzinę. Ale, niestety, nie mam żadnego złota, które zapewniłoby mi przejście przez wewnętrzny mur.
– Zbudowali mur wewnątrz miasta? – zdziwił się Gelu, nie spodziewając się, że napotkają na przeszkody, jakich nie wziął pod uwagę w początkowych rozważaniach. Zastanawiał się, czy Miranda o tym wiedziała i uznała, że nie warto o tym wspominać, czy powstał on, gdy Archibald przejął władzę. – Chwila… – dodał, przerywając wcześniejsze rozważania, gdyż dopiero teraz zorientował się, co jeszcze powiedziała Fan Ling. – W takim razie, jaka jest cena za twoją pomoc, skoro nie bierzesz pieniędzy?
– Życie.
~ * ~
I znów rozdział przerwany w podobnym momencie jak ostatnio… Mogę jednak zapewnić, że w kolejnym Gelu skończy już rozmawiać z Fan Ling. Pojawi się też fragment z przeszłości elfa.
Ponieważ w święta w ogóle nie zaglądałam na bloga, teraz też głownie puzzle zajmują moją uwagę, póki w domu jestem, to porobiło mi się trochę zaległości. Postaram się nadrobić to jak najszybciej, dlatego proszę o odrobinę cierpliwości.

A z racji, że jest to ostatni rozdział w grudniu, chciałam wam życzyć szczęśliwego Nowego Roku.

10 komentarzy:

  1. Cześć ;). Rozdział bardzo mi się podobał, mimo ze nadal jednowatkowy. Jednak ta rozmowa jest na tyle wciągająca i wprowadzająca w szczegóły dotyczące Twojego świata, zd zupełnie mi to nie przeszkadza. Jestem przekonana, ze Gelu rownież moze byc wybranym i ze to nie jest przypadek. Nie dziwie sie wiedźmie, ze ukrywa swoje prawdziwe moce i mam nadzisję, zd nic sie jej nie stanie. Wydaje mi się także, ze Gelu i Miranda nie powinni wchodzić do miasta. Mysle tez , ze kobieta moze i jako dziecko i młoda osoba nie potrafiła rządzić, ale nauczylabg sie, ma osobowość... Tylko zastanawiam się, czy czary, przez które tak długo była nieprzytomna, nie zmieniły jej za bardzo... Ciekawe, ciekawe... Raczej nie bedzie zachwycona, jak się obudzi, ciekawe , czy Brdzie mocno wkurzona xd zapraszam Cie na nowosc do mnie i życzę wszystkiego najlepszego na nadchodzący rok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Wejście do miasta najlepszym pomysłem nie jest, biorąc pod uwagę, że dobrowolnie pakują się w ręce wroga, ale doszli już tak daleko, że nieważne, co powie starucha, to tak łatwo tego zamiaru nie porzucą.
      Mirandy nie powinno obwiniać się o złe rządy, bo w końcu była tylko dzieckiem, na które spadła zbyt wielka odpowiedzialność, ale nie wszyscy będą patrzeć na to w ten sam sposób i znajdą się tacy, którzy jak Fan Ling o wszystko będą obwiniać Mirandę.

      Usuń
  2. Rozdział bardzo interesujący... Czyli było więcej osób, którzy mieli miano "Wybrańcy" i nie tylko Gelu miał takie zygzaki na twarzy. I tak, gdyby wiedziono coś więcej na temat Wybrańców" może rzeczywiście inaczej lud elfów by na Gelu patrzyło, Faldorn mógłby wtedy inaczej na niego spojrzeć.
    Zastanawia mnie ta brama wewnątrz miasta Kavio. Sądzę, że Miranda raczej nie będzie o niej wiedziała i że została zbudowana po tym, jak zniknęła na te dwa lata.
    No i sprawa Mirandy... to by wiele tłumaczyło, dlaczego Królowa ma zaniki pamięci. Z pewnością za tym kryje się jakaś podejrzana magia...
    Gelu królem? Jakoś nie umiem sobie tego wyobrazić, pewnie sam elf nie potrafi^^ Dlatego cieszę się z jego postawy, że chce w pełni wyszkolić Mirandę na prawdziwego rycerza i pomóc jej odzyskać tron. Może to właśnie oczekują od niego Bogowie? Może to dlatego stał się kolejnym Wybrańcem?

    Życzę również wszystkiego dobrego w Nowym Roku :*

    Pozdrawiam serdecznie:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ja też nie potrafię wyobrazić sobie Gelu w roli króla, tym bardziej, że jako elf rządziłby wieloma pokoleniami ludzi i to mogłoby być naprawdę dziwne. Mam tylko nadzieję, że w trakcie pisania bohaterowie nie postanowią postąpić inaczej, bo w ostateczności tylko same nieszczęścia z tego wyjdą.
      Natomiast jeżeli chodzi o samych Wybrańców oraz ich zadanie, to wszystko będzie się wyjaśniać stopniowo/ A ostateczne wyjaśnienie oraz rola bogów w tym wszystkim to chyba na krótko przed finałem.

      Usuń
  3. Wybacz, że ostatnio nie odzywałam się pod rozdziałami. Teraz wszystko sobie nadrobiłam i muszę przyznać, że Twoja historia coraz bardziej wciąga. To, co mnie urzekło, to fakt, że masz wszystko rozplanowane. Nie tworzysz swojego świata na ślepo, ale dbasz o jego wyrazistość i szczegóły :)

    Nie jestem pewna, czy Fan Ling jest postacią pozytywną czy też z lekka negatywną, ale czuję, że do mnie trafiła. Jest charakterystyczna, spostrzegawcza i w pewien sposób zabawna. Kiedy opowiadała o tym Wybrańcu, miałam wrażenie, że słyszę baśń. Pokazałaś tę historię w ładnej konwencji.

    Aż mi się żal zrobiło, że tyle osób źle mówi o Mirandzie. Nie twierdzę, że jest idealną, silną królową, ale chyba nie zasłużyła na tyle oczernień. Bądź co bądź jest młoda i ma jeszcze szansę się jakoś rozwinąć. Fajnie, że Gelu tak się o nią troszczy i widzi ją jako osobę, a nie pionek do gry.

    Szczęśliwego Nowego Roku! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Prawdę powiedziawszy, to aż tak dokładnie wszystkiego rozplanowanego nie mam i wiele rzeczy tworzę bezpośrednio podczas pisania (chociażby rasę wiedźm), ale zarazem staram się, by wszystko było do siebie dopasowane i by nagle nie pojawiły się żadne nieścisłości.
      Też nie uważam Mirandy za złą królową, szczególnie, że nie dano jej nawet możliwości samodzielnego rządzenia i pokazania, ile jest warta. Ale przez innych już zawsze będzie postrzegana jako ta osoba, która utraciła tron i pozwoliła, by jej kraj został przejęty przez inny. Ludzie od zawsze potrzebują kozła ofiarnego, a w tym wypadku królowa nadaje się do tego najlepiej.

      Usuń
  4. Nie dziwię się, że staruszka ma takie zdanie na temat Mirandy. Ona rzeczywiście nie wygląda na kogoś kto jest zdolny samodzielnie podejmować jakiekolwiek decyzje. Nie wątpię, że rzeczywiście była tylko marionetką w rękach kogoś silniejszego. Nie tylko wtedy, gdy była dzieckiem, ale i później. Ale wydaje mi się, że Gelu też ma rację i mimo wszystko Mirandę jednak stać na podejmowanie pewnych, samodzielnych decyzji. Może wystarczy ją tylko jakoś nakierowac, pomóc zmężnieć i rzeczywiście będzie mieć siłę, by wygrać te nierówne zawody.
    Jestem pod wrażeniem końcówki, bo ostatnie zdanie wiedźmy aż mnie na moment zmroziło! Czemu? Nawet nie chodziło o tych wszystkich ludzi, którzy pomoc przypłacali życiem, ale o to, że jakby nie patrzeć wiedźma pomogła też Gelowi i Mirandzie. Czyżby od nich również oczekiwała oddania życia? W ogóle o co chodzi z tym "życiem"? W jaki sposób się to wszystko odbywało i po co? Jedno zdanie, a tyle pytań. Świetnie tworzysz klimat. Jestem bardzo ciekawa dalszego ciągu. Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Mirandę czeka długa i ciężka droga, ale ma w sobie predyspozycje, by zostać dobrą i silną królową. Szczególnie teraz, gdy zabrakło ludzi, którzy od zawsze najważniejsze decyzje podejmowali za nią. Wszystko jednak zależy tylko i wyłącznie od niej samej.
      A jeśli chodzi o zapłatę, jakiej oczekuje wiedźma, to wszystko wyjaśni się na początku kolejnego rozdziału. Nie będzie to jednak przyjemne dla bohaterów.

      Usuń
  5. Czyli Gelu nie jest jedyny, skoro wybrańcy już wcześniej istnieli. Szkoda, że tak mało o nich wiadomo. Może Erika dowie się czegoś więcej i znów skontaktuje z Gelu. W sumie ciekawe, jaką on ma misję i jak ma poznać jej cel. Może chodzi o wyzwolenie kraju. Ciekawa jestem, co zrobią. Kavio czy magowie? Miranda też tutaj ma prawo głosu i wydaje mi się, że będzie chciała wejść do miasta. Tylko co wtedy? Nie mają przecież żadnego planu... Mogą zostać pojmani. Ale Miranda pewnie nie odpuści. Może teraz poradziłaby sobie jako królowa i potrafiłaby podejmować własne decyzje. Jakie zmiany magia w niej wywołała? Może z czasem się ujawnią. Ciekawe, czy to coś poważnego. Na razie sprawia wrażenie całkiem normalnej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istnieli, Gelu nie jest jedyny, ale informacje o Wybrańcach oraz o zadaniach, jakie przed nimi stawiano będą pojawiały się powoli z rozwojem opowiadania i odwiedzaniem kolejnych miejsc przez bohaterów.
      Jeżeli Mirandzie uda się pokonać Harukyu i odzyskać Armandar, to na pewno bardzo się zmieni i będzie o wiele lepszą władczynią.

      Usuń

Szablon: Elfaba :*

Belka: J. R. R. Tolkien

Opowiadanie nie jest żadnego rodzaju fanfiction, jest w pełni mojego autorstwa. Mogą pojawiać się w nim przekleństwa, brutalne i erotyczne sceny.

Nie informuję o nowych rozdziałach, zapraszam do dołączenia do obserwatorów.

Obserwatorzy